27.

*5 miesięcy później*

- Babcia! - krzyknął Teddy i razem z Emily podbiegli do mojej mamy. Eddie uśmiechnął się szeroko i próbował zeskoczyć z moich rąk. Postawiłam go na ziemie i swoimi drobnymi kroczkami podszedł do mojego ojczyma, a zaraz za nim poszła Julia.

- Cześć mamo. - uśmiechnęłam się i przytuliłam swoją rodzicielkę.

- Jak się trzymasz, córeczko? - spytała.

- Jest dobrze mamo. - odsunęłam się od niej i uśmiechnęłam się. Podeszłam do Mark'a, a on mocno mnie uściskał. Wzięłam Eddie'ego na ręce i weszłam do swojego starego domu. - Louis. - szepnęłam pod nosem i z uśmiechem weszłam do salonu. Louis siedział na kanapie i oglądał ze swoim najmłodszym synem film świąteczny. Postawiłam mojego syna na ziemi i podeszłam po cichu do mojego brata. Zasłoniłam mu oczy dłońmi, a on się wzdrygnął. Poklepał moje dłonie i szybko podniósł się z kanapy. Odwrócił się w moją stronę i nie męcząc się by obejść kanapę, po prostu przeszedł przez opieradło i przytulił mnie.

- Louis, będziesz odkupywał kanapę! - krzyknęła nasza mama. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na wejście do salonu. Moja mama trzymała Julie na rękach, a Mark i Niall chichotali pod nosem.

- Odkupujesz kanapę. - powiedziałam i parsknęłam śmiechem.

- Gorzej niż dzieci. - odezwała się moja szwagierka, z którą od razu się przywitałam.

- Zaniesiemy bagaże na górę i zaraz zejdziemy. - powiedziałam i ruszyłam w kierunku Niall'a. Chciałam wziąć walizkę, ale mnie wyprzedził. Wywróciłam oczami i otworzyłam drzwi, by zawołać Emily i Teddy'ego, ale gdy tylko otworzyłam drzwi, zobaczyłam, że tarzają się w śniegu. Wycofałam się i szybko weszłam na górę do swojego starego pokoju.

- Już sobie wyobrażam jak Emily i Teddy śpią w jednym łóżku. - powiedział Niall, a ja się zaśmiałam.

- Mogę się założyć, że w środku nocy, Teddy tu przyjdzie, a Ty pójdziesz do Emily. - powiedziałam.

- To nie zakład, to prawdziwe zdarzenie.

***

- Ja to chciałem! - krzyknął siedemnastoletni Brian. Kłócił się ze swoją młodszą siostrą o to, kto ma udekorować pierniczka w kształcie gwiazdki. Zaśmiałam się i oddałam bratankowi swoje ciasto, które przedstawiało ludzika. - Dziękuję, ciociu. - uśmiechnął się w moją stronę. 

- Brian zachowujesz się jak dziecko. - mruknęła jego mama.

- Myślisz, że Emily się tak nie zachowuje? - spytałam, a ona się zaśmiałam.

- Jesteśmy! - usłyszałam. Weszłam do salonu, a tam mój mąż, brat i mój ojczym wnosili ogromną choinkę. 

- Pójdę po ozdoby. - powiedziała moja mama. Weszła na górę, a Mark, Niall i Louis otrzepali się ze śniegu centralnie na świeżo wyprany dywan mamy, 

- Mama was zabiję. - powiedziałam, a na ich twarzach wymalował się strach. 

Moja mama potrafiła zrobić im awanturę. 

Szybko wybiegli z salonu, ściągnęli buty, czapki i kurtki. Mark wszedł do salonu z miotłą i starannie wyczyścił dywan, zanim moja mama zdążyła zejść na dół. Moja rodzicielka zeszła na dół z dwoma kartonami bombek, łańcuchów i lampek. 

- Dzieciaki, choinka czeka! - krzyknęłam, a po chwili w salonie pojawili się Emily, Brian, Teddy i Amy. Rzucili się na kartony i od razu chcieli ubierać drzewko. 

- Może lepiej stąd chodźmy. - powiedziała mama. Wszyscy weszliśmy do kuchni, gdzie Eddie, Julia i Charlie byli cali umazani lukrem z ciastek. Zaśmiałam się i podeszłam do zlewu. Namoczyłam czystą ścierkę i podeszłam do dzieci. Szybko wytarłam im buzie i usiadłam przy stole. Niall, Louis i Emily zrobili to samo i razem zabraliśmy się za dekorowanie ciasteczek. 

Uwielbiam takie święta. 

Spojrzałam na Niall'a, który w skupieniu ozdabiał ciastko, a Louis stał nad nim. W końcu blondyn odwrócił się i próbował ''pocałować'' mojego brata, ale brunet się odsunął i posłała mojemu mężowi całusa. (a/n jak na gifie :) ) 

- Mój mąż to idiota. - powiedziałam razem z Emily, po czym obie się zaśmiałyśmy. 

- Mój brat to idiota. 

***

- Nienawidzę Cię. - syknęłam w stronę Louis'a, który wepchnął się w zaspę i usiadł na moich biodrach. 

- Kochasz mnie! - krzyknął i próbował wziąć śnieg, ale zatrzymałam jego rękę. 

- Nawet nie waż się tego zrobić. - powiedziałam, a on wstał i podał mi rękę. Wstałam i otrzepałam się ze śniegu. - Trudno uwierzyć, że dziś kończysz czterdzieści dwa lata. - odparłam. 

- Nie czuję się, żebym było po czterdziestce. - powiedział i objął mnie ramieniem. 

- Twój rozwój umysłowy zatrzymał się na pięciolatku? - spytałam, a on chciał mnie popchnąć. - Przepraszam! - krzyknęłam, a on się zaśmiał. Weszliśmy razem do domu i zdjęliśmy swoje buty i kurtki. Weszliśmy do salonu, gdzie była cała nasza rodzina. - Jeszcze nie ubraliście choinki? - spytałam, gdy dzieciaki nadal stali przy drzewku i męczyli się z ozdobami. Emily i Amy nadzorowały chłopców, gdzie co mają powiesić, by było ładnie. 

- Mamo, zabierz je od nas. - jęknął Teddy. 

- Tak, ciociu, weź je jak najdalej. - powiedział Brian. 

- Nie dyskutować tylko wieszać! - krzyknęła Amy. 

Zdecydowanie wdała się w ojca. 

Też uwielbia rządzić. 

- Mamo! - krzyknął Teddy. 

- Powodzenia, panowie. - zaśmiałam się i weszłam do kuchni zaraz za Louis'em. Postawiliśmy zakupy a blacie kuchennym i po chwili w pomieszczeniu pojawiła się nasza mama. 

- Ja to zrobię, wy idźcie do salonu. - uśmiechnęła się. Wyszliśmy z kuchni i od razu usiedliśmy na kanapie. Eddie, Julia  i Charlie bawili się na ziemi zabawkami, a nastolatkowie nadal ubierali choinkę. 

- To tu nie pasuję, Teddy. - mruknęła Emily. 

- To gdzie mam to powiesić? - spytał zirytowany brunet. 

- Mówiłam Ci, że wyżej. - westchnęła.

- Jestem za niski. - mruknął. 

- A to już nie moja wina. - powiedziała brunetka. 

- Ja to zawieszę. - powiedział Louis i wstał z kanapy. Podszedł do dzieciaków i odebrał od Teddy'ego bombkę. - Tutaj? - spytał, a Emily przytaknęła głową. Brunet powiesił ozdobę i wrócił na kanapę. - Myślałem, że tylko u mnie są takie problemu. - mruknął w moją stronę. 

- Niestety nie, bracie, niestety nie. 

XXXX

Witam w nowym rozdziale :) 

Niedługo koniec rodzinki Horan :( 

No chyba, że chcecie, żebym ją przedłużyła :) 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top