rozdział 24
Minął tydzień.
Tydzień bezsensownego chodzenia do szkoły.
Tydzień od mojej kłótni z Shawnem.
I ponad siedem dni nie zamienienia z nim ani jednego słowa.
Nie wiem co było gorsze. Sam fakt, że nie rozmawialiśmy czy raczej myśl o tym, że on najwyraźniej cholernie poważnie potraktował moje słowa, co było dla mnie niezrozumiałe bo przecież hej!
Lekcja numer 1 - nigdy nie rób tego, co mówi kobieta. Zawsze, ale to zawsze, postępuj na odwrót.
A ja tak naprawdę nie miałam na myśli żeby się do mnie nie odzywał.
Prawda jest taka, że przez te wszystkie dni czekałam na wiadomość od niego, na jakiś sygnał, nawet na zwykłe pytanie o pracę domową. A co dostałam? Jedno wielkie NIC.
Powoli zaczynałam myśleć, że wymyśliłam sobie naszą wspólną przeszłość: pocałowanie w policzek, spędzanie czasu u niego, oglądanie Love, Rosie... Co jeśli to wszystko było snem? Albo co gorsze... Co jeżeli to nie znaczyło dla niego tego co dla mnie?
Wiedziałam, że nie potrafiłabym wybaczyć tak szybko Shawnowi, ale pragnęłam, żeby on się starał, żeby pokazał, że mu na mnie w jakiś sposób zależy.
Cóż, najwyraźniej mu nie zależało w ogóle, skoro się nie starał.
Było mi przykro, ale wychodziło na to, że Lexie była lepsza ode mnie, dlatego Shawn całkowicie się jej oddał i spędzał z nią każdą przerwę, natomiast ja całkowicie oddałam się pisaniu z Nieznajomym.
Nie wiem jak on to robił, ale dawał mi pewnego rodzaju wsparcie tym, że był ze mną kiedy nikogo innego nie było. Chyba zaczęłam się przyzwyczajać do jego obecności, a to wróżyło bardzo źle. Bo kiedy ja zaczynam się przyzwyczajać, to zaczynam się też przywiązywać.
W naszej szkole trwały przygotowania do międzyszkolnego Dnia Liczby Pi i zgadnijcie kto był odpowiedzialny za organizację?
Bingo! Oczywiście, że ja. Moja kochana mamusia stwierdziła, że to będzie praca w ramach mojej kary.
Zastanawiałam się gdzie w tamtej chwili był pierdzielony samorząd szkolny i grupa organizacyjna zajmująca się takimi pierdołami.
- Perrie - Noah trzymał kartonowe pudełko i patrzył na mnie wymownie - mogłabyś w końcu ruszyć swój leniwy tyłek i zacząć coś robić?
Miałam ubrać salę sportową na wielką imprezę Ludolfiny, jaka miała odbyć się w przyszły czwartek. Miałam - bo Noah był tutaj tylko dlatego, że podlizywał się mojej mamie, co moim zdaniem było totalnie żałosne i bezcelowe.
- Wiesz, że podlizywanie się mojej matce nie sprawi, że nauczyciele przepuszczą cie do następnej klasy? - zapytałam go, malując farbą plakat.
- A czy ty wiesz, że przez bycie wredną dla mnie, nie sprawisz, że poczujesz się lepiej?
Aż mi farba ściekła na trampka przez jego słowa. Na białego trampka. Takiego samego jak ma Shawn...
- Ja wcale nie... - zaczęłam, ale przerwałam, kiedy zobaczyłam minę Noah.
Dobra, może miał rację. Może trochę go obwiniałam o to co się stało. Ale to tylko dlatego, że...
Że nie lubiłam Noah, a do Shawna coś czułam. Dlatego umywałam tego drugiego od winy.
Chłopak już nie poruszył tego tematu, a ja byłam mu wdzięczna. Ale przyszła mi do głowy jedna myśl, która od tygodnia nie dawała mi spokoju.
- Dlaczego się ze mnie nie śmiejesz? - zapytałam, nie do końca zastanawiając się nad poprawnym sformułowaniem pytania.
Noah nawet na mnie nie spojrzał.
- Bo dzisiaj nie wyglądasz tak źle jak co dzień.
Cholera, dzięki serdeczne. Co za skończony idiota i kretyn i po prostu brak mi słów.
- Powieś się - uśmiechnęłam się do niego złośliwie.
- Ta, nie wyświadczę ci tej przysługi, więc zapomnij - mrugnął do mnie po czym dodał - świat byłby beze mnie nudny.
Chyba piękny.
Cokolwiek.
- Chodzi mi o to... Dlaczego ani razu nie zaśmiałeś się z tego, że robiłam przed wami striptiz? Przecież to powinien być dla ciebie powód do śmiechu.
Noah poprawił oświetlenie, po czym odwrócił się w moją stronę i powiedział:
- Gdybym chciał się z ciebie śmiać, użyłbym najbłahszego powodu, żeby to zrobić.
- Przecież widziałeś mnie prawie nago.
Zaśmiał się.
- Tak jakbym nie widział żadnej laski całkowicie nago.
Typowy chłopak z typowego liceum, którego podnieca każda głupia laska.
Jakie to banalne.
- No, ale ja jestem kujonką. Czy to nie tak, że mój nos jest w książkach i w ogóle nie odsłaniam swojego ciała? To jest idealny powód do śmiechu.
Perrie co ty mówisz, do cholery? Co to ma być?
"Tysiąc powodów dla których warto śmiać się z Perrie Flower"?
Opanuj się.
Nie. Musiałam wiedzieć.
- Szczerze to nie uważam, że jesteś z tych kujonek, które chodzą w golfach i boją się jakiegokolwiek kontaktu z chłopakami - powiedział i brzmiało to naprawdę szczerze.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Nie mogę tego wiedzieć - powiedział w zamyśleniu i zaczął do mnie podchodzić - ale mogę to sprawdzić.
- Chyba nie myślisz, że się zgodzę - zaczęłam się nerwowo śmiać, kiedy Noah był już w odległości dwóch kroków.
- A kto powiedział, że zapytam cię o pozwolenie?
Halo, kiedy on przemierzył połowę sali sportowej w tak szybkim czasie?
Nie miałam nawet możliwości uciec.
Noah zrobił ostatni krok w moją stronę sprawiając, że staliśmy naprawdę blisko siebie.
Tak blisko siebie, że nasze klatki piersiowe prawie się stykały, unosząc się szybko w górę i opadając w dół.
Mój oddech przyśpieszył tylko dlatego, że Noah zachował się tak niespodziewanie.
Spojrzałam mu w oczy i musiałam aż unieść głowę lekko ku górze, bo ten chłopak był tak cholernie wysoki, że miałam wrażenie przez milisekundę, że wokół jego głowy fruwają gwiazdki. I cholera nie koloryzowałam, bo przy moim metr pięćdziesiąt wysokość koszykarza to jak drabina do kosmosu.
Jak mam być szczera to chyba po raz pierwszy patrzyłam na Noah z takiego bliska i muszę przyznać jedną rzecz: on wcale nie był brzydki.
Okej, wiem. To nie był komplement godny mistrza, ale tylko tyle byłam w stanie o nim powiedzieć.
Ja przecież nadal go nie lubiłam.
- Cco ty robiszz...- zająknęłam, zastanawiając się dlaczego do cholery nie potrafię ruszyć się z miejsca i po prostu od niego odejść, i wymierzyć mu w twarz.
Noah patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, którego za Chiny nie potrafiłam rozszyfrować.
A później stała się naprawdę dziwna rzecz.
Chłopak położył swoją dłoń na moich plecach, wślizgując się pod moją bluzę tak, że pomiędzy jego dotykiem, a moją nagą skórą znajdował się tylko mój cienki biały T-Shirt.
Przysięgam wam z tego miejsca, że nie wiedziałam co czuję w tamtym momencie.
Ani to nie była radość, ani to nie była nienawiść, ani to nie było obrzydzenie, ani to nie było jaranie się.
Ja po prostu nie umiem tego opisać.
Można nie czuć nic przez chwilkę?
Noah się zaśmiał, zabierając swoją dłoń z dolnej części moich pleców.
- Myliłem się. Nie miałaś kontaktu z chłopakami i jesteś stuprocentową dziewicą, Perrie.
Czułam się jak idiotka. Byłam pewna, że moje policzki były teraz szkarłatne i miałam ochotę zacząć krzyczeć i skakać ze złości. I przede wszystkim zejść z oczu Noah, który nie przestawał się na mnie gapić.
Po tym na pewno się będzie ze mnie śmiać. Brawo Perrie.
Nie miałam nigdy żadnego bliskiego kontaktu z chłopakami, okej? Ten kretyn miał rację. Mało tego. Nawet z nikim, z żadnym chłopakiem, nigdy się nie całowałam.
To właśnie dlatego nie odsunęłam się od Noah.
Bo chciałam wiedzieć jak to jest, kiedy ktoś cię dotyka.
Tak. Byłam ewidentną desperatką. A w dodatku egoistką.
- Po czym stwierdzasz, że nie miałam żadnego kontaktu z chłopakami? - zapytałam, patrząc na swoje buty i chociaż próbując udawać, że był w błędzie.
Z marnym skutkiem.
- Po tym, jak zareagowałaś na mój dotyk.
Najgorsze było jednak to, że Noah wyglądał na wyraźnie zadowolonego.
On czuł się zadowolony tym, jak zareagowałam na jego dotyk.
- Oh, a ja nijak na niego zareagowałam - obruszyłam się. - Nie wyobrażaj sobie Bóg wie czego, dobra Noah? Bo wcale na mnie nie działasz! Ani mnie nie podniecasz, ani nic mi nie robisz, okej?
Trochę plątał mi się język, przyznaję.
Ale chwila... Jak to jest czuć się podnieconym?
Ja naprawdę mało wiedziałam.
Muszę wygooglować kilka rzeczy jak wrócę do domu...Czekaj. Wróć. Przecież ja mam szlaban. Zero dostępu do komórki, laptopa czy sieci...
Oh no tak, dzięki mamo! Przez ciebie nie będę wiedzieć nic o seksie!
Niedoświadczona i zdesperowana Perrie Flower - pogromczyni męskich bokserek nadciąga w szlafroku w pandy. To brzmi pięknie.
Żałośnie, chciałaś powiedzieć.
- Wmawiaj sobie księżniczko - mrugnął do mnie.
- Nie próbuj używać tego określenia w stosunku do mnie. I nie zgrywaj jakiegoś beznadziejnego chłopaka z fanfiction.
Okej, chłopacy z fanfiction nie są beznadziejni. Szczególnie nie wtedy, kiedy nazywali swoją dziewczynę księżniczką.
Ale Noah nie był pieprzonym chłopakiem z fanfiction. A ja nie była jego pieprzoną dziewczyną.
I w dodatku czułam się zła. I sfrustrowana. I w ogóle wszystko czułam!
Noah się zaśmiał i przygryzł wargę, po czym umilkł na chwilkę.
- To znaczy, że nie spałaś ze Shawnem.
Usłyszałam po chwili ciszy i przewróciłam oczami.
- Cudowna dedukcja.
- Skąd mogłem wiedzieć? Nie zaprzeczałaś. I Shawn też nie.
- Poczekaj, co? Shawn nie zaprzeczał, że uprawialiśmy seks?
Noah pokręcił głową i uklęknął, żeby z powrotem zająć się plakatami.
- Ale dlaczego tego nie zrobił? - zastanawiałam się głośno.
To nie miało dla mnie sensu. Powinien się tego wyprzeć, zaprzeczyć, żeby nikt go nie podejrzewał o kontakty z kujonką.
- Może uprawialiście seks na imprezie, ale tego nie pamiętasz? - podsunął Noah.
- Nie, Shawn nie jest taki.
Usłyszałam cichy śmiech mojego towarzysza.
- Oh Perrie, nie masz pojęcia do czego on jest zdolny.
- Co jest między wami, że tak się nienawidzicie?
Noah podrapał się po ramieniu zanim mi odpowiedział.
- Powiedzmy, że mamy nieciekawą wspólną przeszłość.
- Co masz na myśli?
- Jeśli nie wiesz o co chodzi Perrie, to zawsze chodzi o pieniądze.
Patrzył na mnie poważnie, ale po chwili się uśmiechnął i dodał:
- Albo o seks.
Nic już nie rozumiałam, ale najgorsze było to, że Noah nie chciał powiedzieć nic więcej.
Obiecałam sobie, że kiedyś to od niego wyciągnę. Może będę musieć posłużyć się alkoholem, ale wyciągnę to od niego, chociaż miałabym przefarbować się na zielono.
Byłam cholernie ciekawską osobą, ale cóż mogę na to poradzić. Taka moja natura.
Kiedy wybiła godzina 3, zamknęliśmy salę sportową, a Noah powiedział, że zaniesie klucz do pokoju nauczycielskiego, więc bez żadnych zobowiązań ruszyłam w stronę samochodu swojej mamy.
Kiedy mijałam swoją szafkę zauważyłam przyklejoną do niej białą kartkę papieru. W sumie to dużo kartek papieru. Właściwie to cała moja szafka była obklejona kartkami papieru.
Podeszłam bliżej, rozpoznając pismo Shawna.
Na papierze znajdowało się tylko jedno słowo, napisane chyba z milion razy.
"Przepraszam"
~~~
hey baes♥
wybaczy mu? czy nie wybaczy? i pomówmy lepiej o scenie Noah i Perrie wkfopjwn >>>
mówicie, że lubicie Noah, więc taki piątkowy prezencik ode mnie dla was ♥
czekajcie, czyli.... Sherrie albo Nerrie? O MÓJ BOŻE, kto co jak? ojeju.
P I S Z C I E :)
lots of love~lexi xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top