rozdział 33

Następnego dnia w szkole miałam wrażenie, że wszystkie wydarzenia z ostatniego wieczoru były tylko złym snem.

Nie. Nie miałam takiego wrażenia.

Ja chciałam, żeby tak było.

Cholernie tego chciałam.

Ale kiedy skrzyżowałam spojrzenia z Noah, a on zamiast głupkowato się do mnie uśmiechnąć, odwrócił wzrok, rzeczywistość we mnie uderzyła, niczym rozpędzony tir na autostradzie w ślimaka.

Obrazowo, Perrie.

Shawna nie widziałam przez cały dzień i nie wiedziałam, czy mam się może cieszyć z tego powodu czy płakać. Chyba postanowiłam być obojętna. Albo chociaż starałam się  taka być, bo zawsze wpatrywałam się w jego szafkę, albo starałam się odnaleźć go na korytarzu.

Ugh. Perrie i jej uczucia. Żałosne.

Moja mama zaangażowała mnie w rozwieszanie plakatów, dlatego właśnie cały dzień chodziłam po szkole, obwieszczając wszem i wobec, że wielkimi krokami zbliża się Bal Wiosenny.

Oh, jak cukierkowo i tak nie pójdę, bo nikt mnie nie zaprosi.

No i beznadziejnie wyglądam w sukienkach.

I w ogóle...

A tak naprawdę chcesz iść, ale to nie jest miejsce dla kujonek i nie umiesz tańczyć.

To też.

Przywieszałam jeden z naprawdę dużych plakatów na drzwiach wejściowych budynku numer C, kiedy zauważyłam na boisku całą drużynę sportową.

Czy moja mama będzie bardzo zła, kiedy rozwieszę te plakaty odrobinkę później?

Hm, prawdopodobnie tak, ale żyje się tylko raz!

Właśnie z taką myślą usiadłam na trybunach i oglądałam jak cała drużyna koszykarska, zmieniła kształt piłki oraz całe swoje stroje i biegali po boisku, grając w rugby.

Ah, cudowny dzień, cudowny widok, cudowne zajęcie.

Pogoda była znośna — nie było za zimno, ale nie było też za ciepło, dlatego dziwiłam się, dlaczego połowa dziewczyn na trybunach miała na sobie bluzki z odsłoniętym pępkiem.

Bo mają idealnie wyćwiczone brzuchy, a nie tak jak ty, Perrie?

Oh, no i co.

Skrzyżowałam ręce na brzuchu i dostrzegłam, jak jeden z zawodników podbiega do ławki. W trakcie biegu ściągał kask, więc zobaczyłam zmierzwione włosy Noah, jego różowe policzki i lśniące krople potu na czole.

Noah chyba miał w sobie to coś, co sprawia, że nie wiem, co robię, tylko po prostu działam.

Dlatego w jednej chwili wstałam w miejsca, gdzie siedziałam i podeszłam do niego z uśmiechem na ustach.

- Hej — interesujące powitanie Perrie.

Chłopak posłał mi szybkie spojrzenie i rzucił ciche cześć, po czym chwycił białą butelkę i wlał sobie wodę do buzi, a później polał nią twarz.

- Wiem, że jestem gorąca i bije ode mnie żar, ale bez przesady Noah.

Oczywiście Perrie i jej super żarciki znowu w grze.

To tylko i wyłącznie przez Noah.

- Akurat ty jesteś jak oziębła lodówa, Perrie Flower.

Powiedział, a mnie przypomniał się kapsel Tymbarka, na którym tę sentencję ostatnio przeczytałam i co zabawniejsze — ten kapselek dostałam właśnie od Noah.

- Możemy na chwilę pogadać? Proszę — posłałam mu błagalne spojrzenie.

Naprawdę potrzebowałam się z nim pogodzić.

Dlaczego tak usilnie tego pragnęłam? Nie wiem.

- Muszę wracać na boisko — zbył mnie.

- Noah proszę cię. Nie zostanę do końca meczu, bo muszę iść rozwieszać plakaty o Balu Wiosennym.

Patrzył na mnie przez chwilę, a później krzyknął do trenera, że schodzi na chwilę i na swoje miejsce wysłał jakiegoś chłopaka z numerem 23 na koszulce.

- To gadajmy.

Noah miał na sobie strój do gry w rugby i wydawał się przez to jeszcze większy, niż jest zazwyczaj. Trzymał kask w jednej dłoni, a butelkę z piciem w drugiej.

- Też sobie chętnie z wami pogadam.

Odwróciłam się na dźwięk tego głosu i prawie zderzyłam się twarzą z podchodzącym do nas Shawnem.

- Super, jeszcze jego brakowało — burknął Noah tak, że tylko ja to usłyszałam.

Shawn zajął miejsce pomiędzy nami. Zauważyłam, że chłopak zamiast stroju miał na sobie najzwyklejsze ubrania, w których nawiasem mówiąc, wyglądał nad wyraz zachwycająco.

- Shawn, co ci się stało? - zasłoniła usta dłonią, kiedy zobaczyłam ciemną plamę pod jego okiem — kto ci to zrobił?

Chłopak cicho się zaśmiał i spojrzał na Noah.

- Może jej powiesz?

- Mnie w to nie mieszaj — odpowiedział Noah, nawet na niego nie patrząc, po czym spojrzał w moje oczy i powiedział. — Szkoda, ale nie mam z tym nic wspólnego.

Patrzyłam przez chwilę w jego oczy i zdałam sobie sprawę, że mówił prawdę.

To nie on. To nie mógł on podbić oka Shawna. Prawda?

Nie miał powodu. A może miał?

- Tak, kiedy chodziło o moją dawną miłość, to podobno też nie miałeś z tym nic wspólnego — powiedział Shawn i przysięgam, że zachowywał się w tej chwili jak taki typowy dupek, który zgrywa twardziela.

Natomiast Noah był bliski wybuchnięcia, widziałam, jak co chwile zaciska i rozluźnia pięści.

- Bo nie miałem z tym nic wspólnego. To jest przeszłość. Jesteś teraz z Lexie, o co ci chodzi? 

- O to, że wy kiedyś byliście razem. Zawsze mi to robiłeś, zawsze kręciłeś się wokół dziewczyn, na których mi zależało! 

- Byliśmy razem! - Krzyknął Noah — ale nie w taki sposób, o jakim myślisz. Nie moja wina, że mamy ten sam gust do dziewczyn! Nie chciałem tego, jasne?! Zawsze grasz nieczysto, nigdy nie możesz się zdecydować na jedną laskę... Nawet ta akcja z Perrie i Lexie, o co ci chodzi?

Co do cholery? 

- Bo znowu się zacząłeś interesować Perrie, kiedy...

- Czyżby? - parsknął Noah. - Jesteś pewien, że nie było na odwrót? Jesteś pewnie, że to nie po tamtym wieczorze z chłopakami, kiedy powiedziałem, że jak na kujonkę, to Perrie jest gorąca, zacząłeś się nią interesować? Albo wtedy, kiedy na imprezie Lexie wpadła mi w oko... Czy to nie wtedy zdobyłeś jej numer?

Shawn nie uciekł spojrzeniem przed Noah. 

- Skąd możesz wiedzieć, od kiedy jestem w niej zakochany, skoro się nie przyjaźnimy? - wyszeptał Shawn. 

Nie potrafiłam zareagować. Słuchałam tej kłótni, wpatrując się w twarze chłopaków i choć docierały do mnie słowa, nie potrafiłam się zdobyć na żadną reakcję. Tkwiłam zaplątana w pajęczynę uczyć i emocji, których nie chciałam.

- Znam cię Shawn. Znam wszystkie twoja gierki. W końcu kiedyś się przyjaźniliśmy — powiedział Noah, zaciskając zęby. 

W czyje słowa miałam wierzyć?

- Moja przeszłość mnie nie definiuje — powiedział Shawn. - Nawet jeśli nie jestem z niej dumny, to zmieniłem się. 

Noah zaśmiał się sztucznie. 

- Czyżby? To co jest pomiędzy tobą Lexie i Perrie? I dlaczego ranisz je obydwie? Nie możesz się zdecydować, która jest lepsza? 

Shawn zacisnął usta we złości.  

- Już dawno zdecydowałem, ale jak zwykle musiałeś się wtrącić w historię, siejąc zamęt. Gdybyś trzymał się z daleka Noah, życie byłoby prostsze. 

Noah pokręcił głową. 

- Wszystko przekręcasz. To nie ja sieję zamęt, to nie ja się wtrącam. Żyjesz jakimś pieprzonym lękiem. Czemu nie przyszedłeś do mnie, nie dałeś mi w pysk i nie powiedziałeś, żebym trzymał się  z dala od ciebie i Perrie? Czemu zacząłeś kręcić z Perrie, jak nadal jest coś między tobą, a Lexie, która jest toksyczna?

- Bo chciałem przestać czuć  do Lexie przywiązanie! - Krzyknał Shawn. - Perrie, to wszystko, co robiłem w stosunku do ciebie i co mówiłem... To było prawdziwe. Ja naprawdę coś do ciebie czuję, jestem w tobie zakochany. 

Mimowolnie rozchyliły mi się usta. 

- Z Lexie łączyło mnie przywiązanie, cielesność, przeszłość... To z tobą chciałem być, coś zbudować. Myślałem, że mi wybaczysz... Że uda nam się...

Pokręciłam przecząco głową. 

- Nagle podąłeś jednak decyzje, że chcesz do niej wrócić? I że uczucia są za silne? - Zapytałam bez cienia empatii. 

Shawn spojrzał na Noah. 

- Kiedy zobaczyłem jak on się wokół ciebie kręci... Wszystkie jego docinki na twój temat, na mój temat. W jednej osoby nagle zmaterializowała się cała moja przeszłość, wszystkie rany i lęki. Nie umiałem tego pokonać. Przepraszam, że nie byłem dość silny. Wiem, że to brzmi, jakbym się użalał i wiem, że namieszałem z Lexie, z tobą... Musisz wiedzieć jednak, że naprawdę w nas wierzyłem.

Powiedział, po czym odszedł, zostawiając mnie oniemiałą.

Powinnam za nim pobiec? Powinnam zostać? Co miałam zrobić?

Co chciałam zrobić?

Zanim zdążyłam podjąć decyzję, usłyszałam głos Noah:

- Znasz już całą prawdę. Do ciebie należy decyzja, co teraz zrobisz, Perrie.

Co ja miałam niby zrobić?

Kiedy to wszystko stało się takie skomplikowane?

~~~

prawda wyszła na jaw! spodziewał się ktoś tego?

okej!

cholera, coraz więcej osób jest z homework, to takie cudowne oewifhvnwovjqp cieszę się, że jesteście, że czytacie, że doceniacie kochani moi aw

(conieco o moim spotkaniu z crushem: kurde, dziękuję za wszystkie miłe słowa, które od was dostałam i dziękuję, że zrozumieliście...

A jak było na spotkaniu? Cholera cudowniecudowniecudownie! Dobra a teraz krzyczę, bo muszę wam się pochwalić, że nawet trzymaliśmy się za dłonie wiohopewhofpheophoephopehoewh uh okej oddech, oddycham. Moja bff i ibf nas szipują, a ja już sama nie wiem co myśleć, bo cholera on>>>>>> Także ten... Może powstanie z tego jakieś ff? XD)

kocham was mocno, powodzenia jutro w szkole!

ily~lexi xoxo




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top