36 - Tom Riddle
Przez całe wakacje robiłam to, co zwykle. Siedziałam z nosem w książkach albo spacerowałam po błoniach i lesie. Nie umknęło jednak mojej uwadze, że kiedy zbliżała się połowa sierpnia pojawili się ludzie z Zakonu i ministerstwa a Dumbledore przestał już znikać. Na szkołę zostały rzucone jakieś bardzo silne zaklęcia obronne a za każdym razem, kiedy wracałam z błoni czy lasu Filch sprawdzał mnie jakimś urządzeniem. Co oni robią? Na wojnę się szykują czy jak? W końcu, kiedy po raz setny Filch sprawdzał mnie tym badziewiem wkurzyłam się i poszłam do gabinetu dyrektora. Na szczęście zastałam go.
- o, Anita! Czekałem na ciebie.
- wiedział pan, że przyjdę?
- znam cię od dziecka. To było oczywiste, że w końcu to wszystko doprowadzi cię do szału i tu przyjdziesz. Więc tak, wiedziałem.
- to może mi profesor wyjaśnić, co tu się dzieje?
- usiądź. Jak wiesz, Voldemort odrodził się i pod koniec zeszłego roku pojawił się w ministerstwie.
- to po to te zabezpieczenia? Żeby nie dostał się do szkoły?
- dokładnie. Jednak na początku wakacji odkryłem coś jeszcze. Voldemort stworzył horkruksy. Nie wiem jednak ile, ale mam podejrzenia.
- czytałam o nich kiedyś. Rozszczepia się dusze i umieszcza w czymś. Zapewnia to „nieśmiertelność" a zniszczenie takiego horkruksa jest prawie niemożliwe.
- dokładnie. Na razie wiem o dwóch. Jeden już został zniszczony. Wiesz może, o czym mówię?
- o dzienniku Toma Riddle'a. To on był horkruksem prawda?
- dokładnie. Drugim jest pierścień rodzinny jego matki. Meropy. Wiem jednak, że Voldemort na pewno stworzył ich więcej. Jednak, żeby poznać dokładną liczbę potrzebuję pewne wspomnienie, które wyciągnie pan Potter od nowego nauczyciela eliksirów. Emerytowanego profesora Horacego Slughorna.
- profesorze, a co z profesorem Snape'm?
- dostanie stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. I bardzo był bym ci wdzięczny gdybyś odwiedzała ich lekcje, co jakiś czas.
- i tak bym to robiła. A co się panu stało w rękę?
- och, to nic. Zwykła klątwa.
- jednak zabiera pana z tego świata... - powiedziałam czując zanikające siły profesora
- niestety. Jednak nie martw się. Jest jeszcze coś, o czym powinnaś wiedzieć. Wiem, że jesteś blisko z Malfoyami, więc pewnie te wydarzenia bardzo się na tobie odbiją. Uważaj na to i staraj się być bardziej wyrozumiała dla Dracona.
Od tej rozmowy minęły jakieś dwa/trzy tygodnie. Jutro jest kolacja z okazji rozpoczęcia roku. Cały czas jednak zastanawiam się nad tym, co powiedział Dumbledore. Wie, że umiera i jeszcze mówi, że zdarzy się coś, co bardzo się na mnie odbije. Faktycznie, zauważyłam, że ostatnio przestałam dostawać listy od Malfoyów, ale starałam się tym nie przejmować, wmawiając sobie, że mają coś ważniejszego do roboty.
Z samego rana zeszłam do kuchni, aby dopilnować przygotowań. Przywitałam się z Mróżką i Zgredkiem, którego zapytałam o dzisiejsze menu. Spróbowałam parę potraw i wróciłam do siebie, aby znaleźć sobie sukienkę. Postawiłam na zwykłą ciemnozieloną z odsłoniętymi ramionami. Do tego niskie, czarne koturny. Poszłam do łazienki, aby wziąć kąpiel i umyć włosy. Po wykonaniu wcześniej wspomnianych czynności ubrałam się w prostą zieloną sukienkę, która odkrywała moje ramiona oraz była do kolan, uczesałam - postawiłam na koka u dołu głowy zrobionego z warkoczy. Do tego pomalowałam oczy na ciemno a usta lekko różowym błyszczykiem. Założyłam jeszcze srebrną, prostą bransoletkę. Wyrobiłam się idealnie, bo kiedy szłam do Wielkiej Sali mijałam starsze klasy. Usiadłam na swoim miejscu i obserwowałam jak uczniowie z różnych domów zasiadają na swoje miejsca. Kiedy profesor McGonagall wprowadziła pierwszoroczniaków zaczęłam się zastanawiać gdzie podział się Potter i Luna. Tiara wygłosiła swoje przemówienie, przydzielanie do domów odbyło się zaskakująco szybko. Później była kolacja, deser i dopiero wtedy pojawił się Potter i Luna. Martwiło mnie jednak to, że Harry wyglądał jakby ktoś mu przed chwilą naprawił połamany nos. Spojrzałam na stół Ślizgonów i zobaczyłam Draco opowiadającego coś żywo. Już przynajmniej wiem, co stało się bliznowatemu. Tak się skupiłam na tym, że nie zauważyłam, kiedy Dumbledore podszedł do mównicy i zaczął mówić.
- ...jak już pewnie zauważyliście, każdy z was został przeszukany przed wejściem do szkoły i macie prawo wiedzieć, dlaczego. – Zaczął profesor. – Kiedyś był tu młody człowiek, który jak wy siedział w tej samej sali, chodził tymi samymi korytarzami, spał pod tym samym dachem. Wszystkim wydawało się, że jest uczniem takim samym jak wy. Nazywał się Tom Riddle. Teraz niestety jest znany pod innym imieniem. Dlatego właśnie, gdy tu stoję nie mogę zapomnieć o jednym fakcie. Każdego dnia, w każdej godzinie, możliwe, że nawet teraz mroczne moce próbują przeniknąć przez mury tego zamku. Jeśli im się uda ich największa broń to wy. Warto to przemyśleć. A teraz, do łóżek biegiem!
Patrzyłam przez chwilę na wychodzących z Sali uczniów, ale po chwili zorientowałam się, że pierwszaki ze Slytherinu stoją nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Zapytałam się Snape'a kto jest prefektem Slytherinu a kiedy usłyszałam odpowiedź, szczęka mi opadła. Podeszłam do pierwszaków, przywitałam się i poprowadziłam do pokoju wspólnego opowiadając najważniejsze rzeczy oraz mówiąc im hasło. Pokazałam im gdzie mają sypialnie i usiadłam zmęczona i zdenerwowana na jednej z kanap. Pomyślałam o zmianie stroju i już chwilę później siedziałam w czarnych leginsach, przydługiej zielonej koszuli z podwiniętymi rękawami do łokci oraz czarnymi glanami na nogach. Włosy za to rozpuściłam i związałam jedynie przednie pasemka, aby nie wchodziły mi do oczu. Niedługo później obok mnie usiedli moi zaginieni prefekci oraz ich przyjaciele czyt. Malfoy, Parkinson, Zabini, Crab i Goyl. Uchyliłam lekko powieki, które wcześniej zamknęłam i oparłam się o ramię Draco wygodnie się układając.
- nie za wygodnie ci? – Usłyszałam głos mojego chłopaka.
- tak się składa, że jest idealnie. Jednakże – powiedziałam otwierając oczy i wstając z kanapy – nie rozumiem, czemu wasza dwójka nie odprowadziła pierwszoroczniaków.
- przecież siedzą w dormitoriach to, czego ty chcesz? – Powiedziała Pansy
- siedzą tam, bo ja ich tu przyprowadziłam! Wasza dwójka całkowicie olała sprawę! – Powiedziałam wskazując prefektów.
- przepraszamy An, ale teraz się uspokój. Za godzinę jest impreza a nie warto się tak denerwować. – Powiedział Draco
- super. To ja idę załatwić swoje sprawy i wracam za półtorej godziny. Widzimy się później. – Powiedziałam, odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Poszłam do pokoju wspólnego Gryffindoru gdzie miałam nadzieję zastać golden trio. Muszę ustalić, co się stało bliznowatemu. Weszłam do pwG i praktycznie od razu zobaczyłam golden trio. Podeszłam do nich i przywitałam się.
*******************
Dobra,
ogłoszenia parafialne!
Ta część będzie znacznie krótsza, gdyż z tego co zauważyłam, moje stare ja, czyli mniej więcej ja sprzed roku, postanowiło zawrzeć tu wiele innych rzeczy, ale jako że rozwijać wtedy nie umiałam, a poprawienie tego byłoby dla mnie... katorgą i katastrofą, jest to bardzo ogólnikowe. Stwierdziłam więc, że zostawię to tak jak jest i pogodzę się ze słabym wynikiem.
To na tyle.
Rozejść się!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top