rozdział 44

- Powinnam już iść do domu- oznajmiłam bez przekonania.

Powinnam, ale nie chciałam wracać. 

Razem z Shawnem siedzieliśmy na huśtawkach, które na całe szczęście nie zerwały się pod naszymi ciężarami, rozmawiając od paru godzin o wszystkim i o niczym.

Mogłam przysiąc, że w tamtej chwili byłam szczęśliwa i nawet arktyczne powietrze, które konkurowało z tym wiosennym, nie przeszkadzało mi, doskwierając mi swoim chłodem.

- Zatem chodźmy.

Shawn zeskoczył z huśtawki i wylądował pięknie na nogach, tak jak Tris skacząca z pędzącego pociągu do siedziby Nieustraszoności.

- Nie chcę, żeby pani Flower znienawidziłam mnie jeszcze bardziej- dodał po chwili. 

Uśmiechnęłam się blado, wstając z huśtawki.

- Nie przejmuj się, mnie też nienawidzi. Jedyną osobą, którą ona chyba kocha jest Noah.

Ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę mojego domu.

- To brzmi naprawdę źle, wiesz?- powiedział Shawn z lekkim śmiechem.

- Co ty nie powiesz... Nie mam pojęcia czy ona go kocha, czy chce, żebym ja z nim była, czy co... Ale to nie jest fajnie być niekochanym dzieckiem.

Czułam na sobie wzrok Shawna, ale ja sama patrzyłam na swoje buty.

- Jeśli go kocha, to jest jej problem, bo ekhem, wiek to wcale nie tylko liczba.

Miał racje, dlatego nawet nie chciałam wiedzieć co teraz dzieje się w moim domu i czy Noah i moja matka czasem nie praktykują mnożenia.

Wstyd mi za swoje myśli.

- A jeżeli ona chciałaby was zeswatać, to...?- zapytał nagle.

Wzruszyłam ramionami.

- To nie zrobiłabym niczego wbrew sobie. 

Shawn pokiwał w zamyśleniu głową, po czym nagle się zatrzymał, ale tym razem nie uderzyłam głową w jego ciało.

Ha, brawo ja.

- Chciałem z tobą porozmawiać jeszcze przed wyjazdem, bo przez ostatnie kilka miesięcy zbyt wiele się pomiędzy nami wydarzyło i nie chciałem tego tak zostawić.

Patrzyłam na niego, unosząc lekko głowę.

- Tak, wydarzyło się zbyt wiele...- lekko załamał mi się głos, kiedy wypowiedziałam te słowa i przypomniałam sobie jak wiele razy Shawn mnie zranił.

I najgorsze było to, że ja nie potrafiłam być na niego zła. O nic. Już dawno mu wybaczyłam, chociaż nawet nie byłam tego świadoma.

- Posłuchaj Perrie...

Shawn położył dłonie na moich ramionach.

Dlaczego nawet przez czarną bluzę czułam jakby przyjemny prądzik płynął z jego palców, przez dotyk i rozlewał się po całym moim ciele?

- Jest jeszcze coś... Tego dnia, kiedy rozmawialiśmy pod klasą i dowiedziałaś się o tym, że robiłaś striptiz, Noah wtrącił się do naszej rozmowy, pamiętasz?

- Jak mogłabym zapomnieć? To ten dzień, kiedy dowiedziałam się, że spałeś z Lexie.

Shawn pokręcił głową.

- Nigdy nie spałem z Lexie.

Co?

- Ale sam wtedy powiedziałeś, że...

Shawn mi przerwał.

- Tak wiem co powiedziałem, ale musiałem tak powiedzieć, tylko dlatego... Dlatego, że gdybym tego nie zrobił Noah powiedziałby tobie i całej szkole coś, co...

Pokręciłam głową.

- Chwileczkę, czyli, że powiedziałeś mi, że spałeś z Lexie, bo Noah cię zaszantażował, ale tak naprawdę się z nią nie spałeś?

Chłopak przytaknął.

Jest za późno, żeby mój mózg przyswajał takie wiadomości, ale mimo to walczyłam.

- Dlaczego do cholery mi nie powiedziałeś?- oburzyłam się lekko.

- Nie mogłem ci powiedzieć wtedy Perrie, gdybym to zrobił, Noah by mnie zniszczył.

- Czym by cię zniszczył?

Widziałam w oczach Shawna takie cholerne wahanie. On się bał. Bał się mi zaufać.

Świerszcze grały nadzwyczaj ładnie tej nocy.

- Słowami, plotkami i...- wyjąkał po dłuższej chwili namysłu.

- Nie wszyscy ludzie wierzą w plotki Shawn. Ja na przykład w nie niewierze...

Chłopak patrzył mi w oczy i wydawało mi się przez chwilę, że stara się dotrzeć do mojej duszy.

- Pamiętasz ten dzień, kiedy miałem podpite oko? To było wtedy, kiedy wtrąciłem się do waszej rozmowy z Noah.

Nic nie rozumiałam.

- Pamiętam, myślałam, że to on cię uderzył ale dlaczego o tym teraz mówisz?

Chłopak zaczerpnął powietrza, zanim wypowiedział następne słowa.

- To nie Noah mnie uderzył, tylko mój ojciec.

Patrzyłam w oczy Shawna, nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć.

Najokropniejsze było w tym to, że w jego spojrzeniu nie było nienawiści do rodzica, czy pogardy. Shawn patrzył na mnie z obawą... Jakby bał się, że go wyśmieję, albo zostawię tutaj samego, że odsunę się od niego przez to, jakiego ma ojca.

A ja nie jestem taka. Nie zostawiłabym go... Nigdy.

- Shawn tak mi przykro...

Chłopak pokręcił głową.

- Wiem, że brzmię naprawdę żałośnie, bo to jest żałosne, ale rodziny się nie wybiera, prawda?

Nie czekał aż mu odpowiem.

- Nie gadajmy o tym... Chodzi o to, że nie chciałem aby ktokolwiek się o tym dowiedział...o tym, jak ojciec mnie leje- zaśmiał się smutno- a Noah jest jedyną osobą, która o tym wie, przez to, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi.

Mrok nocy nas ogarniał i prawda wychodziła na jaw.

Drżałam.

I nie byłam pewna czy to z zimna.

- Gdyby cała szkoła się o tym dowiedziała, to miałbym problem. Noah mnie tym zaszantażował, więc dlatego powiedziałem to co musiałem powiedzieć, żeby tego uniknąć.

Powinnam mu wierzyć?

Brzmiał tak szczerze, ale...

Tyle razy zaufałam Shawnowi, bezpodstawnie osądzając Noah, że teraz sama nie wiedziałam któremu z nich powinnam wierzyć.

Czy Noah byłby do tego zdolny?

Patrzyłam przez długi czas w oczy Shawna, jednak nie dostrzegłam w nich krzty kłamstwa.

- W takim razie co wtedy robiłeś, skoro nie poszedłeś do Lexie?- zapytałam. 

- Byłem z Sally- powiedział niemal od razu- i tylko rozmawialiśmy.

Czyli tak czy inaczej mnie zostawił.

Zrozum to Perrie, że on nie jest i nie był wtedy twoją pieprzoną niańką.

- Dlaczego teraz mi o tym mówisz?

Shawn się uśmiechnął, zabierając swoje dłonie z moich ramion.

- Bo za dwa tygodnie wyjeżdżamy, nie będzie nas w szkole przez jakiś czas i Noah nie będzie miał możliwości zrujnowania mi życia, jeśli się dowie, że ci powiedziałem.

Przez chwilę szliśmy w ciszy.

Nie mogłam zmusić się do normalnej rozmowy, ponieważ moje myśli wirowały.

Teraz znowu wszystko wywróciło się do góry nogami.

- To pewne, że wyjeżdżacie na cały rok?- zapytałam lekko łamiącym się głosem, kiedy dotarliśmy już do mojego domu. 

Shawn wzruszył ramionami.

- Nie wiem, ale na sto procent wyjeżdżamy za dwa tygodnie.

- Dzięki, że mnie odprowadziłeś i..., że mi powiedziałeś- powiedziałam, bawiąc się palcami.

Chłopak nic nie odpowiedział, tylko przyciągnął mnie do siebie i zamknął w stalowym uścisku.

Wdychałam najcudowniejszy zapach Shawna, który gładził mnie uspokajająco po plecach, kiedy drzwi nagle się otworzyły i stanął w nich Noah.

Odsunęłam się od chłopaka

- To ja będę już szedł, trzymaj się Perrie- powiedział Shawn na odchodne.

Zanim się obejrzałam zniknął za rogiem ulicy. Przeniosłam wzrok na Noah, którzy minął mnie, nawet nie spoglądając w moją stronę i ruszył w ślady Shawna.

- Możemy porozmawiać?- krzyknęłam, bo chłopak znajdował się już jakieś trzy, cztery kroki ode mnie.

Odwrócił się w moją stronę z bezczelnym uśmiechem na twarzy i wzruszył ramionami.

- Nie mamy o czym rozmawiać.

- Czyżby? Ja właśnie sądzę, że mamy.

W jednej chwili chłopak pojawił się przy mnie, a jego spojrzenie było inne, zagadkowe, chłodne...

- O czym chcesz rozmawiać, co? Bo chyba nie o nas?

Roześmiał się jakby to było naprawdę śmieszne.

- Zresztą jakich nas, nie ma przecież żadnych nas...

Co się z nim stało? Dlaczego był taki... obcy?

- Noah co ty...

Przerwał mi.

- Podjąłem decyzję za ciebie, Perrie. 

Ból wlał się w jego oczy, wypierając poprzednie uczucia. 

- Albo nie, inaczej. Uświadamiam ci twoją własną decyzję.

Ostatnie słowa wypowiedział szeptem, po czym odszedł, zostawiając mnie na środku chodnika z dziwnym uczuciem straty w sercu.

~~~
okej:(
jak widzicie po tym dziwnym i hm dziwnym rozdziale moja wena ostatnio przygasła...

przepraszam, przepraszam, przepraszam
:(

sherrie? czy ktoś tutaj jeszcze w ogóle lubi shawna i jest za tym szipem?

dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze, które naprawdę czytam po kilka razy, cieszę się, że jesteście tutaj i cholerka kocham was mega mocno

tak bardzo nie chcę, żeby ten weekend się skończył:( nie chcę wracać do szkoły
co tam w ogóle u was? jak wam minął weekend? piszcie, jeśli chcecie!

ja ogarniam vine'a B) i na razie mi słabo idzie, kri

btw, pamięta ktoś jeszcze o hasztagu #homeworkff na twitterze? :) zapraszam!

wyśpijcie się i wstańcie jutro wypoczęci, a jak czytacie to rano to miłego dnia i nie zapomnij o uśmiechu

lots of love~lexi xoxox

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top