rozdział 23

- Opowiedz mi o imprezie.

Widziałam, że Shawn zaciska swoje palce na kulach tak mocno, że pobielały mu knykcie.

Wyglądał na naprawdę zaskoczonego moimi słowami i zdziwionego moją prośbą. Szczerze? Sama byłam zaskoczona swoim zachowanie, bo przecież powinnam mu wybaczyć bez żadnego ale.

To znaczy ja to już zrobiłam, ale postanowiłam go wykorzystać.

On mnie też wykorzystywał, prawda? A jak nie chciał rozmawiać o imprezie po dobroci, to postanowiłam dowiedzieć się tego właśnie w taki, a nie inny sposób.

- Musimy teraz o tym rozmawiać?

- Tak.

- Musimy tutaj o tym rozmawiać?

- Tak.

- Boże Perrie wiem, że zawsze musisz dostać to co chcesz, ale czy nie możemy....

Potrząsnęłam głową.

- Nie rozumiesz. Muszę tutaj być i czekać na mamę jak skończy lekcje, bo to moja kara - powiedziałam, po czym usiadłam na ziemi, opierając się plecami o ścianę klasy, w której miała teraz lekcję moja matka.

- W takim razie dobrze - powiedział Shawn, po czym uparł swoje kule o ścianę i usiadł obok mnie.

Lekko mnie tym zaskoczył, bo usiadł blisko mnie. Naprawdę bardzo blisko mnie. Tak blisko mnie, że nasze ramiona się stykały, a ja się zastanawiałam dlaczego mieliśmy na sobie ubrania, ugh. 

On robił to specjalnie. Wiedział, że mnie tym rozprasza.

Wciągnęłam powietrze przez usta.

Tak właśnie na mnie działasz Shawn.

Czuję się podniecona. Nie powinnam czuć się podniecona. Ale czuję się podniecona.

Cholera, Perrie. Siedzisz pod klasą swojej matki. Skup się.

- Co chcesz wiedzieć?- zapytał, patrząc na mnie.

Czy mamy jakąkolwiek szansę na związek? Czy jest możliwe, że ktoś taki jak ja ci się podoba? I czy mógłbyś ściągnąć koszulkę, plis?

PERRIE!

- Chcę wiedzieć dokładnie co się tam wydarzyło.

Usiadłam do niego bokiem, tak, że miałam lepszy widok na jego przepiękną twarz, co przyznam szczerze troszkę mnie rozpraszało, bo hej - rozmawiam z najprzystojniejszym chłopakiem jaki istnieje o poważnych sprawach, jak mam się skupić, kiedy on robi ze mną co chce tym, że tak nieskazitelnie pięknie wygląda?

- Nie pilnowałem cię na imprezie, więc nie mogę powiedzieć ci wszystkiego.

No tak, przecież on bawił się z innymi dziewczynami, czego ty się spodziewałaś? Że siedział z tobą w wannie całą imprezę i trzymał cię za rękę? Ha! Nic bardziej mylnego...

- To powiedz mi co robiłam, kiedy byłeś przy mnie.

Jak ja chciałabym poznać w tej chwili myśli Shawna...

Patrzyłam na niego i widziałam w jego oczach, że coś wspomina. Nie była pewna, ale chyba mały uśmieszek przemknął po jego ustach. Och, muszę je pocałować. Tak jakby w tej chwili.

- Okej, więc kiedy byliśmy razem - czy to nie są najcudowniejsze słowa, jakie padły z jego ust? - Ty kompletnie nie kontaktowałaś, a ja to wykorzystywałem.

- Co? - przeraziłam się.

- Żartuję.

Nie śmieszne, Shawn.

- Było mniej więcej tak, że znalazłem cię w łazience, jak leżałaś w wannie trochę wstawiona w szlafroku w pandy, więc zamknąłem się tam z tobą, żebyś się nie wymknęła i nie zrobiła żadnej głupoty. Obiecałem sobie i tobie, że będę cię pilnował.

Czy ja byłam zamknięta z Shawnem Mendes w jednej łazience? Dlaczego ja tego nie pamiętam? To były nasze wspólne chwile, a ja byłam nie całkiem przytomna. Proszę sprawcie, że moja pamięć wróci.

Chwilkę. Shawn obiecał mnie, obiecał sobie, że mnie przypilnuje. Czy to nie najsłodsze, co mnie w życiu spotkało? Shawn Mendes się mną opiekował, ojejku. I jeszcze to o b i e c a ł. A ja cholernie poważnie traktuję obietnice.

- O czym rozmawialiśmy? 

Shawn skinął głową.

- Udawałaś obrażoną księżniczkę, więc w sumie to większość naszych rozmów to mini-kłótnie.

Mini-kłótnie, jak on to słodko określił. Gdyby to było możliwe, miałabym teraz w oczach serduszka, tak byłam oczarowana jego słowami. Wiecie, jak ta emoji.

- Co później?

- Musiałaś jakoś dotrzeć do domu, więc wyciągnąłem cię z wanny i kazałem ci się przebrać. Zostawiłem cię samą w tej łazience, a ja poszedłem do... do Sally.

Zatrzymał się na chwilkę w swojej opowieści i przygryzł wargę. Zastanawiał się nad czymś.

I wyglądał taak seksownie.

- Nie schodziłaś długo, więc poszedłem po ciebie, ale nie znalazłem cię w  łazience - spojrzał na mnie, a ja widziałam po jego minie, że następne słowa mi się nie spodobają - znalazłem cię w palarni. W rozpiętym szlafroku. Na oczach kilku chłopaków z drużyny w tym Noah.

Zamarłam.

- Oni się do mnie dobierali?

Shawn pokręcił przecząco głową, a ja wiedziałam, że była tylko jedna możliwa opcja...

- Chcesz...mówisz mi, że robiłam striptiz?

Shawn przytakną, a ja się załamałam. Zamknęłam oczy i przeklęłam się w myślach.

Teraz już definitywnie na sto procent nigdy więcej nie piję.

To o to chodziło Noah. To miał na myśli mówiąc "nie tylko Shawn widział cię w szlafroku w pandy".

Nie miałam tylko pojęcia dlaczego nikt nie wykorzystał tego przeciwko mnie...? Czemu śmiali się z tego, że byłam z Shawnem w łazience, a nie śmiali się z tego, że robiłam przed nimi pieprzony striptiz?

Wyszłam na jakąś alkoholiczkę  i desperatkę.

- Ej Perrie nie przejmuj się - Shawn chyba próbował mnie pocieszyć - właśnie dlatego nie chciałem ci mówić, przepraszam.

- Przepraszasz mnie za to, że mi nie powiedziałeś, czy za to, że mnie nie dopilnowałeś, a obiecałeś to podobno mnie i sobie?

- Nie wściekaj się na mnie, za to co ty sama zrobiłaś.

Ym, ty tak na serio?

- Nie wściekam się, tylko nie rozumiem dlaczego najpierw pilnowałeś mnie w łazience, a kiedy już byłam w stanie popełniać głupie czyny to poszedłeś sobie do Sally. Nie mogłeś na mnie zaczekać, żebym poszła z tobą?

Shawn wahał się z odpowiedzią, nie patrzył mi w oczy i widziałam, że ewidentnie się denerwował.
Zupełnie jakbym była nauczycielką i przepytywała go z jakiejś ważnej lekcji, której nie umiał.

A my przecież tylko sobie luźno rozmawialiśmy, prawda?

- Nie mógł - głos Noah dobiegł moich uszu.

Chłopak wyłonił się z bocznego korytarza. Stał w odległości kilku kroków od nas. Miał skrzyżowane ręce na piersi i opierał się o szafki.

- Nie mógł bo tak naprawdę nie był u Sally, prawda Shawn? - mówił dalej Noah.

- Oh nie wtrącaj się i idź stąd, Noah - rzucił z pogardą Shawn.

Ja też nie chciałam, że Noah tutaj był, ale jego słowa za bardzo przyciągnęły moją uwagę.

- Shawn, o czym on mówi?

Patrzyłam to na jednego, to na drugiego.

- No Shawn, o czym ja mówię, powiedz jej - Noah wydawał się rozbawiony całą tą sytuacją.

Shawn przygryzł wargę, po czym, nie patrząc mi w oczy, rzucił:

- Nie poszedłem do Sally tylko do Lexie.

- Shawn dlaczego byłeś z Lexie? - zapytałam, zdając sobie sprawę, że znam odpowiedź na to pytanie.

Noah parsknął śmiechem.

- Perrie daj spokój, naprawdę nie wiesz?

- Shawn? - łudziłam się, łudziłam się do ostatniej pieprzonej chwili.

On nie zostawił mnie. Na pewno tego nie zrobił po obietnicy, że mnie dopilnuje. Nie mógł tego zrobić.

Shawn podrapał się po głowie, a ja znałam ten ruch. Robił tak za każdym razem, kiedy się denerwował.

- Bo doszło do czegoś pomiędzy mną i Lexie  - słowa niczym sztylety wbite w moje serce.

Coś się we mnie zapadło.

Oczywiście wszyscy byli lepsi ode mnie.

- I po tym miałeś jeszcze czelność odwieźć mnie do domu? - zapytałam.

- Perrie to nie tak jak myślisz... - zaczął Shawn.

Nie patrzył na mnie, chyba nie miał odwagi tego zrobić. Natomiast ja chciałam, żeby na mnie spojrzał. Żeby nie był tchórzem, którym się okazał.

- Czyli, że nie obiecałeś mi, że się mną zajmiesz, a później byłeś z Lexie, kiedy ja robiłam striptiz?

- Dobra, jest dokładnie tak jak myślisz, ale nie możesz mnie za to obwiniać. Nie jestem twoją matką, nie miałem obowiązku wcale cię niańczyć, nawet w tej głupiej łazience.

Shawn tego nie powiedział. Nie. Replay. Proszę.

Spojrzał na mnie.

I w jego oczach zobaczyłam ból pomieszany ze złością. W ogóle nie rozumiałam połączenia tych uczuć w jego oczach.

- Więc dlaczego do cholery to robiłeś?

- Bo jesteś dla mnie ważna! - krzyknął odrobinę za głośno jak na mój gust.

Zastanowiłam się nad jego słowami.

Nie. One nie mogły być prawdziwe.

- Gdybym była dla ciebie ważna Shawn, to nie poszedłbyś do Lexie, nie złamałbyś obietnicy, którą złożyłeś.

Nie wiedziałam nawet co się ze mną dzieję, kiedy podniosłam się z miejsca. Shawn też chciał to zrobić, ale przez nogę w gipsie jego ruchy były spowolnione.

- Wiesz co Shawn, nie rozumiem cię. Raz mnie wykorzystujesz, później jesteś dla mnie totalnie miły i kochany, jakby była dla ciebie naprawdę kimś ważnym, później znów jestem dla ciebie nikim, a następnego dnia jesteś zazdrosny o Noah. Co z tobą jest nie tak?

- Perrie zachowuję się tak bo...

- Bo kujonki nie są w twoim typie?

Zaskoczyłam go.

- Mówisz tak przy swoich kumplach, prawda? - kolejne zadanie przeze mnie pytanie.

Oczy Shawna pociemniały i chłopak skierował swoje następne słowa w stronę Noah, który nadal, nie wiem dlaczego, przysłuchiwał się naszej rozmowie.

- Powiedziałeś jej to?

Nie pozwoliłam odpowiedzieć Noah, wybuchając:

- Oh nie mieszaj go znowu do tego, bo jego to nie dotyczy. Kiedy ty zrozumiesz, że to nie on popełnia złe czyny tylko ty, Shawn?

Widziałam złość malująca się na twarzy Shawna i jego zaciśnięte dłonie w pięść.

- Nie masz zielonego pojęcia o czym mówisz, Perrie.

- Zatem mnie oświeć, bo chyba naprawdę nie rozumiem co jest grane - skrzyżowałam ręce na piersi.

Ale Shawn mnie nie oświecił, ponieważ zacisnął tylko usta, zamiast wytłumaczyć o co chodzi. Pokręciłam głową i chwyciłam za swój plecak.

- Nie odzywaj się do mnie Shawn - rzuciłam w jego stronę i minęłam go, ruszając do samochodu mojej mamy, kiedy poczułam na swoim nadgarstku jego ciepłą dłoń.

- Perrie, nie zostawiaj tego tak. Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego, ale proszę zaufaj mi. Naprawdę nie jest tak jak myślisz.

Rozpacz w jego oczach na chwilę zamieszała mi w głowie.

Perrie to twój Shawn. On jest dla ciebie wszystkim.

Tak, jest dla mnie wszystkim. Ale złamał obietnicę. I tu już nawet nie chodzi o to, że ja tańczyłam przed tymi chłopakami. Ale Shawn zostawił mnie dla Lexie. A złożył obietnicę. A obietnic powinno się dotrzymywać. Gdyby jej nie złamał, gdyby ze mną był, albo odwiózł mnie do domu wcześniej, a nie poszedłby do niej  -nic z tych rzeczy by się nie stało.

Wyrwałam rękę z jego dłoni i dosłownie usłyszałam, jak moje serce się łamie. A może to było serce Shawna?

- Nie Shawn, nie mogę ci zaufać. Nawet nie mam pieprzonych podstaw, żeby to zrobić. Mam zaufać chłopakowi, który mnie wykorzystywał, wyśmiewał przed kumplami, zostawił dla Lexie i złamał obietnicę?

Shawn patrzył na mnie z bólem wymalowanym na twarzy.

Nie chciałam go ranić. Nie chciałam.

- To zabawne, że byłeś na mnie obrażony o to, że cię niby zostawiłam dla Noah, a sam na imprezie nie zachowałeś się lepiej.

To były ostatnie słowa jakie wypowiedziałam, a później zostawiłam go na korytarzu, minęłam Noah, który posłał mi dziwne spojrzenie i ruszyłam w stronę parkingu, zahaczając jeszcze o swoją szafkę, w której czekała na mnie mała karteczka:

"Czasami nasza przeszłość jest skutkiem kłamstw i czynów jakie popełniamy. To dlatego, że ta właśnie przeszłość nas niszczy... Perrie, nie ufaj nikomu, jeśli chodzi o przeszłość." ~xo 

Czy Nieznajomy mówił o Shawnie? A może miał na myśli Noah?

Ale skąd on wiedział? Skąd on wiedział tyle o moim życiu?

~~~

noo to się podziało...

ugh, Sherrie znów w kłótni, jak tym razem Shawn przeprosi Perrie- nie mam pojęcia, a wy jak myślicie?

dzięki za wszystkie komentarze pod ostatnim postem, dały mi kopa i cieszę się, że was nie zanudzam misie x

piszcie jak wrażenia po rozdziale, bo koooocham czytać wasze przemyślenia!

lots of love~lexi x


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top