Chapter thirty-three

- Coś, co sprawia partnerowi przyjemność - Larissa przeczytała kolejny podpunkt i spojrzała na Riddle'a wyczekująco.

On również uniósł wzrok. Głowę opartą miał na złączonych dłoniach.

- Ja.

Ślizgonka zmarszczyła brwi. Po chwili jednak wybuchnęła głośnym śmiechem, gdy uświadomiła sobie, że nie żartował, a jego mina była poważna.

- Ty?

- Słyszałaś - powiedział - Nie możesz zaprzeczyć, więc pisz - dodał, wzrokiem wskazując na kartkę.

- A nie uważasz, że człowieka nie można określić słowem "coś"? - zapytała Larissa, zerkając na gazetę z zadaniami - Wyraźnie jest napisane, "COŚ, co sprawia partnerowi przyjemność". Nie KTOŚ".

- Nie denerwuj mnie, Cervantes - syknął - Lepiej napisz ten punkt i powiedz swoją odpowiedź, skoro jesteś taka dokładna.

Ślizgonka chwilę mierzyła się z nim wzrokiem.

Mimo wszystko już po chwili przy odpowiedzi Riddle'a powstała zgrabna jedynka, a on sam uśmiechnął się z satysfakcją widząc jak zdenerwowana była Larissa.

Tom po prostu taki był. Nie znał granic, dlatego nie wahał się przed ich przekroczeniem. Jeśli ktoś był na niego zły (a zdarzało się to rzadko, gdyż to on zazwyczaj się denerwował), nie myślał o tym żeby się wycofać. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej podjudzał drugą osobę, niczym benzyna ogień.

- Można było tak od razu - powiedział zadowolony z siebie.

Ślizgonka wzięła głębszy oddech, starając wmówić sobie, że wcale nie chciała uderzyć chłopaka. 

- Twoja kolej.

- Lepiej będzie, jeśli sam przeczytasz moją odpowiedź, bo mówiąc bałabym się, że ominę niektóre punkty - powiedziała dziewczyna, a na jej twarzy powolnie rozciągnął się iście ślizgoński uśmiech.

Riddle zmarszczył brwi, gdy na nią spojrzał, jednak zjechał dłonią w dół, tym samym ujawniając napis :

- Chodzenie po korytarzach i odejmowanie punktów osobom z innych domów. Szczególnie lubisz to robić, gdy nie ma żadnego powodu, a ofiarami są gryfoni. Nie można zapomnieć o budzeniu grozy i rzucaniu chłodnych spojrzeń innym oraz przymilaniu się Slughornowi - przeczytał i Larissa była pewna, że przez jego twarz przebiegł cień rozbawienia, gdy czytał zdanie o gryfonach.

- Zapomniałaś o paru aspektach - ślizgonka już otwierała usta, ale nie dał jej nic powiedzieć i kontynuował - Dodatkowo ja zawsze odejmuję punkty z konkretnym powodem, a to, że uważasz mnie za osobę budzącą grozę nie znaczy, że jest to celowe - powiedział i ewidentnie było widać, że kłamanie sprawiało mu satysfakcję.

- Zapomniałam jeszcze dopisać przekładanie wszystkiego na swoją stronę i kłamanie w żywe oczy - syknęła Larissa - Obrażanie innych, celowe irytowanie, rozkazywa. . .

- Nie nakręcaj się zbytnio - Tom spojrzał na dziewczynę ostrzegawczo.

- No i właśnie o tym spojrzeniu mówiłam - powiedziała, kręcąc głową i unosząc ze zrezygnowania ręce.

Jednak ku zdziwieniu dziewczyny ślizgon, choć niechętnie, to postawił przy jej odpowiedzi punkt.

- Zadowolona? - zapytał, przewracając oczami.

- Mogło obyć się bez zbędnych komentarzy - Riddle wypuścił głośniej powietrze - Ale tak, zadowolona - Larissa uśmiechnęła się, ignorując reakcję Toma. Była pewna, że chłopak już żałował swojego, jak na niego oczywiście, miłego zachowania. - Czytaj dalej.

- Zawód, który chciałby wykonywać partner.

- Mam pytanie czy wliczamy w zawód zostanie czarnoksiężnikiem i władanie światem? - Larissa zerknęła na Riddle'a z małym uśmiechem.

- To bardziej jako forma rozrywki - powiedział Tom - Ale ja napisałem ci podobnie, więc obie odpowiedzi zaliczamy - dodał.

Ślizgonka parsknęła śmiechem. Pierwszy tego powód był taki, że była pewna, że nie uznałby jej tego, gdyby sam napisał coś innego.

Drugim powodem była pewność i swoboda z jaką chłopak mówił o czarnoksięstwie.

Wiedziała, że o tej "formie rozrywki" powiedział sarkastycznie, jednak jakaś cząstka niej podświadomie czuła, że w pewnym sensie była to prawda, gdyż najzwyczajniej w świecie tak to traktował. Jak zabawę. Chorą grę, której zasady znał tylko on.

W końcu spokojnie mógłby dostać bardzo dobrze płatną pracę. Wliczały się na to nie tylko ponadprzeciętna wiedza i oceny, ale także kontakty. Profesor Slughorn na pewno zadbałby o dobrą posadę dla ulubionego ucznia.

Czarnoksięstwo za to było czymś dodatkowym. Innym.

Mimo wszystko rozumiała jego wybór. I to właśnie tym znacznie różniła się od reszty. Ona po prostu wspierała go w jego planach, nie patrząc na niego ze strachem bądź niechęcią.

Wiedziała, że był wyjątkowy, a to, że powoli się na nią otwierał tylko coraz bardziej pchało ją na tą samą ścieżkę, co on.

- Kolejne jest proste - głos ślizgona wyrwał ją z zamyślenia - Bogin partnera.

Larissa lekko uniosła brew.

- Proste? Nigdy mojego nie widziałeś - stwierdziła.

- Oczywiście, że twoim boginem jest własna śmierć. To raczej logiczne, Cervantes. Nieśmiertelność to priorytet - powiedział pewnie.

- No i nieomylny Tom Riddle w końcu nie ma racji - zacmokała - Nie każdy jest takim egoistą. Moim boginem jest śmierć bliskich, nie moja.

Chłopak przeniósł na nią zaciekawiony wzrok, kładąc ręce na stoliku pomiędzy nimi i opierając na nich głowę. 

- Z tobą jest jeden, duży problem. Masz czynniki poboczne i nie skupiasz się całkowicie na sobie, Cervantes - niemal czuła, jak jego oczy ją skanowały, przez co nie mogła się skupić.

Odkaszlnęła lekko, starając się przerwać dość niezręczną dla niej chwilę.

- U ciebie problemem jest to, że ty na te czynniki nie zwracasz uwagi - powiedziała - Twoim boginem jest własna śmierć, mógłbyś się nad tym zastanowić.

Tom nadal nie spuścił z niej wzroku. Wyglądał na lekko zaintrygowanego.

- W takim razie czytaj kolejne - powiedział w końcu, odchylając się do tyłu i opierając plecami o fotel. Piórem napisał przy odpowiedzi dziewczyny punkt.

Larissa przez chwilę milczała, jednak przeniosła wzrok na gazetę i odczytała :

- Ulubione zaklęcie partnera.

- Oczywiście, że Expelliarmus - stwierdził od razu Riddle - Chociaż jestem zdania, że istnieją dużo przydatniejsze zaklęcia.

- A ja jestem zdania, że mógłbyś nie wcinać wszędzie swoich uwag - ślizgonka przewróciła oczami, jednak dopisała punkt - Ja napisałam ci Avadę. 

- No i kolejny błąd - powiedział z kpiącym uśmiechem - Crucio jest dużo lepsze. Avada nie jest zła, ale lepiej patrzeć jak ktoś umiera w cierpieniu.

- Czasem jesteś przerażający, Riddle - Larissa pokręciła głową - W takim razie kolejne pytanie - dodała.

- Ulubiony zapach partnera - przeczytał - Ciekawi mnie twoja odpowiedź - parsknął.

Ślizgonka akurat z tym pytaniem miała ogromny problem. W końcu skąd miała to wiedzieć? Nigdy nie myślała, że jakkolwiek mogło by jej się to przydać.

- Napisałam, że budyń czekoladowy - powiedziała nieco zażenowana - W końcu każdy lubi ten zapach - argumentowała.

- Czy wyglądam na osobę, która lubi wąchać budynie? - zapytał kpiąco Tom - Bardzo mi przykro, ale brak punktu - zacmokał z udawanym niesmakiem.

- Dobra, już - Larissa machnęła dłonią - I tak jestem zdania, że kłamiesz z tym budyniem. Jestem pewna, że podoba ci się jego zapach.

Chłopak zmierzył ją wzrokiem.

- Nie.

- Tak - dziewczyna również obdarzyła go nieprzyjemnym spojrzeniem.

- Nie.

- TAK.

- NIE.

- Lepiej powiedz swoją odpowiedź i się ze mną nie kłóć - syknęła.

- Kwiaty - powiedział.

- Sprecyzuj.

Tom przewrócił oczami.

- Róże - widać było, że po prostu jako pierwsze wpadły mu to do głowy, a jego odpowiedź nie była przemyślana.

- Lawendy - stwierdziła zwycięsko Larissa - No i kolejne zero punktów - uśmiechnęła się.

- Każda dziewczyna lubi zapach róż - burknął pod nosem zdenerwowany Riddle.

- Nie znaczy, że to ulubiony zapach - powiedziała ślizgonka, nadal z uśmiechem na ustach. Tom się nie odzywał, więc kontynuowała - Ja nie pisałam ani zalety, ani wady, bo za te pytania nie da się przyznać punktu.

- Ja napisałem tylko wadę - chłopak parsknął na widok miny dziewczyny.

- Nawet nie skomentuję - syknęła, biorąc do ręki gazetę i pióro.

Przez chwilę pomiędzy nimi panowała cisza, aż w końcu znowu się odezwała :

- Jest pięć-pięć, a to znaczy, że. . .

- Mamy do wykorzystania po jednym zadaniu dla drugiej osoby - dokończył Tom, a na ustach obojga pojawiły się chytre uśmiechy.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top