38 - kolejna przepowiednia?!
Przez następne kilka dni siedziałam w mojej bibliotece szukając czegoś, co pomogłoby mi wyjaśnić, co stało się nad jeziorem. Zrezygnowana nawet spróbowałam porozumieć się z rodzicami jednak było to na nic. Zostało mi jedynie pójść z tym do któregoś z nauczycieli. Stwierdziłam, że najpierw zapytam się prof. Trelawney, bo to ona jest tu od znaczenia dziwnych zjawisk.
Następnego dnia po obiedzie poszłam na wierzę profesor Trelawney wcześniej upewniając się, że nie przeszkodzę jej w lekcji.
- pani profesor? Możemy porozmawiać? – Zapytałam niepewnie wchodząc do pokoju pachnącego kadzidłami i perfumami. Prof. Trelawney odwróciła się do mnie, przywitała i wskazała abym usiadła.
- słucham cię moje dziecko.
- ostatnio wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Wieczorem, po rozpoczęciu roku usłyszałam głos.
- co mówił?
- szeptał moje imię. Poszłam za nim, a on doprowadził mnie na pewną polanę w zakazanym lesie. Często przesiaduję na tej polanie. Nad jeziorem wisiał piękny, majestatyczny feniks...
- feniks? Feniks jest symbolem odrodzenia. Czy spotkałaś się jeszcze kiedyś z tym ptakiem?
- tak, jest moim patronusem oraz na prawej łopatce mam znamię w jego kształcie.
- dobrze. Opowiadaj dalej.
- no, więc ten feniks powiedział mi, że długo uczyłam się panować nad mocami a teraz nadszedł czas na sprawdzian czy coś w tym stylu i wleciał we mnie. Prosto w serce. Poczółam ciepło i wyrosły mi skrzydła – powiedziałam pokazując skrzydła profesorce uprzednio upewniając się, że nikt nie może tu wejść – i koniec.
- bardzo ciekawe – powiedziała kobieta oglądając moje skrzydła – a dwa lata temu, gdy zginęłaś widziałaś coś?
- widziałam rodziców. Wskazali mi drogę. – Nagle kobieta stanęła jak wryta i zaczęła mówić dziwnym gardłowym głosem
- Dziecko urodzone w dniu przesilenia wiosennego dar od natury otrzyma... Dorastać będzie w niewiedzy, lecz gdy prawdę pozna moc Slytherina ujawni się... Dzięki nieznanemu uczuciu życie zabitym zwróci... Pomoże równowagę przywrócić i drogę zagubionym odnaleźć... Przywróci spokój i porządek, bo serce najczystsze posiada... Ostatnia z rodu Slytherina moc wielką posiądzie... Feniks jej symbolem będzie a ona sama pod niebo poleci... - kobieta odkaszlnęła i spojrzała na mnie jak gdyby nigdy nic.
- dziękuję pani profesor za pomoc, jest pani najlepsza! – Powiedziałamszczęśliwa i wybiegłam z wierzy chowając skrzydła. Pobiegłam prosto na siódmepiętro do mojej biblioteki. Stanęłam przy pulpicie i położyłam na nim dłoń –tworzenie szklanej kuli z przepowiednią – powiedziałam wyraźnie. Chwilę późniejleżała przede mną stara księga. Otworzyłam ją na spisie treści i znalazłamodpowiadający dla mnie punkt. Przewróciłam kartki i wykonałam wszystko zgodniez instrukcją. Wytworzyłam kulę wkładając do niej moje wspomnienie ipotrząsnęłam. Kula wypełniła się delikatnie zielonym dymkiem. Z gotowąprzepowiednią pobiegłam do Dumbledore'a. Niestety nie było go w gabinecie ani wcałej szkole. Pewnie znowu poszedł szukać horkruksów. Wybiegłam z gabinetuprofesora, wyciągnęłam skrzydła i zamachnęłam się porządnie. Poleciałam doswojego pokoju i odłożyłam kulę na stojaczek.
Przypomniało mi się, że Dumbledore prosił mnie abym wizytowała na lekcjach Slughorna i Snape'a więc schowałam skrzydła i sprawdziłam plan, z kim teraz mają. Stwierdziłam, że odwiedzę Slughorna, który właśnie powinien zaczynać lekcję z Gryfonami i Ślizgonami. Poszłam w stronę sali od eliksirów i cicho weszłam do środka.
-...brawo panno...?
- Granger, sir.
- jak już powiedziała panna Granger Amortensja nie może wywołać prawdziwej miłości. Co najwyżej zadurzenie lub silną obsesję, więc zapewne to najniebezpieczniejszy eliksir w tej sali. – Powiedział profesor zamykając kociołek.
- ale nie powiedział pan co jest tu – powiedziała jakaś dziewczyna wskazując na małą złotą fiolkę.
- to będzie dzisiejszą nagrodą. Mała fiolka Felix Felicis dla ucznia, który w ciągu następnej godziny uwarzy wywar żywej śmierci, w miarę użyteczny.
Nieźle. Oni sobie poradzą. Wyszłam z sali i skierowałam się do sali do obrony przed czarną magią. Weszłam tam ledwo na trzy minuty i już wyszłam, bo oni pomimo tego, że znienawidzą Snape'a to wiele się nauczą. Wyszłam na dwór, aby rozprostować skrzydła. Jedynym ich minusem jest to, że gdy się ich długo nie używa to zaczynają boleć. Wzniosłam się nad zamek i obserwowałam jak uczniowie biegają po korytarzach, aby zdążyć na następną lekcję czy coś innego. Latałam tak jeszcze chwilę i w końcu wleciałam przez otwarte okno na siódme piętro. Zauważyłam jak ktoś wchodzi do pokoju życzeń. Schowałam skrzydła, rzuciłam na siebie zaklęcie kameleona i weszłam za tym kimś. Okazał się być to Draco. Szłam za nim po cichu przyglądając się temu, co robi. W końcu się zatrzymał i ściągnął materiał z jakiejś ogromnej szafy. Przyjrzałam się jej dokładnie i rozpoznałam w niej szafkę zniknięć. Co ona robi w Hogwarcie ja się pytam? Chłopak przyjrzał się jej dokładnie i wyszedł a ja tuż za nim.
Zbliżała się zima. Na dworze było już na minusie aśniegu było po kostki. Jak zwykle w takie dni siedziałam opatulona kocem wswoim pokoju i popijałam herbatę czytając jakąś książkę. Jednak w dniu wyjściado Hogsmeade przed moim pokojem zrobił się straszny gwar. Ktoś bardzo sięspieszył i był poddenerwowany. Postanowiłam sprawdzić, co się dzieje izobaczyłam prof. McGonagall oraz golden trio. W co oni się znowu wpakowali?Poszłam za nimi, a kiedy udało mi się wyłapać słowa „silna klątwa" oraz „KatieBell" ruszyłam w stronę skrzydła szpitalnego gdzie zastałam wcześniejwspomnianą dziewczynę w bardzo ciężkim stanie. Faktycznie silna musiała być taklątwa. Podeszłam do pani Pomfrey i dowiedziałam się wszystkiego, co mipotrzebne. Oszczędzając czasu na podawaniu dziewczynie leków przyłożyłam rękędo jej serca i wypowiedziałam pewne zaklęcie, które powinno spowolnić działanieklątwy. Później kazałam wysłać dziewczynę do lecznicy św. Munga gdzie mogli jąwyleczyć. Później na bardzo długo zamknęłam się w pokoju rozmyślając nad klątwąoraz nad tym, kto mógł ją rzucić. Miałam jedno podejrzenie, ale musiałabymwtedy trochę przyśpieszyć pewne zdarzenia, czego chwilowo bardzo nie chciałam,bo nie byłam gotowa. Jednak po paru tygodniach myślenia wpadłam na pomysł,który nawet mógł się udać. W czasie, kiedy ja myślałam podobno odbyło sięjakieś spotkanie klubu ślimaka, a Harry'emu udało się wygrać mecz ze Ślizgonamiwmawiając Ronowi, że ma szczęście, co później poskutkowało tym, że od niedawnanie da się go zobaczyć niecałującego się z Lavender.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top