rozdział 30

- Nie dam rady już iść dalej — wydyszałam, ledwo zipiąc.

Oparłam swoje dłonie na kolanach i pochyliłam się do przodu, oddychając głęboko, ale nawet to nie pomogło.

Pieprzyć wszystkie fit-trenerki, które zawsze twierdzą, że to sprawia, że czujesz się nie-tak-bardzo zmęczony.

- Dawaj Perrie, jeszcze tylko dziesięć schodków — usłyszałam Noah.

- Mam za sobą dwadzieścia cztery piętra i dwieście czterdzieści schodów, które przeszłam, więc nie mów mi, że to tylko pieprzone dziesięć schodów!

Moje nogi paliły i przysięgam — czułam się gorzej niż po ćwiczeniach Miley Cyrus Sexy Legs Workout.

- Poza tym mówisz o tych dziesięciu schodkach już od jakichś trzech pięter!

- Widzisz?

Nadal słyszałam tylko jego głos, bo Noah już dawno czekał na mnie na szczycie, podczas gdy ja wspinałam się po schodach w tempie żółwia.

- Zamiast ćwiczyć na wfie, to dziewczyny zgłaszają pieprzoną niedyspozycję i później się dziwić, że nie macie kondycji.

Przebyłam ostatnie dziesięć schodków, żeby zmrużyć oczy na Noah i bronić godności dziewczyn.

- To wcale nie tak — skrzyżowałam ręce na piers i- wy po prostu nie rozumiecie, jaki to jest ból, kiedy ma się okres. To jest tak bolesne, jakby ktoś ci przywalił w jaja, albo nawet gorzej.

Noah się zaśmiał, kiwając głową.

- Ale nie można mieć okresu przez cały miesiąc, prawda?

- Dlatego zgłaszamy jeszcze brak stroju — przyznałam, lekko się krzywiąc, bo chłopak miał racje i wiedziałam, że byłam na straconej pozycji.

Noah posłał mi spojrzenie, po czym otworzył ciężkie, metalowe drzwi.

- Panie przodem — ukłonił się i zaprosił mnie gestem ręki jak ci wszyscy lokaje w starych filmach.

Uśmiechnęłam się do niego, przechodząc przez drzwi i dopiero w tamtej chwili, kiedy moją twarz owiał ciepły wiatr, zrozumiałam, gdzie mnie zabrał.

- Wiedziałem, że ci się spodoba — powiedział, kiedy z lekko otwartą buzią przyglądałam się miastu. 

To jest cholera niedopowiedzenie. 

Przecież tutaj jest jak w jakiejś bajce.

- Skąd znasz to miejsce? - zapytałam, wpatrując się w miasto, które w godzinach porannych żyło pełnią życia.

- Przychodzę tutaj często. Fajnie się tutaj myśli, lepiej niż w kościele, bo nie ma jakiegoś zrzędliwego księdza. No i widok jest nieziemski.

Patrzyliśmy przez chwilę na miasto w ciszy, a ja wiedziałam, że ucieczka z lekcji to była najsłuszniejsza decyzja, jaką w życiu podjęłam.

Czułam się, jakby na tej wysokości moje przyziemne problemy nie miały znaczenia.

- To jest o wiele lepsze niż lekcje — przyznałam.

- Tak wiem, ale nie przyzwyczajaj się. Jak któregoś dnia cię nie będzie w szkole i znajdę cię tutaj, to każe ci biegać po tych wszystkich schodach, aż padniesz.

Próbowałam ukryć śmiech.

- Ta jasne, myślisz, że ci się to uda? - droczyłam się.

- Nie wiesz, na co mnie stać.

Halo? Czy to podtekst seksualny? O mój Boże, czy ja się zaczerwieniłam?

Nie, na pewno nie, ale na wszelki wypadek ukryłam twarz we włosach.

Noah był zdecydowanie odskocznią od moich wszystkich zmartwień. Przy nim zapominałam nawet na chwilę o pocałunku Lexie i Shawna... Ale rzeczywistość wróciła, kiedy kropla deszczu spadła na mój policzek, a ja przypomniałam sobie o ustach moje crusha. 

- Chodź, bo będzie za chwile padać. No, chyba że urządzisz specjalnie dla mnie konkurs "Miss mokrego podkoszulka" - mrugnął do mnie, a ja go lekko uderzyłam w ramię.

Uchroniliśmy się przed deszczem w samą porę, kiedy z nieba zaczęło lecieć coraz więcej kropel.

Siedzieliśmy pod zadaszeniem, ramię w ramię, a ja się z tego cholernie cieszyłam, bo Noah był ciepły, a mnie było totalnie zimno.

- To, co się wydarzyło między tobą a Shawnem? - zapytałam po chwili ciszy, pragnąc odpowiedzi.

- Miałem nadzieję, że nie zapytasz.

Chłopak uśmiechnął się smutno i patrzył gdzieś w dal, zamyślony.

- Po to tutaj ze mną przyszedłeś. Sam tak powiedziałeś.

Noah przytaknął głową, bardzo powoli, jakby nie był do końca pewny, czy jego uczucia zgadzają się z mową ciała.

- Wierz lub nie, ale kiedyś byliśmy ze Shawnem najlepszymi przyjaciółmi.

- Przyjaźniliście się? Naprawdę? - byłam pod wrażeniem.

Noah przytaknął głową.

- Ciężko mi w to uwierzyć — przyznałam, opierając się wygodniej o ścianę.

- Naszą przyjaźń zakończył Shawn. Był on za bardzo podejrzliwy w stosunku do mnie, twierdził, że podrywam dziewczynę, która się mu podoba.

- Podrywałeś ją?

- Robiłem to tak, żeby on nie wiedział, że to robię.

- To nie jest przyjacielskie zagranie — powiedziałam szczerze.

- Wiem, dlatego obiecałem mu, że więcej czegoś takiego nie zrobię.

- Udało ci się dotrzymać obietnicy?

Noah zacisnął usta.

- Nie, bo tamta sytuacja pokazała mi, jak Shawn jest fałszywy. On potrzebował uwagi, wszystko chciał mieć dla siebie. Byliśmy naprawdę lubiani, ale to mu nie wystarczyło. Każda dziewczyna musiała być zainteresowana nim, tylko i wyłącznie. A jak już jakiejś ja się podobałem, to był zazdrosny. — wyrzucił z siebie na jednym tchu.

- Podobałeś się dziewczynom? Szok — parsknęłam śmiechem. 

- No — powiedział z dumą, wypychając pierś do przodu. — Nawet teraz mi się zdarza. Mama zawsze powtarzała, że jestem ślicznym chłopcem. 

Nie chciałam rujnować jego wizji świata, dlatego ugryzłam się w język i stłumiłam myśl, że Noah naprawdę był przystojny i jego mama miała racje. 

- Perrie, przecież Shawn teraz robi dosłownie to samo.

- Co masz na myśli?

- Ciebie, Lexie... Musisz wiedzieć, że coś mnie z nią łączyło. 

Oczy prawie wypadły mi z orbit i nie mam tutaj na myśli gumy do żucia. 

- Słucham?! - Załamałam się. 

Noah zmarszczył brwi i spojrzał przed siebie. 

- Wiem, to nie jest coś, z czego jestem dumny. W każdym razie jak widać na załączonym obrazku, Shawn ma jakieś problemy z zazdrością o wszystko, co dotyczy mnie. Zaczęło się od koszykówki, skończyło na dziewczynach. 

Nie wiedziałam, co powiedzieć, dlatego wyszeptałam tylko:

- Chwila, ale jak to się ma do mnie?

Noah wzruszył ramionami. 

- Teraz chyba tak, że trochę się kumplujemy, a wcześniej obgadywaliśmy cię w szatni. Mamy taki ranking dziewczyn z chłopakami... No, nieważne. Shawn chyba chciał jakoś bez przekonania do ciebie uderzyć. 

To nie mieściło mi się w głowie. 

- Macie ranking dziewczyn?! I wcale się nie kumplujemy! - Oburzyłam się.  

Noah nie dał się wciągnąć w tę przepychankę słowną, a ja postanowiłam odpuścić. 

- Nigdy nie pogodziliście się z Shawnem?

- Próbowałem z nim pogadać, ale nie byłem w stanie do niego dotrzeć. Myślałem, że nasze kontakty już się trochę poprawiły, ale no...

O mój Boże. Coś mi przyszło do głowy.

- O Jezu przenajdroższy, Shawn myśli, że ja i ty jesteśmy razem — zasłoniłam dłonią usta.

- Jesteś taka mądra i dopiero teraz na to wpadłaś?- rzucił z sarkazmem Noah.

- O mój Boże, muszę mu powiedzieć, że to nie prawda — powiedziałam, szybko stając na nogi.

Noah popatrzył na mnie z dołu.

- Szczerze to wątpię, żeby cię posłuchał.

- Co? Dlaczego?

- Bo ma obok siebie Lexie?

Zastanowiłam się nad jego słowami przez chwile.

Co jeżeli Lexie mówi o mnie same złe rzeczy?  Zrujnowała mi życie, to musi być bardziej niż pewne.

Usiadłam z powrotem obok Noah, czując się przegrana.

- Co ja mam robić? - oparłam czoło o kolana.

- Ja bym na twoim miejscu zaczekał, przecież Shawn niedługo zobaczy, że nic do mnie nie czujesz.

Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.

- A czy ty coś do mnie czujesz, Noah?

Chłopak patrzył na mnie przez sekundę swoim dziwnym wzrokiem, po czym pokręcił niezauważalnie głową, jakby się opamiętał i wyszczerzył swoje usta w uśmiechu.

- No chyba śnisz — rzucił, po czym poczochrał moje włosy, sprawiając, że wyglądały, jakbym na głowie miała mopa.

Nie śnię.

Naprawdę siedzę obok ciebie na dachu jednego z wieżowców, kiedy powinnam być na lekcjach.

I wiesz? To jest ten dobry sen.

Nie chciałabym być teraz nigdzie indziej.

Więc właśnie z tą myślą oparłam głowę o ramię Noah i wyszeptałam ciche "dziękuję".

~~~

no i proszę, znacie już odpowiedzi na swoje wszystkie pytania?

piszcie jak wrażenia po rozdziale 30 :)

lots of love~lexi xox





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top