44 - wesele Billa i Fleur
- różdżki w pogotowiu! – Krzyknęłam
Moje przeczucia okazały się trafne. Niedługo później pojawili się Śmierciożercy. Starałam się ich nie ranić. Rzucałam drętwotę a następnie przenosiłam ich do ich własnych domów z pozdrowieniami od „Wężowej Królowej". Wpadłam na to jakiś czas temu. Podczas walki straciłam z oczu większość Potterów. Walczyłam jeszcze chwilę lecz w końcu zniknęli. Zastanawiając się nad powodem tego zniknięcia leciałam dalej. Było to trochę trudniejsze niż wcześniej, bo nie wiedziałam co dzieje się z resztą. Chciałam zobaczyć ich dzięki zaklęciu, ale za bardzo się denerwowałam by móc wypowiedzieć poprawnie formułkę. Kiedy doleciałam do Nory widziałam tłumy w środku. Jak mnie zobaczyli wszyscy wybiegli z domu a parę osób wyciągnęło w moją stronę różdżki.
- gdzie zabrałem Anitę Slytherin tuż po tym jak wybieraliśmy razem książki dla uczniów? – Zapytał mnie Lupin. Odpowiedziałam bez zastanowienia.
- zabrał mnie pan do lodziarni Floriana Fortescue gdzie kupił mi pan moje ulubione lody śmietankowe z wiśniową polewą. Później jedząc je wymyślaliśmy śmieszne sposoby na przywitanie się z klasą.
- to ona – odparł Lupin opuszczając różdżkę.
- no ja myślę, że ja. A któż by inny?
- ktoś nas wydał. Wiedzieli o przenosinach.
- tyle to ja wiem. Moment... gdzie Moody i George? – Zapytałam z przerażeniem zauważając, że nigdzie ich nie widzę
- George leży w domu bez ucha, a Moody nie żyje.
- ojoj... słabo. Dobra, pokażcie mi tego oduchowionego nieboraka – powiedziałam, a tłumek rozstąpił się. Weszłam do domu gdzie przywitała mnie pani Molly. Podeszłam do Georga i przyjrzałam się jego ranie – mogę jedynie sprawić, że szybciej się zagoi, ale nie obiecuję, że ucho będzie całe. Potrzebuję... mojej wody! No jasne! – Wyciągnęłam z torby dokładnie tę samą fiolkę z magiczną wodą co kilka lat temu. Dzięki magii przeniosłam ją nad ranę chłopaka – może trochę zaboleć – powiedziałam i przyłożyłam wodę do rany. Ta zaświeciła się i zaczęła się goić, ale ucho nie wróciło do poprzedniego stanu. Widziałam jak George krzywi się, więc gdy wszystko wyglądało już w miarę normalnie zabrałam wodę i wlałam ją do kwiatka stojącego obok. – Dobra, czy mogę poprosić herbatę? Muszę się napić.
- och, oczywiście moja droga – po chwili dostałam kubek gorącej herbaty malinowej.
- dziękuję – powiedziałam i wypiłam zawartość. Poczułam jak napój pali mnie w gardło jednocześnie wypalając dziwne poczucie winy. Już w lepszym nastroju zjedliśmy kolację i położyliśmy się spać. A bardziej taką nadzieję miała pani Molly. W rzeczywistości ja, Ron, Hermiona i Harry siedzieliśmy w jednym pokoju i zastanawialiśmy się co trzeba dalej zrobić. Wiedzieliśmy, że niedługo będą musieli wyruszyć na poszukiwania, ale musieli odczekać cztery dni, czyli do czasu aż Potter będzie pełnoletni.
Przez następne dni trwały przygotowania do ślubu Billa i Fleur. Oczywiście dostałam zaproszenie. W dniu ślubu gdy większość Weasley'ów stawiała namiot pojawił się Minister Magii. Poprosił mnie, Rona, Hermionę i Harry'ego abyśmy porozmawiali z nim chwilę. Usiedliśmy w salonie, a Minister wyciągną z teczki kawałek papieru, który okazał się być testamentem Dumbledore'a. Okazało się, że zapisał coś naszej czwórce. Ronowi zapisał swój wygaszacz, Hermione baśnie Barda Beedle'a a Harry'emu złoty znicz, który złapał na pierwszym meczu. Kiedy już wydawało się, że to wszystko Minister zwrócił się do mnie.
- Pannie Anicie Clarissie Shelii Slytherin zapisuję mój klucz, którego przeznaczenie dobrze zna. – Mężczyzna wręczył mi przez szmateczkę klucz, wyglądający niepozornie. Na początku nie zrozumiałam co to za klucz lecz gdy mu się dokładnie przyjrzałam zobaczyłam maleńki Herb Hogwartu na ozdobnym uchwycie klucza. Był to klucz dyrektorów Hogwartu, który otwierał wszystkie zamki – Wiecie może, czemu Dumbledore zapisał wam te przedmioty?
- nie – odpowiedzieliśmy równo
- no trudno. Do widzenia. – Powiedział i wyszedł.
Poszłam się przebrać w sukienkę na ślub. Zeszłam na dół, lecz Gin i Herm stwierdziły, że nie mogę iść w sukience, którą chciałam ubrać, więc zaciągnęły mnie do pokoju i myślały w co mnie przebrać. Stanęło na ciemnoczerwonej sukience z czarnymi wykończeniami oraz czarnych butach na obcasie. Pofalowały mi włosy a pasemka, które wchodziły mi na oczy związały w warkocz z tyłu głowy. Oczywiście tuż przed ceremonią zmieniłam kolor sukienki na ciemnozielony i założyłam swój sygnet. Do torebki, którą miałam przewieszoną przez ramię włożyłam wszystkie swoje rzeczy. Kiedy nadeszła pora wesela wszyscy byli szczęśliwi jednak mnie nadal nawiedzały mroczne myśli. Siedziałam w koncie popijając sok dyniowy, bo zapach alkoholu mnie ostatnio strasznie odrażał i obserwowałam wszystko. Gdzieś w połowie przyjęcia przez „dach" wpadła patronusowa kula, która zmieniła się rysia. Stworzenie przemówiło głosem Kingsley'a.
- ministerstwo upadło. Minister Magii nie żyje. Oni nadchodzą... nadchodzą.
Chwilę później namiot stanął w płomieniach a na przyjęcie wpadli Śmierciożercy. Ludzie zaczęli uciekać. Widziałam jak Harry, Herm i Ron aportowali się gdzieś. Osoby, które nie mogły uciec zamknęłam w bańkach i przeniosłam do domów za pomocą zaklęcia Praesidum (z łaciny - ochrona) oraz zaklęcia Antio. Co prawda Śmierciożercy trochę się zdziwili, kiedy wszyscy im zniknęli, ale nie atakowali mnie. Kiwnęłam jedynie głową w ich stronę i przeniosłam się do zamku. Wylądowałam na błoniach. Przeszłam przez nie aż do głównego wejścia gdzie spotkałam najmniej oczekiwaną teraz przeze mnie osobę. Stanęłam przed młodym Malfoy'em, który patrzył na mnie z wyrzutem.
- można wiedzieć czemu mój ojciec widział cię jak eskortowałaś Pottera oraz przed chwilą na jakimś głupim weselu?
- bo zostałam poproszona o eskortowanie Pottera oraz zostałam na ten ślub zaproszona.
- czemu ty ciągle pomagasz bliznowatemu?
- bo to mój przyjaciel – odparłam
- po której ty stronie stoisz Anita! Nie możesz pomagać Zakonowi i Śmierciożercom! – Milczałam – po której Anita?! Odpowiedz.
- ja nie stoję po żadnej stronie! Powinieneś to wiedzieć skoro mnie podobno tak dobrze znasz! A jeżeli nie możesz tego zrozumieć to chyba oznacza, że nie powinniśmy być razem!
- świetnie!
- wspaniale...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top