48 - ktoś się tu chyba śpieszy
- no, później porozmawiacie. Glizdogonie odprowadź naszego gościa do lochów. – Szczur zabrał Lunę, a ja ponownie zajęłam miejsce po prawej Voldemorta. – Mam do ciebie pytanie Anito. Czy chciałabyś się przyłączyć do Śmierciożerców? Byłabyś nie mniej szanowana ode mnie. – Stwierdziłam, że mogę mieć z tego korzyści.
- z miłą chęcią.
- wiedziałem, że jesteś mądrą dziewczynką. Jutro na zebraniu otrzymasz znak. Możesz odejść. A i jeszcze jedno. Sądzę, że powinnaś tu zamieszkać – Na razie postanowiłam zignorować to.
- do zobaczenia Wujku. – Powiedziałam i wróciłam do pokoju młodego Malfoya ściągając z siebie iluzję. – To mnie wykończy – powiedziałam rzucając się na łóżko Dracona i zasłaniając rękami twarz.
- co ci powiedział?
- w sumie nic istotnego. Jutro mam dostać znak. A i najlepsze! Wujek również sądzi, że powinnam się tu przeprowadzić! Zaczynam sądzić, że to nie głupi pomysł. Ale oznaczałoby to, że muszę się pożegnać z Hogwartem.
- nie koniecznie. Możesz mieszkać tu, a tam nadal mieć swój pokój. Zawsze jak będziesz wracała do Hogwartu będziesz miała gdzie spać. A co do spania, późno już. Powinnaś się położyć.
- masz rację, jestem padnięta. – Powiedziałam wstając z łóżka z małą pomocą czarów i wróciłam do swojego pokoju. Umyłam się i przebrałam w piżamę. Ułożyłam się wygodnie w łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Wierciłam się i wierciłam, ale sen nie nadchodził. W końcu stwierdziłam, że to nie ma sensu i wstałam. Wyszłam z pokoju i zapukałam pokoju Draco. Wiedziałam, że jeszcze nie śpi, bo z pod drzwi wydobywała się strużka światła. Nie usłyszałam odpowiedzi, ale i tak weszłam, Malfoy musiał być w łazience, bo pokój był pusty. Ułożyłam się na łóżku nie pytając się o pozwolenie i usnęłam od razu, gdy moja głowa zetknęła się z poduszką. Jakieś piętnaście minut później poczułam jeszcze jak ktoś się do mnie przytula i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Rano obudziło mnie nagłe światło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam panią Narcyzę odsłaniającą zasłony w oknach.
- dzień doby Anito. Za pół godziny będzie śniadanie. Obudź Draco i zejdźcie coś zjeść. Przed obiadem będzie zebranie.
- dziękuję. Zaraz przyjdziemy. – Kobieta wyszła, a ja dopiero po chwili spostrzegłam, że nie miałam na sobie iluzji. Szlag! Kolejna osoba wie! Chociaż może to i dobrze? Postanowiłam obudzić Draco dopiero jak się ogarnę, więc wyszłam do siebie i ubrałam się. Uczesałam włosy, umyłam zęby i ogólnie się ogarnęłam. Wróciłam do pokoju Draco i obudziłam go wylewając na niego wiadro wody. Malfoy podskoczył oburzony.
- no ej! Jesteś gorsza niż moja matka!
- wybacz książę, ale nie mogę się schylać – powiedziałam pokazując mój brzuch z profilu.
- racja. Jestem skłonny ci to wybaczyć.
- za piętnaście minut śniadanie. Widzimy się na dole – dodałam i wyszłam schodząc na dół, aby pomóc pani Narcyzie w przygotowaniu śniadania. Po drodze rzuciłam na siebie zaklęcie, to co zwykle. – Dzień dobry! – Przywitałam się ze wszystkimi, którzy znajdowali się w jadalni.
Weszłam do kuchni i pomogłam pani Narcyzie zanosić półmiski z jedzeniem. Było go więcej niż na cztery osoby. Kiedy wszystko było gotowe w jadalni pojawiło się jeszcze więcej osób. Usiedliśmy i w spokoju zjedliśmy śniadanie. Po posiłku pomogłam pani Narcyzie i skrzatowi znosić ze stołu. Kiedy już miałam wracać do pokoju zostałam zatrzymana przez panią Narcyzę
- kochanie, czemu mi nie powiedziałaś? Pomogłabym ci.
- ja... stwierdziłam, że nie powinno o tym wiedzieć wiele osób.
- no dobrze, ale wiedz, że jak będziesz potrzebowała rady, czy czegoś podobnego to możesz się do mnie zwrócić.
- dziękuję – uśmiechnęłam się, bo widziałam, że kobieta jest już załamana.
- pamiętaj, że za godzinę jest zebranie.
Wróciłam do swojego pokoju. Przez całą tę godzinę myślałam nad tym, jak wyglądałoby moje życie gdybym się tu przeprowadziła. Stwierdziłam, że nie wyglądałoby najgorzej, ale wiem, że na razie nie mogę się przeprowadzić, bo dzieci w Hogwarcie potrzebują mnie. Spojrzałam na zegarek i spostrzegłam się, że za chwilę zaczyna się zebranie. Zbiegłam do jadalni i usiadłam na wskazanym przez Voldemorta miejscu. Kiedy wszyscy się zjawili Voldemort zaczął przemówienie.
- jak wiecie, nasze plany dotyczące Hogwartu idą wspaniale. Niestety muszę z przykrością powiadomić, że nadal nie złapaliśmy Harry'ego Pottera, a w Ministerstwie pojawia się coraz więcej problemów. Ludzie zaczynają się buntować. Za ich przykładem idą uczniowie Hogwartu. Dlatego też rodzeństwo Carrow ma zając się karaniem buntowników.
- to bez sensu – przerwałam wujkowi a wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotkę, lub wariatkę. – Jeżeli będziecie ich jeszcze bardziej karać, będą się jeszcze bardziej buntować. Lepszym rozwiązaniem byłoby wyjaśnienie im sytuacji. Uczniowie Hogwartu są wyjątkowo inteligentni. Zrozumieją. A jeżeli rodzeństwo Carrow będzie dalej tak okrutnie prowadzić lekcje i karać uczniów przysięgam na Salazara, że poznają moc wściekłej matki. – Powiedziałam ostro. Większość Śmierciożerców patrzyła na mnie jak na wariatkę z wyjątkiem Malfoy'ów, którzy chyba przyzwyczaili się do moich wyskoków tego typu.
- dziękuje ci Anito, za tę jakże słuszną uwagę, lecz nie sądzę, aby uczniowie Hogwartu przystali na prośby.
- na wasze nie przystaną nigdy. Na moje, już bardziej.
- dobry pomysł. Szczegóły omówimy później. A teraz powróćmy do wątku głównego. Dzisiaj jak już zauważyliście nasze szeregi wzmocni Anita Slytherin. Podejdź proszę.
Wstałam i podeszłam do Wujka tak jak mi kazał. Wskazał, abym podciągnęła rękaw na lewej ręce, więc to zrobiłam. Przyłożył różdżkę do mojej skóry, a ja poczułam niemiłosierny ból porównywalny wręcz do zaklęcia Cruciatus. Na szczęście nie trwał długo, bo po chwili na mojej skórze widniał już znak. Śmierciożercy zaczęli klaskać.
- możecie się rozejść. Anito, proszę abyś jeszcze chwilę została, – kiedy Śmierciożercy wyszli ponownie zaczął mówić – chciałbym, abyś po przerwie świątecznej pojechała do Hogwartu i na kolacji wygłosiła mowę, o której mówiliśmy.
- dobrze wujku. Do widzenia – wyszłam z jadalni i wróciłam do pokoju. Nie miałam ochoty na obiad, bo i tak już od rana bolał mnie brzuch i czuję, że jakbym coś zjadła to by mnie rozerwało. Położyłam się na łóżku i chyba zasnęłam, bo gdy ponownie otworzyłam oczy zobaczyłam na szafce nocnej talerz z obiadem. Za oknem było już ciemno. Spojrzałam na zegar. Po północy. Wstałam i wyszłam z pokoju. Sprawdziłam czy Draco śpi. Spał. Stwierdziłam, że nie będę go budzić, więc zeszłam na dół do kuchni po szklankę wody. Kiedy schodziłam po schodach usłyszałam w kuchni hałasy, a dokładniej mówiąc śmiechy i dźwięk tłuczonego szkła. Zeszłam po cichu i zobaczyłam, o co chodzi. Moim oczom ukazała się załamana Narcyza klęcząca na ziemi i zbierająca odłamki szkła, które mnożyły się z każdą chwila za sprawą bliżej nieokreślonego Śmierciożercy. Odchrząknęłam, aby zwrócić na siebie uwagę mężczyzny tłukącego zastawę stołową.
- cześć. Mogę wiedzieć, co ty do cholery robisz? – Milczał – to może inaczej. Jakim kurwa prawem jesteś o tej godzinie w tym domu?
- bo mogę – dopowiedział mi
- nie, nie możesz. A teraz opuść ten dom zanim ci coś zrobię – mężczyzna zignorował mnie i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności. – Dobra. Nie, to nie. Zabawimy się inaczej. – Rozejrzałam się i zobaczyłam roślinę doniczkową. Wydłużyłam jej pędy i oplotłam nimi człowieka. Uniosłam go w górę, a jego głowę zamknęłam w wodnej kuli. Poczekałam jakieś dwie minuty i puściłam go.
- wybacz pani tę zniewagę – ukłonił mi się i biegiem opuścił Malfoy Manor. Posprzątałam zaklęciem w kuchni i nalałam sobie wody. Poczułam skurcz, ale zignorowałam go. Napiłam się i pomogłam pani Narcyzie zebrać się z podłogi. Kolejny skurcz w akompaniamencie fali bólu. Skrzywiłam się.
- Anito wszystko dobrze? – Zapytała mnie zmartwiona pani Malfoy.
- tak, chyba... - kolejny skurcz. Tym razem nie byłam na to przygotowana i krzyknęłam cicho.
- dziecko przecież ty rodzisz! – Krzyknęła pani Malfoy, gdy zauważyłyśmy, że odeszły mi wody – usiądź tutaj, ja idę po Draco. Zabrać coś z twojego pokoju?
- torebkę. Leży na biurku – sapnęłam osuszając się
- zaraz będę.
**************
dzisiaj dwa rozdziały bo w sobotę nie było.
Tak, wiem że ze mnie Polsat straszny, ale mam kupę zadań ze szkoły i nie bardzo mam czas wrzucać czy pisać...
do soboty, zaczytania itp.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top