Rozdział 3. Furia Patricka Daviesa
Nash
Miałem nadzieję, że przekraczając próg domu nikogo nie obudziłem. Zsunąłem ze stóp buty i postawiłem je na miejsce. Po cichu próbowałem przejść przez korytarz, który był niesłychanie długi. Wszystkie światła były zgaszone, więc nie widziałem kompletnie nic i musiałem iść na wyczucie.
Udało mi się dojść jedynie do początku schodów, kiedy nagle pomieszczenie opanowało światło. Powoli odwróciłem wzrok i ujrzałem mojego ojca. Wyraz jego twarzy nie pokazywał żadnej emocji. Bo tak już było. Nikt nigdy nie wiedział, w jakim humorze jest Patrick.
— Nie słuchasz się. — Powiedział nad wyraz spokojnym tonem.
— Przepr...
— Czyś ty do reszty zwariował!? — wrzasnął Davies. Dopiero w takich momentach można było wyczuć u niego jakąkolwiek emocję. Furię. Złość się nasilała, widziałem to po jego zaciśniętych dłoniach. — Jesteś taki nieodpowiedzialny i niewdzięczny! Całe życie próbujemy z matką zapewnić ci dobre życie. Dach nad głową, pieniądze, posada w kancelarii... a ty tego nie doceniasz. Gdzieś ty był? No powiedz, gdzie się szlajałeś! W końcu to musiało być ważniejsze od zadań do zrobienia!
— Byłem na plaży. — Odparłem ze spuszczoną głową.
— Na plaży? I co tam robiłeś przez tyle czasu, co? Z kim tam byłeś? Wymykasz się na jakieś schadzki? A może w ogóle cię tam nie było? Może chciałeś uciec, tak jak kiedyś? No powiedz! — Jego pięści były tak ściśnięte, że paznokcie wbijały się w skórę.
Wiedziałem już, co mnie czeka. Aż kipiało od niego ze złości. Zawsze wpadał w ten stan, kiedy coś szło nie po jego myśli.
— Byłem na p l a ż y. — powtórzyłem akcentując ostatni wyraz, a tuż po tym poczułem potężny ból pod żebrami, gdzie znalazła się pięść Patricka. Piekący dyskomfort wywołał z moich ust syknięcie. Ból rozchodził się po całym brzuchu. Chciało mi się wymiotować. Skuliłem się i ledwo podniosłem wzrok na ojca.
— Wielkimi krokami zbliża się bankiet. — Powiedział już swoim typowo bezuczuciowym tonem. Klasyk. Zawsze po swoim wybuchu udawał, jakby nic się nie wydarzyło. — Za tydzień przychodzi do nas rodzina Fletcherów. Gage ze swoją córką, Veronicą. Oficjalnie się poznacie i spędzicie go razem. A potem porozmawiam z Gagem na temat waszego związku.
— Co? Jakiego związku? — Zapytałem z niedowierzaniem. Nie wiedziałem o co chodzi, nie znałem dobrze tych ludzi, wiedziałem jedynie, że Fletcherowie robią interesy z moim ojcem, ale nigdy z nimi nie rozmawiałem. A on teraz mówił mi o jakimś związku z Veronicą? Nawet jej nie znałem!
— Spójrz na siebie. — Zlustrował mnie wzrokiem z pogardą. — Masz dwadzieścia jeden lat i wciąż nikogo sobie nie znalazłeś.
Może gdybym mógł mieć znajomych to bym kogoś poznał.
— Musisz mieć z kim się pokazać, a Gage ma piękną i mądrą córkę, więc to idealna kandydatka na twoją partnerkę.
— Nie mogę sam wybrać sobie drugiej połówki? Nic nie wiem o Veronice i nie chcę wiedzieć, nie interesuje mnie. Pozwól, że moje miłosne sprawy zostawię dla siebie.
Ten na te słowa podszedł do mnie i z całej siły kopnął w plecy. Natychmiast poczułem przeszywający ból. Wiedziałem, że zostanie po tym spory siniak. Nienawidziłem go. Z całego serca nienawidziłem swojego ojca za to, co mi robił.
— Jesteś niewdzięczny. To ja załatwiłem ci drugą połówkę, bo to ja zawsze muszę się za ciebie wstydzić, gdy ktoś pyta gdzie twoja dziewczyna, a ja muszę mówić, że ona nie istnieje! Twierdzisz, że sam chcesz wybrać sobie miłość, ale dobrze wiesz, że to niemożliwe, bo jesteś zwykłym nieudacznikiem, Nash. Nie masz nikogo, oprócz nas, więc rób to, co ci każę, bo inaczej nic ci nie zostanie.
— A co jeśli już mam dziewczynę? — zapytałem. Oczywiście, że była to nieprawda, ale chciałem zobaczyć jego reakcję.
— Czy ty w ogóle siebie słyszysz? Przecież ty nie masz żadnych znajomych, a co dopiero dziewczyny. Jesteś pewien, że ona w ogóle istnieje? Nie wymyśliłeś jej sobie?
Standardowa reakcja Patricka Daviesa. Czy spodziewałem się czegoś innego? Nie. Zdążyłem się już przyzwyczaić do tego, że mój własny ojciec we mnie nie wierzy.
— Dobrze, skoro rzekomo kogoś masz, to przyprowadzisz ją na bankiet, zgadza się?
No tego to się nie spodziewałem. Myślałem, że zwyczajnie mnie wyśmieje, jak to miał w zwyczaju. Co powinienem powiedzieć? Jeśli bym się przyznał, że kłamałem, czeka mnie jeszcze większa kara. Jeżeli nie zdecydowałbym się na prawdę, po czasie i tak wyszłaby na jaw, bo przecież nikogo nie miałem.
— Eee...
— Uznam to za potwierdzenie. Zaproś ją na obiad. Jeśli faktycznie przyjdzie, w co wątpię, odwołam wszystko z Gagem. Jak nie zobaczę nikogo, nie będziesz miał nic do gadania i zwiążesz się z Veronicą.
I wyszedł. Tak po prostu postawił mi warunek i zostawił samego. Podniosłem się z podłogi i ruszyłem schodami na górę. Widząc swoje łóżko, od razu na nie wskoczyłem, jednak chwilę po tym tego żałowałem, ponieważ wszystko mnie bolało. Musiałem wymyślić coś, żeby się nie upokorzyć. Nie chcę być z Veronicą ani nie chcę wyjść na skończonego idiotę. Zostało mi tylko jedno.
Znaleźć dziewczynę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top