Sad Confession
Beomgyu ostatnio postradał wszelkie zmysły. Był naprawdę zdruzgotany i niespokojny. Ciągle wszędzie gdzieś go było pełno. Biegał, szukał niewiadomo czego. A Taehyun tylko od czasu do czasu patrzył na niego, kiedy ten wpadał i wypadał z pokoju, w którym się aktualnie znajdował.
Wreszcie znudzony do granic możliwości wstał i poszedł szukać Beomgyu, bo nie słyszał go od paru dobrych minut.
Znalazł go wreszcie skulonego, siedzącego pod ścianą, z której odpadła prawie już cała zszarzała tapeta. W ręku trzymał małe, metalowe kółko i wpatrywał się w nie w transie z błyskiem w oczach.
Usiadł przed nim i patrzył na kółeczko, a następnie na twarz chłopaka.
— Oświadczysz mi się kiedyś? — Beomgyu otrząsnął się z transu zabierając rękę sprzed twarzy i skupiając swój wzrok na Taehyunie.
— Oczywiście — odpowiedział. To było coś co nagle sprawiło, że Beomgyu poczuł mocne dreszcze, mimo, że nie było w tym słowie żadnej emocji.
— Ty... Tak naprawdę? — nie mógł zrozumieć tego, że tamten tak po prostu się zgodził. — Zdajesz sobie sprawę, że nie jestem dobrą osobą do tego? Nienawidzę Cię, pamiętasz?
— No, ale po śmierci będziemy się kochać. Wtedy będzie całkiem inaczej. Będziemy szczęśliwi. Z przyjemnością Ci się oświadczę, wtedy to będzie mój priorytet — wzruszył ramionami. Było to bardziej niż oczywiste. Takie życie będą prowadzić po śmierci. Przecież nie cierpią teraz na darmo, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top