7
Westchnienie może znaczyć wszystko, w zależności od tego w jaki sposób je robisz. Jest takie westchnienie, które przychodzi po długim dniu zabawy lub dobrym, ciężkim śmiechu z czegoś szczególnie zabawnego. Jest też takie dla przyciągnięcia uwagi, które zwykle jest niesamowicie wymuszone i bardzo głośne. Jest smutne westchnienie, które oczywiście następuje po czymś przygnębiającym. W ciągu zaledwie tygodnia opanowałem sztukę łączenia ich wszystkich, nawet o tym nie wiedząc.
Harry porzucił mnie dla Chelsei. Zapomniał o mnie. A nawet jeszcze gorzej. Dzisiaj był dzień, w którym byliśmy umówieni. To miał być nasz dzień spędzony z dala od niej, aby nadrobić zaległości w tym, co przegapił w tym tygodniu. Naprawdę, nic spektakularnego u mnie się nie wydarzyło, ale tęskniłem za moim najlepszym przyjacielem, którego traciłem z jej winy.
Oczywiście wcześniej umówiliśmy się na spotkanie w restauracji. Czekałem trzydzieści minut, zanim zdałem sobie sprawę, że on nie przyjdzie.
Uznając, że nie ma szans, żebym tu siedział, bo mnie wystawił, podszedłem do lady. Wiedziałem, że jeśli pójdę do domu, na automatycznej sekretarce pojawi się wiadomość, w której Harry będzie dzwonił z przeprosinami. Wiedziałem, że jeśli zadzwoni z przeprosinami, będę musiał odpowiedzieć. Nie byłem jeszcze na to gotowy. Oparłem łokcie na blacie i włożyłem podbródek w dłonie, by spojrzeć na menu na ścianie.
Myślałem o wspomnieniach z Harrym w tym miejscu. Chciałem przestać o nim myśleć, próbowałem, naprawdę próbowałem go nienawidzić ale to nie było takie łatwe. Westchnąłem, próbowałem przestać być tak samolubny, chciałem pozwolić Harry'emu być szczęśliwym, ale nie mogłem tego dłużej robić.
— Niall, nie wyglądasz zbyt dobrze — zauważył Chris, gdy spojrzał na mnie z boku, delikatnie przecierając szmatką ekran starej kasy.
— Czyż nie? — zapytałem leniwie, przenosząc oczy z menu na niego.
— Gdzie jest Harry? — zapytał, wciąż szorując ekran. Chris powiedział mi kiedyś, że całkowicie wierzy w moją relację z Harrym. Powiedział, że wierzy, że zostaliśmy stworzeni by być najlepszymi przyjaciółmi i że nigdy nie będziemy się od siebie oddalać, a gdybyśmy kiedykolwiek to zrobi... cóż, wtedy straciłby wszelką pewność, że miłość jest prawdziwa. Miłość, czyli to uczucie, które czułem do Harry'ego, który z pewnością nie czuję do mnie tego samego. On był przy mnie od lat, ale nie tak jak tego chciałem.
— Nie wiem — odpowiedziałem szczerze. — Miał się ze mną spotkać ponad pół godziny temu i się nie pojawił.
Chris nie odpowiedział od razu. Nadal wpatrywałem się w menu — Nie gniewaj się na niego, proszę. — powiedział w końcu.
Spojrzałem na niego jeszcze raz. Był w pełni skoncentrowany na czyszczeniu. — Nie nienawidzę go, Chris — odpowiedziałem nieco bezmyślnie. Nie chciałem, żeby tak było. Chris skrzywił się lekko i mocniej potarł ekran. — Myślę, że skończyłeś — dodałem cicho.
— Nienawidzisz go — argumentował, ignorując mnie. — Nienawidzisz go i już nigdy nie będziesz z nim rozmawiać, a wtedy zdam sobie sprawę, że jedyna rzecz w którą wierzę w życiu, jest kłamstwem.
W tym momencie rzucił szmatę na blat i wpatrywał się we mnie.
Chciałem mu powiedzieć, że była część mnie, która nienawidziła Harry'ego, ale tylko dlatego, że tak bardzo starałem się ukryć zazdrość, którą czułem a nie chciałem się przyznać do zazdrości. Zamiast tego mogłem tylko wskazać na ekran i powiedzieć — Przegapiłeś to miejsce.
Chris tylko potrząsnął głową i wrócił do kuchni. Jakby na zawołanie usłyszałem znajomy śmiech, gdy ktoś wchodził do środka. Szybko uniosłem rękę, żeby zakryć twarz, ale byłem zbyt wolny.
— Niall!
Westchnąłem i opuściłem rękę na blat. Odwróciłem się do Harry'ego i jego dziewczyny z największym sztucznym uśmiechem, jaki udało mi się wymusić. Jego ramię obejmowało jej talię i się uśmiechali. Myślę, że to niesprawiedliwe, że są tacy szczęśliwi, kiedy ja cierpię.
— Cześć — przywitałem się. Nie rozpoznałem głosu, który ze mnie wyszedł. Był sarkastyczny, oschły i powolny.
— Co Ty tutaj robisz? — zapytał Harry. — Myślałem, że masz coś do zrobienia...
— Miałem — odpowiedziałem. — Miałem tu być na spotkaniu. Z Tobą.
Na jego twarzy pojawił się smutek, prawdopodobnie udawany — Och nie. Niall, bardzo mi przykro. Zupełnie o tym zapomniałem.
— Zapomnij — powiedziałem lekceważąco. — To nic wielkiego. — Rzuciłem dziewczynie obrzydzone spojrzenie. — Oczywiście miałeś lepsze rzeczy do zrobienia.
Nawet na mnie nie patrzyła, spoglądała przez okno gdzie chłopcy z college'u szli chodnikiem, jeden popychał drugiego, a potem ten mścił się w ten sam sposób. To był moment, w którym chciałem, żeby Harry powiedział: "Nie, nie jest w porządku. Byłem głupi i zamiast tego poszedłem na spotkanie z nią. Wynagrodzę ci to. Chelsea, zrywam z tobą. Niall jest o wiele bardziej wyrafinowany i lepszych niż ty, więc zdecydowałem, że wolę należeć do niego."
Zamiast tego przygryzł wargę i spojrzał na mnie — Jesteś pewny, że wszystko w porządku?
— Tak, wszystko jest w porządku — skłamałem.
Lekko wzruszył ramionami i pociągnął Chelseę za ramię. Oderwała głowę od okna i z uśmiechem spojrzała na Harry'ego, który mówił do niej o zamówieniu czegoś. To było bezużyteczne. Zresztą i tak nic nie zamierzała jeść, więc nie wiedziałam, czemu w ogóle tu przychodzą. Do naszego miejsca.
Gwałtownie odwróciłem się na pięcie i opuściłem lokal. Nie mogłem powiedzieć, co bardziej boli - fakt, że Harry odrzucił myśl, że porzucenie swojego najlepszego przyjaciela i nie wynagrodzenie mu tego jest w porządku, czy fakt, że nawet nie zauważył, że wyszedłem ani się ze mną nie pożegnał. Cokolwiek to było, wiedziałem, że to bolało bardziej niż jakikolwiek ból, który kiedykolwiek czułem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top