32 - biblioteka

- chodź. Muszę coś zrobić. – Chwyciłam chłopaka za rękę i pociągnęłam na siódme piętro.

- gdzie idziemy?

- w moje jedno z najulubieńszych miejsc w całym zamku. Tylko ja o nim wiem, więc możesz czuć się zaszczycony.

Weszliśmy w ciemny korytarz, na którego końcu był wielki gobelin. Odsłoniłam ścianę za nim i dotknęłam jednej cegły. Wyróżniającej się od reszty. Była jasna, prawie, że biała. Ściana rozstąpiła się, a naszym oczom ukazał się piękny, stary i lekko okurzony korytarz. Poprowadziłam chłopaka dalej po schodach. Szliśmy tak jeszcze dobre kilka minut do czasu, aż trafiliśmy do jasnego pomieszczenia pełnego starych ksiąg. Każda miała wielkie znaczenie. Spojrzałam na Dracona. Minę miał taką jakby zobaczył cud świata.

- myślałem, że w Hogwarcie jest tylko jedna biblioteka.

- wszyscy tak myśleli do czasu, aż nie odkryłam tej. Ciekawe jest to, że nie ma tu żadnej księgi dostępnej w tamtej, którą znają wszyscy. A no i są tu jeszcze mugolskie książki.

Podeszliśmy do pulpitu stojącego na środku sali. Położyłam na nim księgę, a ta uniosła się w powietrze i poleciała na odpowiednią półkę. Kiedy straciliśmy ją z zasięgu wzroku do naszych uszu dotarła piękna muzyka. Poszliśmy za dźwiękiem. Dotarliśmy do pięknej sali ze złotymi zdobieniami. Nad żyrandolami na złotych, srebrnych i zielonych iskierkach lewitowały instrumenty, które tworzyły ten piękny utwór. Za oknem było już ciemno... wszystko to dawało taki romantyczny nastrój...

- czy mogę panią prosić do tańca? – Usłyszałam przy uchu.

- z miłą chęcią.

Zaczęliśmy tańczyć. Było to takie magiczne. Brakowało mi tylko pięknej sukienki. Po dłuższej chwili okrążyły nas dokładnie te same iskierki, a kiedy znowu zniknęły nie byłam już w jeansach i bluzie, a w pięknej szarej sukience oraz butach na obcasie. Włosy miałam już tylko pofalowane, a końcówki były różowe. Nie wiem ile tańczyliśmy, ale to nie ważne. W końcu muzyka przestała grać.

- to od ciebie była ta karteczka prawda?

- nie wiem, o czym mówisz... - Powiedział, ale ja i tak wiedziałam, że to było od niego. Spojrzał na moje usta, a po chwili delikatnie je pocałował jakby bał się, że go odtrącę. Jednak nie zrobiłam tego zdając sobie w końcu sprawę z tego, że Harry miał rację. Ja naprawdę go kocham. Kiedy już upewnił się, że go nie odtrącę pocałował mnie pewniej, ale nadal delikatnie.

- ja ciebie też... - powiedziałam szeptem, kiedy się od siebie oderwaliśmy. – Chyba musimy już iść. Będą się martwić. - Poszliśmy w stronę schodów a moja sukienka zniknęła. Jedyną rzeczą, jaka się nie zmieniła to włosy. Nadal były różowe...

Pov. Draco

Kiedy wróciłem do dormitorium od razu moi przyjaciele z Zabinim na czele zaczęli mnie wypytywać o różne rzeczy.

- mieliście tylko polatać na miotłach,... Co wy tyle robiliście?

- gdzie byliście?

Ja jednak ich zignorowałem i położyłem się na łóżku. W głowie wciąż obijały mi się te trzy słowa. „Ja ciebie też". Wpadłem na pewien pomysł. Zbliżają się święta. Może bym zaprosił An do siebie? Żeby nie siedziała sama w Hogwarcie? Postanowiłem zapytać rodziców o zgodę. Napisałem list do matki. Musiałem się jednak starać, aby był on oczywisty tylko dla niej, ponieważ prof. Umbridge sprawdza wszystkie listy, a nie chciałbym, aby dowiedziała się o moich planach. Wyślę go jutro rano przed śniadaniem. Tak też zrobiłem.

Rano, tuż przed śniadaniem udałem się do sowiarni i wysłałem list. Już następnego dnia rano dostałem odpowiedź. Rodzice się zgodzili! Teraz wystarczy przekonać Anitę.

Pov. Normalna

Przez następne dwa tygodnie nic ciekawego się nie działo. Przeważnie cały czas siedziałam w pokoju, albo czytałam książki z TEJ biblioteki, albo spędzałam czas z Draco. Pewnego dnia zaproponował mi, abym pojechała do niego na święta. Bardzo spodobał mi się ten pomysł, ponieważ to oznaczałoby dwa tygodnie bez Umbridge. Z resztą nigdy nie byłam na święta po za Hogwartem. Takie samo zaproszenie dostałam od Rona, ale uprzejmie odmówiłam. Kilka dni przed wyjazdem na święta miało być ostatnie przedświąteczne spotkanie GD. Postanowiłam zobaczyć, co oni tam robią. Kiedy tam przyszłam zdziwiłam się ilością uczniów. Po pewnym czasie zauważyłam, że wszyscy mają opanowanie zaklęcia niewerbalne, expelliarmus, drętwotę oraz dimiduendo. Pod koniec zajęć, kiedy wszyscy już wychodzili zobaczyłam jak Harry zostaje, aby porozmawiać z Cho. Jednocześnie widziałam smutek na twarzy Ginny, kiedy to widziała. Wiem, że jest w nim zakochana. Widać to na pierwszy rzut oka. Wróciłam do siebie i spakowałam kufer. Wzięłam kilka książek, ubrania oraz tę dziwną księgę, którą znalazłam na ziemi kilka tygodni temu. Do kolacji zostały jakieś dwie i pół godziny, więc postanowiłam pójść do księcia Slytherinu. Kiedy weszła do jego dormitorium szczęka mi opadła. Chaos, jaki tu panował był niewyobrażalny. Wszystko leżało na ziemi, a chłopcy próbowali upychać rzeczy do kufrów.

- czyja bomba wybuchła? – Zapytałam nadal niedowierzając.

- o, cześć An. Nie, niczyja, wszystko w porządku. - Odpowiedział mi Blaise

- oj przyda się tu kobieca ręka... - mruknęłam. – Dobra. Pomogę wam. Wszystkie rzeczy, jakie mają trafić do kufrów kładziecie na łóżko. Resztę kładziecie pod kuframi. - Kiedy wykonali moje polecenie zaczęłam ich dalej instruować. – Proszę, aby wszystkie skarpetki leżące na ziemi znalazły swoje pary i ułożyły się w szafie. – Wszystkie znalazły i wylądowały w szafie – teraz... eee Crab, co ty robisz?

- układam zapasy.

- ech. Ktoś jeszcze tak owe posiada? – Wszyscy podnieśli rękę. – Dobra. – Wyczarowałam przed sobą cztery pudła, które mieściły się pod łóżkami i podpisałam je. – Wszystkie zapasy kładziecie do pudła ze swoim imieniem. – Kiedy pudła się zapełniły zamknęłam je i ułożyłam jedno na drugim przy drzwiach. – Później je dostaniecie. Teraz proszę podzielić ubrania na kategorie. – Kiedy to zrobili wzięłam jedną bluzkę z długim rękawem z kupki Draco. – Każdy bierze bluzkę z długim rękawem. – Każdy wziął i poinstruowałam ich jak ją złożyć pokazując na przykładzie. Kiedy już kończyli składać długie rękawy ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Okazał się być to Snape. – Dobry wieczór profesorze. Coś się stało? - Zapytałam

- Anita? Co panienka tu robi? Z resztą, nie chcę wiedzieć. List do pana Zabiniego. Przekaż mu to. – Podał mi jakiś list

- dobrze, przekażę. Do widzenia. – Zamknęłam drzwi, dałam list Balsowi i wróciłam do instruowania. Kiedy wszystko było już poskładanie i leżało w szafie bądź na łóżku pokazałam jak poukładać wszystko w kufrze. Kiedy i one się zamknęły oddałam chłopakom pudła ze słodyczami, które częściowo dopakowali do kufrów i kazałam je położyć pod łóżko. – Brawo! Udało wam się! Zasłużyliście na nagrodę w postaci kolacji. Chodźcie. Mamy pięć minut do rozpoczęcia. A! I każdy z was dostaje po pięć punktów dla Slytherinu. Za pilną naukę.

- ktoś ci już mówił, że jesteś wspaniała?

- możliwe... jestem z was dumna. Teraz poradzicie sobie z pakowaniem się?

- na pewno królowo.

Po kolacji wróciłam do swojego pokoju. Nie mogę się doczekać jutra...

*********************

Ta... jest nowy rekord! 1090 słów!

Środy są koszmarne. Wracam do domu po siedemnastej i co widzę? nauczyć się na kartkówkę z anglika, zrobić zadania domowe, wstawić kolejny rozdział, ogarnąć pokój i jeszcze najlepiej jakbym zdążyła powtórzyć sobie na sprawdzian... No cudownie... aż śmiać mi się chce. Wy też macie tyle do roboty? a w tym wszystkim jeszcze młodsza siostra, która nawija mi nad głową. Kocham to... Ale wiecie co? Bywało gorzej. 

Więc, bay ludziowie! 

Idę się uczyć... Ech..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top