34 - Dumbledore do Azkabanu

Oparłam się o barierkę i patrzyłam przed siebie.

- wiesz... jest coś, czego ci jeszcze nie dałem... - odwróciłam się do chłopaka i wzięłam od niego pudełeczko. Delikatnie rozwiązałam wstążkę i odchyliłam pokrywkę. To, co było w środku zdziwiło mnie. Był to Puszek Pigmejski. Fioletowy z dużymi ostro zielonymi oczami

- a...ale jak? Przecież te stworzonka bardzo trudno dostać! Szczególnie samiczki – Zwierzątko wskoczyło na moją rękę. - Chyba nazwę ją Ari.

- ma oczy takie jak ty... wiesz tak się zastanawiam... czy... ty chciałabyś być może... moją dziewczyną?

- może... tak... - szepnęłam. Przybliżył się do mnie i pocałował delikatnie. Ari zaczęła słodko piszczeć.

- kocham cię wiesz?

- obiło mi się...

Pov. Narcyza

Po rozdaniu prezentów razem z Lucjuszem zaczęliśmy wspominać rodziców Anity. Po chwili już specjalnie ignorowaliśmy dzieci. Wiedziałam, że Draco ma jakiś plan. Słyszałam jak Anita wymyka się do ogrodu. Za nią poszedł Draco. Kiedy drzwi zamknęły się podeszłam do okna. Widziałam ich. Widziałam jak mój syn podaje Anicie małe pudełeczko, z którego po chwili wyskakuje Puszek Pigmejski. Rozmawiali jeszcze chwilę i... no.

- ja ci mówiłam, że oni będą razem. – Mój mąż jedynie prychnął

- było to widać. Od zawsze.

Po chwili stwierdziliśmy, że warto by im dać trochę prywatności. Wróciliśmy na kanapę i dalej wspominaliśmy przyjaciół. Jakieś pół godziny później drzwi znowu się otworzyły i po domu rozbrzmiał śmiech, którego dawno tu nie było. Nawet nie zwrócili na nas uwagi tylko poszli na górę.

Pov. Normalna

Rozmawialiśmy jeszcze pół godziny, ale zrobiło nam się zimno i postanowiliśmy wrócić do domu. Ari też po woli zaczynała odczuwać niską temperaturę. Wróciliśmy do domu wspominając dawne lata i wyczyny klonów. W dobrych humorach spędziliśmy ten wieczór oraz wszystkie następne, aż do końca przerwy świątecznej, kiedy to musieliśmy już wracać do Hogwartu gdzie czekała na nas masa problemów.

Kiedy wróciliśmy do szkoły od razu powitało nas słońce. Tłum uczniów wlał się z powrotem na teren zamku gdzie od razu zapanował gwar. Wróciłam do swojego pokoju, rozpakowałam się i usiadłam na parapecie patrząc na zakazany las oraz chatkę Hagrida. Bardzo brakuje mi gajowego od czasu, gdy Dumbledore wysłał go na „pakty" z olbrzymami. Wszyscy myślą, że wyjechał. Nawet Umbridge. Kiedy tak patrzyłam zauważyłam jak w pewnym momencie z komina domu wydobywa się dym. Mogło to oznaczać tylko jedno. Hagrid wrócił. Od razu zerwałam się na równe nogi i wybiegłam z pokoju w pośpiechu zabierając różdżkę. Biegłam przez błonia jak najszybciej mogłam. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam jak golden trio wychodzi z chatki. Czyli już wiedzą. No ok, tylko żeby nie mieli przez to problemów. Kiedy odeszli odpowiednio daleko zapukałam do chatki czując okropny zapach perfum Umbridge. Chwilę później drzwi otworzył mi posiniaczony Hagrid. Wpuścił mnie do środka i zaproponował filiżankę herbaty. Przyjęłam propozycje i zaczęłam zadawać pytania.

- i jak? Nie były zadowolone z twojej obecności?

- och, z początku były. Później dopiero się wkurzyły. Króla zmienili. Dlatego.

- a Śmierciożercy? Byli?

- no jasne! Przeciągnęli je na swoją stronę. Nie wszystkie oczywiście, ale dużą większość.

- szkoda. Mogliśmy mieć sojusznika.

- zdaje się, że paru pamiętało jak im Dumbledore pomógł.

Dopiłam herbatę, pożegnałam się i wróciłam do pokoju. Na następny dzień podczas śniadania czekała mnie smutna niespodzianka mianowicie dostałam gazetę. Tak jak zawsze przy śniadaniu. Jednak ta była wyjątkowa. Jej nagłówek głosił „Masowa ucieczka z Azkabanu! Ministerstwo obawia się, że Black jest „skrzynką kontaktową" dla byłych Śmierciożerców." Zaciekawiona zaczęłam czytać artykuł.

„Wczoraj w godzinach wieczornych Korneliusz Knot podał do wiadomości, że dziesięciu bardzo niebezpiecznych Śmierciożerców uciekło z Azkabanu. Mugolski premier został już odpowiednio poinformowany o zagrożeniu. „Znajdujemy się w podobnym położeniu, co dwa i pół roku temu" – powiedział Knot – „sądzimy, że oba te wydarzenia są ze sobą powiązane. Ucieczka tak dużej liczby więźniów wskazuje na to, że musieli mieć pomoc z zewnątrz a musimy pamiętać, że pierwszą osobą, która dokonała takiego czynu był Syriusz Black. Pośród uciekinierów znajduje się kuzynka pana Blacka, Bellatrix Lestrange". Robimy wszystko, co w naszej mocy by wytropić przestępców, lecz prosimy społeczność czarodziejów o czujność i ostrożność. Do żadnej z tych osób nie należy w żadnym wypadku się zbliżać.„

Przez następnych kilka dni nie działo się nic ciekawego. Sprawa z ucieczką z Azkabanu jeszcze nie ucichła, ale wszyscy już tak się do tego przyzwyczaili, że nie zwracali na to uwagi. Ja większość czasu przesiadywałam w pokoju albo znowu w bibliotece i czytałam książki ucząc się teorii i innych pierdół. Pewnego dnia jednak, kiedy wracałam z biblioteki napotkałam grupę uczniów spieszącą się do pokoju życzeń. No tak, pewnie maja spotkanie. W sumie dawno mnie tam nie było, więc co mi szkodzi? Poszłam za nimi i weszłam do pokoju gdzie była już dość duża grupa uczniów. Niedługo później pojawił się Potter oraz Ron i Hermiona. Stanęłam sobie gdzieś na uboczu i wyciągnęłam różdżkę aby sprawiać chociaż pozory, że chcę się czegoś nauczyć. Kiedy bliznowaty powiedział, że będą ćwiczyć Patronusa to wmurowało mnie w ziemię. Nie myślałam, że uda mu się aż tak daleko zabrnąć. No, ale cóż. Już po pół godzinie pojawiły się pierwsze efekty. Po pomieszczeniu zaczęły biegać różne stworzenia. Od konia zaczynając na psie kończąc. Nagle światła przygasły i dało się słyszeć cichy huk. Z chwili na chwilę stawał się on coraz głośniejszy. Lustro, przy którym było wejście pękło i spadło na podłogę. Colin i Harry podeszli bliżej, ale kiedy usłyszałam głos Umbridge szybko ich odepchnęłam, stanęłam przed tłumem i wyciągnęłam różdżkę przed siebie stając w odpowiedniej pozycji. Ściana wybuchła, a naszym oczom ukazała się prof. Umbridge, Filch oraz cała brygada inkwizycyjna. Kiedy pojawił się Draco trzymając Cho załamałam się. Zrezygnowana opuściłam różdżkę patrząc na niego smutnym wzrokiem, który on odwzajemnił. Oboje wiedzieliśmy, że będę miała kłopoty, które sama jeszcze pogorszę. To było oczywiste. Brygada inkwizycyjna pilnowała uczniów a mnie, Pottera i Chang zabrali do gabinetu Dumbledore'a. Kiedy tam szliśmy pojawił się Knot, Percy Weasley, Sacklebolt oraz Dowlish. Weszliśmy do gabinetu. Dolores tłumaczyła Knotowi, czemu go wezwała. Coś tam jeszcze mówili, ale oczywiście nie słuchałam.

- Dowlish, Sacklebolt odprowadźcie proszę Dumbledore'a do Azkabanu, gdzie będzie czekać na wyrok.

- widzę małą przeszkodę. Według mnie ulegasz niejasnemu złudzeniu, że ja wam tu... jak to się mówi? Dam się złapać? Muszę cię rozczarować. Nie mam najmniejszego zamiaru udać się do Azkabanu.

Kiedy Umbridge kazała go łapać profesor mrugnął do mnie i Pottera, złapał Faweks'a za ogon i zniknął w płomienieniach.

- czy się to panu podoba czy nie, musi pan przyznać, Dumbledore ma klasę - Teraz już wiecie, czemu lubię robić wielkie wejścia... i wyjścia. 

***********************************

Wiecie, wiele razy myślałam, że gorszego dnia nie będzie. Ale dzisiejszy przebija wszystko. jakąś godzinę temu dowiedziałam się, że moja klasa idzie na kwarantannę do 18 października, bo pani pedagog, prowadząca doradztwo zawodowe ma koronę. Zarąbiście. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że siedziałam na jej zajęciach w pierwszej ławce. Teraz, jakby tego było mało, w moim domu, którego kuchnia jest całkowicie uzależniona od gazu, owego gazu nie ma. Super!

Ja się załamię... a tym czasem,

Miłego dnia/wieczoru/nocy wszystkim!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top