rozdział 31

Trzy szare tygodnie minęły mi na pisaniu z Nieznajomym, wygłupianiu się z Noah i znoszeniu widoku Lexie i Shawna, którzy spędzali każdą przerwę w swoim towarzystwie.

I nie, nie mam tutaj na myśli, że rozmawiali albo coś w tym stylu.

Oni się obściskiwali.

Każdego dnia, każdego poranka wchodziłam do szkoły, a przede mną (doprawdy znikąd) pojawiali się Shawn i Lexie, zupełnie jakby chcieli, żebym ich widziała, żebym była świadkiem ich wzajemnej adoracji.

A ja nie chciałam tego widzieć, bo hej Lexie- kocham chłopaka, z którym się całujesz i trochę boli, kiedy robisz to na moich oczach, laska.

Jednego razu nawet migdalili się przy mojej szafce, a później była ona pomazana pudrem tej diwy, która za każdym razem, kiedy mnie widziała, patrzyła na mnie jak na jakąś życiową porażkę.

I w sumie tak się czułam, bo Lexie do tego doprowadziła...

Z Shawnem nie miałam żadnego kontaktu.

Może poza tym, że kilka razy skrzyżowaliśmy spojrzenia, ale on zawsze odwracał wzrok jako pierwszy, bo był zbyt zajęty silikonowymi ustami Lexie.

Irytowało mnie to, że moje uczucia do Shawna nie wygasły, nie osłabły ani nie znikały.

Wiedziałam, co robi w każdej chwili na każdej pieprzonej przerwie.

Nie chciałam tego robić, ale mój wzrok sam go odnajdywał na korytarzu.

Starałam się sobie wmówić, że nic do niego nie czuję. Albo, chociaż przerodzić swoją miłość w nienawiść do niego. Ale nic z tego nie wyszło, bo nie mamy władzy nad swoimi uczuciami. I wiecie co? To jest beznadziejne.

Perrie powtórz: Shawn Mendes jest dla ciebie nikim.

Shawn Mendes jest dla mnie nikim.

Shawn Mendes jest dla mnie nikim.

Shawn Mendes jest dla mnie niestety prawie wszystkim?

Ugh, nie tak.

- Cześć ofiaro losu.

- Cześć chłopaku, który codziennie uprzykrza mi dzień swoim towarzystwem.

Noah zaśmiał się dźwięcznie, słysząc mój piękny sarkazm.

Jak miałabym być szczera, to Noah był teraz jedyną osobą, która sprawiała, że się uśmiechałam.

Każdego dnia poznawałam go coraz lepiej i Noah miał idealne poczucie humoru, pasujące idealnie do mojego poczucia humoru.

- Mam dla ciebie cudowną propozycję! - powiedział, kiedy zamknęłam szafkę i przewiesiłam plecak przez ramię.

Sprawisz, że moje życie stanie się lepsze?

Nie. Tego nie grają, Perrie.

- Słucham uważnie.

- Jutro mamy ekstratrudny sprawdzian z ekstramatematyki dlatego pójdziemy do ekstra-biblioteki, w której ekstraPerrie wytłumaczy mi ekstrageometrię, co ty na to?

- Myślę, że to ekstrapomysł -mrugnęłam do niego.

I przy okazji podrzucę karteczkę Nieznajomemu.

I może zobaczę, kto zabiera karteczki i dowiem się kto jest Nieznajomym.

O mój Boże, dlaczego ja na to nie wpadłam wcześniej?

Bo byłaś zbyt zajęta Shawnem.

- Hm i pewnie zależy ci na dobrej ocenie, żeby podlizać się mojej mamie. Znowu.

Zmierzyłam go wzrokiem i  zachwyciłam się zwykłym granatowym podkoszulkiem, czarnymi spodniami i trampkami.

- Oczywiście, zapisałem się nawet na olimpiadę matematyczną — powiedział, wypinając pierś i przyciszając głos, kiedy weszliśmy do biblioteki.

- Zapisałeś się na olimpiadę matematyczną, a chcesz, żebym uczyła cię geometrii? Ile ty miałeś  z matmy na półrocze?

- Jesteś ostatnią osobą, która powinna mnie osądzać, kujonko-striptizerko.

Zmrużyłam oczy, ponieważ już od tygodni nikt się tak do mnie nie zwracał, oprócz niego.

Mogłam stwierdzić, że akcja z moim striptizem przycichła, chociaż byłam pewna, iż Lexie i tak szepcze o mnie po kątach i, że to ona jest odpowiedzialna za wszystkie przeróbki plakatów ze mną w roli głównej, które co czwartek wiszą na moje szafce.

Żałosne.

- I jak musisz wiedzieć, to z ekstramatematyki miałem dwóję — rzucił Noah, kiedy siedzieliśmy już przy stoliku.

- Jak widać, moja mama wcale cię nie lubi — stwierdziłam.

- Jak się dowie, że umawiam się z jej córką, to wyjdę na pięć — powiedział i pochylił się z uśmiechem w moją stronę.

Jego oczy od zawsze tak błyszczały?

Perrie, tu Ziemia!

- Od zawsze wykorzystywana — powiedziałam, po czym wstałam i ruszyłam do działu fantastyki.

Odnalazłam książkę J.K Rowling i wsunęłam do niej odpowiedź dla Nieznajomego. Zamknęłam książkę w tym samym momencie, kiedy Noah pojawił się obok mnie.

- Co ty robisz? - zapytał, opierając się plecami o półkę z książkami fantastycznymi.

Prawie-Przyłapana. Życie na krawędzi.

- Zastanawiałam się, czy tego nie wypożyczyć, ale jednak zrezygnuję — powiedziałam, odkładając Harrego na półkę.

- Co? Dlaczego? Nie rezygnuj — chwycił książkę w swoje wielkie dłonie — to są najlepsze książki, jakie w życiu czytałem.

Nawet nie słuchałam, co mówił, bo moje serce biło w gardle, a ja obserwowałam, jak Noah przymierza się do otwarcia książki.

Rany Boskie, przecież jak zobaczy ten liścik, to będzie mój koniec — będzie się śmiał ze mnie do końca życia.

- Innym razem — powiedziałam, biorąc książkę z jego ręki i odkładając na miejsce.

Noah wyglądał na zaskoczonego.

- Chodź, geometria czeka.

Złapałam jego dłoń i pociągnęłam do stolika, żeby przypadkiem nie zawrócił, bo wyglądał na fanatyka serii Harrego Pottera.

To było tylko odwrócenie jego uwagi i wcale się nie zarumieniłam, czując, jak jego skóra styka się z moją.

Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy ręka Noah owinęła się wokół mojej tali i chłopak zatrzymał się nagle, odwracając się w moją stronę. Byłam tak zaskoczona, że machinalnie cofnęłam się o krok do tyłu, ale natrafiłam plecami na regał.

Noah pochylił się w moją stronę, opierając ręce po obu stronach mojej głowy.

- Może przed geometrią postudiujemy co innego? - powiedział, patrząc na moje usta.

O. Mój. Boże.

- Myślę...myślę ż-że nie mam linijki, ani ołówka — wyjąkałam, nie bardzo będąc świadoma, co mówię.

- Oh kochanie, tylko jedna rzecz będzie nam potrzebna.

Przełknęłam ślinę.

- Gumkę t-też zostawiłam na stole.

Noah wybuchnął śmiechem, a ja dopiero po chwili uświadomiłam sobie dobór moich słów.

Jak można być taką idiotką.

Gdzieś z głębi biblioteki usłyszeliśmy donośne "ciiii!", a ja w tym czasie spłonęłam rumieńcem.

- Dobra, chodźmy po linijkę, cyrkiel, gumkę, czy co tam — powiedział Noah.

W tej chwili to mam ochotę jedynie iść do domu i ukryć się pod łóżkiem.

Myślałam o swojej destrukcji, kiedy nagle poczułam dłoń Noah na swojej.

- Dziękuję, że mi pomagasz, Perrie — powiedział, a jego miętowy oddech owiał moją twarz.

Skinęłam tylko głową, bo nagle magicznie zabrakło mi słów.

Po przerobieniu kilkunasty zadań Noah w końcu zrozumiał mniej więcej, o co chodzi, dlatego przerobiliśmy jeszcze kilkanaście przykładów, aż chłopak doszedł do wprawy.

Oczywiście nasza nauka nie obyła się bez jakichś dwuznacznych tekstów, do których już totalnie przywykłam i które w jakimś stopniu mi się podobały.

Dlatego, kiedy mój ołówek się stępił, a ja sięgnęłam do plecaka po strugaczkę, patrząc przelotnie na telefon, okropnie się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam, że było już tak późno po południu.

Kompletnie nie zauważyłam, kiedy na dworze zrobiło się ciemno, a czas tak szybko minął, bo hej! Nigdy nie zauważa się takich rzeczy w dobrym towarzystwie.

- Nie mogli nas tutaj zamknąć, prawda? O mój Boże, a jak to zrobili? Co jeśli zginiemy, tak jak ludzie w tych horrorach? - gadałam jak najęta.

- Cała noc w bibliotece, mmm to brzmi dobrze — zamruczał Noah, kompletnie ignorując to, co powiedziałam.

- Przestań, ja tu jestem w trybie paniki!

- Te książki, czytanie całą noc. Daj spokój Perrie, to jest to, co kujonki lubią najbardziej. 

Zdążyłam zgromić spojrzeniem Noah, gdy z mojego telefonu rozległ się dzwonek.

- O nie, to moja mama — powiedziałam, patrząc na wyświetlacz.

- Daj, odbiorę! Stęskniłem się za nią — wyciągnął rękę po urządzenie.

- O mój Boże nie, miałeś z nią lekcję dzisiaj... Poza tym... Noah jak mogłeś w ogóle tęsknić za moją matką, pogrzało cię, czy co?

Chłopak tylko się śmiał, a ja przystawiłam telefon do ucha.

- Perrie Flower, na Miłość Boską! Gdzie ty jesteś? Ja tutaj odchodzę od zmysłów! Tłumacz się w tej chwili!

- Mamo spokojnie...

- Nie uspokajaj mnie!

Noah się zaśmiał, bo moja mama krzyczała tak głośno, że spokojnie słyszał naszą rozmowę.

- Mamo, jestem w bibliotece i razem z Noah uczymy się do jutrzejszego testu...

- W bibliotece? Do testu? Jakiego testu? Z kim jesteś?

Czy były jakieś zakłócenia, że nic nie usłyszałaś z tego co powiedziałam?

- W bibliotece szkolnej. Do jutrzejszego testu z matmy, który nam zapowiedziałaś. Jestem z Noah.

- Ah z Noah, rozumiem. W takim razie dobrze. Bawcie się dobrze, pa kochanie.

Kochanie? Kochanie? Kochanie? CO?

Czy ona wie, że rozmawiała ze swoją córką?

CO się stało z moją matką?!

- O mój Boże, moja matka po raz pierwszy w życiu nazwała mnie kochaniem — powiedziałam, odstawiając swój telefon od ucha.

I wtedy jakby na sekundę świat się zatrzymał, a ja zamarłam, bo dostrzegłam, że mam cztery nowe wiadomości.

- Widzisz? Kocha cię, bo kocha mnie, a ty spędzasz ze mną czas — paplał Noah, ale nie słuchałam go uważnie, bo na wyświetlaczu widniało znajome nazwisko.

Masz cztery wiadomości od Shawn Mendes.

Czy  tylko mnie zrobiło się gorąco?

Shawn Mendes: Perriie potrzebuję cię.

Shawn Mendes: Potrzzebuję cię terazs

Shawn Mendes: Jestem w baarze Podniebna Laguna.

Shawn Mendes: Prroszszę, przyjdź tututaj, bo nie wiem czy sam dam sobei rady.

Patrzyłam na wiadomości z bijącym sercem, a później usłyszałam głos Noah:

- Coś się stało?

Spojrzałam w brązowe oczy chłopaka, a później znowu popatrzyłam na wiadomości.

Co miałam zrobić? 

Shawn był najwyraźniej pijany.

Noah potrzebował mojej pomocy.

Co miałam zrobić?

Odwieczna walka serca z rozumem.

Perrie...

- Muszę już iść — powiedziałam, spakowałam się i ruszyłam do Shawna, który mnie potrzebował, zostawiając Noah z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.

I szczerze? Jakaś część mojego serca się złamała, przez to, że musiałam go zostawić.

Ale wiedziałam, że gdybym nie poszła do Shawna, nie byłabym sobą.

~~~

Perrie, wszyscy chcieli, żebyś została w bibliotece!

Coo dalej? Omg, jak myślicie?

Piszcie, piszcie, piszcie :)

lots of love~lexi


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top