22 - kolejne ciekawostki

Obudziłam się około jedenastej. Znowu zaspałam na śniadanie. Przywołałam jakiegoś skrzata żeby przyniósł mi coś smacznego. Chwilę potem zjawił się z powrotem z tacą, na której stała herbata, jajko na twardo, trochę majonezu i dwie kanapki. Podziękowałam, zjadłam i poszłam się ubrać. Włosy związałam w warkocz...

Nadszedł czas drugiego zadania. Nie bardzo mnie to cieszyło, bo dopiero dzisiaj, dwie godziny przed zadaniem dowiedziałam się, na czym będzie polegać. Zawodnicy mają wejść do jeziora i odnaleźć swój skarb – przyjaciela. Woda ma mniej niż szesnaście stopni, więc można się łatwo rozchorować. Ubrałam swój strój kąpielowy, rzuciłam zaklęcie kameleona oraz bąblogłowy i weszłam do wody tuż przed zawodnikami. Przez chwilę nigdzie nie widziałam Harry'ego, ale i on w końcu się zjawił. Płynęłam za chłopakiem do czasu aż zaatakowały nas trytony. Stworzenia wyrzuciły mnie na drugi brzeg.

Wynurzyłam się z wody całkiem z drugiej strony jeziora niż zawodnicy. Zmęczona i przemoczona położyłam się na brzegu. Widziałam jak Fleur wynurza się z wody, ale bez swojej siostry. Coś zaczęło mnie kręcić w nosie i psiknęłam, raz, drugi. Super będę chora.

- okryj się, bo będziesz chora – usłyszałam głos za sobą i psiknęłam – o ile już nie jesteś.

Strasznie się wystraszyłam. Nikt nie miał wiedzieć, że pilnuję Harry'ego! Draco rzucił mi koc, którym się szczelnie okryłam czując przyjemne ciepło.

- co ty tu robisz? Powinieneś być na trybunach – psiknęłam – super rozchorowałam się.

- głupia jesteś.

- super. Wracamy do normy. Ja głupia, ty...nie ważne. Nie myśl sobie, że zapomniałam.

- pamiętam nie wybaczysz mi do końca życia. No nic. To ja się będę zbierał.

- poczekaj! Odprowadzisz mnie do pokoju?

- c...co?

-słyszałeś. To jak?

- bardzo chętnie. Przynajmniej dopilnuję abyś szybko wyzdrowiała.

Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju Draco podał mi piżamę i wepchną do łazienki zamykając za mną drzwi. Wzięłam gorącą kąpiel i przebrałam się w piżamę. Kiedy wyszłam na stoliku nocnym zobaczyłam herbatę i kanapki. Moje zwierzęta były nakarmione, a Calia spała w nogach mojego łóżka. Weszłam pod pierzynę i po wypiciu herbaty oraz zjedzeniu kanapek położyłam się spać.

Obudziłam się około 12:00 ze strasznym bólem głowy. Dotknęłam swojego czoła i poczułam, że jest cieplejsze niż powinno. Napisałam krótką informację dla pani Pomfrey, przyczepiłam ją do obroży Cali i powiedziałam kotce gdzie ma zanieść list. Zwierzę wyszło z pokoju, a ja poprosiłam Zgredka, którego wezwałam, aby przyniósł mi herbatę. Zanim skrzat zdążył wrócić przyszła Popi Pomfrey i Calia.

- kochanie! Jak to się stało?

- pilnowałam wczoraj Pottera. Tak jak poprosił Dumbledore – kichnęłam. Pojawił się Zgredek.

- panienki herbata. Jakbym mógł jeszcze jakoś pomóc jestem do usług.

Zgredek zniknął, a pielęgniarka mnie przebadała.

- do końca tygodnia leż w łóżku. Dwie krople tego – wyciągnęła jakąś fiolkę i ustawiła na szafce nocnej – do herbaty, trzy razy dziennie do końca tygodnia i powinnaś być zdrowa.

Pielęgniarka wyszła, a ja przygotowałam sobie stanowisko na łóżku. Ustawiłam poduszki tak żebym mogła wygodnie i leżeć i siedzieć, ustawiłam obok siebie cztery książki i różdżkę. Tak jak zleciła pani Pomfrey piłam herbatę z tym świństwem już trzy dni. Czułam się znacznie lepiej, ale nadal nie na tyle, aby być pewna, że jestem zdrowa. Codziennie odwiedzają mnie przyjaciele, a jak nie mogą to przychodzi albo Luna albo bliźniacy Weasley. Tak jak przepowiedziała Popi już po tygodniu byłam zdrowa. W poniedziałek normalnie wstałam, ubrałam się i zjadłam śniadanie w Wielkiej Sali. Kiedy sowy przynosiły pocztę moja Puella również się zjawiła z prorokiem codziennym. Przeczytałam gazetę. Pomijając kilka nieprzyjemnych wywiadów Rity Skeeter zainteresował mnie wielki nagłówek: „BARTEMIUSZ CROUCH NIE ŻYJE" przeczytałam akapit od deski do deski, ale nic z tego nie zrozumiałam. Było tam napisane, że Bartemiusz Crouch zaginął kilka miesięcy temu, a wczoraj w godzinach wieczornych odnaleziono jego martwe ciało. Spojrzałam na dyrektora. On otrzymał list z wycinkiem z gazety. Wstałam od stołu i poszłam nad moje jezioro. Ni jak nie mogłam poukładać tego, co się stało. Jak to nie żyje? Harry widział go wczoraj wieczorem w gabinecie Snape'a. To nie możliwe, aby człowiek był w dwóch miejscach na raz! Przesiedziałam tam pół dnia i postanowiłam wracać, aby posprzątać w pokoju. Po tygodniu choroby wyglądał on jak pobojowisko. Kiedy skończyłam odkładać rzeczy na miejsce usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam obraz i ujrzałam Harry'ego.

- o cześć. Wejdź.

- muszę ci coś powiedzieć.

- mów. Słucham.

- dzisiaj na eliksirach pojawił się Karkarow. Chciał się, czym prędzej spotkać ze Snape'em. Poczekał do końca lekcji. Schowałem się pod ławką, aby podsłuchać, o czym rozmawiają. Karkarow mówił coś o tym, że on wzywa i niedługo powróci i tym podobne. Dalej nie słyszałem, bo wyszedłem.

- kim ma być ten „on"?

- wiesz, że Karkarow był śmierciożercą, tak jak Snape. Podejrzewam, że ten „on" to Voldemort.

- Harry, Voldemort nie żyje... nie ma opcji... - chłopak mi przerwał

- jakoś z nim walczyłem w pierwszej i drugiej klasie. On nie umarł.

- chyba, że... stworzył horkruksy... był by do tego zdolny. No jasne! Dziennik Toma Riddle'a, który zniszczyłeś na drugim roku to był horkruks! Quirell... a Quirell był nosicielem! Teraz wszystko jasne! Voldemort zamierza wrócić i dokończyć swoje dzieło! Musimy powiedzieć Dumbledorowi.

- on już pewnie wie. A nawet, jeśli nie, to będzie w ogromnym niebezpieczeństwie.

- zmieniając temat. Jesteś przygotowany do trzeciego zadania?

- nie wiem jak. Nie wiem, na czym będzie ono polegać.

- chodź. – Zaciągnęłam chłopaka do sali ćwiczeń

- co to za miejsce?

- to jest mój drogi... sala ćwiczeń. Tu uczyłam się większości zaklęć.


***************************

dobra, dostałam swój zarąbisty plan lekcji i rozdziały w środy będą się pojawiać później, ponieważ do domu wracam dopiero o wpół do szóstej. To tyle z ogłoszeń parafialnych. 

do zaczytania itp.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top