60.
*Niall pov*
Tydzień, jeden pieprzony tydzień, a policja nadal nie znalazła Lilly. Teddy i Emily jeżdżą do szkoły ze mną i również ich odbieram. Nie chodzę do pracy, by pilnować Mercy i moich najmłodszych potomków. Uspokajałam moją żonę, a sam żyję w strachu. Przecież nie wiem do czego zdolna jest ta dziewczyna. Wróciłem właśnie do domu, ponieważ zawiozłem dzieciaki do szkoły. Mercy pojechała do Louis'a, ponieważ miała dość siedzenia w domu, a tam była bezpieczna. Ściągnąłem swoje buty i kurtkę i wszedłem na górę. Otworzyłem drzwi od sypialni i co zobaczyłem? Na naszym łóżku leżała Lilly w samej bieliźnie. Przełknąłem głośno ślinę, bo cholera, leżała tu psychopatka.
- Lilly, co Ty tu robisz? - spytałem. - Jak tu weszłaś?
- To jest zbędne. - uśmiechnęła się i wstała z łóżka. - Tęskniłam za Tobą. - mruknęła i przejechała dłońmi po moim torsie.
- Ale ja za Tobą nie. - powiedziałem ostro i odepchnąłem ją.
- Słyszałam, że znów zostaniesz tatusiem. - powiedziała. - Byłoby mi przykro, gdyby coś stało się Twojej małej Mercy.
- O co Ci chodzi? - spytałem zdezorientowany.
- Wiesz, mam dużo znajomości. Własnie w tym momencie może wracać do domu, a ktoś mógłby ją napaść. - przejechała palcem po moim ramieniu.
- Czego ode mnie chcesz?
- Chcę Ciebie, chcę Twoją miłość, Twojego ciała, całego Ciebie.
- Mam żonę, którą kocham.
- Ale to ja kocham Ciebie.
- Ale ja Cię nie kocham! - krzyknąłem. - Odwal się od naszej rodziny raz na zawsze!
- Zrobię to pod jednym warunkiem. - zamyśliła się.
- Jakim? - spytałem.
- Prześpij się ze mną.
***
- Mercy, wysłuchaj mnie! - krzyknąłem i w pośpiechu zakładałem koszulkę.
- Nie, nie chcę Cię słuchać! Po raz kolejny mnie zdradziłeś! - krzyknęła przez łzy. - Obiecałeś mi to, pamiętasz?!
- Chroniłem Cię!
- Chroniłeś?! Poszedłeś z nią do łóżka, po to by mnie chronić?! Czy Ty siebie słyszysz?!
- Obiecała, że zostawi nas w spokoju, gdy tylko się z nią prześpię! Żałuję tego!
- Ja żałuję, że zaufałam Ci po raz kolejny. - powiedziała już spokojniej, ale nadal płakała.
- Mercy, proszę, wysłuchaj mnie. - w moich oczach pojawiły się łzy.
- Masz pięć minut, potem się pakuję i wyprowadzam. - powiedziała, po chwili ciszy.
- Lilly, ona tu przyszła. Groziła, że może Ci coś zrobić, ja bałem się, rozumiesz? Nie mogłem Cię stracić. Powiedziałem, żeby się odwaliła, nie chciałem jej tu. Powiedziała, że to zrobi, tylko pod warunkiem, że się nią prześpię. - wytłumaczyłem. - To nic dla mnie nie znaczyło, ona zniknie raz na zawsze.
- Mówisz prawdę? - spytała.
- Całą prawdę. - odpowiedziałem. Brunetka zastanowiła się chwilę, a po chwili do mnie podeszła. Zamachnęła się, a po chwili poczułem pieczenie na policzku. - Zasłużyłem. - mruknąłem i spojrzałem na nią. Przyłożyłem dłoń do bolącego miejsca i masowałem je.
- Nie wiem co mam teraz zrobić. - powiedziała.
- Ja nie wiem, gdzie nauczyłaś się tak bić. - mruknąłem, a Mercy się zaśmiała.
Uwielbiam jej śmiech.
- To już nigdy więcej się nie powtórzy. - obiecałem. - Nigdy więcej Cię nie zdradzę.
- A co z panią Murphy? - podniosła lewą brew.
- Będzie musiała to przeboleć.
***
- Dobra zachowałem się dziecinnie. - powiedziałem, gdy cała rodziną siedzieliśmy przy kolacji. Mercy nadal trzymała do mnie dystans i wcale jej się nie dziwię. - Obydwoje zachowaliśmy się dziecinnie. - spojrzałem na Emily. - Idziemy na kompromis? - spytałem.
- Idziemy. - uśmiechnęła się. Wstałem od stołu i to samo uczyniła brunetka. Przyciągnąłem ją do siebie i wtuliłem w swoje ciało. - Kocham Cię tato.
- Kocham Cię Ems.
- A ja w końcu będę mieć spokój. - usłyszałem głos Mercy. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na brunetkę. - Miałam was serdecznie dość.
- Ja te. - odezwał się Teddy. - Myślałem, że zaczną tu latać talerze. - dodał, a każdy się zaśmiał.
- Ja bym tego nie sprzątała. - powiedziała szybko Mercy.
- Dlatego po kolacji sprzątają dzieciaki, a my idziemy oglądać telewizję. - powiedziałem, co spotkało się z jękiem Teddy'ego i Emily.
- Czy Ty na pewno chcesz zostawić Emily i Teddy'go w jednym pomieszczeniu z nożami? - spytała moja żona.
- Jakoś będą musieli powstrzymać się przed zabiciem siebie nawzajem.
XXXX
Znowu Niall? :(
Znów krótki, za co przepraszam.
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top