rozdział 32

Co mną kierowało, kiedy zostawiłam Noah w bibliotece? Nie wiem.

Moim jedynym wytłumaczeniem jest chyba to, że Shawn był dla mnie cholernie ważny, a do Noah nic wielkiego przecież nie czułam.

Dlatego kiedy wbiegłam do baru Podniebna Laguna, Noah zniknął z moich myśli całkowicie.

Zaczerpnęłam powietrza i od razu tego pożałowałam, bo zachłysnęłam się dymem papierosowym.

Laguna nie była przyjemnym miejscem. Śmierdziało alkoholem i papierosami, a cały bar był skąpany w przyćmionym świetle. Przy długim drewnianym blacie siedziało kilku facetów, ale ja przeczesywałam miejsce wzrokiem, szukając tylko jednej osoby.

I kiedy weszłam głębiej, tak, że dym papierosowy kompletnie wsiąknął w moje ubrania i włosy, zobaczyłam Shawna Mendes, który siedział w boksie.

W sumie siedział to bardzo złe określenie, bo on leżał na blacie stolika, przy którym zajmował miejsce.

- Shawn — wyszeptałam, kiedy usiadłam naprzeciwko niego.

Na stole były ustawione trzy puste kufle po piwie.

Oh naprawdę?

- Shawn — potrząsnęłam jego ramieniem, po czym zsunęłam kufle na bok stolika.

Chłopak potrząsnął głową, podnosząc się, jakby właśnie zaspał do szkoły i zerwał się z miejsca, po czym jego wzrok padł na mnie. Przyglądał mi się przez jakąś minutę, z powrotem siadając na czerwonej kanapie.

- Perrie, to ty — wyszeptał.

Przewróciłam oczy.

- Nie, Madonna. Shawn do cholery, co ty tu robisz, dlaczego się upiłeś?

Naszej rozmowie towarzyszyła cicha muzyczka, która sączyła się z głośnika ustawionego w koncie.

- Bo moje życie ssie — roześmiał się, jakby to naprawdę było zabawne.

Odłożyłam plecak i oprałam ręce na stole, wiedząc, że to będzie długa i poważna rozmowa.

On naprawdę mnie potrzebował.

- Jak twoje życie może ssać? Masz dziewczynę, rodziców, którzy cię kochają, w szkole wszyscy cię lubią i do tego masz przed sobą karierę koszykarską.

Shawn pokręcił głową.

- Co z tego, że mam to wszystko, kiedy nie jestem szczęśliwy?

- Doceń to co masz i osiągnij to co sprawi, że będziesz jeszcze szczęśliwszy — wzruszyłam ramionami.

- Nie mogę tego osiągnąć, bo już to straciłem.

- Co straciłeś Shawn?

Chłopak spojrzał mi w oczy.

- Straciłem ciebie.

Moje tętno przyspieszyło, a ja na chwilę zapomniałam, dlaczego tutaj jestem.

On nie powinien mówić mi takich rzeczy, kiedy ma dziewczynę, prawda?

To nie było w porządku.

- Gdybyś mnie stracił, to nie siedziałabym tutaj teraz z tobą — wyszeptałam, wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Shawn pochylił się w moją stronę.

- Straciłem cię w chwili, kiedy moje usta złączyły się z ustami Lexie, a twoje ciało z ciałem Noah. Właśnie, gdzie go zgubiłaś? - powiedział Shawn, podnosząc rękę i wykonując dziwny gest palcami, a do mnie dotarło, że zamówił kolejne piwo.

Co on właśnie powiedział?

- To ty zgubiłeś Noah — powiedziałam — jego i waszą przyjaźń.

Shawn się zaśmiał i chwycił za kufel piwa, który przyniósł mu barman, a ja chciałam mu go zabrać i rozbić, ale opanowałam się, bo to życie Shawna, więc niech robi co chce.

Po prostu alkohol wcale nie jest rozwiązaniem, nawet jeśli po nim jest fajny odlot, to twoje problemy nie znikną. Zrozum.

- Tak ci powiedział? Że to ja zniszczyłem naszą przyjaźń?

Skinęłam głową, a Shawn się zaśmiał.

- Co w tym takiego zabawnego? - zapytałam lekko zirytowana.

- A to, że to on zgubił naszą przyjaźń, nie ja.

- To dziwne, że mówił mi...

- Właśnie Perrie, on ci mówił. Mojej wersji wydarzeń nie znasz — pociągnął łyk i oblizał usta.

- Nie mogłam jej poznać, bo byłeś zbyt zajęty swoją dziewczyną — skrzyżowałam ręce na piersi.

- Ty masz Noah, ja mam Lexie — wzruszył ramionami.

- Nie mam Noah, bo nie jesteśmy razem- powiedziałam w końcu, a chłopak zastygnął na sekundę, po czym się zaśmiał.

- Lexie mnie ostrzegała, że będziesz mi coś takiego próbowała wmówić.

- Ja ci niczego nie wmawiam, Shawn. Mówię tylko prawdę, a ty wierz, w co chcesz i komu chcesz — wzruszyłam ramionami.

- Perrie widziałem ciebie i Noah wychodzących z pokoju radiowego po tym, jak Lexie powiedziała mi, że do czegoś tam między wami doszło, że was widziała, więc nie mówi mi o prawdzie. I jeszcze zrobiłaś to po tym, jak cię pocałowałem.

Zanim się obejrzałam, Shawn postawił pusty kufel po piwie na stole.

Chwila.

Lexie co!?

Dlaczego ona tak bardzo mnie nienawidziła i dlaczego tak bardzo niszczyła moje życie?

- Jak mogłeś jej uwierzyć Shawn? - patrzyłam na niego, a moje serce się łamało, bo chyba widziałam łzy w jego oczach. - Dlaczego nie zapytałeś mnie, co się stało?

- Bo to już któraś taka akcja, kiedy w grę wchodzi Noah i dziewczyna, do której coś czuję — Shawn była naprawdę zły, a ja była trochę przestraszona.

- Może problemem jest twoja zazdrość o Noah...

Shawn zmierzył mnie wzrokiem, a jego oczy stały się nagle czarne, nieprzeniknione. Zupełnie nie poznawałam chłopaka, który siedział przede mną. 

- A może problemem po prostu jest Noah. W końcu to on zawsze wybierał ofiary, z którymi obydwoje się umawialiśmy. Tak samo było z tobą. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego się z umawiasz, skoro tak się z ciebie naśmiewał. 

Moje usta mimowolnie się otworzyły, a ja zobaczyłam przed sobą świecące oczy Noah, jego uśmiech, poczułam nawet jego dotyk na mojej skórze.

- Gdybyś widziała teraz swoją minę — powiedział Shawn, śmiejąc się cichutko.

- Wiesz co? Oboje jesteście  siebie warci — powiedziałam, chwyciłam swój plecak i wyszłam z baru.

Jedyna rzecz, o jakiej marzyłam w tamtej chwili to zatopić się w swoim łóżku ze słuchawkami w uszach i już nigdy nie opuszczać mojego pokoju, bo wszyscy na tym świecie to zakłamane świnie.

Poczułam, jak czyjaś ręka łapie mnie za nadgarstek.

Shawn odwrócił mnie w swoją stronę i przyciągnął do siebie, zamykając w uścisku.

Nie. Nie. Nie.

Odepchnęłam go, robiąc trzy kroki do tyłu.

- Przestań! Co ty sobie wyobrażasz, Shawn? Że mnie pocałujesz, a następnego dnia wystawisz mnie dla jakiejś flądry, która wmówiła ci, że jestem z twoim byłym najlepszym kumplem, bo sobie coś uroiła? Masz chyba coś z głową, że myśli, że dam ci się teraz przytulać, bo napisałeś do mnie pieprzonego smsa, że mnie potrzebujesz! Ty się mną po prostu bawisz, wiesz? Od zawsze to robiłeś. Zadzwoń po swoją dziewczynę i przede wszystkim poukładaj swoje uczucia, do cholery. Zrozumiałam dzięki tobie i dzięki temu, że tu przyszłam ważną rzecz, wiesz?

Chłopak patrzył na mnie z bólem w oczach, a ja wyszeptałam moje następne słowa:

- Nie jesteś tak idealny jak myślałam.

Po czym odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę przystanku autobusowego.

Nie wierzę.

Po prostu nie wierzę w to wszystko, co się dzieje.

Dlaczego ludzie są tak niezdecydowani? Dlaczego nikt otwarcie nie mówi o swoich uczuciach?

Dlaczego ten cały świat jest tak cholernie popieprzony?

Usiadłam na ławeczce i zanim zdążyłam sprawdzić rozkład autobusów, usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

Na wyświetlaczu pojawiło się nazwisko Noah, a ja przez dosłownie pięć sekund wahałam się, czy odebrać, po czym przystawiłam urządzenie do ucha.

- Perrie? - usłyszałam jego głos, a moje serce zabiło mocniej.

Nie. Nie zabiło.

- Wszystko okej? Wybiegłaś tak szybko z biblioteki, że nawet... - zaczął, ale mu przerwałam.

Kolejna fala szczerości? Tak, poproszę.

- Dotarło do mnie właśnie, że ty i Shawn jesteście siebie warci — wycedziłam przez łzy.

Zanim Noah coś powiedział, w słuchawce rozległa się głucha cisza.

- Co? Perrie, o czym ty mówisz do cholery?

- Mówię o tym, że spotkałam się dzisiaj z Shawnem i on powiedział mi swoją wersję historii.

Kolejna długa cisza.

To świerszcze? Czy po prostu psuje mi się telefon?

- Zostawiłaś mnie, bo poszłaś spotkać się z Shawnem?

- Tak, właśnie dlatego i cieszę się, że to zrobiłam, bo mogłam przynajmniej poznać całą wersję historii, Noah. To jakbyś chciał przedstawić Shawna w najgorszym świetle, żebym go znienawidziła.

- Nie muszę tego robić, bo on się sam upokarza.

- Za każdym razem kiedy jest między nami dobrze, dzieje się coś, co sprawia, że okazujesz się być dupkiem. Czy to nie jest podejrzane?

- Tak to jest podejrzane Perrie. To jest podejrzane, bo ufasz wszystkim w tym pieprzonym mieście, tylko nie mnie.

Zagryzłam wargę.

- Chciałem ci tylko powiedzieć, że to ja byłem tym, który sprawiał, że się codziennie uśmiechałaś, kiedy ten... kiedy on łamał ci serce każdym pocałunkiem z Lexie.

- Tak. I byłeś też tym, który zataił przede mną prawdę. Ale to tylko moja wina, że ci zaufałam. Nie wiem, dlaczego jestem taka łatwowierna — wyjąkałam.

- Dlaczego wierzysz we wszystko, co mówią ludzie na mój temat, a nie słuchasz samej siebie? Szukasz tylko opinii innych, bo jesteś tak naprawdę tchórzem, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Zdecyduj się i albo bądź ze Shawnem na dobre i złe, albo nie. To chyba nie jest takie trudne. 

Chciałam krzyczeć z żałości, jaka wylała się w moim sercu.

- Chciałbym ci jeszcze powiedzieć, że Shawn grał na twoich uczuciach od początku waszego poznania. Nikt z nas nie jest idealny, a już zwłaszcza nie on. Pogódź się z tym.

Usłyszałam ostatnie słowa Noah, po czym w słuchawce rozległ się sygnał przerwanego połączenia.

- Właśnie dzisiaj się o tym przekonałam — wyszeptałam do telefonu, chociaż wiedziałam, że Noah już mnie nie usłyszy.

Zablokowałam telefon i schowałam go szybko do plecaka, bo miałach ochotę rzucić nim o ziemię.

Powiedzcie mi, że to nie jest rzeczywistością i, że właśnie nie pokłóciłam się ze Shawnem.

Powiedzcie mi, że śnię i, że właśnie nie zraniłam Noah.

Powiedzcie mi, że mogę wyłączyć swoje uczucia, bo wymykają mi się spod kontroli.

~~~
myślałam, że się dzisiaj nie wyrobię i nie dodam, ale udało mi się, yey

no i co myślicie? się porobiło...

zastanawiam się, za co lubicie to ff?

lots of love~lexi xoxo



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top