what did i done today and how was it, yeah

- Nie powinienem był skończyć w Twoim sercu – szepnął do niej, trzymając jej dygoczące od płaczu ciało w ramionach. - Ponieważ nigdy nie chciałem cię skrzywdzić w ten sposób – dodał, muskany lekkim wiatrem wieczornego powietrza, kompletnie oddany każdej sylabie.

Spowodował tym wyznaniem jeszcze wiele jej łez, obecnie usychających gdzieś między różnymi ogrodami uczuć z jakimi ją zostawił. Jasnowłosa rzadko sięgała do tamtego dnia, od paru dni jednak nie mogła się od tych wspomnień uwolnić, a te same cisnęły się w jej wnętrzu powodując chaos. Nie do końca rozumiała, dlaczego akurat teraz – wiedziała jednak, że każdy kolejny dzień stawał się coraz trudniejszy.

A przecież miała to już za sobą.

Upiła kolejny łyk gina ze szklanki, obserwując tańczących na parkiecie ludzi. Nie powinna być tutaj sama – ale ryzyko zamazywało w niej ból oraz niewygodę niechcianych obrazów. Tym samym mogła poczuć się żywa, kwitnąca.

Nawet jeśli zaczynała więdnąć coraz mocniej w najpiękniejszych odcieniach ciemnej czerwieni, którą on tak uwielbiał.

Jej spojrzenie samo zatrzymało się na mężczyźnie w lekkiej, jedwabnej koszuli przypominającej płynny obsydian, którego przyozdobione pierścieniami dłonie ujmowały kieliszek wina, nie pijanego często w takich klubach. Jego oczy miały w sobie coś z wysokiego poczucia gustu, jakie poświęcał dziewczynie już dłuższy czas.

Choć ta nie była tego świadoma.

Zadrżała dostrzegając tęczówki nieznajomego, wypełnione dziwną mieszanką, która w pewnym pierwiastku przypomniała jej o nim. Nie zamierzała wcale robić niczego wbrew sobie, ale mimo to zeszła z barowego krzesła i wtopiła się w tłum tańczących, uprzednio kończąc drink.

Jeśli jej chciał – mógł ją mieć. W końcu to ona była panią samej siebie, a nie widmo minionych dni.

Zaczęła leniwie poruszać się w rytm muzyki, mając nadzieję, że jej czarne, krótkie spodenki idealnie odsłaniają połączenia z podwiązkami oraz pończochami w koronkę, które miała na sobie. Pod ciemną bluzką skrywała delikatną bieliznę w tym samym kolorze, a srebrny choker nadawał jej odrobiny klasy ale również zmysłowości. Była idealna, taka, jaką ją uwielbiał.

A teraz mogła stać się taka również dla wpatrującego się w nią cichego adoratora.

Mężczyzna bowiem uśmiechnął się jedynie krzywo do siebie, nie spodziewając się, że to potoczy się w ten sposób. Wolał myśleć, że jasnowlosa mu się oprze, że odmówi temu maleńkiemu zaproszeniu z jego strony – skoro jednak zdawała się nie mieć nic przeciwko, sam wszedł między tańczących, pozostawiając swoje niedokończone wino samotnym na stoliku.

Ukryte w kieliszku do którego nie miał już wrócić.

×

Całował ją.

Jakby nie miało być jutra. Błądził między jej obojczykami a krawędziami biustonosza, zahaczał palcami o ramiączka, kosztował kształtu jej ust. Nie planował tego – wiedział, że to nie w porządku wobec ich obojga – ale zdawali się tego chcieć równie intensywnie, nie mógł więc mieć wyrzutów.

Nikt nie musiał wiedzieć o ich słodkiej namiętności, skrytej w ścianach jej apartamentu.

Sama Yumiko również nie przejmowała się tym za mocno. Potrzebowała rozproszenia, a aura nowo poznanego mężczyzny zdawała się nadawać niemalże perfekcyjnie, by zmyć z niej niepotrzebne myśli. Jego ręce wędrowały więc swobodnie po jej smukłym ciele, zostawiając opuszkami kolejne ścieżki z pożądania na bladej skórze dziewczyny. Paląc ją odrobinę.

Tak, jak zawsze lubiła.

Znów złączyli usta, nieco bardziej niekontrolowanie niżby się spodziewali, tonąc gdzieś pomiędzy sobą a alkoholem, jaki spożyli jeszcze w klubie, a który mimo nikłego na nich oddziaływania wciąż krążył w ich żyłach. Yumiko westchnęła śmielej, gdy Hyungwon począł muskać palcami okolice jej koronkowych fig. Czuła się tak, jak od dawna tego nie robiła.

Doceniona. Chciana.

Druga dłoń szatyna szybko znalazła się na jej szyi, pozbawionej chokera, który leżał na podłodze, niedaleko jej bluzki. Obecnie to palce Hyungwona zastępowały tę biżuterię, zaciskając się nieco dookoła delikatnej powierzchni, jednocześnie dając jej przyjemność nieco niżej.

Przemknęła oczy, wydając z siebie krótki jęk, na który drugi zareagował cichym pomrukiem i zamglonym spojrzeniem. Nie wiedział nic o tej dziewczynie, tyle, ile zdążyli zamienić między sobą podczas krótkiej rozmowy, ale zdawał sobie sprawę, że w pewien sposób na niego działała.

Nie wiedział jeszcze tylko w jaki.

Kontynuował więc, doprowadzając ją do odejścia od zmysłów, choć nie zrobiła tego do końca.

Bo tylko jeden człowiek w jej życiu potrafił to uczynić. Ten, który sprawił, że obecnie była tu, gdzie była.

Oddając się komuś kogo zupełnie nie znała.

×

Odpaliła jednego. Cholera, przecież to on nauczył ją palić – za każdym razem kiedy potrzebowała odrobiny rozluźnienia. Za to Sayuri zawsze zabierała jej używki z ust i śmiała się, że robi sobie krzywdę.

Miała rację. Ale jakie to miało znaczenie, kiedy skrzywdzono ją już dosyć?

Zapaliła więc, wypełniając powietrze dymem. Dochodziła trzecia w nocy, a jej przygoda klubowa ciągle spała w jej łóżku. Nie miała pojęcia, co myślała. Szczerze, nie żałowała, bo musiała przyznać, że Hyungwon – jeśli dobrze pamiętała jego imię – doskonale wiedział jak się obchodzić z kobietą. Zwłaszcza z taką jak ona. Z drugiej strony jednak dawno tego nie robiła i dziwnie się czuła z obecnością obcego w swojej sypialni.

Z ciałem w jej pościeli.

Nawet ona sama jeszcze pachniała nieco jego perfumami, jako że miała na sobie jedynie bieliznę i bluzkę z klubu, noc bowiem była naprawdę ciepła, nie marzła więc stojąc w ten sposób na balkonowych płytkach. Uśmiechnęła się do siebie.

Nosił perfumy z tej samej firmy. Pewnie jak wiele innych mężczyzn. Coś w niej jednak powolnie pękało na wspomnienie tej woni. Tak delikatnie oplatającej ją podczas pewnych nocy i w czasach, gdy jej oczy zdobiły słone krople smutku.

Ciekawe, czy też o niej myślał, gdziekolwiek był. Czy tęsknił.

Strzepnęła popiół z używki, oglądając jak szare drobinki spadały powolnie w ciemność pod nią. Nie zamierzała szukać obecnie popielniczki, zdała się więc na wysokość dzielącą ją od ziemi. W końcu raczej nikomu tym nie przeszkadzała.

Zaciągnęła się ponownie, wpatrując się w krajobraz miasta. Niesamowite, jak każde ze światełek w oddali oznaczało jakąś duszyczkę, spacerującą przez ciemność. Pewnie tak samo połamaną, jak ona sama.

Nieważne, jak mocno próbowałaby temu zaprzeczyć.

Myśli przerwał jej dźwięk rozchodzący się zaraz za nią. Odwróciła głowę i dostrzegła, że Hyungwon przebudził się również i obecnie skanował ją wzrokiem, znajdując w jej obrazie niespotykaną estetykę. Sam z resztą był dla Yumiko niebanalnej urody, ktoś naprawdę wyrzeźbił go jak jedną z tych greckich rzeźb zdobiących najsławniejsze muzea.

Możliwe, że tylko to połączyło ich na tę noc. To i trochę gorzkich uczuć dziewczęcego serca.

- Nie zamierzasz spać? – usłyszała, powiedziane miękkim tonem głosu, podczas gdy szatyn zakładał na siebie swoją koszulę, pozostając wciąż w bokserkach. – Trochę późno, jak na palenie, nie sądzisz? – dodał, spotykając się z cichym prychnięciem Yumiko, które wydało mu się urocze.

- Jestem już duża, mogę robić co chcę – stwierdziła, pamiętając doskonale, jak mówiła te słowa jemu.

Oh i to ile razy.

- Nie przeczę – odparł Hyungwon, podchodząc bliżej i zajmując miejsce przy barierce obok. – Ale nie jest to standardowa pora na papierosa, to musisz przyznać.

- Zależy dla kogo. Ja palę w nocy dość często – powiedziała, właściwie zgodnie z prawdą, chociaż nadużyła nieco słowa „często". – Z resztą nieważne... czemu ty nie śpisz? – zapytała, chcąc odsunąć tematykę rozmowy od siebie.

- Tęsknię za kimś – powiedział szatyn krótko, a Yumiko momentalnie spochmurniała.

Więc ona też była tylko rozproszeniem? Cóż, czego innego miałaby się spodziewać.

- Więc masz i odpowiedź dla mnie – stwierdziła jedynie, znów wkładając używkę do ust i wywołując tymi słowami lekki błysk w oczach mężczyzny.

- Złamane serce? – zapytał cicho, a ona zatrzymała oddech na moment, nie wiedząc, co mu odpowiedź.

- Nie twoja sprawa – wyszeptała ostatecznie, nie mogąc wydobyć z siebie bardziej stanowczego głosu.

- Rozumiem – odparł szatyn. – Cóż, mam nadzieję, że kimkolwiek jest, wie co stracił – zakończył, odchodząc od barierki. – Nie stój tu za długo, Yumiko. Będziesz zmęczona rano – dodał jeszcze, nim wrócił powolnie do jej łóżka, tym razem nie zamierzając pozbawiać się koszuli.

Sama dziewczyna trwała jeszcze w bałaganie własnych myśli, żałując, że Hyungwon nie mógł dostrzec jak się uśmiechnęła, słysząc jego słowa.

Tak, jak osoba, która potrzebowała je w pewien sposób usłyszeć.

×

- Gdzie byłeś? – zapytał Hoseok, zerkając na wchodzącego do mieszkania Hyungwona. Była już dziesiąta rano. Nie mówił, że się martwił ale powoli zaczynał.

Odłożył telefon i przeszedł w kierunku szatyna. Podszedł blisko, obserwując każdy ruch drugiego. Dzielił ich mniej niż metr, kiedy lekki uśmiech ozdobił usta bruneta.

- U kobiety – mruknął, wyczuwając woń żeńskich perfum. - No jasne – dodał jeszcze łącząc spojrzenia z szatynem, kontrastując swoją łagodność z jego żarem.

- Za to ty... – podjął grę Hyungwon, nachylając się nad uchem Hoseoka. - Ktoś młodszy. Student, sądząc po marce. Wyrwałeś naiwnego chłopczyka - dokończył, patrząc z satysfakcją na krzywy uśmiech partnera.

Za dobrze go znał.

- A ty kruchą niewiastę – odparł Hoseok, przyglądając się temu, jak Hyungwon się prezentował, kompletnie pozbawiony wstydu, stał przed nim niczym definicja sensualizmu.

- Nie była krucha – zaprzeczył momentalnie szatyn, rozchylając wargi. - Wręcz przeciwnie – dopowiedział pewnie.

- Jak ci z nią było? – szepnął drugi milimetry od ust Hyungwona, nadając napięcia im obojgu.

- Nie tak dobrze jak z tobą – stwierdził w odpowiedzi wyższy, zniżając tonację głosu, co doprowadziło Hoseoka do słodkich dreszczy na plecach. - A tobie? – zapytał jeszcze, muskając szyję drugiego palcami.

- Nie ma o czym mówić – odparł Hoseok, łącząc ich usta z powolnością wprawionego kochanka, którym przecież był. - Brakowało mi ciebie – szepnął jeszcze, próbując zatonąć w nutach zapachu Hyungwona, a nie resztek woni jego jednonocnego spotkania.

W odpowiedzi otrzymał tylko palce schodzące mu po plecach, niżej na biodra, przyciągające go bliżej.

Mówiąc przez to krótkie: z wzajemnością.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top