rozdział 5

     Siedziałam na niewygodnym, plastikowym krzesełku, trzymając przed sobą trzy małe karteczki papieru.

To właśnie tyle ich otrzymałam od tajemniczego adresata jednego dnia w szkole.

Nie jedną, nie dwie. Pieprzone trzy!

W równym odstępie dwóch lekcji, kiedy na przerwie szłam po książki, w szafce czekała na mnie biała kartka.

Chyba był to wystarczający dowód na to, żeby wykluczyć pomylenie szafek...

No ale została jeszcze opcja z tym, że to psikus. Może ktoś najzwyczajniej w świecie robił sobie ze mnie żarty? Jeśli tak, to słabe miał poczucie humoru.

Jeszcze raz przestudiowałam napisane słowa.

     "Czasami jesteśmy tak zajęci jedną rzeczą, jedną osobą... że nie widzimy niczego poza nią" ~ xo

To nie mógł być żart. Ktoś pisał to do mnie. Celowo. Cholera.

     "Nie liczy się to z kim rozmawiasz w ciągu dnia. Liczy się to o kim myślisz przed snem" ~ xo

Dlaczego na myśl przyszedł mi Shawn, huh? Może nie rozmawiam z nim w ciągu dnia, prócz dzisiaj, ale na pewno myślę o nim przed snem.

     "Kiedy ktoś cieszy się twoim szczęściem, to oznacza miłość" ~ xo

Okej, nad tym myślałam od piątej przerwy, na której znalazłam tę kartkę w szafce.

     Nie ma takiej osoby, która cieszyłaby się moim szczęściem. To brzmi depresyjnie, ale taka prawda.

Nawet moja mama tego nie robi, bo jest zajęta wszystkim tylko nie mną. Mój tata z nami nie mieszka, a rodzeństwa nie mam.

     Kiedyś miałam przyjaciółkę, ale cóż, okazała się fałszywą bestią, więc wole nikomu nie ufać i żyć w świecie seriali, filmów, książek, fanfictions i instagrama.

Chwileczkę... Ale przecież... Ja cieszę się szczęściem Shawna! Na każdym meczu koszykówki dzielnie siedziałam na trybunach, wspierając całą naszą drużynę koszykarską, czytaj: głównie-Shawna-w-seksi-spodenkach-i-koszulce-na-ramiączkach-która-odsłaniała-całkiem-sporo-gdy-robił-wsady-aw.

Chłopcy grający w koszykówkę są tacy gorący, ugh.

Nie, chwileczkę.

Shawn grający w koszykówkę jest taki gorący...

     - Dooostałem piątkę za wypracowanie z angielskiegooo! - Shawn posadził swój gorący tyłek na krzesełku obok mnie, machając białą kartką przed moimi oczami, a ja prawie spadłam z krzesła.

Z prędkością światła zgarnęłam mini-karteczki ze stołu, chowając je do zeszytu.

- Oh. - Jęknęłam. - Chciałeś powiedzieć "dostałaś piątkę za wypracowanie z angielskiego". - Poprawiłam go, wspierając swoją głowę na dłoni.

     Popatrzyłam w głąb stołówki, sprawdzając stolik drużyny koszykarskiej, przy którym zawsze siedział. Jego krzesło było puste.

Więc dlaczego siedział ze mną? Nie żeby narzekała, bo móc patrzeć na niego z bliska, to jakby dotykać jednorożca, który jest w kolorze tęczy.

- To ja jestem tutaj podpisany. - Wskazał na róg kartki, przystawiając ją do twarzy tak, że za białym papierem widziałam tylko jego oczy i zabawnie poruszające się brwi.

O Boże, jakby ktoś powiedział mi w tej chwili, że jest coś cudowniejszego na tej planecie niż Shawn, to przysięgam, że zaśmiałabym się tej osobie prosto w twarz.

- Dobra pokaż to, chcę zobaczyć czy miałam jakieś błędy. - Wyrwałam kartkę z jego dłoni. 

- Sprawdziłem. - Oparł się na łokciach. - Nic poza paroma przecinkami. Niezła jesteś w te klocki.

Oh nie tylko w te, skarbie. Kiedyś się przekonasz.

Wstydzę się za swoje myśli, przysięgam.

- Dlatego masz za to ode mnie babeczkę. - Przechylił się na krzesełku i schylił do torby, a po chwili przede mną wylądowało pudełko śniadaniowe z Królem Lwem.

- Naprawdę? - Uniosłam brew. - Król lew? Ile ty masz lat? Pięć?

- Cha, cha, zabawna jak zawsze.

Posłał mi ironiczny uśmiech, a ja poczułam się odrobinkę zraniona. To nie tak, że przejmuję się wszystkim co powie i przetwarzam to w myślach tysiąc pięćset pięćdziesiąt pięć razy.

- Ja się nie czepiam twojej bluzki. - Dodał po chwili.

Machinalnie spojrzałam w dół:

"Na górze róże, na dole jeep
Nie myśl, że jesteś lepszy niż Johnny Depp"

Przewróciłam oczami, kiedy przede mną wylądowało czekoladowe ciastko.

- Słyszałem, że takie lubisz. - Wymamrotał Shawn bardziej do siebie niż do mnie.

- Od kogo? - Zapytałam, a mój brzuch zrobił fikołka.

- Od takiego nerda z pierwszej F, chyba się mu podobasz. - Wzruszył ramionami, zagryzając kanapkę.

Oh, to nie tak, że pomyślałam, że jego zdaniem podobam się tylko nerdom...

- Ej Perrie, pożyczysz mi zeszyt do biologii? Muszę uzupełnić notatki.

Chłopak spojrzał na blat stołu, na którym znajdował się wspomniany zeszyt z napisem "BIOLOGIA" na okładce.

- O! To to, czego szukam! - Powiedział.

     Chwycił mój zeszyt, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, przewiesił swoją torbę przez ramię i na odchodne powiedział:

- Dzięki, na ciebie zawsze można liczyć, kujonie. - Wystawił mi język i wyszedł ze stołówki.

     Za dużo rzeczy wydarzyło się na raz, więc kiedy drzwi stołówki się zamknęły dotarła do mnie ważna rzecz.

Shawn Mendes zabrał mój zeszyt, w którym były karteczki od Nieznajomego.

~~~

ranyboskie, co się tutaj dzieje?
jaaakie wrażenie po rozdziale piątym?
lots of love~lexi xo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top