rozdział 10
- Nie wiedziałem, że tu będziesz- rozpoznałam głos Shawna.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że był totalnie pijany tak jak i ja. Jego oczy były rozbawione, a na ustach miał pijacki uśmieszek. Włosy lekko mu się rozczochrały i wyglądał tak dobrze, że miałam ochotę go pocałować, przysięgam.
- Wyglądasz tak słooodko w tych okularach - bełkotał, a ja czułam zapach alkoholu z jego ust.
Ciekawe jakby wyglądał nago?
- A ty tak słooodko wyglądasz z opuchniętym noskiem - odcięłam się, kładąc dłonie na jego ramionach.
Dlaczego to zrobiłam - nie wiedziałam. Byłam pijana, dobra? A jego ramiona były fajne. I ręce mi się zmęczyły.
Shawn położył swoje dłonie po obu moich stronach, opierając je o blat.
- Zadziorna jak zwykle - zrobił krok w tył i pochylił się tak, że nasze oczy były na tym samym poziomie.
To się źle skończy.
- Shawn odejdź - powiedziałam, czując jak intensywność jego spojrzenia mnie pochłania.
- Dlaczego mówisz takie słowa, kiedy tak naprawdę chcesz żebym został?
A dlaczego ty mówisz takie prawdzie rzeczy, będąc nietrzeźwym?
- Skąd wiesz, że tego chcę? - odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Bo ci się podobam - wyszeptał prosto do mojego ucha.
Zaśmiałam się, w środku krzycząc, że ma cholerną rację.
- Jesteś pijany.
Zabrał swoje ręce i odsunął się ode mnie, a ja nie potrafiłam ukryć faktu, że sprawiło mi to zawód.
- Ale nadal seksowny - powiedział i uśmiechnął się z wyższością
Rysowałam wzorki na jego ramieniu, mając już odpowiedzieć, że po raz kolejny ma rację, kiedy jakaś blondynka pojawiła się obok nas.
- Shawny, chodźmy taaaańczyć, a później się zabawić! - Piszczała.
Shawn popatrzył na nią, a następnie na mnie.
Nie idź z nią, jeśli ci na mnie zależy.
- Jedna piosenka - odpowiedział po czym zniknęli w tłumie.
Auć. Jednak piosenka i idziemy do łóżka- wyjaśniając, tak to zrozumiałam.
Mimo szumu w głowie poczułam zawiść, bo halo Shawn, ja coś do ciebie czuję i rysuję ci wzorki na ciele, co uznałam za przejaw flirtu, a ty odchodzisz z jakimś pustakiem.
- Pieprz się! - krzyknęłam i wystawiłam im środkowy palec, ale głośna muzyka na sto procent zagłuszyła mój krzyk. A szkoda.
Później tańczyłam, a przynajmniej miałam nadzieję, że to chociaż odrobinę przypomniało taniec.
Jakaś dziewczyna się do mnie przystawiała, więc powiedziałam jej, żeby poszła szukać majtek, bo jej miniówka była tak krótka, jak paznokcie mojej mamy, których nie ma, bo praktycznie cały czas je obgryza.
W odpowiedzi na moje słowa wylała na mnie swojego drinka. Bezczelny babsztyl, totalne bezguście i cholera wie co jeszcze. Chciałam zapoznać ją z moją pięścią, ale jej chłopak pojawił się obok i stwierdziłam, że najlepszym wyjściem będzie poszukanie łazienki, bo śmierdziałam colą i wódką, fuj.
Z całej drogi do kibelka schody były najtrudniejszą częścią i chyba nawet szłam na czworakach. Niemniej, jakimś sposobem doczołgałam się (dosłownie) do łazienki. Weszłam do środka, dziękując Bogu, że w pomieszczeniu było odrobinę ciszej.
Odetchnęłam i podeszłam do umywalki, płucząc usta wodą. Nie zastanawiając się długo, ściągnęłam mokrą bluzkę przez głowę.
Kompletnie mi nie przeszkadzało to, że nie jestem u siebie w domu.
Złapałam szlafrok wiszący na drzwiach, który był w słodkie misie pandy, ubrałam go na siebie i rozwiesiłam swoją bluzkę na kaloryferze.
Nadal szumiało mi w głowie i poczułam nagłe zmęczenie, dlatego nie zastanawiając się długo przerzuciłam nogi przez krawędzie wanny i po prostu się w niej położyłam.
Pijana Perrie, to bardzo nierozsądna Perrie.
Myślałam o tym, żeby nalać ciepłej wody, kiedy drzwi łazienki się otworzyły.
Shawn wyglądał na naprawdę zaskoczonego, zastając mnie w takiej pozycji. Ale pewnie bardziej zdziwił go szlafrok w pandy.
Gdybym nie była pijana, pewnie bym się tym przejęła.
- Hej Shawn! Co ty tutaj robisz? Gdzie ta blondyna? - Uśmiechnęłam się szczerze, rażąc tę blond diwe w myślach paralizatorem.
Chłopak stał przez chwilę w drzwiach zupełnie zaskoczony, po czym zamknął je i przekręcił klucz.
- Co ty robisz, psycholu? - Zapytałam, naprawdę wpadając w panikę.
Halo, Shawn Mendes zamknął się ze mną w łazience, a ja miałam na sobie szlafrok w misie pandy, co każdy normalny człowiek pomyślałby sobie, po usłyszeniu tego?
- Perrie jesteś totalnie pijana - stwierdził.
- Kogo to obchodzi? - wydęłam usta. - Po to tu przyszłam przecież, chociaż to głupie i nieodpowiedzialne.
Śmiałam się cichutko, kiedy on potrząsnął głową z powątpieniem.
- Od kiedy kujonki chodzą na imprezy i się upijają? - Zapytał.
- Od kiedy Shawn Mendes wykorzystał jedną do tego, żeby odrobiła za niego angielski i wyśmiewał ją przed kumplami z drużyny - odcięłam się.
- Nie wyśmiewałem cię przed kumplami.
- Czyżby? - Uniosłam brew.
- Używam określenia kujonka rozmawiając nawet z tobą.
- Co nie zmienia faktu, że mnie wykorzystałeś - broniłam się.
- Naprawiłem to - powiedział i przerzucił nogi przez krawędzie wanny, siadając naprzeciw mnie.
- Nie mów, że dopadły cię wyrzuty sumienia, bo oboje wiemy, że go nie masz - byłam dla niego bezwzględna, ale należało mu się.
Jego stopy znajdowały się po bokach moich ud, a nasze kolana stykały się tak, że moje opierały się o wewnętrzną stronę jego nóg.
Gdybym nie była pijana, to zapewne bym umarła, ale w tamtej chwili było mi wszystko obojętne jak i gdzie siedzi. Mógł nawet zająć miejsce na kibelku i miałabym to totalnie gdzieś.
- Wracaj do swoje dziewczynki - mruknęłam.
- Właśnie do niej wróciłem.
Że co? Czy on powiedział to co powiedział czy to ja miałam totalny odlot?
Pewnie to drugie.
- Zagraj ze mną w pytania - odezwał się, a ja aż uchyliłam oko na jego słowa.
Patrzył na mnie zagryzając wargę i wyglądał tak seksownie, że chciałam tylko pochylić się i...
- Nie będę grać z tobą w pytania - wydukałam, zamykając na powrót oczy.
- No dalej Perrie, chyba nie tchórzysz?
- Nie tchórzę, ale nie będę grać z tobą w te pieprzone pytania - zirytowałam się.
- Spokojnie dziewczynko. Nadal się wściekasz o tę akcję?
- Nadal nie przeprosiłeś?
Nie miałam pojęcia, ale mówienie prawdy było takie proste. Po prostu mówiłam to, co ślina przynosiła mi na język. I szczerze? Tak powinno być przez całe życie, nie tylko pod wpływem alkoholu.
- Przepraszam - wyszeptał.
- Cokolwiek Shawn i tak nie jest ci przykro - wzruszyłam ramionami.
- Jest.
- Udowodnij.
- Notuję zadania domowe od początku roku szkolnego.
Podniosłam głowę, wytrząśnięta jego wyznaniem.
- Jak to? W takim razie po cholerę do mnie pisałeś?
- Bo chciałem mieć z tobą jakikolwiek kontakt.
~~~
równiutko 1001 słów! najdłuższy jak dotąd rozdział
omg piszcie co myślicie, bo naprawdę nie wiem czy wyszło to tak dobrze jak planowałam
dziękuję, że jesteście x
lots of love~lexi xox
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top