rozdział 9

     Shawn nie odzywał się od tygodnia.

Po naszej rozmowie na dziedzińcu szkoły, przestał pisać do mnie z pytaniem o zadanie domowe. Dowiedziałam się także, że zgłosił się do sprzątania szkoły, zamiast odbywania kary po lekcjach.

Przypuszczałam, że zrobił to, bo nie chciał znosić mojego towarzystwa, ale starałam się odpychać od siebie tę myśl.

W szkole nawet na mnie nie spoglądał. Na lekcjach, które mieliśmy razem, był pilnym uczniem i notował wszystko, nie rzucając nawet cienia spojrzenia w moją stronę.

To bolało, bo pomimo jego słów i zachowania, nadal był dla mnie cholernie ważny, ale obiecałam sobie być twardą.

To on zawinił, ja nie będę się starać.

     Żyłam sobie spokojnie, chodząc do szkoły, ucząc się, odrabiając lekcje, oglądając seriale i kłócąc się z mamą, kiedy pewnego czwartku w moje ręce wpadła gazetka szkolna, w której znajdował się artykuł Plotkary o tym, że popularny koszykarz - Shawn Mendes przyznał się pani od angielskiego, iż nie napisał sam wypracowania i posłużył się pracą kogoś innego:  "Poszedłem na łatwiznę. - Tłumaczy Shawn. - Mam nadzieję, że dziewczyna, która to za mnie napisała po prostu mi wybaczy, bo wymierzam sprawiedliwość."

     Jego zachowanie totalnie mnie zaskoczyło, no bo hej - nie myślałam, że weźmie na powarzenie moje słowa. To było dziwne i urocze, ale jednak zdrowy rozsądek skłaniał mnie bardziej do pierwszego z uczuć, chociaż moje serce nie pragnęło niczego innego, tylko aby chłopak podszedł i mnie przytulił, powiedział, że przeprasza. Naprawdę tylko tyle. Albo raczej tyle...

     Przez cały tydzień nie otrzymałam żadnej wiadomość od Nieznajomego-Podrzucacza-Karteczek, aż do piątku. Ale to nie był świstek papieru, jak dotychczas. To była cała strona zapisana koślawym pismem, a słowa tworzyły się w wiersz/ piosenkę/ cokolwiek. [1]

Czytając słowa, zastanawiałam się skąd autor ma tak wielkie pojęcie o tym, co dzieje się w moim życiu.

    Czy ja miałam stalkera? Tak, to było bardziej niż pewne. I wiem, że powinnam być przerażona, bo był ktoś, kto interesował się moim życiem, ale ja się tym ekscytowałam. No ej, w końcu był ktoś, kogo obchodziłam i nie miał na celu wykorzystać mnie edukacyjne (i oby w inny sposób także nie!), a przynajmniej nic na to nie wskazywało.

Powiesiłam tę piosenkę u siebie nad łóżkiem, przyklejając ją taśmą do ściany.

Następnego dnia w szkole otrzymałam kolejną wiadomość, na której była króciutka dopiska:

     "Jeśli chcesz - odpisz, zostawiając karteczkę w bibliotece i włóż ją do książki Harry Potter i Więzień Azkabanu (dział książek fantasy- regał 3, półka 6 od dołu) ~xo"

 Zastanowiłam się nad tym przez chwilę, po czym włożyłam kartkę do kieszeni i ruszyłam do wyjścia.

Nie będę ci odpisywać, chory psychopato.

     *Godzina 8 p.m*

Sally Sivan: hej perrie

Perrie Flower: Proszę nie pytaj co jest na zadanie

Sally Sivan: haha, co? nie miałam zamiaru

Sally Sivan: piątek jest, gdybyś nie wiedziała

Perrie Flower: Okej,  więc o co chodzi?

Sally Sivan: dzisiaj jest impreza u tylera, idziesz?

Sally Sivan: to ten chłopak z drugiej c, który ciągle siedzi na siłowni, mówi, że zaprasza wszystkich, to pomyślałam o tobie, bo inne dziewczyny z naszej klasy wolą iść do łóżka z jakimiś bogatymi zboczuchami #sadbuttrue

Perrie Flower: Aaa kojarzę go, w sumie to nie mam planów, więc mogę wpaść

Sally Sivan: spoko, to zaczyna się o 8 wieczorem, podjedziemy po ciebie z moim bratem okiś?

Perrie Flower: Okej, będę gotowa i dziękuję Sally

Sally Sivan: drobiazg mała ;)x

     Sally była jedyną dziewczyną w klasie, którą naprawdę lubiłam. Zawsze się uśmiechała i można było z nią porozmawiać, ale zwykle na przerwach fruwała ze swoim bratem i jego przystojnymi kolegami.

Ale nie przystojniejszymi niż Shawn, żeby było jasne.

Pasowałoby doprowadzić się do porządku, bo hej - będzie tam cholernie dużo pięknych dziewczyn i ja - mały słodki ziemniaczek z okularami na nosie, bo zapomniałam kupić soczewek.

Nie żebym się zastanawiała, czy Shawn tam będzie. Wcale ta myśl nie miała wpływu na moje starania.

     Cała zawartość mojej szafy wylądowała na łóżku, zanim znalazłam czarną, zwiewną bluzkę. Wbiłam się w jasne jeansy slim i dołożyłam naszyjnik, który ukradłam... Nie... Który pożyczyłam od mamy.

Wsunęłam na nogi czarne trampki i powiadomiłam rodzicielkę gdzie, z kim, czemu, w jakim celu wychodzę. Co będę tam robić, kto tam będzie, czy to bezpieczne, kiedy wrócę, czy ma włączyć lokalizację w mojej komórce i takie tam jeszcze kilkadziesiąt pytań, czyli normalka według niej.

Odetchnęłam w ulgą, kiedy samochód Sally po mnie podjechał i mogłam uciec spod czujnego spojrzenia mojej matki.

     Kiedy dotarliśmy na miejsce, impreza już trwała w najlepsze. Z domu Tylera huczała muzyka, ściany budynku były podświetlone na różowo i już na ganku znajdowała się dość spora grupka ludzi.

- Okiś, Perrie gdybyśmy się zgubiły to dzwoń, możesz się zabrać z nami z powrotem, tylko daj znać.

Okiś.

Przytaknęłam głową, po czym blondynka wraz z jej bratem zniknęli mi z oczu, kiedy weszłam do środka.

W sumie to naprawdę nie wiem dlaczego zgodziłam się pójść na tę imprezę.

Dokładnie wiedziałam dlaczego.

To nie jest miejsce dla kujonek, chociaż uwielbiałam dobrą, szybką muzykę, więc ruszałam rytmicznie głową do obecnie grającej piosenki.

     Przepchnęłam się do kuchni, co nie było proste, bo po drodze wpadłam na całującą się parę, chłopaka, który rzygał, kogoś kto chyba tańczył (chociaż ja bym tego tak nie określiła, bo to wyglądało jakby miał skurcz nogi) i jakąś dziewczynę, która wmawiała mi, że jest Beyonce.

Poprawiając włosy, zobaczyłam poustawiane butelki alkoholu, które, jak Boga kocham, zajmowały cały blat ciągnący się przez większą część kuchni i zastanowiłam się, do cholery, gdzie są rodzice Tylera.

Znalazłam powód swojej obecności tutaj.

     Oh, nie osądzajcie mnie, dobra? Chciałam po prostu poprawić sobie humor, a okazja na jaką natrafiłam po drodze, wydawała się być doprawdy idealna. Przy okazji miałam zapomnieć o głupim Shawnie Mendesie i wszystkich przykrościach jakie mi sprawił.

Podrapałam się niezgrabnie w głowę, rozglądnęłam po kuchni, po czym wzruszyłam ramionami i podeszłam do blatu, żeby się obsłużyć.

Znalazłam jakiś kubek, oczywiście koloru czerwonego, na którym znajdował się napis "Pamiętaj, żeby nalać do pełna i dobrze się bawić". Masz to jak w banku.

Wypełniłam go do połowy wódką, a do polowy colą, gdyż soczków z rureczką nie znalazłam.

Ah Perrie, ten twój zabójczy humor.

     Kiedy kończyłam pić drugiego drinka, poczułam jak kręci mi się w głowie i może to halucynacje, a może naprawdę czyjeś dłonie owinęły się wokół mojej talii i przyciągnęły do siebie. Osoba ta przyciskała mnie do swojego umięśnionego torsu, więc po szybkiej dedukcji wywnioskowałam, że to chłopak, bo przecież zwierzątka nie chodzą na dwóch nogach. Chyba, że to niedźwiedź, ale miał za małe owłosienie.

Chłopak oparł głowę na moim ramieniu, a jego usta niby 'przez przypadek' musnęły moją szyję.

- Nie wiedziałem, że tu będziesz. - Rozpoznałam głos Shawna.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że był totalnie pijany, tak jak ja.


[1] Chodzi tutaj o piosenkę Shawna Mendes- Never Be Alone. Jej słowa są bardzo istotne, więc jeżeli jej nie znasz- polecam sprawdzić treść i, jeśli potrzebujesz, tłumaczenie na język polski :)

~~~
hej hej misie x
rozdział 9 to nudniejsze wprowadzenie do planowanej imprezy, więc dzisiaj jeszcze pojawi się jeden rozdział a w nim... nasza pijana dwójka bohaterów? czy naprawdę tego chcecie?

lots of love~lexi xo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top