19.

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM! 

- Jedź do pracy. - mruknęła Mercy i wtuliła się w poduszkę. 

- Już chcesz się mnie pozbyć? - spytałem i zacząłem całować jej kark.

- Za dziesięć minut będzie tu mój kochanek, więc będziesz nam trochę przeszkadzał. - powiedziała, a ja parsknąłem śmiechem. Położyłem dłoń na dole jej pleców i delikatnie je gładziłem. 

- Już Ci nie wystarczam? - spytałem. 

- Nie. - odpowiedziała. Odwróciłem ją na plecy i lekko się uśmiechnąłem, po czym wpiłem się w jej usta. 

- Nie chcemy wam przeszkadzać, ale ktoś musi zawieźć nas do szkoły. - odsunąłem się od Mercy i odwróciłem się. W wejściu do sypialni zobaczyłem Emily i Teddy'ego. 

- Zaraz zejdę. - powiedziałem, a oni przytaknęli głowami i zamknęli drzwi. Spojrzałem na Mercy, która uśmiechała się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech i zmoknąłem ją ostatni raz w usta. Wygramoliłem się z pościeli i wbiegłem do garderoby. Szybko się przebrałem i lustrze ogarnąłem włosy, które opadały mi na czoło. - Zaraz wracam. - powiedziałem. Moja żona przytaknęła głową, a ja wyszedłem z sypialni i zbiegłem na dół. Założyłem buty i wszedłem do windy. Po chwili byłem już na dole, gdzie czekały moje dzieci. Uśmiechnąłem się do nich i razem wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do auta, a ja szybko wyjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę szkoły.

***

- Jesteśmy sami. - mruknąłem i rzuciłem się na łóżko obok Mercy. Brunetka uśmiechnęła się lekko i usiadła na moich biodrach. - Czego chcesz? 

- Jedź do sklepu, proszę. - uśmiechnęła się słodko. 

- Jesteś od dwóch dni w domu i już zaczynasz mnie wykorzystywać. 

- Ej, to też Twoje dzieci. 

- Ale to nie ja wysyłam Cię do sklepu. - powiedziałem, a ona mruknęła coś pod nosem. 

- Możemy pojechać razem. - mruknęła, a ja usiadłem na łóżku i cmoknąłem ją w usta. 

- A co z Twoim kochankiem? 

- Odwołał spotkanie.

***

- Jeszcze masło orzechowe. - powiedziała.

- Masz uczulenie na orzechy. - powiedziałem, nie odrywając wzroku od telefonu. 

- Lody orzechowe? - spytała z nadzieją, a ja podniosłem głowę i pokręciłem głową. - Jesteś okrutny.

- Ale i tak mnie kochasz. - posłałem jej buziaka.

- Niestety. - burknęła i ruszyła w kierunku kasy, a ja zaraz za nią. Zapłaciłem za wszystkie zakupy i wyszliśmy z supermarketu. - Zjadłabym babeczkę pani Collins. - powiedziała i poklepała się po brzuchu.

- Pani Collins nie żyje. - powiedziałem cicho.

- Wiem, ale kawiarnia nadal istnieje. 

- Nie będę jechał do Doncaster. 

- Poproszę Louis'a. - powiedziała i wystawiła mi język. 

- Związałem się z dzieckiem. - mruknąłem pod nosem.

- Słyszałam. 

***

- Kocham Cię, wiesz? - spytałem i objąłem Mercy w talii. Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy film. Emily była u Conrad'a, a Teddy był u kolegi. 

- Co znowu zrobiłeś? - spytała. 

- Zgubiłem twoją ulubioną bransoletkę. 

- Zabiję. - syknęła, a ja od razu się wycofałem. - Niall, jak mogłeś?! 

- Tylko się nie denerwuj. - powiedziałem i wystawiłem ręce przed siebie. - Sprzątałem garderobę i odłożyłem ją tylko na chwilę na ziemie. Potem już jej nie było. 

- Zaraz Ciebie nie będzie. - syknęła. 

- Odkupię Ci ją albo znajdę, obiecuję. Tylko proszę nie denerwuj się. - powiedziałem. Brunetka wywróciła oczami i ruszyła w kierunku schodów. Ruszyłem zaraz za nią i wszedłem do garderoby, gdzie Mercy klęczała na podłodze i szukała bransoletki. - Przepraszam, nie chciałem.

- Wiem. - westchnęła i usiadła na ziemi. 

- Mercy, co jest? 

- Po prostu słabo mi. 

- Jedziemy do szpitala.

- Nie, Niall. Za chwilę mi przejdzie. 

- Na pewno? - spytałem, a ona przytaknęła głową. Spojrzałem na dywan obok Mercy i uśmiechnąłem się. Wziąłem błyszczący przedmiot do ręki i podałem go brunetce. 

- Masz szczęście. - mruknęła i po chwili zgięła się. 

- Mercy, co się stało? 

- Brzuch...boli...bardzo. - powiedziała każde słowo osobno. 

- Cholera! - krzyknąłem i wziąłem ją na ręce. Zszedłem na dół i zabrałem swoje kluczyki. Wszedłem do windy i po chwili byliśmy już na dole. Wyszedłem z budynku i wsadziłem Mercy do auta.  Wsiadłem na miejsce kierowcy i odpaliłem silnik. Wyjechałem z parkingu i spojrzałem we wsteczne lusterko. Zobaczyłem płaczącą Mercy i bałem się najgorszego.

Mogłem stracić nasze maleństwa.

XXXX

CZY KTOŚ MÓGŁBY ZROBIĆ MI OKŁADKĘ DO TEGO OPOWIADANIA?

JEŻELI TAK, TO NIECH TEN KTOŚ ZGŁOSI SIĘ DO MNIE W WIADOMOŚCIACH PRYWATNYCH, A JA POWIEM CO I JAK :) 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top