30 - Gwardia i problemy sercowe
Następnego tygodnia był wypad do Hogsmed. Nie miałam, co robić, więc poszłam razem z Harrym, Ronem i Herm. To właśnie tam Hermiona wyjawiła ważną wiadomość Harry'emu.
- oszaleliście? Nie przyjmą mnie. Uważają mnie za kretyna.
- spójrz na to inaczej... gorszy nie będziesz niż ta różowa landryna
- z resztą będę ci pomagać.
- to, czemu ty tego nie poprowadzisz?
- bo mam inne rzeczy na głowie.
- dzięki. To niby, kto ma przyjść?
- a... tylko parę osób. - Ta już widzę to parę osób...
Chwilę później przed nami siedziała spora grupa uczniów, w różnym wieku.
- cześć. Em; wiecie, po co tu jesteśmy. Potrzebny nam nauczyciel. Odpowiedni nauczyciel. Taki, który ma doświadczenie i umie się bronić przed czarna magią.
- czemu? – Zapytał jakiś dzieciak. Na oko z trzeciej klasy.
- bo Voldemort powrócił.
- bo on tak twierdzi?
- bo Dumbledore tak twierdzi.
- to może niech Harry opowie nam coś o śmierci Diggory'ego
- o Cedriku nic wam nie opowiem, więc jak chcecie to możecie spadać.
- czy to prawda, że umiesz wyczarować patronusa? – Zapytała Luna ratując sytuację
- tak, sama widziałam – odpowiedziała Hermiona za Harry'ego.
- i zabił bazyliszka! Tym mieczem z gabinetu Dumbledore'a!
- a na trzecim roku pokonał tysiące dementorów!
- a w zeszłym roku naprawdę walczył z Sami-Wiecie-Kim.
- zaraz... - Harry przerwał – to wygląda świetnie jak się o tym opowiada, ale tak naprawdę w większości tych przypadków po prostu miałem szczęście. – Prychnęłam pod nosem – często było tak, że liczyłem na pomoc przyjaciół. Pewnie wiecie, że w szkole jest kompletnie inaczej niż w normalnym życiu. Nie wiecie jak to jest, kiedy od śmierci dzielą was może sekundy albo kiedy widzicie jak kumpel ginie na waszych oczach.
- racja Harry nie wiemy. Dlatego jesteś nam potrzebny, ty i Anita, bo bardzo możliwe, że to właśnie my będziemy walczyć z... Voldemortem
Przez następne piętnaście minut ludzie wpisywali się na listę, którą Hermiona wcześniej zaklęła.
Przez następny tydzień wszyscy, którzy wpisali się na listę mieli szukać miejsca gdzie moglibyśmy ćwiczyć. Po pewnym czasie, kiedy siedziałam z golden trio w pokoju wspólnym Gryffindoru doszły nas słuchy, że Neville znalazł pokój życzeń. Kiedy tam poszliśmy faktycznie, zobaczyliśmy pokój życzeń. Całkiem o nim zapomniałam. Kiedy wyszliśmy patrzyliśmy jeszcze jak drzwi znikają. Kiedy do końca zniknęły usłyszeliśmy drwiący śmiech Malfoya.
- co jest? Nie macie, co robić, więc gapicie się w pustą ścianę? – Serce mi przyspieszyło jak go usłyszałam.
- nie twoja sprawa Malfoy – Odgryzł się z równa kpiną w głosie Harry. Już mordowali się wzrokiem, więc postanowiłam działać.
- tak Draco, nudzi nam się. I tak, patrzymy na pusta ścianę. – Powiedziałam spokojnie i miło.
- to dużo wyjaśnia... no nic, ja wam nie przeszkadzam, ale jak profesor Umbridge się dowie, że robicie coś dziwnego to będziecie mieli kłopoty.
Arystokrata poszedł w stronę lochów, Neville już wcześniej się zmył, a Hermiona i Ron poszli w stronę biblioteki.
- An? Możemy pogadać? – Usłyszałam smutny głos Harry'ego
- jasne, o co chodzi? – Usiedliśmy na pobliskiej ławce
- ja widzę jak na niego patrzysz. – Co?
- ale o co ci chodzi, bo nie rozumiem?
- mówię o Malfoyu. Widzę jak na niego patrzysz, jak z nim rozmawiasz.
- ale... Harry ty nic nie widzisz bo... nic takiego nie ma...
- przepraszam cię Anito. Teraz widzę, że to nie ma sensu. To z nim powinnaś być, nie ze mną.
- zrywasz ze mną? – Zapytałam łamiącym się głosem. Czułam jak łzy cisną mi się do oczu.
- tak. Przepraszam, to jego kochasz. Nie mnie.
- ale...
- sama mówiłaś, że nie wiesz, co to miłość. To, co czujesz do mnie to nie miłość... przepraszam.
Wstał i odszedł. Tak po prostu. Siedziałam jeszcze na tej ławce kilka minut ale w końcu stwierdziłam, że jak płakać to albo w pokoju albo nad jeziorkiem więc pobiegłam do siebie. Zamknęłam obraz każąc nikogo nie wpuszczać i oparłam się plecami o ścianę. Zsunęłam się po niej, podsunęłam kolana pod brodę i zaczęłam szlochać. Nie wiem ile płakałam. Po pewnym czasie usłyszałam pukanie.
- zostawcie mnie wszyscy w świętym spokoju! – Krzyknęłam przez łzy.
- Anita... proszę wpuść mnie. Rozumiem Potter jest, ładnie mówiąc, okropny, ale nie możesz się zamykać w pokoju.
- wpuść go – szepnęłam. Obraz się uchylił, a ja nawet nie podniosłam głowy z kolan. Poczułam jak ktoś przytula mnie. Teraz, kiedy był potrzebny siedział obok mnie i nic nie mówił. Może źle go oceniałam?
- naprawdę to zrobił?
- mchm... - mruknęłam tylko, nadal tłumiąc łzy. Nie wytrzymałam jednak długo i ponownie wybuchnęłam płaczem. On tylko jeszcze mocniej mnie przytulił głaszcząc po głowie.
- już spokojnie. To minie.
Kiedy się już trochę uspokoiłam zaczęłam sobie przypominać szczęśliwe chwile bez Harry'ego.
- wiesz, kiedy pokłóciliśmy się dwa lata temu też tak płakałam... zabawne. – Chłopak nic nie odpowiedział, ale byłam pewna, że się uśmiechnął. Po pewnym czasie... usnęłam. Poczułam tylko jak Draco przenosi mnie na łóżko. Potem powiedział jeszcze coś ale nie dosłyszałam bo spałam.
*********************************
Odnoszę przykre wrażenie, że choć nie jest to opowiadanie najwyższych lotów, no.... nie za bardzo ktoś to czyta...
A tak po za moimi środowymi smętami. Co sądzicie o tym, co się stało nad gwiazdkami? ⬆⬆
Nie mam pojęcia, co mną kierowało, gdy to pisałam... nawet dla mnie jest to... dziwne? oklepane? Nie wiem jak to określić...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top