rozdział 45
Wchodząc do szkoły w zwyczajny, nudny i szary poniedziałek po, jakże intensywnym długim weekendzie, nie przypuszczałam, że tak wiele pozmienia się w moim życiu w przeciągu zaledwie kilku dni.
Shawna miało nie być dzisiaj w szkole, ponieważ załatwiał jakieś sprawy związane z wyjazdem na warsztaty koszykarskie, więc ten dzień zupełnie nie zapowiadał się dobrze.
"Shawn Mendes: Daj mi znać, jak wrócisz ze szkoły, dobra?"- napisał tego dnia, kiedy byliśmy razem na placu zabaw i rozmawialiśmy tak długo, długo, długo, jakby życie miało być wiecznością.
Zanim zaczęłam krzyczeć ze szczęścia, odpisałam mu normalne "dobra", po czym nie spałam pół nocy, zastanawiając się, czego może chcieć kochany kotek Shawn.
Więc następnego dnia, po nieprzespanej nocy, cienie pod moimi oczami sięgały do połowy policzka, a ja zastanawiałam się przed wyjściem do szkoły, czy nie zakryć ich brokatowymi gwiazdkami, ale stwierdziłam, że to niezbyt dobry pomysł.
Nie mogłam nazywać Noah już swoim przyjacielem.
Chłopak nie odzywał się do mnie, nie odpisywał na moje wiadomości, totalnie mnie ignorował. I szczerze? Czułam się z tym tak cholernie źle. Jakby ktoś oderwał mi kawałeczek serca.
Obiecałam sobie, że jakimś sposobem porozmawiam z nim w szkole.
On nie będzie chciał z tobą rozmawiać, Perrie. Zraniłaś go, wybrałaś Shawna.
Nie wybrałam, Noah wybrał go za mnie. Dlaczego nie możemy się przyjaźnić?
Bo on cię kocha? I przyjaźń mu nie wystarcza? Chce czegoś więcej?
Nie. Musiałam z nim porozmawiać.
Poznałam go już trochę- Noah nigdy nie odpuszcza, więc coś musiało się stać. Nie mógł mnie przecież tak szybko znienawidzić... A może mógł? Nieważne. I tak musiałam z nim porozmawiać.
Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy otwierając moją szafkę szkolną, znalazłam w niej białą kartkę.
Rozglądnęłam się po korytarzu, machinalnie szukając wzrokiem Jack'a.
To zabawne, jak nasze życie potrafi być przewrotne, Perrie. W jednej chwili z nieszczęścia wpadamy w szczęście, a już za chwilę ono wymyka się nam z rąk. Czasami jest tak, że przekładamy szczęście innych nad swoje własne, ale ja zawsze byłem egoistą. Chociaż nie jestem nim, kiedy chodzi o ciebie... Tak więc... Jesteś szczęśliwa, Perrie Flower? ~xo
Czy byłam szczęśliwa?
W moich myślach pojawił się uśmiechnięty Shawn.
Tak. Tak, jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa, mimo, że czegoś albo kogoś w moim życiu brakuje. Chyba straciłam przyjaciela, wiesz? I jest mi z tym źle, bo był...co ja mówię, nadal jest dla mnie cholernie ważny. Eh. A ty, Jack? Jesteś szczęśliwy? Bo mam wrażenie, jakbyś czymś się smucił. A ty nigdy się nie smucisz. Zapomniałeś o codziennej dawce cukru? :)
Nie wiedziałam, dlaczego Jack pisał nadal do mnie wiadomości, zamiast przyjść i ze mną porozmawiać, jednak w następnej chwili zamknęłam szafkę i ruszyłam do biblioteki.
Odpisałam mu w razie, gdybyśmy się dzisiaj nie spotkali.
A to było prawdopodobne, skoro nigdy wcześniej nie widywałam go na korytarzach szkolnych.
Może Jack był ninja?
W drodze do biblioteki wpadłam na Noah i Sally, którzy rozmawiając, śmiali się naprawdę głośno.
- Hej- zagadnęłam, przerywając im.
Wyraz twarzy Noah zmienił się w ułamku sekundy. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a w miejsce niego pojawiła się kamienna maska.
Okej...
Ktoś wbił mi igłę w serce, czy stanęłam na szpilce?
Chyba wolałabym to drugie, bo pewnie bolałoby mniej bolesne.
- Cześć imprezowiczko- powitała mnie Sally, przytulając lekko.
- Ta, cześć i czołem- powiedział Noah, chwytając plecak.
- Idziesz już?- zapytała Sally.
- Tak, mamy treningi i jeszcze Lexie chciała ze mną pogadać.
- Okay, no to trzymaj się Noah- posłała mu ciepły uśmiech.
Chłopak poczochrał dziewczynie włosy, a później przeniósł wzrok na mnie.
- Możemy chwilkę porozmawiać?- zapytałam, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Zacisnął usta w linię, a ja dostrzegłam w jego oczach, jakby sam ze sobą się sprzeczał, czy powinien za mną pogadać czy nie.
- Chyba nie znajdę dziś dla ciebie czasu- rzucił w końcu, patrząc na mnie chłodnym wzrokiem.
- Tylko chwilkę- nalegałam.
Pokręcił przecząco głową.
- Przykro mi- wyszeptał tak, żebym tylko ja mogła to usłyszeć, po czym odszedł, posyłając mi ostatnie chłodne spojrzenie.
Patrzyłam na jego znikającą sylwetkę, a jakaś część mnie krzyczała, żebym pobiegła za nim.
- Kłótnia małżeńska?- Sally lekko uderzyła mnie w bok.
- Ta, chyba raczej kłótnia rodzeństwa.
- Tylko, że Noah ma cię za kogoś więcej niż tylko za siostrę- uśmiechnęła się.
Tylko, że ja traktuję go jako brata.
Mhm, ta i jeszcze akceptuję kazirodztwo... Nie.
- Jesteście przyjaciółmi z Noah?- zapytałam, nie mogąc się powstrzymać.
Sally uniosła brew.
- Czasami gadamy jak najlepsi kumple, ale jako przyjaciół bym nas nie określiła.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, a ja pokiwałam głową.
- Noah to dobry człowiek?
Perrie, twoje pytania to życiowa pomyłka. Nigdy nie idź na dziennikarstwo.
Sally się zaśmiała, zanim mi odpowiedziała.
- Ma na swoim sumieniu grzechy. Tak jak każdy z nas, Perrie.
Dziewczyna poprawiła swoją torbę na ramieniu.
- Muszę już lecieć, brat na mnie czeka...
- Czekaj Sally, mam jeszcze jedno pytanie.
- Tak?- uśmiechnęła się.
- Pamiętasz, jak zabrałaś mnie na pierwszą imprezę?- dziewczyna przytaknęła głową- rozmawiałaś wtedy ze Shawnem?
Sally zmarszczyła swoje idealnie wyregulowane brwi.
- Tak. Zbiegł po schodach, krzycząc, że się przebierasz i, że jak już skończysz to odwiezie cię do domu, ale nie rozumiem czemu o to pytasz teraz...
- I czekał przy tobie na mnie?
- Nie. Poszedł po ciebie na górę, a później szybko wyszliście z imprezy. Chyba cię znalazł, jak robiłaś striptiz, tak osobiście myślę.
W takim razie Shawn nie był wtedy z Lexie...
Ale czy mówił prawdę o Noah?
Podziękowałam Sally i pożegnałam się z nią, po czym weszłam do biblioteki.
Relaksująca cisza ogarniała mnie z każdej strony, a ja wdychałam zapach książek unoszący się w powietrzu.
Okej Perrie, to jest chore i powinnaś się leczyć.
Oj cicho tam.
Minęłam dział ksiąg Zakazanych... żartuję, to były książki historyczne i weszłam w alejkę dzieł fantastycznych. Chwyciłam książkę Harrego Pottera i włożyłam karteczkę dla mojego Przyjaciela do środka.
Odłożyłam książkę na półkę i opuściłam dział fantastyki, zmierzając do wyjścia, kiedy coś przyciągnęło mój wzrok.
Na końcu alei książek fantastyczno- naukowych dostrzegłam sylwetkę Jack'a, który stał do mnie tyłem.
Poznałam jego charakterystyczną kurtkę koloru khaki i nisko obsunięte czarne spodnie.
Przyspieszyłam kroku, ciesząc się na widok mojego Anonimowego Przyjaciela.
Teraz mogliśmy porozmawiać, a nie pisać wiadomości.
- Hej Jack.
Przywitałam się szeptem, kiedy znajdowałam się już dość blisko, by mógł mnie usłyszeć.
I w tej chwili chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja najpierw spojrzałam na jego malinowe, lekko opuchnięte usta, złożone w dziubek, a następnie mój wzrok spoczął na jego dłoniach, ujmujących twarzy dziewczyny, którą kojarzyłam z kółka matematycznego.
Patrzyłam na nich przez chwilę i dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie co się tutaj przed chwilą stało.
Czekaj czy oni... Czy oni się całowali?
Co?
Jak... Znaczy. Co?
- Jack?- zapytałam niepewnie, patrząc to na niego, to na jego przyjaciółkę/koleżankę/kogokolwiek.
Chłopak wydawał się być lekko zmieszany, natomiast jego towarzyszka mocno zażenowana. I tak, wnioskowałam to po jej szkarłatnym kolorze twarzy.
- Perrie.. to jest Cleo.
Cleo kto?
To żart?
Nie, tylko twoje życie.
- Cześć Cleo- starałam, z naciskiem na starałam się uśmiechnąć.
Cleo lekko kiwnęła głową, po czym zabrała swój plecak z ziemi i cmokając Jack'a w policzek, rzuciła:
- To ja może będę już lecieć. Do potem Jack.
Dziewczyna zniknęła, zostawiając mnie i Jack'a sam na sam.
Patrzyłam na chłopaka, jakbym widziała go po raz pierwszy w życiu.
- Czy możesz mi to wyjaśnić, Jack?
Chłopak potarł swoją brodę, a ja uznałam to za nerwowy tik.
- Um, no to... Właśnie widziałaś jak całowałem się z Cleo, która jest moją... Dobrą przyjaciółką.
Chyba muszę usiąść.
Ja naprawdę muszę usiąść.
Ja pierdzielę.
- Ale przecież... My... Na imprezie...
Jack posłał mi uśmiech.
- Oh tak, nie przejmuj się tym. Cleo już ci wybaczyła i mnie też, bo to była jednorazowa akcja po alkoholu- mrugnął do mnie.
Pokręciłam głową, czując w niej pulsujący ból.
To dla mnie zbyt wiele. Przecież parę dni temu całowałam się z Jack'iem, a teraz? Teraz on mówi mi, że... O mój najsłodszy Jezu.
- Chwila, to ty nie chciałeś mnie rozkochać w sobie?- zapytałam, nie rozumiejąc już nic.
Jack wybuchnął śmiechem, ale po chwili się opanował, bo przypomniał sobie, że jest w bibliotece.
- Czemu miałbym cię rozkochać w sobie, skoro mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy?
- Bo tak napisałeś. Jako mój Anonimowy Przyjaciel...
Jack pokiwał głową, chwytając swoją torbę. Przewiesił ją przez ramię i spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem, wkładając ręce do kieszeni kurtki.
Podszedł kilka kroków do przodu, stając naprawdę blisko mnie.
- Zacznijmy od tego kochanie, że nie jestem twoim Anonimowym Przyjacielem- wyszeptał, a później jego usta musnęły moje czoło.
Zamknęłam oczy, zdając sobie sprawę jak wielką idiotką jestem.
On chciał mi to powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu, bo się na niego rzuciłam.
O nie. O nie. O nie.
Może jeśli ich nie otworzę, to nikt więcej nigdy w życiu mnie nie zobaczy?
Usłyszałam kroki Jack'a, które powoli się oddalały, więc postanowiłam uchylić jedno oko.
I dokładnie w tym momencie coś sobie uświadomiłam.
O mój Boże.
Przecież ja użyłam imienia Jack'a w karteczce do Anonimowego. Więc skoro Jack nie jest moim Nieznajomym, to wyjdę po raz kolejny na kretynkę.
Muszę to zmienić, zanim mój Przyjaciel zabierze karteczkę.
Biegiem ruszyłam do działu ksiąg fantastycznych, prawie zabijając się o własne nogi, jednak kiedy otworzyłam książkę Harrego, karteczki nie było już w środku.
~~~
hej, cześć, elo mortadelo
Okej, po pierwsze nie krzyczcie na mnie, dobrze?
Zrobiłam z Jack'a geja tylko na potrzeby tego ff, tak naprawdę on żyje w szczęśliwym związku z Madiosn.
Kolejna sprawa- przepraszam, że rozdział dopiero teraz, ale od początku tygodnia naprawdę nie jestem do życia i cięzko było mi coś napisać eh.
Macie czasami tak, że chce się wam płakać, ale nawet nie potraficie wytłumaczyć dlaczego, bo po prostu jest wam źle? Mam nadzieję, że nie, bo to jest straszne.
Pamiętajcie, że jakbyście chcieli popisać to zawsze tutaj jestem.
Do szybkiego zobaczenia!
lots of love~ lexi xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top