Powrót do życia.


 Znacie zapewne uczucie, kiedy coś wam się śni i wiecie, że jest to sen ale nie możecie się obudzić. Ja takie uczucie poznałem już wcześniej, ale teraz wydawało się bardzo realne. Z tą drobną różnicą, że nic mi się nie śniło, nie spałem a mimo to i tak byłem w jakimś "innym świecie".  Coś słyszałem a mianowicie  jakieś szmery, które z czasem były coraz bardziej wyraźne.  Nagle dotarło do mnie, że ktoś gdzieś rozmawia, tylko gdzie i kto, nie wiedziałem co się ze mną dzieje i gdzie jestem. Z upływem czasu bardzo drażnił mnie jeden dzwięk, takie pikanie: pik, pik, pik, co to do cholery było i czemu nie pozwalało mi w spokoju egzystować gdzieś .  Nie mogę, dłużej tego nie wytrzymam , muszę machnąć ręką to może to coś się wyłączy. 

- Piotruś skarbie , ruszyłeś palcem, synku słyszysz mnie - usłyszałem głos, który brzmiał jak głos mojej mamy. To na pewno ona, tylko gdzie jest , skoro jej nie widzę. 

- Synu otwórz oczy, wróć do nas - Hmm teraz słyszę tatę. Tylko dlaczego każe mi otworzyć oczy. Czy ja mam zamknięte oczy. Może śnię i muszę się już jednak obudzić . 

- mmama - udało mi się wymamrotać bardzo cicho. 

- Boże syneczku, jesteśmy tutaj skarbie. Otwórz oczy. 

- Panie Piotrze, proszę otworzyć oczy. Wiemy, że nas Pan słyszy, proszę się wybudzić. Jest pan w śpiączce, proszę walczyć. - Mówił nieznany mi męski głos . Ale facet ma rację, muszę się obudzić, za wszelką cenę muszę otworzyć oczy. Ale cholera co tak razi, jak jasno ...

- Piotruś widzisz nas synku.? - zapytała mama a ja ujrzałem ją siedzącą przy mnie na łóżku, dopiero teraz poczułem, że trzyma mnie za rękę. 

- Cześć Mamo, cześć tato . - Powiedziałem, jakbym nie widział się z nimi jakiś tydzień. 

- Panie Piotrze czy wie Pan gdzie pan jest, czy coś Pan pamięta?  - Zapytał mężczyzna, który stał nade mną i przyglądał się jak wół  na malowane wrota. Był ubrany cały na biało, pomieszczenie było sterylnie czyste i smutne. Więc chyba musiałem być w szpitalu, pytanie dlaczego. 

- Dlaczego jestem w szpitalu? - zapytałem. 

- Miał Pan bardzo ciężki wypadek samochodowy, przez 3 tygodnie był Pan w śpiączce. Miło, że wreszcie Pan do nas dołączył. Na więcej pytań przyjdzie jeszcze czas, ale teraz proszę odpoczywać, bo wbrew pozorom, śpiączka jest wyczerpująca do organizmu. 


Przez kilka dni dochodziłem do siebie w szpitalnym łóżku, na szczęście pamiętałem wszystko, niestety pamiętałem też miłość do Aleksandra. Gdybym o tym zapomniał byłoby łatwiej.  Przez pierwsze 3 dni mama razem z lekarzem nie pozwalali nikomu mnie odwiedzić. No poza Krisem, który wkradał się, kiedy mama wychodziła z sali.  Następnego dnia stwierdziłem, że nie mogę tak leżeć i muszę już wstać. Głupi spacer po małym pokoju szpitalnym sprawiał mi satysfakcję. 

- Synku, masz gości . Czy czujesz się na siłach i chcesz ich przyjąć?  - Pokiwałem twierdząco mają już dość tej izolacji. 

Do pokoju weszła Ela, Emilia, Robert i Adi.  Wszyscy bardzo delikatnie mnie przytulili, tylko Emilia robiła to z płaczem. 

- Napędziłeś nam potwornego stracha. Spałeś sobie przez 3 tygodnie a my odchodziliśmy od zmysłów. 

- Sorry - powiedziałem z głupim uśmiechem. 

- Wyspałeś się chociaż ? Jeżlie tak to wstawaj, żeby nakopać do dupy mojemu głupiemu bratu. - powiedział Adi. 

- Ciii ! NIe teraz Adrian. - skarciła go Emilia. 

- Co jest grane ? - zapytałem. 

- Nic takiego słoneczko, nie denerwuj się. - I dopiero teraz zacząłem się denerwować. 

- Proszę, powiedzcie mi co jest grane bo zaraz wstanę i ucieknę z tego szpitala.  - pogroziłem im. 

- Mój młodszy i głupszy brat, 2 dni po twoim wypadku, nałykał się tabletek i próbował się zabić. Nie mógł sobie poradzić z myślą, że prawdopodobnie cię zabił. 

- Przecież żyję - oburzyłem się. 

- Na szczęście tak, ale lekarze na początku nie dawali Ci szans. 

- I co z nim, jak się czuje ? - zapytałem , nie mogąc przetrawić tej informacji.

- No na szczęście w porę go znaleźliśmy, ale był blisko, chyba nawet jeszcze bliżej niż ty. 2 tygodnie siedział w psychiatryku a teraz jest w domu, ale dzień w dzień ma pogadanki z psychiatrą. 


Po wizycie rodziny Krause, ciężko mi było dojść do siebie. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego to zrobił, skoro nie chciał mnie widzieć, to dlaczego chciał się przeze mnie zabić. 

- Mamo, czy Alex tu był - zapytałem mamy, która pakowała moje rzeczy. 

- Tak skarbie był przez ostatni tydzień. Kiedy spałeś, pozwalałam mu przy Tobie siedzieć. Powiem ci otwarcie synu, że na początku chciała go zabić ale kiedy z nim porozmawiałam dostrzegłam jak bardzo ten pogubiony chłopiec cię kocha.  - pierwszy raz mama mówiła o Alexie z takim przejęciem. 

- On już mnie chyba nie kocha mamo, zostawił mnie. - powiedziałem z wielkim żalem. 

- To nieprawda synku, kiedy będziesz gotowy musicie porozmawiać. On musi ci wszystko wyjaśnić . Ale musisz wiedzieć jedno, Aleksander kocha cię i to bardzo. Skoro nawet tata mu uwierzył i nie dał mu w twarz to wiele znaczy. 

- Dlaczego miałby go bić?- zaśmiałem się. 

- Bo w pewnym sensie to z jego winy o mało co Ciebie nie straciliśmy. - powiedziała ze łzami w oczach mama. 

- Nie ma w tym winy Alexa mamo, to ja sam jestem sobie winien. Nikt nie kazał mi w takim stanie wsiadać do auta. Mogłem się też zatrzymać ale tego nie zrobiłem. Myślę, że mogłem podświadomie robić to celowo. 

Dwa dni później, wróciłem do domu. W końcu mogłem położyć się na własny łóżku we własnym pokoju. Rodzice nie pozwolili mi wrócić do swojego mieszkania, więc byłem teraz z nimi.  Zgodnie z zaleceniami lekarza, dużo odpoczywałem, starałem się dużo nie myśleć i brałem leki uspokajające. W wypadku moje ciało bardzo nie ucierpiało, tylko mózg był podobno bardzo potłuczony i lekarze bali się, że może dojść do śmierci mózgowej. Dlatego teraz miałem go oszczędzać. 

3 sierpnia minęły dwa miesiące od tego feralnego dnia, a ja poza tym, że tęskniłem z tym dupkiem Alexem i częstym bólem głowy, czułem się bardzo dobrze. Szkoda mi było mojego pięknego BMW, które poszło do kasacji  ale od rodziców dostałem już nowe auto. Tym razem dostałem od ojca Audi, które jemu już się znudziło.  Dla mnie chyba jeszcze było za wsześnie, by jeździć autem, dlatego też poruszałem się komunikacją miejska .  


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top