8
W zeszłym roku na moje urodziny Harry podarował mi tylko balony. Mamy umowę, w którym musimy wydać co najwyżej dziesięć dolarów, a co najmniej pięć na każde urodziny lub święto, w którym wręcza się prezenty. W zeszłym roku na moje urodziny Harry zabrał mnie do sklepu i kazał mi wybrać dziewięć balonów, on kupił sznurek. Następnie pojechaliśmy rowerami na mostek i siedzieliśmy tam przez resztę dnia, dmuchając balony i przywiązując je do naszych rowerów, żeby nie odleciały. Na początku Harry nalegał, abym sam je wszystkie przywiązał, ponieważ to były moje urodziny i mój prezent. Potem zmienił zdanie, też je chciał, po chwili zdecydował, że powinniśmy mieć balonów po równo, a ponieważ był to mój "specjalny dzień" pozwolił zabrać mi dodatkowy. Kiedy wszystkie zostały przywiązane do naszych rowerów, ponownie wystartowaliśmy. Najpierw pojechaliśmy do restauracji. Jeden balon podarowaliśmy Chrisowi, drugi Jerry'emu, inny małemu chłopcu, który nie miał wystarczająco pieniędzy do gry w pinball.
Następnie pojechaliśmy do miasta. Czwarty balon trafił do bezdomnego, który uśmiechnął się do nas uprzejmie i życzył nam miłego dnia. Następne trzy trafiły do starszego małżeństwa i ich małego wnuka. Kiedy pozostały nam dwa balony - jeden zielony na rowerze Harry'ego i pomarańczowy na moim, wróciliśmy na most. Tam rozwiązaliśmy nasze balony i trzymaliśmy je. Harry kazał mi wymyślić życzenie i licząc do trzech, puściliśmy balony i obserwowaliśmy, jak wznoszą się ku górze.
W tym roku na moje urodziny Harry kupił Chelsei pierścionek. Nie było mnie tam, by to zobaczyć. Gdybym to zobaczył, wiem że chciałbym pójść do domu i zastrzelić się, ale usłyszałem o tym w szkole. Nie usłyszałem tego od Harry'ego ani od niej. Oni byli zbyt zajęci sobą. Zamiast tego usłyszałem to od plotkujących nastolatków.
— Co, ten chłopak jej dał?
— Pierścionek.
— Och, widziałam to! To musiało kosztować fortunę!
— Jak nazywa się ten dzieciak?
— Kogo to obchodzi, jest nadziany!
Mnie to obchodzi, chciałem im powiedzieć. Nazywa się Harry i nadal mnie to obchodzi bardziej niż powinno. W rzeczywistości Harry nie był aż tak bogaty, nie chciał brać pieniędzy od rodziców. Ale wiedziałem, że miał odłożone pieniądze, które oszczędzał na studia. Przez cały słyszałem o Chelsei. Ani razu nie usłyszałem imienia Harry'ego. Każdy zwracał się do niego "ten dzieciak" lub "jej chłopak". To prawie wystarczyło, żebym chciał krzyczeć.
Chciałem znaleźć Harry'ego i wyrwać go z rozczarowanego transu, w którym był, albo znaleźć Chelsea i zapytać ją po prostu: "Dlaczego?" Jestem pewien, że dostałbym odpowiedź.
Kiedy w końcu zadzwonił ostatni dzwonek tego dnia, nigdy nie byłem bardziej radosny. Skręciłem w kierunku wyjścia i wpadłem prosto na Chelseę bez Harry'ego. Potrzebowałem całej samokontroli, żebym nie zrobił niczego irracjonalnego i pod wpływem impulsu.
Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała swoim wysokim głosem — Niall! Widziałeś Harry'ego?
— Nie.
W alternatywnej rzeczywistości, w której miałem odwagę i już mnie nie obchodziło co się ze mną stanie, mógłbym odpowiedzieć jej dowcipnym komentarzem, na przykład: "On nie ciągnie cię za sobą jak zagubionego szczeniaka?" Ale ponieważ nie mam odwagi i wciąż duża część mnie się tym przejmuje, wyjąkałem — M-Myślałem, że jest z tobą...
Nigdy się nie jąkałem. Chelsea potrząsnęła głową, a potem uniosła rękę do ust, żeby ukryć ziewanie. Wciąż staliśmy w pobliżu drzwi, chciałem uciec. Położyła dłoń na ustach, wskazała swoją rękę aby celowo i niedyskretnie pochwalić się prezentem. Spojrzałem na pierścionek, oddech uwiązł mi w gardle a zazdrość we mnie uderzyła.
Chelsea znów się uśmiechnęła, kiedy zobaczyła, że się gapię. — Podoba Ci się? — zapytała wyniośle, przesuwając dłoń z boku na bok, więc strumień światła słonecznego, który świecił przez szczelinę w drzwiach błysnął na klejnot. — Harry to kupił. Jest taki kochany.
— Słyszałem.
Ona miała właśnie odpowiedzieć, ale zamiast tego nabrała powietrza. — Och, już jest.
Odwróciłem się i zobaczyłem Harry'ego, który biegł w naszą stronę.
Odchrząknąłem i bez pożegnania odszedłem. Kusiło mnie, żeby zawrócić i być może powiedzieć mu, że przegapił bardzo ważne wydarzenie. Chciałem do niego podejść, ale zmieniłem zdanie, gdy usłyszałem jak Chelsea pyta go, czy ma jakieś plany tego popołudnia, a on odpowiedział bardzo radośnie "nie kochanie".
Nigdy wcześniej nie płakałem przez niego, nie mówiąc już o żadnym chłopcu, ale kiedy podążałem za grupą uczniów, którzy wychodzili ze szkoły poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. Szedłem tak szybko, jak tylko mogłem na dworzec autobusowy. Ale ponieważ moje oczy były załzawione i nic nie widziałem, moje stopy zaprowadziły mnie do restauracji. Nie chciałem wchodzić. Wejście oznaczałoby, że musiałbym myśleć o Harrym, ponieważ w tym budynku wszystko mi o nim przypomina. Ale ponieważ oczywiście nie kontrolowałem już moich ruchów, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Ostrożnie podszedłem do lady. — Cześć, Chris — przywitałem się — przetarłem oczy uśmiechając się, żeby nie wiedział, że coś jest nie tak. Podniósł wzrok znad magazynu leżącego na kasie i uśmiechnął się.
— Wszystkiego najlepszego Niall.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na menu. — Dziękuję Chris. To naprawdę kochane. — podziękowałem szczerze.
Chrisa uśmiechnął się zamykając magazyn. Nie potrzebowałem Harry'ego, żebym miał dobre urodziny. — A więc — zaczął cichym głosem. — Gdzie jest Harry?
Zacisnąłem usta i zmrużyłem oczy, udając, że jestem całkowicie zaciekawiony czarnym napisem na jasnoróżowym tle. — Nie wiem — odpowiedziałem sztywno. — Jest wszędzie, gdziekolwiek jest Chelsea. Jestem tego pewny. Ale to nie tak, że ma to znaczenie. Nie potrzebuję go.
— Mam złe przeczucia — skomentował cicho Chris.
— Ja też, Chris — powiedziałem z westchnieniem. — Ja też.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top