rozdział 1
Nazywam się Daniel, Daniel Greenson.
Tak, dobrze widzicie i to nie jest żaden sen.
Ten Daniel. Wasz Daniel.
W gwoli ścisłości (chociaż wiem, że o mnie nikt nie zapomniał) wolę podać wyjaśnienie "ten" - czyli młodszy, lepszy i przystojniejszy z braci Greensonów.
I... Postanowiłem wrócić. Tak na chwilkę, żeby zamknąć przeszłość.
Zostawiłem za sobą niedokończone sprawy, które nie dawały mi spokoju i nie wiem czy to cud Bożonarodzeniowy doprowadził do takiego rozwoju wydarzeń, czy też świat stanął na głowie, ale nie miałem tego w planach...
Podobno życie samo pisze nam scenariusze i wicie co? To jest pieprzona prawda. Chociażbyś się przygotował, notatki zrobił (tak jak ja przed powrotem napisałem sobie na kartce: SKOŃCZYĆ Z PRZESZŁOŚCIĄ), możesz to wszystko wypierniczyć przez okno, bo od życia dostaniesz akurat to, czego się nie spodziewasz.
Cóż..., więc oto z plecakiem na ramieniu, zadartym nosem i zapałem do zakończenia przeszłości, która się za mną ciągnęła, żwawym krokiem przemierzam uliczki mojego starego miasteczka po tak długim czasie nieobecności.
Biały puch leciał z nieba, a ja martwiłem się o swoją fryzurę...
Święta Bożego Narodzenia to czas pokoju i zgody - więc tak też chciałem to załatwić - szybko, potulnie, bezboleśnie, jednym ruchem, jak oderwanie plastra.
Co z tego wyszło? I jak wiele się zmieniło?
Po prostu chwyćcie kubek gorącego kakao i zobaczcie sami.
Ale błagam, nie oparzcie się. Będę was ostrzegał, kiedy macie go odłożyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top