3
"Chelsea Styles"
Napisała to na zeszycie kiedy gdy ona, Harry i ja siedzieliśmy pod naszym drzewem podczas lunchu następnego dnia. Zwykle byłem tu tylko ja i Harry. Ale Chelsea - jego nowe trofeum, też musiało tam być. Napisała to tylko raz, ale czcionka była na tyle duża, że była na całej okładce zeszytu. Dwa serca zaczęły i zakończyły imię, narysowała równie kilka mniejszych wokół tego. Harry promieniał kiedy to zobaczył i się zarumienił.
Nie wiedziałem, czy to zazdrość mną kierowała, ale chciałem odejść i już więcej tu nie wrócić. To wszystko było tylko podstępem, czymś co ona robi w zamian za to, że kapitan drużyny piłkarskiej zerwał z nią. Dlatego spotyka się z Harrym. Jeśli chodzi o mnie, wolałbym obgryźć wszystkie paznokcie, niż być widziany z kimś takim jak ona. Nie rozumiałem jak Harry nie widział, że cały ich związek to tylko nieporozumienie.
Kiedy skończyła pisać podniosła zeszyt, żebyśmy mogli zobaczyć, zachowała się niczym małe dziecko pokazujące matce rysunek, który zrobiła na zajęciach plastycznych. Harry uśmiechnął się szerzej, jeśli to możliwe i pochylił się, żeby ją pocałować. Wepchnął jej język do gardła. To było dla mnie jak wypadek samochodowy. Nie mogłem odwrócić wzroku bez względu na to, jak bardzo chciałem, pomimo bólu, który mnie wręcz rozrywał.
— Czy to nie jest ładne, Niall? — zapytała, kiedy się odsunęli.
Pokiwałem tylko głową, bojąc się, że jeśli otworzę usta, żeby coś powiedzieć, rozpłacze się. Harry spojrzał na mnie, a jego uśmiech osłabł na sekundę. Ale potem spojrzał na swoją dziewczynę i jego uśmiech natychmiast powrócił. Zaczęła coś mówić, ale ja jej nie słuchałem. Moje uszy mogą wytrzymać te brednie.
Zamiast tego zwróciłem uwagę na inne grupy w wyznaczonych miejscach. Stara grupa jej znajomych nie wyglądała na zbytnio zasmuconych, nie wyglądali, jakby za nią tęsknili. Zacząłem się zastanawiać, czy może naprawdę była zauroczona Harrym. Zanim chciałem zaśmiać się z własnych myśli, zadzwonił dzwonek.
Uczniowie powoli zaczęli kierować się do drzwi. Szedłem przed Harrym i jego dziewczyną, próbując zatracić się w hordzie znajomych i nieznanych ciał i głosów, gdy wszyscy krzyczeli i biegli, aby dogonić się nawzajem. W jakiś sposób Harry zdołał złapać mnie za rękę i nie pozwolił mi odejść. Kiedy spojrzałem na niego, Chelsea zniknęła, a on zmarszczył brwi.
— Co chcesz? — Zapytałem, kiedy wchodziliśmy na betonowe schody do szkoły. Nadal mocno trzymał moje ramie i wiedziałem, że nie ma zamiaru mnie puścić w najbliższym czasie.
— Nialler, czy coś jest nie tak? To znaczy, ostatnio zachowujesz się naprawdę dziwnie.
— Zdefiniuj co dla ciebie oznacza słowo "dziwnie" — wymamrotałem, wyrywając się z jego uścisku i przyspieszając krok, by go wyminąć.
— Niall! — zawołał za mną po czym przyspieszył kroku. Ja tylko zacząłem iść szybciej, chciałem zniknąć w tłumie. Ale on po chwili pojawił się obok mnie, kiedy dotarłem do mojej szafki.
— Czego chcesz, Harry? — Powtórzyłem, upewniając się, że mój ton jest oschły, gdy wpisywałem kod do mojej szafki.
— Ni.
14...
— Po prostu powiedz mi, co jest nie tak.
22..
— Martwię się.
2..
Harry złapał mnie za nadgarstek, powstrzymując mnie od wpisania ostatniej cyfry. — Puść mnie — powiedziałem spokojnie, pozostawiając moje spojrzenie na liczbach występujących na czarnym tle. — Muszę zabrać swoje rzeczy.
— Nie, dopóki nie powiesz mi, co jest nie tak.
— Nic się u mnie nie dzieje, wszystko jest dobrze — warknąłem po raz kolejny się odsuwając. Wpisałem ostatnią liczbę i otworzyłem szafkę. Wrzuciłem kilka książek i wyjąłem jedną potrzebną.
— Więc... och. Chodzi o Chelseę, prawda? — zapytał zmartwiony.
Zmusiłem się do uśmiechu. Niech go cholera, zbyt dobrze mnie zna. — Nie, Harold, przepraszam, ale nie wszystko kręci się wokół twojej jakże idealnej dziewczyny — skłamałem.
— Więc o co chodzi? — kontynuował, kiedy zamknąłem moją szafkę.
Zignorowałem go i szybko odszedłem, znów zatracając się w tłumie, upewniając się, że Harry tym razem za mną nie idzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top