52.

- Za dwa dni Teddy kończy trzynaście lat. - przypomniała mi Mercy. 

- Wiem. - westchnąłem. - Trzeba pomyśleć nad prezentem. - dodałem. 

- Teddy ma już trzynaście lat, chciałby pewnie zorganizować jakiś wieczór w domu dla kolegów, pizza, gry i horrory. - powiedziała. 

- Tak, ale ostatnio zepsuł mu się laptop. Błagał mnie o nowego. 

- Nie ma mowy. Nie poprawił jedynki z matematyki. - powiedziała szybko.

- Mers, to jego urodziny. - uśmiechnąłem się. - Kupię mu laptopa, pod warunkiem, że poprawi ocenę. 

- Wierzysz w to, że gdy dasz mu nowy gadżet, będzie siedział nad lekcjami? - spytała i podniosła lewą brew. 

- Nie, ale za każdą kolejną jedynkę, laptop i telefon będą mu odbierane, może wtedy się przyłoży. - odparłem. 

- Jak sobie chcesz. - mruknęła i wyszła z sypialni. Zaśmiałem się i opadłem na łóżko. Za nie cały miesiąc mam rozprawę i strasznie się denerwuje. Albo jej uwierzą, albo nie. Przetarłem twarz dłonią i na moment zamknąłem oczy. Z jednej strony cieszyłem się, że Mercy załatwiła mi adwokata, a z drugiej strony byłem jeszcze trochę zły że zrobiła to bez mojej zgody. 

Ale gdyby nie ona, w ogóle bym nikogo nie znalazł. 

Otworzyłem oczy i wstałem z łóżka. Wszedłem do garderoby i naciągnąłem na siebie szare dresy i zwykłą białą koszulkę. Wyszedłem z garderoby oraz sypialni i wszedłem do pokoju Julii, która jeszcze spała, więc cicho wyszedłem z jej pokoju i wszedłem do pokoju Eddie'ego, który właśnie się budził. Uśmiechnąłem się i podszedłem do jego łóżka. 

- Tata. - powiedział sennym głosem, a ja połaskotałem go po brzuchu. Chłopczyk zaśmiał się i usiadł na łóżku swoim sposobem. Wystawił do mnie rączki, wiec podniosłem się i wziąłem go na ręce. 

- Idziemy obudzić Twoją siostrę. - powiedziałem i poprawiłem jego bluzkę od piżamki oraz cmoknąłem go w czoło. 

- Tak. - powiedział, a ja się zaśmiałem. Uwielbiałem ten okres, gdy moje dziecko zaczyna mówić.

Ale i tak najlepszym uczuciem jest, gdy dziecko powie do Ciebie ''tata''. 

Wszedłem do pokoju Julii, ale niestety nie udało nam się jej obudzić, ponieważ dziewczynka się już obudziła. Także usiadła na łóżku swoim sposobem i przetarła rączką oczka. Uśmiechnęła się na nasz widok i również wystawiła do mnie rączki. Poprawiłem Eddie'ego na rękach i wziąłem swoją córeczkę. Cmoknąłem ją w czoło, a dziewczynka zaśmiała się. Wyszedłem z jej pokoju i ostrożnie zszedłem na dół. Weszliśmy do salonu i od razu dzieciaki zaczęły kręcić się na moich rękach. Postawiłem je na ziemi, a one od razu podeszły do swoich zabawek, których wczoraj nie sprzątnąłem. Wszedłem do kuchni, gdzie Mercy właśnie kończyła robić kanapki. Emily i Teddy weszli do kuchni i od razu podeszli do swojej mamy. Cmoknęli ją w policzek, na co się uśmiechnąłem. 

- Mam do was pytanie. - zaczął Teddy. - Mógłbym zaprosić kolegów do domu na moje urodziny? Pizza, gdy i jakiś film. 

- Mówiłam. - szepnęła Mercy, gdy przeszła obok mnie, by podejść do lodówki. Zaśmiałem się,  na co ona też się uśmiechnęła. 

- Nie mam nic przeciwko. - powiedziała moja żona. 

- Ja też. - powiedziałem szybko. - Kogo chcesz zaprosić? - spytałem. 

- James'a, Luke'a, Toby'ego i Chris'a. - wyliczył. 

- Tylko salon ma byś w idealnym stanie. - ostrzegłem. 

- Będzie, tato. - uśmiechnął się. - Dziękuję. - dodał i razem ze swoją starszą siostrą wyszli z kuchni. 

- I tak kupie mu tego laptopa. - szepnąłem. 

- Wiem. - powiedziała, a ja się zaśmiałem. Mercy spojrzała na mnie z uśmiechem i podała mi kubek z herbatą. 

- Pojedziesz ze mną? - spytałem i podrapałem się po karku. 

- Nie wiem jaki model chce, prawda? 

- Nie wiem. 

***

- Mówię Ci, że to był ten. - powiedziała Mercy i pokazała na białego laptopa marki Sony. 

- A ja Ci mówię, że to był ten. - wskazałem palcem na laptopa marki Apple. 

- Przecież Teddy wyraźnie mówił, że nie chcę nic z tej firmy. - zauważyła, a ja skrzywiłem się. - To był na pewno ten. - dodała. 

- Dobra, ale winę bierzesz na siebie. - powiedziałem, a ona mruknęła coś pod nosem i podeszła do kasy. 

***

Weszliśmy do domu i próbowałem jak najlepiej schować za sobą pudełko z laptopem, ale na marne. Ściągnęliśmy swoje kurtki oraz buty i weszliśmy do salonu, gdzie Teddy i Emily oglądali telewizję, a bliźniaki bawili się na ziemi. 

- Teddy. - odezwałem się, a chłopak spojrzał na mnie. - Mamy coś dla Ciebie. - dodałem, a mój syn wstał z kanapy i podszedł do nas. - Przyspieszone sto lat. - powiedziałem i podałem mu pudełko. 

- Czy to jest to co myślę? - spytał, a jego oczy się zaświeciły. Podszedł do stolika i zabrał się za otwieranie pudełka. - To ten model, który chciałem. - powiedział i uśmiechnął się. Podszedł do nas i przytulił się. - Dziękuję. 

- Nie ma za co. - uśmiechnąłem się.

- Dostałeś to co chciałeś, ale masz poprawić jedynkę z matematyki. - powiedziała Mercy.

- Obiecuję. - powiedział i odszedł od nas.

- Mówiłam, że to ten model. - powiedziała cicho moja żona.

- Mercy. - ostrzegłem, a ona się zaśmiała. 

Czy ona zawsze musi mieć rację? 

XXXX

Taki nijaki ten rozdział :/ 

Kto słyszał album Zayn'a? *-*

To jest cudo ♥

Która piosenka jest waszą ulubioną? Oczywiście oprócz tych, które wyszły pierwsze :) 

Ja zakochałam się w Wrong *-* 

Po za tym mama Louis'a ma dziś urodziny ♥ 

STO LAT! 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top