46.
- Eddie, nie płacz już. - powiedziałem po raz kolejny. Mój syn się przewrócił i uderzył głową o szafkę. Cały czas płakał i nie mogłem go uspokoić.
- Załatwie to inaczej. - w salonie pojawiła się Mercy. Podała chłopczykowi ciastko, a on od razu przestał płakać.
- Jak Ty...co?
- Ma Twoje geny, Niall. - powiedziała. Postawiłem Eddie'ego na ziemi i usiadłem obok Mercy na kanapie.
- Patrzcie co znalazłam. - do salonu weszła Emily. Podała mi płytę, a ja się uśmiechnąłem. - Obejrzymy? - spytała.
- Jasne. - odpowiedziałem i podszedłem do odtwarzacza DVD.
- Teddy, przyjdź do salonu! - krzyknęła Emily, a w salonie pojawił się brunet. Usiadł na kanapie, a ja włączyłem film.
***
- Mamo, ale byłaś laską. - skomentował Teddy.
- Tata też był niczego sobie. - wtrąciła się Emily.
- Ja nadal jestem przystojny. - odezwałem się. - A wasza mama nadal jest laską. - dodałem. Mercy schowała twarz w dłoniach i wymamrotała ciche ''idiota''. Zaśmiałem się i spojrzałem na ekran, gdzie właśnie rozpoczynał się nasz pierwszy taniec.
- Nadal nie potrafię tańczyć. - powiedziałem, a Mercy parksnęła śmiechem.
- Dawałeś sobie radę, tato. - powiedział Teddy.
- Tak, bo dwa dni przed weselem wasza mama uczyła mnie tańczyć. - odparłem. - Nauczyłem się kroków na pamięc, żeby nie wyjść na idiotę.
- I tak wyszedłeś, gdy tańczyłeś z Louis'em. - odezwała siń Mercy.
- Pomińmy ten moment. - powiedziałem.
- Nie, bo zaraz po tym tańczysz z Harry'm. - zaśmiała się. Po chwili na ekranie pojawiłem się ja i Louis.
- O boże. - powiedziałem i schowałem twarz w dłoniach. - Jaki wstyd. - mruknąłem i rozdzieliłem palce. Jednym okiem oglądałem tę tragedię.
- Teraz Ty i Harry. - powiedziała Mercy i klepnęła mnie w ramię.
- Nie! - jęknąłem.
- To na pewno tata? - spytała Emily, która nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
- Tak, to na pewno tata.
***
- Trzeba ukryć gdzieś tą płytę. To nie może nigdy więcej ujrzeć światła dziennego. - powiedziałem, gdy razem z Mercy kładliśmy się spać. - To była tragedia.
- Nie przesadzaj. - uśmiechnęła się. - Uwielbiam tak czasem powspominać stare czasy.
- Ja też, ale gdy przypomne sobie taniec z Harry'm, wolę do tego nie wracać. - powiedziałem, a Mercy się zaśmiała. Położyliśmy się na łóżku i od razu przyciągnąłem ją do siebie. - Cieszę się, że wtedy jako pierwszy do Ciebie podszedłem.
- Też się cieszę. - uśmiechnęła się.
- Kocham Cię.
- Też Cię kocham.
***
Rano obudziłem się sam. Przetarłem dłonią oczy i usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po sypialni i zobaczyłem, że garderoba jest otwarta. Wyszedłem spod kołdry i ruszyłem w kierunku drzwi. Wszedłem do środka i zobaczyłem Mercy, która trzymała w rękach swoją suknię ślubną. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej. Przytuliłem ją od tyłu, a ona się wzdrygnęła.
- Założ ją. - szepnąłem do jej ucha.
- Zwariowałeś? Nie zmieszczę się już w nią. - powiedziała, a ja uśmiechnąłem się. - Trzymam ją dla Emily. - dodała.
- O nie. Ona nie wyjdzie za mąż przed czterdziestką. - powiedziałem.
- Niall. - skarciła mnie. - Rozmawialiśmy już o tym.
- Tak, ale to moja...
- Mała dziewczynka, tak wiem. - przerwała mi. - Jesteś taki sam jak Louis. - powiedziała i wyswobodziła się z moich ramion i powiesiła suknię na jej miejsce.
- To źle, że się o nią martwię? - spytałem.
- Nie, oczywiście, że nie, ale czasami trochę przesadzasz. Ona ma prawie osiemnaście lat. Jest odpowiedzialna i sama potrafi za siebie decydować. Ma Twoje geny, Niall. Jest rozsądna. - powiedziała, a ja wiedziałem, że ma rację.
Moja dziewczynka naprawdę dorasta.
XXXX
Witam w kolejnym rozdziale :)
Kto musi się nauczyć na historię, biologię i angielski? Ja 🙋
Na pytania do bohatetów czekam do 17 :)
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top