Obrońca.

Ostatni raz Aleksandra widziałem w dzień mojego feralnego wypadku. Czyli minęło już 5 miesięcy. Moje mieszkanie stało puste, mieszkałem z rodzicami, którzy od czasu wypadku obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Od 1 października, rozpocząłem 2 rok studiów. Co działo się z Alexem tego nie wiem, obiecałem sobie, że muszę go sobie odpuścić. Bolało mnie jednak to, że on nawet raz nie próbował naprawić tego co spierdolił.  Niestety przez tę całą sytuację, straciłem też kontakt z rodziną Krause, czasem tylko Ela dzwoniła. Ona doskonale wiedział, że nie chcę słuchać o Alexie, więc nawet nie poruszała tego tematu. Na szczęście miałem mojego Krzysia, on był moim bratem, przyjacielem i opoką. Kiedy trzeba było płakał razem ze mną lub potrafił zasadzić mi porządnego kopa. 

Tego dnia wszedłem na uczelnię chwilę przed zajęciami, szukałem Krisa, który bardzo był zajęty rozmową telefoniczną. Nie zauważył mnie, więc usiadłem sobie blisko na ławce ale za parawanem żeby go wystraszyć. 

- Człowieku, nie możesz i nie masz prawa mnie o to prosić . Dla mnie i mam nadzieję, że również dla niego jesteś już skończony - nie chciałem podsłuchiwać ale mimowolnie słyszałem co mówił Kris. Nie miałem 100% pewności ale domyślałem się, że chodzi o mnie. 

- Tak masz racię kocha cię, ale to nie jest już wystarczający powód, żeby dać ci kolejną szansę. Powinieneś się leczyć człowieku, nie byłeś w stanie nawet powiedzieć mu w 4 oczy dlaczego go opuściłeś. Od wypadku zaraz minie pół roku a ty nawet raz nie zadzwoniłeś, ba nawet kurwa esa nie napisałeś. Czy według Ciebie tak zachowuje się dorosły człowiek, czy tak okazuje się miłość.  Powiem ci dosadnie, Prawie go zabiłeś rozumiesz. To przez Ciebie Piotrek mało co nie zginął.- Nie mogłem tego dłużej słuchać, nawet Kris nie miał prawa tak do niego mówić. 

- Krzysztof, przestań! Kim ty jesteś, żeby kogokolwiek osądzać - Nie wytrzymałem, wykrzyczałem mu prosto w twarz i wyszedłem. Nie wiem jak potoczyła się dalej ich rozmowa bo nie słyszałem i nawet nie chciałem wiedzieć. Kocham Krzysia ale nie ma on prawa mówić Alexowi takich rzeczy. Nawet Ja nie mam prawa go osądzać.  Mimo tego, że mnie skrzywdził i mam do niego żal, to zawsze jest jakiś powód, który o czymś decyduje. Byłem realistą, Aleksem kierowało coś, czemu nie potrafił się postawić, niestety taka jest głupia natura człowieka. 

Tego dnia darowałem już sobie zajęcia, wyłączyłem telefon i wróciłem do domu. Miałem tego wszystkiego dosyć, nie dość, że myśli moje wędrowały cały czas do Alexa to jeszcze Krzysztof mi o nim przypominał.  Swoją drogą Aleksander też przegina, nie powinien wplątywać w Nasze sprawy osób 3. Skoro sam nie ma cywilnej odwagi spojrzeć mi w oczy, to niech zniknie z mojego życia. Alex był Tchórzem. 

Wieczorem, kiedy leżałem już na łóżku mama weszła do pokoju obwieszczając że mam gościa. Za jej plecami stał Krzysztof. 

- Mogę wejśc, proszę- zapytał kiedy mam wróciła do siebie.  Ja się nie odezwałem, a on bez mojego polecenia i tak wszedł. 

- Po co się pytasz, skoro i tak włazisz - rzuciłem mu niemiłe spojrzenie .

- Piotruś przepraszam nawaliłem. Ale ten tym nie zaczyna wkurwiać. Wydzwania do mnie od kilku dni i o Ciebie wypytuje. Poza tym ma jeszcze czelność, prosić mnie, żebym cię od niego przeprosił i mówił rzeczy, które sam ci powinien opowiedzieć. 

- Jakie rzeczy ? - zapytałem 

- Nie Piotr, nie dopytuj bo to nie jest moja broszka, skoro nie ma odwagi sam ci wyjaśnić to ja nie będę tego robił za niego. - odpowiedział zbulwersowany. 

- Ok masz rację ale Ty też nie masz prawa,  go oceniać i nazywać mordercą. Bo ja mam swój rozum i nikt mnie wtedy nie zmuszał , żebym prowadził ten samochód. Więc ostro przesadzasz. A skoro mówisz, że do Ciebie wydzwania i nie masz ochoty z nim gadać to go zablokuj. 

- Masz rację Piotrek, przepraszam. Wiem, że przesadziłem ale jak sobie przypomnę, że mogłem Cię stracić, to odechciewa mi się żyć. I to dlatego, chciałbym cię uchronić teraz przed całym światem. - Wstałem  łóżka i mocno przytuliłem tego mojego obrońcę. 

- Kocham cię Krzysiu i dziękuję.. -Wyszeptałem mu do ucha.

 - To Ja ci dziękuję, że jesteś i kocham cię mocno. W zasadzie najmocniej z całej mojej rodziny. 

Hmm wiedziałem o tym. Znając relację Krisa z jego rodzicami, wiedziałem, że to Ja jestem dla niego najważniejszą choć nie prawdziwa rodziną.  Nie miałem mu za złe, bo gdyby to o niego chodziło, to chyba własnoręcznie zamordowałbym Aleksandra. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top