Chapter two

Larissa siedziała na śniadaniu, mozolnie grzebiąc łyżką w owsiance.

Dzisiaj miały się odbyć jej pierwsze zajęcia w Hogwarcie. Spojrzała na plan i z nie zadowoleniem zobaczyła, że zaraz czekała ją godzina transmutacji z domem lwa.

Od swoich znajomych słyszała, że gryfoni mieli dużo większe względy u Dumbledore'a niż reszta uczniów.

- O czym tak myślisz? - usłyszała Walburgę, która przyglądała jej się od pewnego czasu.

- Za jakie grzechy mamy od rana w poniedziałek transmutację z gryfonami - westchnęła ciężko Larissa, a jej przyjaciółka parsknęła śmiechem.

★★★

Kiedy weszli do sali, na krześle już siedział profesor Dumbledore. Dziewczyna rozejrzała się po klasie. Walburga usiadła z Orionem, Avery z Nottem, a Lestrange'a zobaczyła w ławce z Dołohowem, dlatego sama udała się w stronę Mulcibera. Zanim jednak do niego doszła, usłyszała głos nauczyciela.

- Panno Cervantes, zapomniałem wspomnieć, że profesor Slughorn zalecił, abyś na zajęciach siedziała z Tomem. To bardzo zdolny uczeń, myślę, że pomoże ci zapoznać się z nową szkołą - Larissa niezbyt z tego zadowolona pokiwała głową i rozejrzała się po klasie, szukając prefekta.

Siedział sam, jego rzeczy były idealnie ułożone na rogu ławki, a mina nie wyrażała nic. Na słowa profesora uniósł lekko głowę i powiedział :

- Na pewno Larissa da sobie radę z moją pomocą, profesorze - po czym uśmiechnął się lekko w jego kierunku.

Dziewczyna podeszła do niego i nic nie mówiąc zaczęła się rozpakowywać. Usiadła na krześle obok, mimowolnie w jak najbardziej odległym końcu ławki.

- Będę ci we wszystkim pomagał - wygiął usta w złośliwym uśmiechu.

- Nie ma co, umiesz zachować się jak na kulturalną osobę przystało - odpowiedziała sarkastycznie Larissa, a ślizgon posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Do końca zajęć nie odzywali się do siebie.

Przy wyjściu z sali transmutacji czekała na nią Walburga.

- Nieźle cię wkopali, każda lekcja w ławce z Riddlem. Ciekawe które z was bardziej na tym ucierpi - zaśmiała się złośliwie

- Nie pozwalaj sobie, Wal - syknęła i ruszyła w kierunku sali Slughorna.

Zobaczyła profesora, który rozmawiał z Riddlem. Kiedy ją zobaczył uśmiech rozjaśnił jego twarz.

- Panna Cervantes! Właśnie o tobie rozmawialiśmy z Tomem.

- Dzień dobry profesorze. Bardzo mi miło w końcu pana poznać - powiedziała, podchodząc do nich. W myślach już uciekała do dormitorium, gdzie nie musiała oglądać twarzy nowo poznanego chłopaka.

- Widzisz Tom? Czy ona nie jest urocza?

- Jak najbardziej profesorze. Cieszę się, że będziemy mogli wspólnie pracować na zajęciach - powiedział, skutecznie coraz bardziej irytyjąc dziewczynę, która powstrzymywała się od przewrócenia oczami.

Denerwowało ją sztucznie uprzejme zachowanie Riddle'a wobec nauczycieli. Musiał mieć coś na celu, przecież nie mógł zachowywać się aż tak tylko dlatego żeby mieć u kogoś względy. Chyba że Riddle poprostu lubił robić za pupilka nauczycieli.

- Tom, dobrze mieć takiego prefekta jak ty. Myślę, że dzięki tobie Larissie będzie dużo łatwiej się tu odnaleźć - dziewczyna nie mogła się powstrzymać, musiała coś odpowiedzieć

- Tak, też tak uważam - mocno powstrzymywać się od śmiechu. Slughorn był zachwycony jej odpowiedzią i nie wyczuł sarkazmu, za to Riddle obdarzył ją morderczym spojrzeniem. Nagle coś w jego oczach zabłysło. Wiedziała, że coś wymyślił. Coś, co nie będzie się mogło dla niej dobrze skończyć.

- Miło mi, że tak uważasz - powiedział i objął ją ramieniem. Dobrze wiedział, że będzie zła, ale nic nie zrobi, bo obok stał Slughorn.

- Urocza byłaby z was para - po tych słowach Larissa zakrztusiła się powietrzem, a profesor odszedł od nich puszczając oczko.

Dopiero po otrząśnięciu się z tego zauważyła mordercze spojrzenia niektórych dziewczyn skierowane w jej stronę. Zdała sobie sprawę, że Riddle nadal obejmował ją ramieniem.

Chłopak jakby oprzytomniał i szybko zdjął z niej rękę, ostantencyjnie wycierając ją o brzeg szaty. Obdarzył ją nie przyjaznym spojrzeniem.

- Co to było, Riddle? - warknęła w jego kierunku. Ten uniósł lekko brew, udając, że nie wie o co jej chodzi.

Świetnie

★★★

- Jako, że są to nasze pierwsze zajęcia w tym roku chciałbym, abyście uwarzyli wybrany przez siebie eliksir - jego wzrok zwrócił się w stronę Larissy i Toma - Z partnerami z ławki - dodał.

Dziewczyna zacisnęła prawą dłoń, aby nie ukazywać zdenerwowania. Lubiła eliksiry, lecz była pewna, że praca z Riddlem skutecznie uniemożliwi jej spokojną lekcję.

- Eliksir spokoju - poinformował zanim zdążyła cokolwiek zrobić i poszedł po składniki. Była lekko zdziwiona jego wyborem. Eliksir sam w sobie nie należał do najłatwiejszych, a jedna pomyłka i już mogło ich nie być.

No tak, przecież trzeba przypodobać się Slughornowi

Po godzinie pracy eliksir miał już prawie idealną, turkusową barwę i wydzielał kłęby srebrnej pary. Nie był jeszcze gotowy, lecz wszystko szło dobrze. Ich współpraca polegała na tym, że każde z nich przygotowywało swoje składniki. Kto zrobił to pierwszy, ten mógł wrzucić je do kotła.

- Eliksir spokoju - powiedział z promiennym uśmiechem Slughorn, kiedy do nich podszedł. Larissa nijak nie zareagowała na uśmiech, który Riddle posłał nauczycielowi.

- Bardzo trudny, cieszę się, że wam się udał - powiedział zachwycony - Jedno drgnięcie, jeden ruch za dużo czy za mało i nie byłoby co zbierać z tej sali. Cóż, myślę, że jeśli ktoś inny chciałby go zrobić, to mocno zastanowiłbym się nad pozwoleniem. Widzę jednak, że wam poszło doskonale! Nie ma się co dziwić. Tom, pracujesz świetnie. Larisso, oglądałem twoje wyniki z Beauxbatons. Również są fantastyczne! 20 punktów dla Slytherinu!

- Dziękujemy profesorze. Nie spodziewaliśmy się z Larissą, że będziemy tak dobrze współpracować - powiedział ślizgon - Prawda? - odwrócił się w jej stronę, a jego wzrok jasno wskazywał co miała powiedzieć.

- Prawda.

★★★

- W co ty pogrywasz? - zawołała po wyjściu z sali. Prefekt spojrzał na nią z obojętnością - Nie myśl sobie, że będziesz zgrywał takiego grzecznego cały czas. Dowiem się z czego wynika twoje zachowanie - warknęła i niedoczekawszy się odpowiedzi, odeszła.

Tom został sam. Zastanawiał się co miała na myśli mówiąc "dowiem się z czego wynika twoje zachowanie". Czy to możliwe, że wiedziała o jego podstępie na Slughorna? Skarcił się w myślach, to było niemożliwe. Jego plan był idealny i nie mogła się o nim dowiedzieć jakaś pierwsza lepsza ślizgonka.

Pokręcił głową i szybkim krokiem udał się do lochów. Nie miał ochoty na obiad. Wolał posiedzieć sam i przeczytać książkę. Tak, to był zdecydowanie dobry pomysł.

Dormitorium dzielił z Mucliberem, Averym, Lestrangem i Nottem. Jego łóżko było idealnie zasłane, w przeciwieństwie do jego współlokatorów.

Właśnie, jego współlokatorzy. Szczęśliwie mieli takie same poglądy na temat mugoli co on. Już od poprzedniego roku przewodniczył spotkaniom, opierającym się głównie na rozmowach o władzy i potędze czarodziejów.

Riddle miał duże plany. Zbierał popleczników, którzy kiedyś byliby postrachem mugoli. Zaczął właśnie od swoich współlokatorów. Czuł, że większa część się go boi. Nie przejmował się tym, dawało mu to poczucie władzy, a nawet sam do tego dążył. Wiedział jednak, że musi zbierać kolejne osoby. Był ciekaw poglądów Cervantes. Czy ona również nie tolerowała szlam?

Wziął do ręki podręcznik, w momencie, gdy do dormitorium weszli Mucliber, Nott, Avery i Lestrange.

Widział ich razem na uczcie powitalnej. Musieli wiedzieć co nowa ślizgonka sądziła o mugolach. Sam Ton nie wiedział czemu aż tak go to zainteresowało.

Od drugiego roku w Hogwarcie uczył się leglimencji. Teraz postanowił jej użyć na niczego nieświadomym Lestrange'u. Z zadowoleniem zobaczył wspomnienie, gdy Larissa z obrzydzeniem wyrażała się o mugolach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top