64.
- Nie radzę zbliżać się do naszego domu. - ostrzegłam Louis'a.
- Jakoś to przeżyję, Mers. - zaśmiał się.
- Mówię prawdę. Jedynymi zdrowymi osobami w tym domu to ja i Claire. - powiedziałam poważnie. No cóż, w naszym domu panowała choroba. Zaczęło się od Eddie'ego, a skończyło się na Niall'u.
- Trudno, najwyżej będę chory. - powiedział. - Chcę się zobaczyć z moją małą siostrzenicą.
- Jak chcesz, przyjeżdżaj. - uśmiechnęłam się.
- Właściwie stoję pod Twoim domem, więc bądź łaskawa i otwórz mi drzwi. - odparł. Rozłączyłam się i wyszłam z salonu. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się mój brat. Przytulił mnie mocno do siebie, po czym wszedł do środka. - Więc, gdzie Claire? - spytał, gdy ściągnął swoją bluzę i buty.
- Na górze, drzwi obok sypialni mojej i Niall'a. - poinformowałam go. - Jeżeli chcesz, możesz znieść ją na dół, a ja w tym czasie zrobię herbaty. - dodałam, a brunet przytaknął głową i zaczął wchodzić po schodach. Weszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Wrzuciłam do dwóch kubków torebkę z herbatą i po chwili zalałam je wodą. Dodałam jeszcze miodu i cytrynę, ponieważ oboje lubiliśmy taką herbatę. Weszłam do salonu, gdzie był już Louis z Claire. Uśmiechnęłam się i położyłam kubki na stole.
- Czy mój szwagier ma zamiar robić dzieci do końca życia? - spytał i położył dziewczynkę na kanapie między nami.
- Powiedział, że Claire jest ostatnia. - powiedziałam.
- Żartujesz? Te dzieciorób tak powiedział? - zdziwił się.
- Ten dzieciorób Cię słyszy. - usłyszałam znajomy głos. Spojrzeliśmy w stronę wejścia do salonu, gdzie był Niall. Był blady i zapewne nadal męczyła go gorączka.
- Miałeś leżeć. - powiedział. - I miałeś się ubrać. - przypomniałam mu. Blondyn był tylko i wyłącznie w białych bokserkach.
- Wiem, że podoba Ci się to co widzisz. - uśmiechnął się lekko.
- Tak, tym bardziej jak jesteś chory. - powiedziałam sarkastycznie. - Wracaj na górę.
- Muszę wziąć leki. - przypomniał.
- Zaraz Ci przyniosę. - powiedziałam, a on odwrócił się i zaczął kaszleć. - Mówiłam, że nie warto się tu zbliżać. - skierowałam się do Louis'a, a on tylko się zaśmiał i upił łyk herbaty. - Przypilnujesz Claire, zaniosę mu te leki i przy okazji sprawdzę, czy reszta bandy lepiej się czuje. - powiedziałam, a on się zgodził. Wstałam z kanapy i weszłam do kuchni. Wzięłam wszystkie potrzebne leki i weszłam na górę. Niall zażył lekarstwa i z powrotem poszedł spać. Emily oglądała serial, ale nadal miała gorączkę, Teddy grał w gry na laptopie, choć nadal źle się czuł, a Julia i Eddie spali. Zeszłam na dół i weszłam do salonu. Louis nosił na rękach Claire i pokazywał jej różne rzeczy w salonie jaki i za oknem. Uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie. Mój brat się odwrócił i usiadł obok mnie.
- Ona jest taka słodka. - powiedział z uśmiechem. - I podobna do Niall'a. - dodał.
- Każde dziecko jest podobne do niego. - powiedziałam i upiłam łyk herbaty.
- Eddie jest podobny do Ciebie. - uśmiechnął się. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Claire, która właśnie usnęła na rękach Tomlinson'a. - Zaniosę ją do pokoju. - powiedział cicho. Wstał z kanapy i wyszedł z salonu. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na zdjęcie, które przedstawiało mnie i Louis'a, kiedy byłam jeszcze w liceum. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
Kiedy to minęło?
***
- Lepiej się czujesz? - spytałam, gdy wieczorem kładłam się spać.
- Lepiej kiedy jesteś przy mnie. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
- Nie chcę być chora. - mruknęłam i odsunęłam się od niego.
- Spokojnie, spróbuję Cię nie zarazić. - uśmiechnął się i znów wtulił mnie w siebie.
- Ktoś w tym domu musi być zdrowy, by mógł zająć się Claire. - powiedziałam.
- Jeżeli zachorujesz, zajmę się nią. - zadeklarował. Wywróciłam oczami i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam spokojny oddech Niall'a, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w spokojną twarz mojego męża. Prawie nic nie zmienił się przez te lata. Ma ten sam cwaniacki uśmiech, piękne niebieskie oczy i silne ramiona, w których czuję się bezpiecznie. Uśmiechnęłam się i ponownie zamknęłam oczy i tym razem odpłynęłam w krainę Morfeusza.
***
- Mamo, możemy porozmawiać? - spytała Emily, gdy weszła do domu razem z Conrad'em.
- Tak, jasne. Coś się stało? - spytałam.
- Mogłabyś zawołać jeszcze tatę? - przygryzła dolną wargę.
- Niall! - krzyknęłam i po chwili blondyn pojawił się w salonie.
- Co się stało? - spytał.
- Może lepiej usiądźcie. - wskazała Emily, a my usiedliśmy na kanapie. - J-ja...ja...
- Ems, spokojnie, co się stało?
- Jestem w ciąży. - powiedziała szybko. Spojrzałam na Niall'a, który zaciskał pięści.
O nie.
W porę złapałam go za rękę, bo wiedziałam, że rzuciłby się na biednego chłopaka.
- Jesteś w czym?! - krzyknął.
- W ciąży. - powiedziała, a w jej oczach zobaczyłam łzy.
- Niall, uspokój się. - powiedziałam.
- Mam się uspokoić?! Nasza córka jest w ciąży, a Ty przyjmujesz to tak spokojnie?!
- Emily, idźcie na górę. - powiedziałam, a oni pokiwali głowami i wyszli z salonu.
- Kurwa! - krzyknął.
- Nie klnij. - upomniałam go.
- Dlaczego przyjmujesz to tak spokojnie?! - krzyknął i wstał z kanapy.
- Bo wiem w jakiej jest sytuacji. Miałam dziewiętnaście lat, kiedy wpadliśmy, pamiętasz? - również wstałam.
- No właśnie, miałaś dziewiętnaście, ona ma osiemnaście! - pociągnął za swoje farbowane włosy.
- Jaką różnice robi jeden rok? - spytałam. - A za pięć miesięcy jest nowy rok, więc czy tak czy siak, będzie mieć to dziewiętnaście.
- Zabiję dziada. - syknął i chciał wyjść z salonu, ale go powstrzymałam.
- Proszę, uspokój się. - powiedziałam spokojnie.
- Czy Ty tego nie pojmujesz?! Nasza córka jest w ciąży, w C-I-Ą-Ż-Y! - przeliterował.
- Wiedziałeś, że to nastąpi.
- Tak, ale myślałem, że jak skończy dwudziestkę.
- Miałeś dwadzieścia jak Emily się urodziła, więc nie rób awantur.
- Myślisz, że tego chciałem?! - krzyknął, a mnie chciało się płakać.
Nie chciał Emily?
Opuściłam ręce i spojrzałam na niego załzawionymi oczami.
- Mercy...ja... - chciał mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
- Zostaw mnie. - powiedziałam.
- Mercy, nie chciałem tego powiedzieć. - mówił szybko.
- Ale powiedziałeś! - krzyknęłam i zaczęłam płakać.
- To nie prawda! Kocham Emily najbardziej na świecie.
- Gdybyś ją kochał, nie powiedziałbyś tego.
- To było pod wpływem emocji. - bronił się.
- Ludzie pod wpływem kłótni mówią prawdę, Niall. - odparłam, a on już nic nie powiedział.
To zabolało.
XXXX
Niall jak mogłeś?
Kocham ten gif *-* ♥
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top