rozdział 27
Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, podniosłam się z łóżka, owijając się szczelniej kocem.
To Shawn. Shawn Mendes do mnie przyszedł. Do mojego domu.
To nie tak, że do przyjścia Shawna przygotowałam się chyba dłużej niż gwiazdy na Czerwony Dywan, a teraz udawałam, że nawet nie ruszyłam się z łóżka.
Pf, naprawdę świetna taktyka Perrie.
Przecież nie mogę pokazywać mu, że mi zależy, prawda?
- Kto to? - moja mama wyłoniła się ze swojego pokoju i zdziwiło mnie to, że miała na sobie płaszcz wyjściowy.
Nie żeby w domu było za ciepło, ale miała przecież różne swetry.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak. Idziemy na kawę i do teatru z koleżankami z pracy. Ktoś stoi przed drzwiami?
Tak-Tak-Tak-Tak. Powstrzymywałam się, że zrobić podskok szczęścia i klasnąć w dłonie. Nie wierzyłam w swoje szczęście w tamtej chwili.
Jak dobrze, że smoczyca wychodzi z jamy podczas gdy książę do niej przybywa, by ratować księżniczkę.
- Tylko Shawn Mendes - wzruszyłam ramionami.
Zanim zdążyłam chwycić klamkę i przywitać jak należy mojego gościa, mama otworzyła drzwi z rozmachem.
- Dzień dobry pani Flower - przywitał się kulturalnie mój bohater.
Idealny Shawn Mendes stał przed moim nieidealnymi drzwiami i wyglądał tak niewinnie, że mogłabym zatrzymać czas i po prostu się na niego patrzeć, podziwiając każdy detal jego ciała.
- Nie dla wszystkich taki dobry - matka zmierzyła mnie wzrokiem.
Oh, daruj sobie.
Nie obchodziło mnie co mówiła, bo właśnie patrzyłam na powód mojego codziennego uśmiechu.
- Co będziecie robić? - zapytała.
Tylko uprawiać seks na twoim łóżku, a co?
- Przyniosłem pańskiej córce zeszyty - i alkohol, dodałam w myślach - żeby mogła nadrobić dzisiejsze lekcje.
- Ah tak, bo przecież ktoś dzisiaj był tchórzem i nie poszedł do szkoły. W takim razie bądźcie grzeczni. Wrócę koło jedenastej.
Nara.
Zaprosiłam Shawna do środka, bo moja (nie)kulturalna matka nie raczyła tego oczywiście zrobić. Myślałam, że już mam ją z głowy na parę godzin, jednak zanim moja rodzicielka wsiadła do samochodu, krzyknęła z podjazdu:
- Jak wrócę to ma cię tu nie być, Shawnie Mendes.
Zamknęłam z trzaskiem drzwi, powstrzymując się, żeby nie wystawić jej środkowego palca.
Dla mnie mogła być niemiła. Ale nie miała prawa być niemiła dla Shawna.
- Przepraszam cię za moją matkę.
Shawn rozpiął czarną kurtkę i odwiesił ją na wieszak obok mojej. Oh mam nadzieję, że moja bluza przejdzie zapachem jego perfum.
- Spoko, szczerze to nie wiem jak ty wytrzymujesz pod jednym dachem z tą jędzą. Ja ją ledwo na lekcji znoszę - powiedział Shawn, a ja zaczęłam się śmiać.
- Chodź do pokoju - zaprosiłam go.
- Nic się tutaj nie zmieniło od ostatniego razu - przyznał Shawn, rozglądając się po domu.
Aż przystanęłam z wrażenia.
- A kiedy był ostatni raz?
Jego twarz z uśmiechniętej zmieniła się w ułamku sekundy, jakby uświadomił sobie właśnie, że powiedział kilka słów za dużo.
- No wiesz... Wtedy, kiedy... Um.
- Wtedy kiedy co?
Zawahał się, po czym westchnął.
- Wtedy kiedy odwiozłem cię po imprezie - przyznał.
Szok to niedopowiedzenie mojego obecnego stanu uczuć.
- Ale przecież mówiłeś, że nie wchodziłeś do mnie do domu.
Shawn usiadł na krześle przy moim biurku, a ja nie potrafiłam się nawet ruszyć, w takim osłupieniu byłam. Chłopak wyciągał zeszyty z plecaka, zupełnie nie mając nawet ochoty na mnie spojrzeć, albo wyjaśnić mi o co do cholery mu chodzi.
- Dlaczego kłamałeś, Shawn?
- Bo nie chciałem, żebyś wiedziała.
Powstrzymałam się przed uderzeniem siebie w czoło z otwartej dłoni.
- Wiedziała czego? Że wszedłeś do mnie do domu czy, że uprawialiśmy seks, ale tego nie pamiętam?
Widziałam uśmiech na jego twarzy, nawet jeśli na mnie nie patrzył.
- Niczego nie rozbiliśmy. Nie mógłbym ci tego zrobić po tym jak powiedziałaś mi, że jesteś dziewicą. Myślę, że powinnaś pamiętać swój pierwszy raz.
Gdybyśmy zrobili to teraz to bym zapamiętała.
Przewróciłam oczami.
- Czekaj czyli, że to nie był sen? Naprawdę powiedziałeś "szkoda, że nie będziesz pamiętać niczego z tej nocy"?
Shawn przygryzł wargę i skinął lekko głową.
Wyglądał tak seksownie, że chciałam się na niego rzucić.
- Teraz myślę nad tym co powinnam pamiętać, a czego nie pamiętam - usiadłam na łóżku, krzyżując nogi i usilnie myśląc nad imprezą.
Miałam tylko przebłyski tego co się działo. Wiedziałam, że gdyby Shawn powiedział mi co tam zaszło, to bym sobie przypomniała. Ale chłopak w ogóle nie chciał współpracować.
- Dlaczego mi po prostu nie powiesz co się tam wydarzyło? Chyba nie może być nic gorszego od striptizu.
Nie odpowiadał mi. Oh ty tak serio? Nawet na mnie nie patrzył, tylko skupił wzrok na czymś za mną.
- Naprawdę wydrukowałaś nasze zdjęcie?
Idealna zmiana tematu.
Wstał z krzesła i podszedł do łóżka, żeby lepiej widzieć nasze selfie, przez co znalazł się naprawdę blisko mnie. Tak blisko, że jego zapach mnie ogarnął, a ja miałam ochotę tylko paść na poduszki, pociągając Shawna za sobą i się nim zachwycać. Nim i jego zapachem.
- Tak, no wiesz... Zachwyciła mnie za ostrość zdjęcia, kolorystyka i w ogóle - tłumaczyłam, ratując resztki godności.
- Taak, jasne i zupełnie nie ma znaczenia to, że jestem na tym zdjęciu razem z tobą.
Oczywiście, że tylko to miało znaczenie. Ale chyba nie myślisz, że ci się do tego przyznam?
Nasze położenie działało źle na moją głowę.
Shawn opierał się na rękach i klęczał na moim łóżku tak, że jego kolano stykało się z moim.
Miałam naprawdę małe łóżko i mimo ciągłego narzekania na jego 'wielkość' w tej chwili zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Chłopak wpatrywał się jeszcze przez chwilę w zdjęcie, po czym przeniósł na mnie swój wzrok.
Był tak blisko mnie, że mogłam policzyć każdą rzęskę na jego powiece.
- To to zdjęcie powinno opanować szkolę, a nie twoje jak robisz striptiz - wyszeptał.
Szara rzeczywistość - witamy cię w swoich skromnych progach Perrie Flower, kujonko od striptizu.
- Masz alkohol?
- Nie - powiedział Shawn najzwyczajniej w świecie i usiadł, opierając się placami o ścianę.
- Jak to nie? Dlaczego nie?
Troszkę się zdenerwowałam, ale poważne spojrzenie Shawna mnie ocuciło.
- Bo alkohol nie rozwiązuje problemów i w niczym ci nie pomoże, Perrie.
- Coś chyba musi mi pomóc - burknęła i usiadłam w takiej samej pozycji jak Shawn.
- To coś to ja Perrie. Właśnie dlatego tutaj jestem.
Spojrzałam na niego.
- I postaram się pomóc, chociaż nie jestem w tym najlepszy.
Czy on nie był najsłodszą istotą na całym świecie?
Jesteś najlepszy dla mnie, Shawn Mendes.
- Jesteś najlepszy, bo jesteś tutaj ze mną, kiedy cała szkoła się ze mnie śmieje i za to ci dziękuję Shawn.
- Podziękujesz mi jak sprawię, że poczujesz się lepiej.
Sprawiasz to każdego dnia kiedy cię widzę. Powinnam ci dziękować codziennie, oh.
- Boję się zmierzyć z rzeczywistością. Boję się iść do szkoły. Boję się, że sobie nie poradzę z tymi wszystkimi przezwiskami, bo jest ich zbyt dużo.
To wyznanie naprawdę wiele mnie kosztowało. I było to głównie dlatego, że odwykłam od wyznawania swoich uczuć. Moja mama zawsze mówiła mi, że one nikogo nie obchodzą, więc zamknęłam się w sobie.
- Perrie poradzisz sobie. Im bardziej będziesz im pokazywać, że cię to rusza tym bardziej będą ci dokuczać.
- Masz racje, ale czasem nie potrafię ukryć swoich uczuć.
- Wiem.
Co?
- Czekaj, jak to wiesz? Co masz na myśli?
Shawn uśmiechnął się i patrzył na mnie przez dłuższą chwilkę w milczeniu, zanim powiedział:
- Podobam ci się od początku liceum i ty starasz się to ukryć, ale ci nie wychodzi.
O cholera jasna.
Zawstydziłam się tak bardzo, że gdyby ktoś porównał teraz moją twarz z pomidorem to naprawdę nie byłoby wielkiej różnicy. Śmiem twierdzić nawet, że nie byłoby żadnej różnicy.
On nie powinien o tym wiedzieć.
Byłam tak bardzo beznadziejną aktorką.
Byłam tak bardzo beznadziejna w ukrywaniu swoich uczuć.
Nie patrzyłam już na Shawna, tylko spadłam na łóżko, zasłaniając swoją twarz kocem.
- Widzisz? O tym mówię. Nawet tak ważnej rzeczy nie potrafiłam ukryć i znowu zrobiłam z siebie totalną idiotkę przed tobą - przyznałam.
- Ja nie twierdzę, że zrobiłaś z siebie idiotkę.
Poczułam jak Shawn odsuwa koc z mojej twarzy.
- Właściwie to nie powinnaś tego przede mną ukrywać, wiesz Perrie?
Patrzył na mnie takim wzrokiem, że czułam motylki w brzuchu.
- Musiałam.
- Dlaczego?
- Bo jesteś Shawn Mendes i jesteś popularny, a ja jestem kujonką. Tacy chłopacy jak ty nie zwracają uwagi na takie dziewczyny jak ja, zresztą sam to powiedziałeś.
Shawn się zaśmiał.
- Nie powinnaś wierzyć w słowa kogoś takiego jak Noah.
- Kto powiedział, że wierzę? Ja po prostu biorę je pod uwagę.
- Niepotrzebnie, bo tacy chłopacy jak ja właśnie zwracają uwagę na takie dziewczyny jak ty. Albo przynajmniej tak jest w moim przypadku - wzruszył ramionami.
- Myślałam, że wolisz takie dziewczyny jak Lexie.
- Takie dziewczyny nie dorastają ci do pięt.
- A mimo wszystko to z Lexie byłeś na imprezie.
- Musieliśmy po prostu coś sobie wyjaśnić...
Shawn uśmiechnął się najpiękniejszym uśmiechem jaki tylko widziałam kiedykolwiek na oczy, po czym pochylił się nade mną, zbliżając swoją twarz do mojej.
To był ten moment tuż przed pocałunkiem, kiedy patrzysz w oczy najważniejszej dla ciebie osoby jaka istnieje na tym szarym świecie i uświadamiasz sobie wreszcie, że coś do niej czujesz.
Coś więcej niż tylko zauroczenie.
W tamtej chwili uświadomiłam sobie, że kocham Shawna Mendes, moje crusha, który jest nim od pierwszego dnia liceum.
Nie wiedziałam co dokładnie Shawn czuł do mnie, ale po słowach jakie od niego usłyszałam miałam pewność, że nie uważał mnie tylko za nudną kujonkę.
Shawn spojrzał na moje usta, a ja bałam się, że za chwilę się obudzę albo, że Shawn rozpłynie się jak mgła.
Ale tak się nie stało, ponieważ chłopak pochylił się jeszcze bardziej i musnął swoimi ustami moje usta.
Rozpłynęłam się.
Byłam kałużą, galaretką, watą... Na pewno nie sobą.
Byłam tak sparaliżowana i zaskoczona jego uczynkiem, że nie pogłębiłam pocałunku, tylko po prostu leżała jak deska na łóżku i pozwoliłam Shawnowi cmoknąć moje usta.
Nigdy się nie całowałam, nie wiem jak to się robi, jak się człowiek zachowuje, więc nie wińcie mnie, okej?
Dotyk jego warg był tak delikatny jak obłok chmurki i jednocześnie był tak krótki - jak sekunda, ulotna chwila, która zdawała się być tylko wytworem mojej wyobraźni.
Ale to stało się naprawdę. Shawn Mendes mnie pocałował. Albo chociaż dał mi buziaka. Cokolwiek.
Shawn odsunął się ode mnie, a ja starałam się nie skrzywić z niezadowolenia, że już się ode mnie oddalił.
- Komuś tutaj się spodobało - usłyszałam jego cichy śmiech.
Trzy razy tak, możemy przejść do następnego etapu.
- No, powiedzmy, że nawet dajesz radę - przyznałam, zagryzając wargę.
- No, powiedzmy, że jak cię podszkolę to ty też będziesz dawać radę.
Czy możemy zacząć od zaraz?
~~~
aaaaaaa iewhfioewifb
powinnam zatytułować ten rozdział jako sherrie moments :') piszcie co myślicie misie, słodko czy niesłodko? może za dużo shawna i perrie? a może za mało ich? cholerkaaa
#homeworkff <- twitter, zapraszam!
lots of love~ lexi xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top