40.
Siedziałem na łóżku, a Mercy stała pod ścianą i bawiła się obrączką na palcu.
- Nie rób mi tego, Mercy. - powiedziałem, a mój głos się załamał. - Proszę, nie zostawiaj mnie.
- Niall...
- Nie! - przerwałem jej. - Naprawię to, tylko nie wnoś wniosku o rozwód. Proszę. - klęknąłem przed nią. - Proszę.
- Zastanowię się jeszcze nad tym.- powiedziała. Odsunęła się i wyszła z sypilani. Pokręciłem głową i wstałem z podłogi. Wyszedłem z sypialni i zszedłem na dół. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc podszedłem do nich i otworzyłem je. Moim oczom ukazał się mężczyzna około trzydziestki. Podniosłem lewą brew zdziwiony wizytą nieznajomego.
- Dzień dobry, ja do Mercy. - uśmiechnął się.
Że co kurwa?
- Proszę. - powiedziałem i wpuściłem go do środka. - Mercy, ktoś do Ciebie! - krzyknąłem. Brunetka wyszła z salonu i uśmiechnęła się.
- Witaj Patric. - powiedziała i przytuliła go.
Ekhem, ja tu jestem!
- Twój brat mnie przysłał mnie bym Ci to przekazał. - powiedział i z teczki wyciągnął plik papierów.
- Ah, tak, dziękuję. - uśmiechnęła się. Chrząknąłem cicho, a oni zwrócili na mnie swoją uwagę. - Patric poznaj Niall'a, mojego męża, Niall poznaj Patric'a, pracuje w firmię Louis'a.
- Miło poznać. - powiedział i wystawił do mnie dłoń.
- Mnie też. - uścisnąłem jego dłoń.
- Napijesz się czegoś? - spytała.
- Nie, muszę już lecieć. - powiedział. - Innym razem.
Ja Ci dam innym razem.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - powiedział i wyszedł. Mercy odwróciła się i weszła do salonu.
- Kto to był? - spytałem i wszedłem do pomieszczenia.
- Patric, pracownik Louis'a. - powiedziała przeglądając papiery.
- Kto to jest dla Ciebie?
- Kolega. - mruknęła i odłożyła kartki na stolik.
- Co Cię z nim łączy? - nie wytrzymywałem już.
- Nic, Niall daj spokój. - powiedziała. - Patric nie zainteresuję się mną, prędzej Ty go kręcisz.
- Co?
- Patric jest gejem. - powiedziała i weszła do kuchni.
Idiota.
- Przepraszam. - mruknąłem. - Znów wszystko zepsułem.
- Czekasz aż zaprzecze?
- Nie. - westchnąłem. - Mercy, ja wiem, że nawaliłem, ale proszę daj mi jeszcze jedną szansę.
- Nie mogę, Niall. - powiedziała, a ja znów się rozpłakałem. - Nie teraz.
- Kochasz mnie? - spytałem, a mój głos się załamał.
- Mówiłam Ci, że nie da się odkochać z dnia na dzień, przysięgaliśmy sobie miłość do końca życia. Kocham Cię, ale to co mi zrobiłeś...tego nie da się tego tak szybko wybaczyć. - powiedziała i spojrzała na mnie.
- Mogę coś zrobić? - spytałem.
- Co? - podniosła brew do góry. Położyłem dłonie na jej policzkach i wpiłem się w jej wargi. Tak bardzo mi tego brakowało. Zacząłem ruszać ustami i bardzo się ucieszyłem, gdy Mercy oddała pocałunek. Oderwałem się od jej warg i oparłem czoło o jej.
- Tak bardzo Cię kocham.
***
- Eddie, proszę przestań płakać. - powiedziała Mercy. W nocy nasz syn się obudził i zaczął płakać. Mercy od razu do niego poszła i nadal nie mogła go uspokoić, a na przyszedłem chwilę temu.
- Może wieźmiemy go do sypialni. - zaproponowałem. Mercy przytaknęła głową i ruszyła w kierunku wyjścia z pokoju naszego syna. Weszła do sypialni i położyła naszego syna na łóżku. Momentalnie przestał płakać i wtulił swoją głowę w poduszkę.
- Sprawdzę co z Julią. - szepnęła i wyszła z sypialni. Ułożyłem się obok Eddie'ego i przytuliłem go do siebir.
- Tata. - szepnął, a ja uśmiechnąłem się. Po chwili w sypilani pojawiła się Mercy z Julią na rękach.
- Obudziła się, gdy Eddie płakał. - wyjaśniła, a ja uśmiechnąłem się. Położyła naszą córkę obok naszego syna i położyła się na łóżku. Eddie przysunął się do swojej siostry i przytulił ją do siebie. Uśmiechnąłem się na ten widok i spojrzałem na Mercy, która również się uśmiechała.
- Nasze dzieci są piękne i mądre. - powiedziałem cicho.
- To tylko nasza zasługa. - szepnęła.
- Tylko nasza.
XXXX
Dzisiaj też taki krótki, ponieważ nie mam jeszcze komputera :(
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top