rozdział 22

*Rozdział z dedykacją dla Julki, ily bae x*

Kiedy następnego dnia przyszłam do szkoły — byłam jak cień.

Snułam się po szkolnych korytarzach niczym zombie i szczerze? Na sto procent wiedziałam, że tak też wyglądałam. A było to spowodowane tym, że nie zmrużyłam oka poprzedniej nocy, myśląc o rozmowie Shawna i Noah, którą podsłuchałam, całkiem przypadkiem zresztą.

W środku nocy chciałam iść do domu Shawna i zapytać go o co do cholery jasnej im chodziło?

On by najpierw mi to wyjaśnił, a później moglibyśmy się poprzytulać.

Nie Perrie. Skup się.

Najgorsze było to, że nie mogłam się do nikogo zwrócić o pomoc albo o jakąś radę, bo jedynymi osobami, które wiedziały coś na temat imprezy był Shawn i Noah, z którymi przecież nie rozmawiałam.

Na wszystkich lekcjach myślałam o wspólnej przeszłości tej dwójki. Byłam pewna, że coś kiedyś się stało i to wydarzenie miało tak negatywny wpływ na ich relacje. Przecież nie można się nienawidzić od tak, prawda?

- Odrobiłaś projekt? - Noah pojawił się obok mnie, kiedy czytałam wiadomość od Nieznajomego.

Lekko podskoczyłam, schowałam kartę, a uśmiech szedł z mojej twarzy na widok jego osoby. Nadal myślałam o wcieleniu planu "cyrkiel" w życie, ale w ostateczności zabrałam plecak i ruszyłam w stronę biblioteki.

- Tak, już prawie skończyłam, muszę tylko jeszcze napisać rozwinięcie dziesiętne dłuższe niż był rekord w tamtym roku.

- To ponad czterysta cyfr — Noah szedł obok mnie, a ja zastanawiałam się, dlaczego to robi.

Odejdź może? I zniknij? Cokolwiek.

Nie mógł tymi nogami nakopać sobie do dupy, zamiast zawracać mi głowę? Wtedy na coś by mu się przydały, a tak to marnuje je chłopak.

- Ja to zrobię, Perrie — powiedział, a ja aż z wrażenia się zatrzymałam, patrząc na niego uważnie po raz pierwszy od... dwóch dni?

Miał na sobie biały podkoszulek i jasne jeansy, a na nogach adidasy.

Shawn nosi trampki. Shawn lepiej wygląda w białym podkoszulku. Shawn wygląda lepiej w jeansach.

- Co?

- Umyj uszy, jak nie słyszysz?- uśmiechnął się.

Ugh nie rób tego, tylko chroń swoje zęby bo chcę je wybić.

- Mamy odrobić ten projekt razem, więc chociaż tyle zrobię. Twoja mama mnie za to pokocha jeszcze bardziej.

Przewróciłam oczami.

- Skoro ciebie za to pokocha to chyba ja powinnam to zrobić, żeby zdobyć jej miłość — mruknęłam, na powrót zmierzając w stronę biblioteki, bardziej do siebie niż do niego, mając nadzieję, że chłopak za mną nie idzie.

Więc jakie było moje zdziwienie, kiedy usłyszałam odpowiedź.

- Twoja mama cię nie kocha, bo jesteś idealną wersją niej samej.

Zatrzymałam się przed drzwiami do biblioteki.

To był komplement?

Nie. Na sto pięćdziesiąt procent to nie był komplement.

- O czym ty mówisz?- zapytałam.

Noah wzruszył ramionami.

- Dobrze się uczysz, jesteś młoda i masz całe życie przed sobą, a twoja mama jest stara, samotna i zapracowana. W dodatku przez nikogo niedoceniona, dlatego tak cie traktuję.

Jego słowa chyba po raz pierwszy miały jakiś sens. A może mówił sensownie więcej rzeczy tylko ja go nie słuchałam?  Nie, na pewno ma dzisiaj jakiś lepszy dzień i to jednorazowa akcja. W ogóle dlaczego ja się nad tym zastanawiałam? To Noah- mój wróg.

- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?- zapytałam myśląc o jego wczorajszych słowach, że jestem bardziej wartościowa niż Lexie.

- Boże Perrie zdecyduj się. Jak jestem dla ciebie niemiły to źle, jak jestem miły to się czepiasz. Okres ci się zbliża, że taka niezdecydowana jesteś?

- Właściwie to tak. Ale to nie zmienia faktu, że jesteś dla mnie miły, a ja nie mam pojęcia dlaczego. Jeszcze tydzień temu mieszałeś mnie z błotem.

Noah westchnął i lekko się zaśmiał.

- Powiedzmy, że zbliża ci się okres i masz ode mnie fory. Ale nie przyzwyczaja się kujonie. Jak tylko krwawienie ci się skończy, wracamy do starych zwyczajów — mrugnął na mnie.

No i wrócił palant. Witamy ponownie! Nawet nie zdążyłam się stęsknić.

- Aha! I uważaj na swoje spodnie, żebyś czasem nie miała czerwonej plamy! - krzyknął z połowy korytarza, a ja weszłam do biblioteki, zakrywając swoje czerwone policzki włosami.

Idiota.

Ale co jeżeli ten idiota miał rację w kwestii dotyczącej mojej mamy?

Może moja mama dała mi szlaban nie przez to co zrobiłam, ale przez to, że miałam jakieś życie prywatne? A to pod jej dachem było niedopuszczalne, bo przecież ona sama życia nie miała...

Dlatego musiałam spędzać czas w szkole razem z nią. Ona mnie do siebie upodobniała.

O cholera, no chyba nie. W życiu nie będę starą, samą gorliwą matematyczką z dzieckiem na głowie.

Wsunęłam karteczkę do książki Harrego Pottera i pomknęłam na angielski — jedyną wtorkową lekcję którą miałam z Shawnem.

Chłopak cały dzisiejszy dzień spędził  w towarzystwie brata Sally i jego kolegów, więc byłam zdziwiona, kiedy Lexie i jej bluzka po pępek nie była w ich pobliżu.

Zupełnie jakby Shawn przejął się wczorajszymi słowami Noah.

Miałam wrażenie, że Shawn mnie obserwował z miejsca w którym stał. Ale za każdym razem, kiedy dyskretnie na niego popatrzyłam, albo szybko odwracał wzrok, albo udawał, że patrzy na kumpla i jest zajęty rozmową.

Nadal byłam zraniona. Nadal czułam jakiś ból, który uderzał we mnie za każdym razem, kiedy widziałam Shawna.

Perrie to dlatego, że on cię zranił. Chłopak do którego coś czujesz cię zranił. 

Nie potrafiłam mu chyba tak szybko wybaczyć.

Nie musiałaś tego robić, nawet nie zasłużył sobie na wybaczenie. Nie prosił o nie. Nie starał się.

Tak myślałam.

Aż do lekcji angielskiego.

Mieliśmy zajęcia w specjalnej sali akustycznej, ponieważ pani Flecher zaplanowała dzisiaj lekcje Renesansu, na której mieliśmy słuchać wierszy tamtej epoki.

Cała zabawa polegała na tym, że siedzieliśmy przy jedynym wielkim specjalnym stole, a na uszach mieliśmy słuchawki z mikrofonem, tak, że mogliśmy rozmawiać na temat utworu.

Nie lubiłam lekcji w tej pracowni, bo trochę obrzydzało mnie to, że te słuchawki na głowie miało połowę osób z mojej szkoły. A co jeśli mieli wszy? Nie wszyscy uczniowie używali szamponu brzoskwiniowego tak jak ja.

Mimo tego nie narzekałam, bo wiersz, który przerabialiśmy czytał Shawn. Dlatego słyszałam jego głos w swoich uszach tak wyraźnie i perfekcyjnie.

Patrzyłam na niego kiedy czytał i pragnęłam tylko, żeby jego dłonie mnie dotknęły, żeby mnie przytulił, żeby nasza skóra znów się w jakiś sposób zetknęła i żebym znów poczuła ten cudowny prąd na całym ciele.

Shawn skończył wiersza, a my mieliśmy zająć się robieniem ćwiczeń.

Zapisałam właśnie polecenie zadania, kiedy nagle w swoich uszach usłyszałam głos Shawna, który szeptał moje imię.

- Perrie.

Cała klasa, łącznie z nauczycielem, spojrzała na nas, a ja zrozumiałam co się stało.

Nauczycielka zapomniała wyłączyć jego mikrofonu.

- Perrie, przepraszam — mówił nadal, a ja nie rozumiałam dlaczego Pani Flecher go nie upomina.

Może dlatego, że był jej faworytem? Niesprawiedliwe.

Czy on był świadomy, że wszyscy go słyszą?

- Wiem co zrobiłaś, żeby się ze mną zobaczyć. 

Chyba tak, ale wydawało mi się, że to go nie obchodzi.

Po klasie przeszło ciche "uuu", a ja chciałam, żeby on przestał mówić. Byłam taka zawstydzona, że zrobiłam się cała czerwona i zakryłam twarz dłońmi.

Dlaczego on sprawia, że się czerwienię? Nienawidzę tego.

- Perrie wybaczysz mi? - zapewne patrzył na mnie wyczekująco, ale (w końcu!) przerwała mu nauczycielka.

- Shawn swoje sprawy sercowe załatwicie po lekcji, teraz proszę wrócić do ćwiczeń.

Pani Flecher miała złote serce i kochała nim Shawna jak własnego syna. Czysta faworyzacja.

Sally uśmiechnęła się do mnie znacząco, a ja przez resztę lekcji nie mogłam się skupić na niczym innym tylko na przeprosinach Shawna.

On mnie prosił o wybaczenie.

Shawn Mendes chciał się ze mną pogodzić.

Ale czy ja byłam w stanie mu wybaczyć?

Och głupie pytanie Perrie. Oczywiście, że tak.

Przecież go kochasz!

Ja go  wcale nie....

Zadzwonił dzwonek, przerywając moją myśl, więc wszyscy zerwali się do wyjścia.

- Możemy pogadać, Perrie? - zapytał mnie Shawn na korytarzu.

Tak. Tak. TAK!

- Nie miałam szansy odpowiedzieć ci na lekcji, więc dlaczego nie — wzruszyłam ramionami.

Jak ja potrafiłam grać taką opanowaną przy nim, kiedy w środku krzyczałam- nie wiem.

- Perrie naprawdę mi głupio za moje zachowanie, po prostu myślałem, że ty i Noah...

- Mamy projekt do odrobienia. Moja mama dowiedziała się, że nie jestem u niego, bo do mnie przyszedł, dlatego musiałam cię zostawić. Żeby ratować swój tyłek.

Byłam nieugięta, mówiłam twardym tonem i cholera dumna jestem za to z siebie!

A Shawn patrzył na mnie swoimi słodkimi oczkami — ze skruchą i dostrzegłam, że on naprawdę żałował tego jak się zachował. Czyli, że się poprzytulamy już wkrótce? Nie.

Perrie bądź twarda.

Twarda.

Oh nie mogę.

Shawn przytul mnie teraz, teraz, teeeraz.

- Wiem Perrie, zachowałem się jak kretyn, że nie chciałem nawet cię wysłuchać tylko założyłem z góry, że jest coś między tobą a Noah.

- Właśnie, a między nami jest tylko mur betonowy.

Shawn się zaśmiał, więc moje serce zmiękło.

- Wiem, naprawdę mi głupio. Możesz mi wybaczyć? Tak ładnie proszę.

U d a w a ł a m, że się zastanawiam.

- Tylko pod jednym warunkiem.

- Jakim?

- Opowiedz mi o imprezie.

~~~

czy mi się wydaje, czy te rozdziały robią się coraz nudniejsze? :(


jeśli tak- napiszcie

jeśli nie- też napiszcie

piszcie wszystko bo kocham to czytać ♥

kocham mocno~lexi



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top