rozdział 36
Siedziałam przy stoliku, nakrytym atłasowym, niebieskim obrusem, rysując kółeczka palcem na szklance z wiśniowym ponczem i wpatrywałam się w Noah i Lexie, który trzymając się za dłonie, tańczyli do jednej z piękniejszych piosenek jakie kiedykolwiek w życiu słyszałam.
Nagle moja różowa sukienka, moje ładnie ułożone włosy i delikatny makijaż nie miały znaczenia, bo na tle czerwonej sukni Lexie, jej pięknie upiętych włosów i mocnej szminki mój wygląd nie miał żadnego znaczenia i zatracał się w tłumie.
Starałam się nie wyglądać jak kujonka tego wieczoru, ale to nie zmieniało faktu, że przestałam nią być.
Lexie miała rację - byłam żałosna.
Ale może od początku.
Wieczór Balu Wiosennego zapowiadał się naprawdę cudownie.
Moja mama pomogła mi wybrać sukienkę, dobrać buty, a nawet i kosmetyki, ponieważ była tak szczęśliwa, że idę z Noah, że nawet zakręciła mi włosy na lokówce i co najważniejsze - nie spaliła ich.
A ja wiedziałam, że chciała to zrobić.
Co chwilę zachwycała się, jak ślicznie wyglądam. I przyznam szczerze - nie poznawałam własnej matki. Nie żeby jej obecne zachowanie mi przeszkadzało, ale cholera, czułam się naprawdę dziwnie.
Noah wyglądał naprawdę, naprawdę olśniewająco.
Jego włosy nie były w nieładzie, jak to zawsze ma w zwyczaju. Tym razem przygładził je żelem i cholera, pasowało mu to tak bardzo, jak gwiazdom pasują zdjęcia ze słodkimi szczeniaczkami. Miał na sobie białą marynarkę z czarnymi wstawkami, do tego czarną muszkę i czarne spodnie.
Wierzcie lub nie, ale moja mama na przyjście Noah założyła na siebie sukienkę i to ja musiałam robić im zdjęcia, nie ona nam, jak to zazwyczaj jest w zwyczaju.
Ona się przy Noah zachowywała jak nastolatka i cholera to mnie tak bardzo przerażało, bo kobieto - masz do cholery czterdzieści trzy lata, opanuj się!
Przez całą podróż do szkoły razem z Noah obgadywaliśmy moją mamę, a kiedy chłopak zaparkował samochód i pomógł mi wysiąść, powiedział:
- Perrie, naprawdę wyglądasz jak nie-kujonka.
- To chyba najcudowniejszy nie-komplement, jaki w życiu od kogoś dostałam.
Położyłam dłoń na klatce piersiowej i udawałam wzruszoną.
Weszliśmy do szkoły, a Noah chwycił moją dłoń i splótł nasze palce.
- Chodzi mi o to...
Chłopak pociągnął mnie w jeden z korytarzy, a ja nagle zauważyłam, że wokół nas panowała przyćmione światło, bo oświetlenie skupiało się głównie na sali balowej.
Dodajmy, że bal zaczynał się o ósmej wieczorem.
O cholera jasna.
Noah przyparł mnie do ściany i stanął naprawdę blisko mnie.
Tak blisko, że jego oddech owiał moją twarz.
I pachniał tak dobrze. To był zapach miętowych gum do żucia i pociągającyh perfum.
- Chodzi mi o to, że wyglądasz dzisiaj naprawdę pięknie.
Tylko dzisiaj? Przecież ja zawsze wyglądam dobrze, pf.
Dlaczego było tak ciemno? Dlaczego nic nie widziałam? Dlaczego nie widziałam ust Noah, ani jego mimiki twarzy, ani tego gdzie mogę uciec?
Perrie, idiotko, przecież ty nie chcesz uciekać.
- I gdybym cię nie znał, to nawet nie pomyślałbym, że jesteś kujonką, która ma bzika na punkcie matmy.
Mówił niskim, aksamitnym głosem, który sprawiał, że coś w moim brzuchu dziwnie wibrowało.
Czy to ty, wątrobo?
Dlaczego miałam wrażenie, że Noah za chwilę mnie pocałuje?
O nie.
- Niestety mnie znasz i wiesz, że chciałam zabić cię cyrklem - rzuciłam, kompletnie nie myśląc nad tym co mówię.
Chłopak odsunął się ode mnie, a ja mogłam zaczerpnąć powietrza. Naprawdę wstrzymywałam oddech przez tak długi czas?
- Chciałaś zabić mnie cyrklem? - był jednocześnie rozbawiony i przerażony.
Przytaknęłam głową, poprawiając swoją sukienkę i fryzurę.
Naprawdę chciałam wyglądać dobrze i to wcale nie dlatego, że gdzieś tam na sali będzie Shawn i idealna Lexie.
- Kto powiedział, że to czas przeszły? Może nadal chcę wydłubać ci oczy i zrobić z nich cyrko-ludziki?
Dobrze, że było ciemno i nie widziałam jego miny.
- Perrie, wszystko okej z twoją głową? Nie czekaj, nie odpowiadaj. Przecież od dawna wiem, że nie.
- Właśnie, nie wiem w ogóle dlaczego mnie zaprosiłeś.
- Ja też nie wiem. To był chyba impuls. No i chciałem sprawdzić czy kujonki umieją tańczyć.
Noah lekko uderzył mnie w bok łokciem, a ja przewróciłam oczami, bo przypomniałam sobie moje dwa tygodnie spędzone z youtube i filmikami typu: "jak tańczyć walca?" "taniec współczesny" "jak nie zrobić z siebie kretynki na oczach całej szkoły podczas tańca z kapitanem drużyny koszykarskiej" albo "jestem kujonką, porady dla początkujących tancerzy, którzy nie czują rytmu"
- W sumie to od razu mogę cię ostrzec, że jestem beznadziejną tancerką.
Chłopak chwycił moją dłoń i uśmiechnął się, kiedy ruszyliśmy w stronę sali balowej.
- Tak myślałem, ale spokojnie, ja ocalę nasz honor. Ćwiczyłem nawet.
Noah opowiadał mi o swoich lekcjach tańca, ale szczerze nie bardzo się przysłuchiwałam bo wygląd sali zrobił na mnie tak piorunujące wrażenie, że chłonęłam każdy detal.
Z sufitu zwisały granatowe gwiazdki, cała sala ubrana była na niebiesko. Jedna ściana była cała w srebrnych serpentynach, a gdzieniegdzie rozsiane były baloniki. Okrągłe stoliki były poustawiane z boku, a tuż przed sceną, nad którą wisiał wielki srebrno-niebieski napis "Bal Wiosenny", tańczyło kilka par.
- No, postarali się - przyznał Noah.
- Tylko postarali? Przecież tutaj jest jak w niebie, ja czuję się jak w niebie - nadal z zachwytem wpatrywałam się w salę.
Noah pociągnął mnie na parkiet akurat kiedy zaczęła się wolna piosenka. Chłopak ułożył swoje dłonie na moich plecach, a ja cieszyłam się, że ubrałam buty na obcasie, bo spokojnie mogłam oprzeć swoje ręce na jego ramionach.
Nie wierzę, że tańczę z chłopakiem na Balu Wiosennym, przecież to brzmi tak pięknie.
- Teraz to ja się czuję jak w niebie - wyszeptał Noah prosto do mojego ucha, a ja poczułam jak moje serce przyśpiesza, a mój żołądek skręca się z ekscytacji.
Nie mogłam jednak mu odpowiedzieć, bo obok nas usłyszałam znajomy-znienawidzony przeze mnie głos.
- Nie wiecie, że obowiązujące zakaz przytulania się? - powiedziała Lexi, a ja ją zignorowałam i spojrzałam na Shawna, który stał obok niej z nieodgadnioną miną.
Naprawdę Shawn? Przyszedłeś z nią?
Shawn Mendes wyglądał tak idealne w dopasowanym czarnym garniturze, że nie powinien w ogóle go nosić. Zakazane powinno być wyglądanie tak dobrze w ubraniach. Bo to rozprasza i źle działa na ludzi. Znaczy na mnie. Kogokolwiek.
Lexie chyba dostrzegła, że zawiesiłam dłużej wzrok na Shawnie, ponieważ przykleiła się do jego boku i powiedziała:
- Zgłosiłam nas wszystkich do udziału w konkursie na Króla i Królową balu - zapiszczała radośnie, posyłając mi spojrzenie w stylu "zobaczymy kto jest lepszy".
- Kto powiedział, że chcemy brać w tym udział? - zapytałam lekko zirytowana, bo wiedziałam, że to jedna z jej gierek.
- Oh Perrie, to wiadome, że nie wygrasz, ale warto próbować - popatrzyła na mnie kpiącym wzrokiem.
Poczułam jak ręka Noah owija się wokół mojej tali. I zanim ktokolwiek z nas zdążył coś powiedzieć, Noah zabrał głos:
- Chodźmy napić się ponczu Perrie, za tłoczno jest na parkiecie, żebyśmy teraz mogli tańczyć.
Po tych słowach odciągnął mnie od Lexie, a ja przez całą drogę nie zerwałam kontaktu wzrokowego ze Shawnem, który patrzył na mnie tak dziwnym spojrzeniem, że myślałam o tym przez kilka następnych godzin balu.
Z Noah bawiłam się świetnie - śmialiśmy się, wygłupialiśmy i nawet nie krzyczał na mnie, kiedy nadepnęłam mu kilkanaście razy na stopę, bo naprawdę byłam fatalną tancerką.
Czułam się przy Noah tak prawdziwie, byłam sobą i jemu to nie przeszkadzało, bo mnie akceptował - wszystkie moje głupie teksty i mój okropny śmiech, którego nie lubiłam.
- Kocham twój śmiech, Perrie Flower - powiedział, ocierając policzek, bo rozbawiłam go do łez.
- Jeszcze jak powiesz, że kochasz mój paskudny charakter, to cię wyśmieję.
Noah spojrzał na mnie swoim dziwnym wzorkiem i otwierał usta, żeby coś powiedzieć, kiedy nagle dobiegł nas dziewczęcy głos jednej z dziewczyn, należących do grupy cheelederskiej, która stała na scenie, ściskając jakąś kartkę.
Czy te wszystkie cheelederki się umówiły, że dzisiaj będą wyglądać jak latawice?
Możliwe.
- Ogłoszenie Króla i Królowej Balu Wiosennego.
Noah pociągnął mnie w głąb tłumu, a ja naprawdę nie miałam na to ochoty, bo wiedziałam, że szanse, iż zostanę Królową Balu są tak wielkie jak to, że Lexi dostanie szóstkę z matmy.
- Królem i Królową Balu Wiosennego zostaje Noah Greenson i Perrie Flower! - krzyknęła.
Co?
Jak?
Kto?
Ja? Czy ona powiedziała moje imię i nazwisko? Jest tutaj jakaś inna Perrie Flower o której nie wiem?
Noah pociągnął mnie w stronę sceny, machając i uśmiechając się do rozentuzjazmowanego tłumu.
Nie mogłam w to uwierzyć. Ona naprawdę powiedziała moje imię?
Uśmiech wkradł się na moją buzię. Bo przecież jaka dziewczyna nie marzy o tym, żeby zostać Królową Balu?
Kiedy już weszliśmy na scenę, ktoś wręczył mi bukiet różowych lilii. Noah przez cały czas trzymał moją dłoń, a ja, cała rozanielona, czekałam aż tiara wyląduje na mojej głowie.
Powstrzymywałam się, żeby nie zacząć piszczeć i skakać ze szczęścia.
- Oh, nie, przepraszam, zaszła jakaś pomyłka - usłyszałam znowu ten dziewczęcy głos.
Oh, no tak. Typowe.
Wiedziałam. Wiedziałam, że nie może być tak pięknie.
- Królową Balu zostaje jednak Lexie Dunne.
Powinnam zacząć w tamtej chwili się śmiać czy płakać?
W jednej chwili Lexie wkroczyła dumnie na scenę, jakby czekała tylko na ten moment, a ja zrozumiałam, że to wszystko było zaplanowane.
- Cóż mogę powiedzieć - usłyszałam jej podły głos - Prima Aprilis Perrie!
Łzy nabiegły do moich oczu, ale nie pozwoliłam im wypłynąć.
To już drugi raz, kiedy ta dziewczyna robi ze mnie idiotkę przed całą szkołą. Nie pozwolę, żeby tyle osób po raz kolejny zobaczyło moje łzy. Zamiast tego, spojrzałam jej w oczy, uniosłam podbródek i w miarę pewnym głosem powiedziałam:
- Gratuluję Lexie Dunne. Zasłużyłaś na ten tytuł bardziej niż ktokolwiek inny na tej sali.
Po czym z największą udawaną godnością zeszłam z sali i ruszyłam do stolika.
Zdawałam sobie sprawę, że Noah nie mógł pójść w moje ślady, ponieważ jeśliby to zrobił, to kapitan wywaliłby go z drużyny za nieszanowanie decyzji samorządu.
Więc tak oto siedziałam przy stoliku - upokorzona i starająca się unikać jakichkolwiek rzucanych spojrzeń w moją stronę.
Miałam naprawdę nadzieję, że ten Bal Wiosenny okaże się czymś dobry, ale co? Wyszło jak zwykle.
Perrie żałosna Flower nie powinna nigdzie wychodzić z domu. I już.
Noah i Lexie tańczyli na środku sali, oświetleni przez reflektor, a ja nie wiedziałam czy byłam bardziej zła czy rozczarowana.
- To nie twoja wina - Shawn usiadł na krzesełku obok mnie.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Dlaczego z nią przyszedłeś?
Zagryzł wargę, zanim mi odpowiedział.
- Bo osoba z którą chciałem pójść była już zajęta.
Oh. Czy on miał na myśli...
- Chciałabyś zatańczyć ze mną, Perrie Flower?
Skinęłam tylko lekko głową, chwytając dłoń Shawna.
~~~
ten rozdział jest długi i...nudny.
nie wiem co ze mną nie tak, ale mam wrażenie, że to się robi coraz gorsze i nudniejsze:(
kiedy zaczęłam pisać homework chodziło mi o to, żeby ukazać prostotę życia głównej bohaterki- bo niby to ff, a jednak chciałam zachować jakieś granice, a nie popadać w coś co nie istnieje typu szara myszka i gangi (nie, że hejtuję taki pomysł, bo niektóre takie ff naprawdę są fajne i sama takie czytam, ale wiecie o co mi chodzi, chciałam stworzyć coś innego, a teraz mam wrażenie, że to co piszę coraz bardziej robi się to nudne i po prostu dziwne...)
ktoś tu ma dzisiaj albo dzień zwątpienia w siebie, albo naprawdę ten rozdział wyszedł słabo, albo i jedno i drugie...
przepraszam was
podliczając głosy wyszło jakieś 24 na nerrie i 12 głosów na sherrie, woah
piszcie coś, cokolwiek misie
lots of love~lexi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top