4. Na Granicy

Milena Szedrycka

Otworzyłam ospałe oczy, ale natychmiast je zamknęłam widząc przed sobą okropne białe światło. To światło nie było naturalne. Po chwili do moich uszu dotarło szeptanie kilku osób.

- Aaa! Kurwa! - krzyknęłam kiedy poczułam wyjmowaną kulkę z brzucha.

- Doktorze pacjentka się obudziła - powiedziała kobieta.

- Podajcie morfinę. Musi mieć znieczulenie...

- Nie może dostać morfiny, jej ciało tego nie wytrzyma, ma za słabe tętno - znów mu przerwała ta kobieta.

- Będziecie się tak cackać czy co? Szyj pan kurwa, a nie pierdol - powiedziałam do nich głośno. - Wytrzymam, nic nie jest gorsze od porodu kiedy ma się 17 lat.

Już nic nie powiedział i zaczął mi szyć jelito i inne takie. Bolało jak cholera, co chwilę ktoś wchodził i wychodził i tak w kółko.

Adam Kapitaliński

Siedziałem na krzesełku przed pomieszczeniem w którym Milena ma operacje. Wstałem widząc jak pielęgniarka wychodzi z sali.

- Co z nią? Co z pułkownik Szedrycką?

- Chce pan, panie podpułkowniku, usłyszeć jaka jest prawda czy to co pan chce słyszeć?

- Prawda - powiedziałem bez wahania.

- Jest źle, cud jak przeżyje, kula rozerwała większość wnętrzności, do tego się obudziła, a jej serce nie utrzyma jej przy życiu z piątą dawką morfiny w przeciągu czterech godzin. To zbyt wiele jak na nią, zgon jest praktycznie pewien. Może już pan pisać mowę pożegnalną i szykować pochówek.

$$$$$$$$$$ Kilka godzin później, rano $$$$$$$$$$

Milena Szedrycka

Otworzyłam oczy, rozejrzałam się.
- <Szpital... Co ja tu robię? Żółtodzioby, Adaś, wódka, atak, operacja>-analizowałam w głowie ostatnie wspomnienia.

Spojrzałam na okno, przy nim na krzesełku siedział Adaś. Spał. Wyglądał tak uroczo. Spojrzałam na stolik, na nim leżał mój sztylet. Uśmiechnęłam się w duchu.

Dokładnie wyczyszczony, aż się świeci. Już dawno nie czyściłam trzonu, który był metalowy. Wzięłam go do ręki i palcem przejechałam po ostrzu.

- Au - syknęłam cicho kiedy przybił mi skórę na palcu.

- Milena? Jak się czujesz? Wszystko dobrze? - szeptał do mnie Adaś, który się obudził i podszedł do mnie.

- Tak... Po co tu śpisz? Wstajemy trzeba iść skopać tym szkopom zadki i nauczyć manier - usiadłam na łóżku z zamiarem wstania, a w zamian poczułam jak Adaś kładzie mnie na łóżku i poprawia mi poduszkę.

-Odpocznij, zajmę się wszystkim, a Ty wróć do sił.

- Adam do cholery wszystko ze mną dobrze i nie baw się w moją niańkę, bo nią kurwa nie jesteś! - wstałam z łóżka, lekko się zachwiałam, złapałam się stolika i odetchnęłam, poczułam jak łapie mnie w talii. - Dam radę. Puszczaj.

Kapitaliński puścił moją talię i się niewiele cofnął. Wyprostowałam się i puściłam stolik. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.

- Gdzie mój mundur? Moje buty? Moja broń? Gdzie wszystko?

- Mundur w praniu, chyba już pozszywany, a buty i broń w składzie.

- Pielęgniarka! - krzyknęłam, a zaraz potem weszła do środka dziewczyna, miała może z 16 lat, ubrana w biały fartuch i białą czapeczkę z czerwonym krzyżem, miała ciemne połyskujące włosy splecione w warkocza.

- Tak pani pułkownik? I nie powinna pani wstawać, szwy pani pękną...

- Przynieść mi mundur i broń, oraz moje obuwie. Przekażcie że major Hendrak i kapitan Ossowski mają tutaj przyjść.

- Rozkaz!

- Wykonać! Adaś przynieść mapę Wrocławia i okolic oraz jakiś stolik.

- Mówił Ci ktoś że jesteś zdrowo popierdolona? - powiedział blondyn z uśmiechem.

- Nie raz sherlocku - puściłam mu oczko i podeszłam do okna. - Jak wielkie są straty?

- U nas? Siedemnaście osób zabitych i prawie dwadzieścia osób rannych, w tym ty...

- Mhm, a magazyn? Amunicja?

- Starczy jeszcze przy oszczędnym zarządzaniu na misję dwór - stwierdził Adaś.

- I tylko na tyle? A w Marcinkowicach? Jak sobie radzą?

- Do dupy pani pułkownik - usłyszałam głos Hendraka.

- Co tam mi świergoczesz Hendrak?

- Że Marcinkowice są Rzeszy... - powiedział cicho Staś (Stanisław Ossowski).

- Co do cholery?! Od kiedy?! Pierdole to kurwa! Panowie zmieniamy plany... Adaś i Matte (major Hendrak) siedzą we Wrocławiu, Wrocław od dzisiaj w polskiej strefie to twierdza która będzie walczyć do ostatniej kropli krwi. Natomiast ja i Ossa (Ossowski) idziemy wraz z dziesiątką najlepszych ludzi zabrać im pocztę i lotnisko na Nowym.

- Milena! Zwariowałaś? Ty ledwo chodzisz, milimetry dzieliły Ciebie od grobu, a Ty chcesz robić misje specjalną?! - próbował mi przemówić do rozumu Adaś.

- Podpułkownik ma rację, Milena opamiętaj się... Proszę... Bo mnie będzie gnębiło sumienie że Ci pozwoliliśmy - stwierdził Stasiu.

- Dobra to wy trzęście sobie dupami ze strachu, ale ja gałązką oliwną Kochanowskiego nie jestem i pierdolę to czy przeżyję, czy zgaśnie świeczka na moim grobie, ja idę w tan z śmiercią i porwę ze sobą kilku Niemców. Dziękuję i do widzenia boi tyłki - wyszłam z sali trzaskając drzwiami.

________________________________________________________________________________

Ależ się tu gorąco zrobiło! Ciekawe co zrobią nasi panowie... Ale o tym w następnym rozdziale no i do zobaczenia!

Papaaa, buśka, kocham was!

Wasza Ana 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top