54.

- Masz trzymać mamę z daleka od domu. - przypomniałem Emily.

- Spokojnie, tato. - westchnęła i zawiązała swój szalik. - Wszystko będzie pod kontrolą. - uśmiechnęła się. 

- Jestem gotowa. - na dole pojawiła się Mercy. Była już ubrana, ale musiała wrócić na górę po telefon. - Możemy iść. - powiedziała.

- Wrócimy za mniej więcej godzinkę. - poinformował Emily i mrugnęła do mnie okiem, czego Mercy nie zauważyła. Moja żona cmoknęła mnie w usta i wyszła z domu z nasza najstarszą córką. Odwróciłem się i wszedłem do salonu, gdzie Teddy zaczął już przestawiać meble. Dziś czwarty luty, co oznacza, że Mercy kończy trzydzieści osiem lat. Uśmiechnąłem się i podszedłem do mojego syna. Przestawiłem z nim stolik i zacząłem zbierać zabawki Eddie'ego i Julii. Wrzuciłem je do pudełka i zaniosłem je na górę. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc zbiegłem na dół i otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazała się moja teściowa z wielkim uśmiechem na twarzy. Przyciągnęła mnie do uścisku, a ja się uśmiechnąłem i objąłem mamę mojej żony. Podniosłem wzrok i zobaczyłem Mark'a, który wyciągał z samochodu walizki. Moi rodzice jak i rodzice Mercy zostają tutaj na trzy dni, by nacieszyć się swoimi wnukami. Johannah odsunęła się ode mnie, a ja zaprosiłem ją do domu. Podszedłem do mojego teścia i zabrałem od niego walizkę. Przywitałem się z nim i razem weszliśmy do domu. Johannah czekała na nas przy schodach, więc Mark szybko ściągnął kurtkę i buty i zabrał walizkę. Weszliśmy na górę, a ja zaprowadziłem ich do pokoju. Podziękowali mi, a ja się uśmiechnąłem i wyszedłem z pokoju. Wszedłem do pokoju Julii, gdzie razem z Eddie'm się bawili. Wziąłem ich na ręce i zniosłem na dół. Wolałem mieć na nich oko, ponieważ teraz wszystko ich interesuję i mogliby zrobić siebie krzywdę. Usadziłem ich na ziemi w salonie, ponieważ wiedziałem, że prędzej czy później i tak zejdą z kanapy i usiądą na ziemi. Wszedłem do kuchni, gdzie Teddy szperał po szafkach, a na jego palcu zobaczyłem coś czerwonego. 

- Dosłownie taki sam jak mama. - powiedziałem, a chłopak gwałtownie się odwrócił. - Zaraz wracam. - dodałem i wyszedłem z kuchni. Wbiegłem na górę i z łazienki wziąłem apteczkę. Zbiegłem na dół, gdzie byli już moi teściowie i zajmowali się najmłodszymi. Uśmiechnąłem się i wszedłem do kuchni. - Chodź, trzeba to przemyć zimną wodą. - powiedziałem, a chłopak podszedł do mnie. Złapałem jego rękę i wsadziłem pod strumień zimnej wody. Osuszyłem jego rękę ręcznikiem i polałem jego palec wodą utleniona, po czym przykleiłem plaster na jego ranę. - Nie pocałuję Ci rany. - powiedziałem, a Teddy się zaśmiał. - Idź przywitaj się z dziadkami, ja to dokończę. - odparłem. Schowałem wszystko do apteczki i położyłem ją na końcu blatu. Zabrałem się za robienie koreczków, a z salonu dobiegały mnie głośne śmiechy moich dzieci. Uśmiechnąłem się i po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. - Teddy otworzysz?! - krzyknąłem. 

- Otworzę! - krzyknął, a po chwili usłyszałem znajome głosy. 

- Niall! - pisnęła Clarissa i przytuliła mnie od tyłu ponieważ nie zdążyłem się odwrócić. Zaśmiałem się i szybko odwróciłem się w jej stronę. Objąłem ją ramionami, a po chwili w kuchni pojawił się Ashton, James i Jason. Blondynka odsunęła się ode mnie, a ja mogłem przywitać się z moimi przyjaciółmi. 

- Dawno Cię nie widziałem, stary. - powiedział Jason. - Co u Ciebie nowego? - spytał. 

- Znów będę tatą. - uśmiechnąłem się. 

- Gratuluję. - powiedział i przybił ze mną sztamę. To samo zrobił James i Ashton, a Clar po prostu mnie przytuliła. 

- Słyszałem ostatnio, że miałeś sprawę w sądzie. - odezwał się Ashton. 

- Tak, wygrałem ją. Laska byłą psychiczna, próbowała wrobić mnie w gwałt. - powiedziałem. - Napalona fanka. 

- No tak, najprzystojniejszy piłkarz Chelsea. - powiedział czarnowłosy, a wszyscy się zaśmialiśmy. - Wybraliście już imię dla dziecka? 

- Tak, jeżeli dziewczynka to Claire, a jeżeli chłopczyk to William. - odpowiedziałem i znów się uśmiechnąłem.

Kochałem mówić swoich dzieciach. 

Moi przyjaciele wyszli z kuchni, a ja wróciłem do robienia przekąsek. Znów usłyszałem dzwonek do drzwi i wiedziałem, ze to moi rodzice lub Louis. Wyszedłem z kuchni i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je, a moim oczom ukazał się najpierw Brian, potem Louis z Emily, a na końcy Amy i Charlie. Zaprosiłem ich do środka, a oni przywitali się ze mną i weszli do salonu. Brakowało tylko moich rodziców, ponieważ mój brat nie mógł przyjechać, bo rozchorował się. 

***

Godzinę później każdy zaproszony był u nas w domu. Dzieci bawiły się na ziemi, a nastolatkowie oglądali telewizję. Wyciągnąłem swój telefon, gdy usłyszałem dźwięk wiadomości. 

Od Emily:

Wchodzimy właśnie na posesję. 

- Już idą. - powiedziałem, a każdy zamilkł. Teddy wyłączył telewizję i stanął ze wszystkimi na środku salonu. Wyszedłem z salonu, gdy w tym czasie Mercy i Emily wchodziły do domu. Postawiły torby na ziemi i zabrały się za ściąganie kurtek. 

- Później to zaniosę. - powiedziałem, gdy Mercy chciała zabrać reklamówki. Wyciągnąłem do niej dłoń, na co zdziwiona ją chwyciła i razem weszliśmy do salonu. 

- Niespodzianka! - wykrzyknęli wszyscy. Spojrzałem na Mercy, której twarz wyrażała szok, ale po chwili się uśmiechnęła. Każdy podchodził do Mercy i składał jej życzenia, a ona za nie dziękowała i odbierała prezenty, które jak twierdziła, były niepotrzebne, ponieważ liczyło się dla niej to, że ktoś do niej przyszedł. Odśpiewaliśmy wszyscy Happy Birthday, po czym poszedłem do kuchni, by po chwili z niej wyjść z wielkim tortem. 

- Pomyśl życzenie. - powiedziałem, a Mercy się uśmiechnęła, po czym zdmuchnęła świeczki. Każdy dostał po kawałku ciasta, a Mercy podeszła do mnie i oparła się ręką o moje ramię. 

- Dziękuję. - szepnęła do mojego ucha. 

- Wiesz, że zrobię dla Ciebie wszystko. - uśmiechnąłem się i cmoknąłem ja w usta. - Wszystkiego najlepszego, skarbie. - powiedziałem i podałem jej małe pudełeczko. Odebrała je zdziwiona i otworzyła pudełeczko. Uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na mnie. Znajdował się tam łańcuszek z połową serca, na której wygrawerowana była połowa daty, bardzo ważnej daty. Odchyliłem koszulkę i wyciągnąłem spod niej druga połowę serca z datą. 

- Data naszego ślubu. - szepnęła. 

- Najlepszego dnia w moim życiu. - dodałem. - Kocham Cię. 

- Też Cie kocham. - uśmiechnęła się. 

- A my kochamy was. - Emily pojawiła się przy mnie i przytuliła mnie, a Teddy przytulił Mercy. Wszyscy wydali z siebie słodkie 'ooo'', a my zaśmialiśmy się. 

Mam najlepszą rodzinę na świecie. 

XXXX

Taki słodki ♥ 

Ogólnie to zakochałam się w tym gifie >>>>>>>>>>>>> 

Jeszcze trochę, a przy Horan Family wybiję 1K komentarzy! 

Jeżeli nauczycie się za mnie chemii i historii to zrobię wam cholerny maraton!!!!!! 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top