23 - nieplanowana śmierć

Przez następne dwa tygodnie codziennie po lekcjach ćwiczyłam Harry'ego i przygotowywałam do trzeciego zadania. Sklątki tylnowybuchowe, Akromantule czy Sfinksy to nie przelewki, więc ćwiczyliśmy wszystkie zaklęcia, jakie się dało. W dniu ostatniego zadania strasznie się denerwowałam. To właśnie w nim najwięcej zawodników ginie albo trafia do św. Munga. Ubrałam się całkowicie na czarno, a włosy – rozjaśnione dzięki metamorfomagii – związałam w dwa dobierane po bokach głowy, które w połowie przechodziły w kitki. 

Usta pomalowałam ciemno czerwoną, matową pomadką a oczy pomalowałam delikatnie na szaro. Od dnia balu spodobał mi się taki makijaż. Rzuciłam zaklęcie kameleona i stanęłam obok Harry'ego na arenie. Pierwsi wchodzili on i Ced. Jakiś czas chodziliśmy bez celu po labiryncie, cały czas na północny zachód. Trafiliśmy na sfinksa. Harry po chwili zastanowienia rozwiązał zagadkę. Zobaczyliśmy puchar oraz Cedrika. Chłopcy ustalili, że na trzy chwytają puchar. Kiedy Cedrik doliczył do trzech nasza trójka chwyciła puchar. Poczułam szarpnięcie w okolicy pępka. Teleportowaliśmy się, to pewne. Wylądowaliśmy na jakimś cmentarzu. Rozległ się głos:

- zabij niepotrzebnego. – Niska postać ukryta w cieniu wyciągnęła różdżkę i rzuciła zaklęcie uśmiercające. Cedrik już nie żył. Ja abym nie oberwała następna schowałam się za jakimś posągiem. Widziałam jak niska postać czarami przywiązuje Harry'ego do pomnika, za którym się chowam i odsuwa płytę nagrobną. Przed nami podpaliło się ognisko, na którym stal ogromnych rozmiarów kociołek. Postać wrzuciła tam jakieś zawiniątko.

- kość ojca – powiedziała niska postać. Z pod płyty nagrobnej wyfrunęła kupka prochu – krew wroga – Pettigrew, bo tak zidentyfikowałam postać naciął przedramię Harry'ego i skropił z noża kilka kropel czerwonej cieczy prosto do kociołka – ręka sługi

Tym samym nożem odciął sobie rękę, która również wylądowała w kotle. Zrobiło mi się nie dobrze i jednocześnie poczułam, że zaklęcie przestaje działać. Z kotła wynurzyła się wysoka postać, o bladej skórze, czerwonych oczach, nie miała nosa. Była odziana w łachmany. Nie miał butów ani włosów. Pomimo innego wyglądu domyśliłam się, kto to jest. Voldemort. Wezwał Śmierciożerców, którzy zjawili się kilka sekund później. Mówił coś do nich, ale bardziej skupiłam się na Harrym. Czułam jak słabnie. Czarny pan zwrócił się teraz do Pottera.

- podobno jesteś tak samo sławny jak ja niegdyś. – Zaczął – chłopiec, który przeżył. Jakie kłamstwa tworzyły twoją legendę? Chcielibyście wiedzieć, co na prawdę wydarzyło się 13 lat temu? Jak straciłem potęgę przez jedno dziecko? Otóż w domu Potterów nie przyjęto mnie tak jak oczekiwałem. Zabiłem Jamesa (ojca Harry'ego) i szukałem kobiety. Wtedy straciłem moc. Przez miłość – wycedził z odrazą – Widzicie, gdy Lily Potter oddała swoje życie za jedynego syna zapewniła mu wielką ochronną moc. Nie mogłem go dotknąć, ale dzisiaj się to zmieniło. – Voldemort stanął naprzeciwko Pottera i dotknął jego blizny. Przeraźliwy krzyk rozniósł się po okolicy. Krzyk bólu.

Siedziałam za grobem z wielkim aniołem, który trzymał Harry'ego. Na razie nikt mnie, chyba, nie zauważył. Voldemort prawił coś o swojej potędze, ale byłam zbyt przerażona żeby słuchać.
Czarny pan uwolnił Pottera z uścisku kamiennego anioła i kazał walczyć. Walka trwała w najlepsze. Nikt nie wygrywał nikt nie przegrywał. Nagle Harry stanął w pośpiechu przede mną prawdopodobnie chowając się przed zaklęciem. Spojrzał na mnie, a jego mina z przerażenia zmieniła się na zdziwienie.

- Co ty tu robisz!? Powinnaś być na trybunach! - Krzyczał szeptem

- Dumbledore kazał mi ciebie pilnować. Powinnam cię teraz bronić. Ale nie potrafię! - Łzy zebrały mi się w oczach - J...ja się boję Harry...

- Spokojnie poradzę sobie. Siedź tu i się nie odzywaj.

- Nie chowaj się Harry! - Oboje usłyszeliśmy ten przerażający głos. Voldemort wyłonił się zza posągu i spojrzał na nas. - Kim jesteś dziewczyno?

Spojrzałam na niego przerażona i wstałam, wyprostowałam się i udawałam pewną siebie. Snape zawsze powtarzał żeby nigdy nie pokazywać strachu. Tak też postanowiłam zrobić.

- Jestem Anita - starałam się brzmieć pewnie, ale nie za bardzo mi to wyszło.

- Śmierciożercy! Podejdźcie tu i zobaczcie tę śmiałą dziewczynę. - Kiedy Voldemort to powiedział okrążył nas tłum śmierciożerców. - Ta dziewczyna, Anita, od początku słuchała wszystkiego, co do was mówiłem. Co mówiłem do Harry'ego. Zdradź swoje nazwisko. - Ostatnie zdanie wypowiedział patrząc na mnie.

- Nie mogę zdradzić swojego nazwiska panie.

- Co ty robisz? - Usłyszałam przy uchu szept Harry'ego

- nie wiem. Gram na zwłokę. - Odszepnęłam chłopakowi cały czas patrząc na Voldemorta i Śmierciożerców.

- Dlaczego nie możesz zdradzić swego nazwiska?

- Muszę się przyznać panie, że sama nie wiem jak ono brzmi. - Ci Śmierciożercy, którzy nie mieli masek na twarzach byli bardzo zaintrygowani moją odpowiedzią.

- Jak to? Nie wiesz jak brzmi twoje własne nazwisko?

- Nie wiem panie, ponieważ niejaka Bellatrix Lestrange, twoja wierna popleczniczka rozdzieliła mnie z rodziną, kiedy miałam ledwie rok. Nie znam swoich rodziców, ani nie wiem, kto ich znał. - Postanowiłam nie owijać w bawełnę. I tak by się kiedyś dowiedział. W końcu to Voldemort. Bellatrix by się pochwaliła.

- Może chciałabyś dołączyć do swoich rodziców? - Na twarzy Voldemorta pojawił się chytry uśmieszek.

- Kiedyś na pewno do nich dołączę, lecz wolałabym, aby nie stało się to przedwcześnie.
Voldemort odwrócił się z powrotem do śmierciożerców i byłam pewna, że zamierza odejść, kiedy gwałtownie się odwrócił i wypowiedział w moim kierunku najstraszniejsze z zaklęć niewybaczalnych. Zaklęcie śmierci. Zobaczyłam tyko zielony promień światła, usłyszałam czyjeś krzyki, jakby z oddali i upadłam na ziemię. Martwa..., ale jak to możliwe, że jestem tego świadoma?

Pov. Lucjusz
Po tym jak Potter zniknął razem z ciałem chłopaka i Anity Czarny pan odwołał wszystkich Śmierciożerców. Ja udałem się prosto do domu, aby przekazać smutną wiadomość Narcyzie. Moja żona siedziała w salonie pijąc herbatę.

- Narcyzo! Mam ważne wieści!

- Co się stało Lucjuszu? Powinieneś być w Ministerstwie.

- Czarny pan powstał i wezwał Śmierciożerców. Narcyzo, widziałem córkę Natalie i Eryka!

- Jaka ona jest? Mów!

- Jest idealnym połączeniem naszych przyjaciół. A charakter nie wiem, po kim ma. Ona jest niesamowita! Uwierzysz, że ona nic o sobie nie wiedziała?

- Wierzę. Powiedziałeś "nie wiedziała"? Teraz wie?

- Niestety, Czarny pan ją zabił. Nic nie mogłem zrobić.

- Och nie! To straszne! Draco będzie zrozpaczony! Ale, powiedz o niej coś jeszcze! Opowiedz jak to się stało!

Kiedy opowiedziałem dokładnie, co się działo na cmentarzu, Narcyzie świeciły się oczy. Widocznie tak samo jak ja nie mogła uwierzyć w to, że taka niesamowita osoba została zamordowana przez Czarnego pana.

********************

witam, witam i o zdrowie pytam!

a tak na serio. Kto by się spodziewał, że Anita tak ciekawie zakończy swój żywot? 

tego co będzie dalej, dowiecie się w środę. Jak myślicie, co się z nią stało?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top