20 - pierwsze zadanie turnieju

Za chwilę zaczyna się pierwsze zadanie turnieju. Pomimo, że oficjalnie nie biorę udziału w turnieju to czuję jak zawodniczka. W końcu smoki to nie sielanka. Ubrałam się w coś wygodnego i jednocześnie smokoodpornego 

(sorry za słabą jakość)

i wyszłam na arenę za Harrym jednocześnie rzucając na siebie zaklęcie kameleona. Stwierdziłam, że jest to lepsze niż peleryna niewidka. Chłopak najpierw unikał płomieni. Potem wyciągną różdżkę i przywołał swoją miotłę. Podleciał w górę, a smok za nim. Kiedy zniknęli z pola widzenia musiałam za nimi ruszyć. Ścigali się dookoła zamku. Jakiś czas potem smok strącił Harry'ego z miotły. Potter stał na spróchniałym parapecie jednego z okien, a jego miotła leżała nad nim. Próbował ją ściągnąć, ale się zablokowała. Smok był coraz bliżej, więc postanowiłam działać. Ściągnęłam miotłę w taki sposób, aby Harry myślał, że dokonał tego sam. Poleciał na arenę i zabrał złote jajo. Rogogon został ponownie schwytany, aby mógł bezpiecznie wrócić do Rumunii. Jury ogłosiło wyniki.

Przez następne kilka dni Harry próbował otworzyć jajo, ale wydobywał się z niego tylko przeraźliwy krzyk. Pytał mnie parę razy jak zrozumieć wycie, ale sama nie znam na to odpowiedzi.

– Anita ty musisz to wiedzieć! Powiedz proszę!

– Harry nie możesz zrozumieć, że nie znam odpowiedzi? Nie jestem wszechwiedząca.

Zbliżało się Boże Narodzenie, a w raz z nim bal. Dumbledore ogłosił to na obiedzie kilka dni temu. Wszyscy chłopcy chodzili po korytarzach zdenerwowani, a ci, którzy zaprosili już kogoś chodzili dumni jak pawie. Nie miałam nadziei, że ktoś mnie zaprosi, lecz i tak szukałam kiecki, bo na balu zjawić się musiałam. Właśnie idę sobie korytarzem i z nudów słucham rozmów uczniów. Kiedy minęłam Rona i Harry'ego dotarł do moich uszu bardzo ciekawy urywek rozmowy.

- mówię ci Harry musimy znaleźć dziewczynę, która ma siostrę.

- no dobra. Tylko ile dziewczyn w tej szkole ma siostry?

- tylko trzeba się sprężać, bo... - dalej już niestety nie słyszałam, bo odeszli za daleko. Zawróciłam i poszłam do wierzy Gryffindoru gdzie maiłam nadzieję znajdowały się Ginny i Herm. Kiedy dotarłam na miejsce w pokoju wspólnym nie było wiele osób. W koncie przy kominku siedziały Ginny i Hermiona żywo o czymś rozmawiając.

- cześć dziewczyny, o czym gadacie? – Przywitałam się

- o cześć Anita!

- rozmawiamy o tym, kto nas zaprosił na bal! Mnie zaprosił Neville, a Hermiona nie chce powiedzieć.

- a jak z tobą? Zaprosił cię ktoś? – Zapytała Miona usiłując zmienić temat

- coś ty. Nikt nawet do mnie nie podszedł.

- ale pójdziesz na bal?

- jasne. Muszę. Jako księżniczka Hogwartu muszę pojawiać się na balach. – Powiedziałam nabijając się ze swojego tytułu.

- a właśnie! Jak tam się sprawy mają z twoim księciem?

- nawet mnie nie denerwuj. Próbuje mnie przepraszać na wszelkie sposoby.

- odpuściłabyś mu. Malfoy to Malfoy. On zawsze taki będzie.

- właśnie w tym problem. Ja wiem, że on jest inny. – Kiedy to powiedziałam dziewczyny spojrzały za mnie. Również tam spojrzałam i zobaczyłam Harry'ego, który ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale nie maił odwagi. – Oj no wykrztuś to wreszcie!

- chodź na chwilę. – Stanęliśmy przy schodach gdzie nikogo nie było – czychceszpujśćzemnąnabal? – Ja chyba mam jakiś dar rozumienia mamrotania!

- bardzo chętnie.

- co? – Zrobił wielkie oczy nie dowierzając

- tak. Pójdę z tobą na bal. Przepraszam, ale muszę już iść. – Podeszłam jeszcze do dziewczyn – ja muszę już iść, więc widzimy się potem.

Poszłam nad swoje jeziorko. Usiadłam na śniegu. Patrzyłam w wodę, w której odbijało się całe niebo. Widziałam jak kilka sów przelatuje nad moją głową, widziałam ryby pływające w wodzie pod cienkim lodem. Jednym słowem widziałam życie. Życie, na które nikt nie zwraca uwagi. Patrzyłam jeszcze chwilę i postanowiłam wracać do zamku, bo na dworze robiło się zimno. Nawet nie wiem, kiedy spadł ten śnieg pomimo tego, że wszyscy bawili się nim od kilku dni. Doszłam do swojego pokoju. Było już na pewno po kolacji, więc wykonałam wieczorną rutynę i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top