rozdział 11
- Shawnie Mendes, jesteś totalnie beznadziejnym kierowcą - cicho krzyknęłam, wbijając swoje paznokcie w miękki materiał fotela.
Nie wiem jak udało mi się wsiąść do samochodu Shawna, nie wiem dlaczego zamiast milutkiego szlafroka w misie pandy miałam na sobie jego kurtkę. I w końcu, nie wiem dlaczego siedziałam w tym blaszaku zamiast z Shawnem w wannie.
Miałam jakieś totalne zaniki pamięci i totalnie mi się to nie podobało.
- Oh cicho bądź. Mówiłem, że odstawię cię do domu, nie, że dotrzemy tam bezproblemowo.
- Mogłam iść na nogach - westchnęłam.
- Tak jasne, żebyś po drodze spadła gdzieś z mostu albo weszła pod samochód - zaśmiał się. - Nie dzięki, wolę osobiście dopilnować, że trafisz do łóżka.
Przewróciłam tylko oczami, zastanawiając się czy Shawn Mendes przypadkiem się o mnie nie martwił.
Nie, na pewno nie. To przez alkohol. Ja sobie tworzyłam w głowie jakieś głupie insynuacje i dopowiadałam różne rzeczy. Tak, to zdecydowanie to. Już nigdy więcej nie piję. N i g d y.
Ale na pewno chcę siedzieć z Shawnem w wannie. Byliśmy tak blisko siebie. I on mówił wtedy takie piękne słowa, takie piękne słowa... Czekaj, jak one brzmiały?
- W ogóle to ja miałam wracać do domu z Sally, a nie z tobą, okiś - wypaliłam.
- Z tego co wiem, Sally jest zbyt zajęta, żeby odstawić cię do domu - zmienił bieg i docisnął gaz, a ja wstrzymałam oddech na zakręcie.
- Co masz na myśli?
Uśmiechnął się.
- Prace ręczną.
Postanowiłam nie drążyć tego tematu, bojąc się, że przez to zmienię zdanie o zawsze uśmiechniętej miłej Sally, którą znałam.
- Moja mama będzie zła, że odprowadza mnie chłopak, który przy okazji jest beznadziejny z matematyki - dlaczego ja do cholery tyle mówiłam?
Shawn zaparkował samochód i zorientowałam się, że byliśmy na miejscu.
- Nie dbam o to - wysiadł z auta i zanim spostrzegłam pojawił się obok mnie, otwierając drzwi i wsuwając jedną rękę pod moje kolana, a drugą umieszczając na moich plecach. - Kto wie, może nawet udzieli mi korepetycji.
- Ej a ty wiesz, że ja umiem chodzić? - rzuciłam z sarkazmem. - Do tego służą mi nogi, które posiadam. Tak tylko mówię, gdybyś nie zauważył.
- Twoja koordynacja ruchowa jest wystarczająco kiepska bez alkoholu, Perrie - powiedział patrząc na mnie z góry.
- To nie jest moja wina, że mam całe życie pecha.
Czułam jego mięśnie w każdym miejscu w którym moje ciało stykało się z jego.
Niósł mnie jakbym ważyła tyle co plecak szkolny, a ja pomyślałam o swojej rzeczywistej wadze i zdałam sobie sprawę, że ważyłam co najmniej jak walizka z nadbagażem, a nie jakiś tornister.
Ale jemu to najwyraźniej nie przeszkadzało, a przynajmniej nie narzekał.
Shawn postawił mnie przed drzwiami, żebym mogła otworzyć. Weszliśmy do środka, a ja naprawdę nie chciałam ściągać jego kurtki mimo, że w domu było ponad dwadzieścia stopni ciepła.
- Chyba jednak nie będzie korepetycji - powiedział Shawn.
Stał przed lustrem, na którym wisiała karteczka samoprzylepna.
"Perrie jestem w szkole na nocy filmowej z 3A. W lodówce jest pizza. Nie wpuszczaj do domu obcych. Wrócę nad ranem - mama"
- Zupełnie jak nastolatka - zaśmiał się Shawn.
- Musisz wyjść - powiedziałam, oddając mu kurtkę.
Widok jego zdziwionej miny był bezcenny.
- Co.. Dl...Co?
- Jesteś obcy - wyjaśniłam, wzruszając ramionami. - Wybacz, takie mamy zasady.
Shawn zaśmiał się, a ja tego nie zrozumiałam, bo naprawdę mówiłam poważnie.
- Ta, to prawda, ale mam też ochotę na tę pizzę z lodówki, więc pozwól.
Powiedział, po czym ruszył w stronę kuchni, wcale nie czekając na moje pozwolenie, co było naprawdę niegrzeczne.
- Nie pozwoliłam! - krzyknęłam. - I skąd ty do cholery znasz rozkład pomieszczeń mojego domu?
Otworzył bezczelnie lodówkę, wyjął z niej pizze i wgryzł się w nią, fuj -zimna-pizza, po czym nalał sobie szklankę soku, a drugą napełnił wodą.
- Byłem tu kiedyś - powiedział, przeszukując wszystkie szafki.
- Przepraszam, masz może świadomość, że nie jesteś u siebie?
Stałam na środku kuchni z rozłożonymi ramionami (niczym Jezus) i szokiem wymalowanym na twarzy.
- Mam świadomość i uwierz, jeszcze mi za to podziękujesz. Zażyj i wypij wodę. To pomoże na kaca - miałam przeczucie, że jest obeznany w tych sprawach, więc zrobiłam co polecił.
- Po co u mnie kiedyś byłeś?
Co jak co, ale Shawn w mojej kuchni to był dobry widok. Szczególnie kiedy w głowie lekko ci szumi i nie masz pojęcia dlaczego on właściwie tutaj przebywa.
Odwiózł cię do domu, kretynko.
No tak.
- Twoja mama kazała mi kiedyś tutaj przyjechać po jakieś papiery - wzruszył ramionami.
- A gdzie ja wtedy byłam? - Zastanawiałam się głośno, bo nie wiem czy to po alkoholu czy nie, ale nie przypominałam sobie, żeby taka sytuacja kiedykolwiek zaistniała.
- Chodź lepiej spać - powiedział.
Czy mi się wydaje, czy Shawn Mendes zapraszał mnie do łóżka?
Shawn napełnił jeszcze jeden kubek wodą i postawił go na stoliku obok mojego łóżka, na którym usiadłam i zrzuciłam trampki.
- Musisz się rozebrać - wypalił.
- Okej, to zabrzmiało naprawdę, ale naprawdę, naprawdę dziwnie - nie ukrywałam swoich myśli. - Chyba nie będziesz mnie rozbierał, jak ci wszyscy niegrzeczni chłopcy w fanfictions? Ja bym nie pozwoliła się dotknąć, no bo hej, kto normalny daje się rozebrać chłopakowi nawet gdy ten jest przystojny i cię kręci?
- Chodzi mi o to, że nie możesz spać w ciuchach, bo raz będzie ci niewygodnie, a dwa jak wytłumaczysz to mamie? Ale miło słyszeć, że jestem przystojny i cię kręcę.
- Oh, fakt. Mogłam wziąć ten szlafrok w misie - pokiwałam głową w zadumie i zanim Shawn zdążył odpowiedzieć wyszłam do łazienki.
Szybkie mycie zębów, zmywanie makijażu, błyskawiczny prysznic, zmiana ciuchów na piżamę w smerfy, krem na zmarszczki i siku, no i w końcu mogłam wracać do Shawna, który był, czekał na mnie w moim pokoju.
- Co robisz? - zapytałam, wchodząc i widząc go pochylającego się nad moim łóżkiem.
- Sama zrobiłaś te wszystkie zdjęcia?
- Nie, aparat je zrobił. Oczywiście, że sama je zrobiłam, dlaczego pytasz?
Patrzył na moją kolekcję fotografii, która zajmowała połowę ściany obok łóżka.
- Bo te zdjęcia są świetne - przyznał, a ja poczułam jak robi mi się gorąco na policzkach.
- Dzięki. To jest moje ulubione - mruknęłam i wskazałam palcem zdjęcie. - Londyn, rok 2014. Ta para zakochanych pewnie nie miała nawet pojęcia, że ich fotografuję. Nie widzieli świata poza sobą.
Troszkę mnie poniosło i się rozmarzyłam, przyznaję bez bicia, że pewnie brzmiałam żałośnie, ale Shawn wcale się ze mnie nie śmiał. Patrzył tylko na zdjęcie, a później cień uśmiechu przemknął po jego twarzy. Wsunęłam się pod pościel, a Shawn podrapał się w głowę.
- No to ten, ja już pójdę.
Nie zapytam go o to. Uzna mnie za totalną desperatkę.
Albo zapytam. W ostateczności mogę powiedzieć, że byłam tak pijana, że nic nie pamiętam.
Najwyżej mnie odrzuci i będę płakać całą noc.
- A mógłbyś ze mną zostać, dopóki nie zasnę?
Proszę nie zrań mnie, proszę nie zrań mnie, proszę nie zrań mnie w tym momencie.
Ale on się nie zaśmiał, tak jak myślałam, że zrobi. Przysunął krzesło do mojego łóżka i usiadł na nim, gasząc lampkę na moim nocnym stoliku.
- Dziękuję Shawn - wyszeptałam.
- Dobranoc Perrie - jego głos był taki aksamitny.
Szybko zapadłam w sen, więc nie wiem czy to mi się śniło, czy Shawn faktycznie wypowiedział te słowa, ale usłyszałam ciche:
- Szkoda, że nie będziesz pamiętać niczego z tej nocy.
~~~
aaaaa
cóż za rozkoszny(?) rozdział
btw, nie za długi?
cholera jesteście najlepsi, dziękuję za ponad 1K wyświetleń, za każdą gwiazdkę, za każdy komentarz, dziękuję, że jesteście ♥
w ogóle mam do was pytanie, ??jak wyobrażacie sobie Perrie??
bo jest taki pomysł (od xlaheystilx <z tt, ily bae>) żeby w jej roli wystąpiła chloë grace moretz
co myślicie? popieracie czy raczej nie (jak nie-rzucajcie własnymi pomysłami, kto powinien ją zagrać) x
oto zdjęcie, gdyby ktoś jej nie znał, o i patrzcie, prawie tak jakby patrzyła na Shawna
jak mam być szczera to według mnie bardzo ona pasuje do roli Perrie, ale wybór pozostawiam wam
lots of love~ lexi xox
PS. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI WALENTYNEK♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top