34.
- Mercy, o co Ci chodzi? - spytał Niall. - Od samego rana pokazujesz swoje fochy, mam tego dość. - powiedział, a ja wzruszyłam ramionami. Dziś sylwester, co oznacza, że Emily i Teddy wychodzą z domu, a ja zajmuję się Eddie'm i Julią. - Czy możesz ze mną normalnie porozmawiać?! - krzyknął.
- Daj mi spokój. - mruknął. Weszłam do kuchni i skrzywiłam się lekko. Lilly myła kuchenny blat. Miała na sobie krótkie spodenki, które ledwo zakrywały jej tyłek, bokserkę, a jej włosy były spięte w kucyka i na jej głowie znajdowała się niebieska bandana.
- Wróciłam! - usłyszałam głos Emily. Wyszłam z kuchni, zostawiając tam Niall'a i Lilly. Emily ściągnęła buty i kurtkę i pokazała mi torbę, w której zapewne miała sukienkę na dzisiajejszy wieczór. Weszłyśmy razem do salonu, a dziewczyna od razu pokazała mi swoją sukienkę. Miała kolor pidrowego różu i sięgała mniej więcej do połowy ud. Od pasa w dół była rozkloszowana, a jej rękawy były wykonane z koronki.
- Podoba Ci się? - spytała i przygryzła wargę.
- Jest śliczna. - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? - spytała.
- Tak. - zaśmiałam się. - Kupiłaś do niej buty?
- Tak. - powiedziała i z torby wyciągnęła parę czarnych szpilek na platformie.
- Proszę, nie zabij się. - powiedziałam, a brunetka się zaśmiała.
- Spokojnie, mamo. - uśmiechnęła się. - Gdzie tata?
- W kuchni. - powiedziałam.
- W salonie. - usłyszałam za sobą. Niall stanął obok mnie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Podoba Ci się? - spytała i pokazała blondynowi strój na dzisiejszy wieczór.
- Proszę, nie zabij się. - powiedział.
- Spokojnie, tato. - zaśmiała się. - Idę wziąć prysznic, mam tylko dwie godziny. - powiedziała i zabrała swoje rzeczy. Wyszła z salonu, a ja się uśmiechnęłam.
- Czy możesz ze mną porozmawiać? - spytał Niall.
- Nie wiem, czy Lilly Ci pozwoli. - warknęłam i wyszłam z salonu. Zaczęłam wchodzić na górę, ale w połowie drogi poczułam uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się i zobaczyłam niebieskie oczy Niall'a.
- O co Ci chodzi? - spytał.
- O co mi chodzi? Pownieneś sam sibie odpowiedzieć na to pytanie. - odpowiedziałam.
- Nic mnie z Lilly nie łączy, to Ty jesteś moją żoną i to Ciebie kocham. - uśmiechnął się lekko.
- Tak? W takim razie, dlaczego przez ostatnie słyszę tylko Lilly to, Lilly tamto? Mam tego dość Niall. - wyswobodziłam się z jego uścisku i weszłam na górę. Weszłam do naszej sypialni i usiadłam na łóżku, na przeciw okna.
- Przepraszam. - powiedział i przykucnął przede mną. Złapał moje ręce i pocałował wierzch moich dłoni. - Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. To Ciebie kocham, a Lilly to tylko znajoma, sprzątaczka, nic więcej.
- Ona jest młodsza, zgrabniejsza, ładniejsza ode mnie...
- Ty jesteś najpiękniejszą kobietą na tej ziemi. Ty urodziłaś czwórkę dzieci i zdołałaś wrócić do figury z liceum. - przerwał mi. Uśmiechnął się i podniósł się i cmoknął mnie w usta. - Nie masz się o co martwić. Kocham Cię i nic tego nie zmieni.
- Też Cię kocham. - uśmiechnęłam się. Niall zmusił mnie bym położyła się na łóżku. Zawisł nade mną i cmoknął mnie w nos.
- Co Ty na now...
- Nie!
***
- Bawcie się dobrze. - powiedziałam, gdy Conrad przyszedł po Emily. Miał na sobie garnitur i wyglądał jak swój ojciec. Z ich stroi wywnioskowałam, że nie będzie to zwykła impreza nastolatków.
- Dziękujęmy pani Horan. - uśmiechnął się młody Styles.
- Ile razy mam Ci to powtarzać? - spytałam, a on się zaśmiał.
- My już idziemy. - powiedziała Emily. Cmoknęła mnie i Niall'a w policzek i wyszła z domu razem ze swoim chłopakiem. Po chwili poczułam ręce oplatające moją talię i ciepły oddech na szyi.
- Emily i Teddy wyszli, pamiętasz co mi obiecałaś? - spytał, a ja się zaśmiałam. Wyswobodziłam się z jego ramion i weszłam do salonu. Z barku wyciągnęłam wino, a z szafki dwa kieliszki. Niall spojrzał na mnke zdziwionym wzrokiem, na co się zaśmiałam.
- Co? - spytałam z uśmiechem.
- Obiecałaś mi coś innego. - zauważył.
- Powiedziałam tylko, że będzieny mieć wolny dom, jeżeli puścisz Emily i Teddy'ego. Nie obiecywałam Ci niczego konkretnego. - droczyłam się.
- Jesteś okrutna. - mruknął i usiadł na kanapie. Wywróciłam oczami i usiadłam na jego kolanacg okrakiem. - Ty mała podstępna. - powiedział, a ja się zaśmiałam po raz kolejny. Złapał mnie za pośladki i podniósł się z kanapy.
- Eddie i Julia jeszcze nie śpią. - zauważyłam.
- W takim razie musisz być cicho.
XXXX
Jeszcze jeden :)
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top