28.
W drugi dzień świąt polecieliśmy do Irlandii, do rodziny Niall'a. Rodzice blondyna wrócili na stałe do Mullingar, więc i tam spędzsliśmy święta. Na lotnisku byliśmy już o ósmej rano i odebrał nas brat Niall'a. Przywitałam się ze swoim szwagrem i razem wyszliśmy z wielkiej hali lotniska. Emily i Teddy pojechali z Greg'iem, a ja, Niall, Eddie i Julia pojechaliśmy wypożyczonym autem. Dojechaliśmy do domu Horan'ów, a nasze najstarsze dzieci od razu wyskoczyły z auta i pobiegły do swoich dziadków. Wyszłam z auta i od razy wyciągnęłam Eddie'ego i Julie, którzy również podeszlis do swoich dziadków.
- Ciocia! - krzyknął Theo i podbiegł do mnie. Przytulił mnie, a ja w głowie miałam tylko jedną myśl.
Jak szybko zleciało to siedemnaście lat?!
- Nie przywitasz się z wujkiem? - spytał Niall.
- Nie. - powiedział i wystawił mojemu mężowi język. Zaśmiałam się, a Theo podszedł do Niall'a i przywitał się z nim.
- Mercy! - krzyknęła Denise i przytuliła mnie.
- Moja własna rodzina przeciw mnie. - usłyszałam Niall'a, a po chwili zobaczyłam, że podchodzi do swoich rodziców.
- My się już witaliśmy. - powiedział Greg z uśmiechem. Zaśmiałam się i podeszłam do moich teściów. Przywitałam się z nimi i razem weszliśmy do domu. Theo cały czas za mną chodził i opowiadał mi o dziewczynie, którą bardzo polubił, a Emily i Teddy zniknęli w kuchni, gdzie mama Niall'a upiekła ciasteczka. Eddie siedział na kolanach swojego wujka, a Julia była u swojego dziadka. Nigdzie nie mogłam znaleźć Niall'a, więc przeprosiłam rodzinę blondyna i wyszłam ma zewnątrz i zobaczyłam go przy samochodzie. Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu.
- Dlaczego tu stoisz? - spytałam.
- Trzeba wnieść walizki. - powiedział i wskazała na bagażnik. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. - Wiesz, że nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy małżeństwem, a do tego mamy czwórkę dzieci.
- Ja już uwierzyłam. - uśmiechnęłam się, a on wpił się w moje wargi. Poczułam coś mokrego na policzku, więc oderwałam się od blondyna i spojrzałam na niebo. Było szare, a z chmur spadał biały śnieg. Wtuliłam się w Niall'a i uśmiechnęłam się szeroko.
Kocham go cholernie.
***
- Czas na prezenty. - powiedziała Maura, a ja się zaśmiałam. Emily, Teddy i Theo podbiegli do swojrj babci, a Eddie i Julia, no cóż, mieli wszystko gdzieś. Bawili się na dywanie i nie interesowało ich co robi ich rodzeństwo ani ich kuzyn.
- O mój Boże! - krzyknęłam Emily. Wyciągnęła z torby torebkę, którą chciała dostać. - Babciu skąd wiedziałaś? - spytała.
- Mam swoje sposoby, skarbie. - powiedziała i ukradkiem spojrzała na mnie. Emily pocałowała Maure w policzek, a ja przeniosłam swój wzrok na Teddy'ego, który właśnie wyciągnął z papieru ozdobnego najnowszą grę na xbox'a. Uśmiechnęłam się lekko i przeniosłam wzrok na moją teściową, która chichotała pod nosem.
- Dzięki babciu. - powiedział i cmoknął kobietę w policzek. - Tobie też dziadku. - dodał i przybił żółwika z Bobby'm.
- Czas ma wujka Greg'a. - powiedział mój szwagier. Wstał z fotela i podszedł do choinki. Wyciągnął spod niej kolorowe pakunki i porozdawał wszystkim.
- Czy powinnam się bać? - spytałam i spojrzałam na ozdobny papier. Greg zaśmiał się, a ja zaczęłam otwierać swój prezent. - Nie wierzę. - powiedziałam, gdy spojrzałam na bluzę, na której było zdjęcie moje, Niall'a i Greg'a, gdy ja i blondyn mieliśmy po siedemnaście lat. - Skąd Ty to wytrzasnąłeś? - spytałam i odwróciłam szarą bluzę w jego stronę.
- Przeszukałem stare zdjęcia i jakoś tam wpadł mi ten pomysł. - uśmiechnął.
- Nie żyjesz, Greg. - powiedział Niall. Spojrzałam na mojego męża, który wyciągał z papieru bluzę, ale tym razem ze zdjęciem jego i Greg'a, gdy byli mali. - Zemszczę się. - powiedział, a każdy parsknął śmiechem.
- Ciekawe jak. - zakpił starszy. Niall wstał z kanapy i podszedł do choinki. Wyciągnął spod niej prezenth i rozdaĺ każdemu. Greg otworzył swój pakunek, a po chwili wybuchł śmiechem. - Nienawidzę Cię. - powiedział i odwrócił w naszł stronę koszulkę ze zdjęciem Greg'a, gdy był mały i przebierał się w sukienki swojej mamy. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, przez to zdjęcie.
- Jesteśmy kwita, bracie. - uśmiechnął się Niall.
- Jesteśmy.
XXXX
Oficjalnie przedłużam to opowiadanie ;)
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top