🚹🚹 12
Z mocno bijącym sercem podszedł do dziewczyny. Dotknął delikatnie jej ramienia, aby zwrócić na siebie uwagę, a gdy ona odwróciła się, zapytał drżącym głosem.
- Przepraszam, jesteś koleżanką Jungkooka, prawda? - słysząc swój ton, odchrząknął pośpiesznie, wzrokiem zjeżdżając na swoje adidasy. Nie słysząc odpowiedzi zerknął na twarz blondynki, która wyrażała wszystkie negatywne emocje względem Taehyunga.
- Ty w ogóle masz jeszcze odwagę mnie o to pytać? - niemalże wysyczała, na co starszy trochę się przejął. - Po tym wszystkim co mu zrobiłeś, czego jeszcze od niego chcesz?
Kim przełknął ślinę. Obawiałc się, że nie uda mu się spełnić obietnicy złożonej Je. Mimo zapewnień młodszego, Taehyung był coraz bardziej przekonany, że jego internetowy przyjaciel, to właśnie wiele razy bity przez niego homoseksualista. Tego bał się najbardziej.
- Tak się składa, że nie ma go w szkole - zaczął, szybko żałując decyzji o podejściu do dziewczyny, ponieważ nie spodziewał się jakiegoś ogromnego szczęścia na jego widok, ale takiej wrogości również - chociaż wiedział, że była uzasadniona. - Mam mu coś ważnego do powiedzenia - odparł trochę głośniej, na co zbeształ się w duchu.
- Najlepiej nic mu nie mów, dosyć zrobiłeś.
- To przeze mnie leży w domu? - wypalił, nawet nie wiedząc, kiedy słowa wypłynęły z jego ust. Blondynka widocznie też nie była gotowa na to pytanie, ale w końcu ze swoją kolejną wściekłą miną, potwierdziła. Taehyung poczuł się z tym bardzo źle. Nie miał pojęcia dlaczego, ale czuł się tak okropnie, że aż wszystkie kolory odeszły mu z twarzy. - Błagam, podaj mi jego adres.
Blondynka wpatrywała się w Kima, jakby zaproponował jej conajwyżej zabójstwo, wykonane wyjątkowo brutalnie. Stanęła bliżej niego i z niemal mordem w oczach wyszeptała.
- Nie oczekuj ode mnie, że pozwole krzywdzić Jungkooka. Nie dam ci go więcej ranić.
- Właśnie dlatego chcę jego adres. Chcę przeprosić, naprawdę.
Wzrok bładzący po twarzy Taehyunga nie zatrzymał się na chociażby sekundę. Blondynka rejestrowała jego minę, jakby to miało powiedzieć, czy on kłamie, czy mówi prawdę. Nie dostrzegła jednak żadnego cienia oszustwa na jego twarzy i jedynym co dostrzegła była najprawdziwsza skrucha. Westchęła i wyciągła z torby kartkę i długopis. Wierzyła, że Taehyung serio chcę naprawić sprawy z Jungkookiem. Napisała czytelnie informacje odnośnie zamieszkania Jeona i żegnając Kima, odeszła.
Ciężko oddychając, opuścił placówkę. Musi spełnić obietnice daną Je.
Skoro to faktycznie jego wina, że Jungkook przebywa teraz w domu, powinien się zmienić, a początek mają dać przeprosiny. Przez to, co napisał Je, Taehyung zaczyna rozumieć co dokładnie zrobił. Problemy, które przyszporzył Jeonowi, rany, wyzwiska. To wszystko było strszne. Ale to była wina Jungkooka, prawda? Nie, nie była i Taehyung potrafił to już zrozumieć. Wszystko było winą jego zacofania, niezrozumienia. Od parunastu godzin wymyślał, w jaki sposób może go przeprosić. W głowie krążyły mu już dziesiątki wersji tej rozmowy, ale wciąż miał obawy, że to nie wyjdzie, lecz przede wszystkim bał się, że Je już nigdy więcej do niego nie napisze. Prawdę powiedziawszy nigdy nie przeprosiłby Jeona, tylko teraz zależało mu na Je, a bez tego nie miał nawet po co pisać, chociaż nawet po przeprosinach nie mógł mieć pewności, iż tamten mu wybaczy. Wszystko pokomplikowało się przez Taehyunga, który musiał dowiedzieć się prawdy, jakiej z resztą nie uzyskał, bo doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej racji. Potrzebował przebaczenia Jungkooka.
Drżącą ręką zapukał do drzwi. Dłonie zaczęły mu się pocić, a on nerwowo przełykał ślinę. Przez dłuższą chwilę nikt nie otworzył, więc powtórzył pukanie, podbijając je dzwonkiem. Nie był gotowy. Dopiero teraz dotarło do niego poczucie konsekwencji i winy. Co on zrobił Jungkookowi, był zwyczajnie okropny.
Przypominając sobie każde złe zdarzenia, jak chociażby zwykłe zwyzywanie Jeona, czuł się okropnie. Przerażenie wzbierało się w nim, kiedy uświadamiał sobie, jak bardzo go skrzywdził. Za każdym razem, a przecież tych razy było bardzo, bardzo dużo. Zniszczył go.
Słusząc otwieranie drzwi wzdrygnął się. Strach ogarnął go całego. Spojrzał na postać, stojącą przed nim. Blady chłopak z okropnymi worami pod oczami, które swoją drogą były czerwone, tłuste, brązowe włosy, klejące mu się do czoła i przede wszystkim przerażony wzrok. Chłopak patrzył na Taehyunga ze strachem, na co Kim lekko się przejął.
- Jungkook, ja - po prostu, jak on miał zacząć? Miał zwyczajnie go przeprosić, czy powiedzieć coś jeszcze? - Mogę wejść?
Jeon przesunął się trochę, by dając miejsce na przejście starszego, który skorzystał z okazji i wślizgnął się do środka. Zdjął buty i pokierował się w stronę salonu. Osłupiał, kiedy zobaczył stan, w jakim znajdowało się pomieszczenie. Kanapa zawalona przerażającą ilością ubrań i ręczników, stół pokryty w całości brudnymi naczyniami, które już nawet się nie zmieściły, a podłoga była skupiskiem wszystkiego, co nie znalazło miejsca na meblach. Jak mogło tu być tak brudno, skoro Jeon musiał przez cały czas chodzić w jednym ubraniu? Zrobił to celowo? Taehyung spojrzał na otwartą szafę, bez żadnej zawartości. Zrobił to specjalnie. Teraz dopiero przyjrzał się bardziej Jungkookowi. Chłopak wyglądał strasznie i chociaż już w wejściu to dostrzegł, to teraz zdąrzył też poczuć nieprzyjemny zapach z całego domu, jak i bezpośriedni smród potu od Jeona. Mimo odczucia prawdziwego dyskomfortu całą sytuacją, wiedział, że to jego wina.
Młodszy w ciszy podszedł do kanapy i zrobił na niej miejsce, przesuwając rzeczy na jedną stronę i gestem ręki wskazał na nią. Taehyung powoli skierował się w tamtą stronę i usiadł. Spoglądał na Jungkooka, który wolał oddalić się od niego i usiąśc dwa metry dalej, na podłodze.
- Mów.
Gotowość na przeprosiny zdawała się prysnąć. Dyskretnie wytarł spocone dłonie w spodnie i weschnął.
- Przepraszam za wszystko, Jeon Jungkook.
Spojrzenie młodszego musiało ukazywać niedowierzanie, a przynajmniej tak myślał Taehyung. Jungkook w tamtym czasie z radości tańczył, ale tylko w środku, bo na zewnątrz nie był w stanie zmusić się przynajmniej do uśmiechu.
- Przepraszam cię za wszystko, co ci zrobiłem. Wiem, że się we mnie zakochałeś, ale ja mam dziewczynę, Jungkook - wydawało się, że mówił to całkiem szczerze, ale nawet on sam zaczął w to wątpić. - Jestem normalny, znaczy hetero - poprawił się szybko - też jesteś normalny, ale trochę inaczej.
Wyraźne zmieszanie odbiło się już na młodszym. Nie wiedział, co ma powiedzieć, albo zrobić. Nawet się tego nie spodziewając poczuł zażenowanie, spowodowane własnym stanem i stanem jego mieszkania. Zaczerwienił się, widząc ten chlew i mocniej wciągając powietrze. Poczuł smród i wstyd się pogłebił. Nie wierzył w zapewnienia Taehyunga odnośnie odwiedzin, a nawet jeśli podświadomie tego oczekiwał, nawet nie myślał o sprzątaniu, bo po co miałby to dla niego robić.
- Serio nie wiem, czemu tyle razy cię pobiłem.
Wiedział.
- Nie chciałem tego zrobić.
Chciał.
- Jest mi naprawdę przykro.
Nie jest.
- Obiecują, już nigdy więcej tego nie zrobie.
Zrobi.
- Chcę cię szczerze przeprosić.
Nie chce. Nie szczerze.
- Dlatego przepraszam.
Jungkook wycofał wszystko, co przed chwilą pomyślał, po tym, jak Taehyung objął go i nie puszczał przez dłuższą chwilę.
- Jest mi bardzo, bardzo przykro.
Uścisk został odwzajemniony przez Jeona.
- Przepraszam, że musisz tu być, oglądać ten chlew, czuć ten smród i mnie - wyszeptał drżącym głosem. Taehyung odsunął się od niego i uśmiechnął.
- Przeze mnie jesteś w takim stanie, to moja wina - ponownie rozejrzał się wokół - mieszkasz sam?
Brunet pokiwał głową. To by wszystko wyjaśniało.
- Mam jeszcze jedno pytanie - zaczął, obawiając się szczerze. - Tylko powiedz prawdę.
Jungkook odpowiedział, że rozumie i obiecał, iż powie, co ma powiedzieć.
- To ty ze mną pisałeś przed ten cały czas?
Serce Jungkooka zaczęło bić niebezpiecznie szybko, a oddychanie stało się naprawdę ciężkie. To teraz będzie koniec ich znajomości? Musi powiedzieć, powie, ale nie chce, aby to wszystko był koniec. Co zrobi Taehyung, kiedy się dowie?
- Tak, to ja jestem Je.
Nie powiedział tego, zemdlał zaraz po otworzeniu ust.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top