19 - niespokojne sny
Sen Anity
Jestem pod Hogwartem. Jest późny wieczór, ale nie jest zimno. Nad jeziorem unosi się jeszcze światło zachodzącego słońca. Obok mnie na ziemi siedzi kobieta, a przed nią stoi koszyk. Kobieta wkłada jakieś zawiniątko do koszyka kładzie obok list i zaczyna mówić przez łzy.
– kochanie, posłuchaj, zdradzę ci pewien sekret, dzięki któremu przetrwasz najtrudniejsze chwile w życiu. Bądź dobra i odważna, w małym palcu masz więcej dobroci niż większość ludzi w calutkim ciele, a to ogromna moc. Większa niż sądzisz. Jesteś jeszcze malutka i prawdopodobnie nie będziesz tego pamiętać, ale obiecuję ci, ja i twój tata zawsze będziemy przy tobie. Cokolwiek by się nie działo. Po prostu słuchaj głosu serca i ufaj instynktowi, a pokonasz wszelkie zło. Żegnaj córeczko.
Kobieta założyła na szyję dziecka wisiorek i odbiegła w stronę zakazanego lasu. Kiedy zniknęła pomiędzy drzewami obudziłam się.
Kiedy otworzyłam oczy czułam strumienie łez na policzkach. Spojrzałam na zegar. 9:40. Super, zaspałam na śniadanie! Może być coś jeszcze gorszego? Poszłam do łazienki, wykonałam poranna rutynę i ubrałam się w czarne jeansy, szarą koszulę z rękawami ¾ oraz czarnym sercem. Do tego założyłam szare trampki pod kostkę. Włosy tylko rozczesałam, ale i tak wyglądały inaczej; były ciemniejsze. Nie były jak zwykle jasno kasztanowe teraz były prawie czarne. Jak zwykle odbija się na nich mój nastrój. Nie wiem, dlaczego ale po tym śnie jestem strasznie przybita.
Z pokoju wyszłam dopiero na obiad. Potem miałam plan iść nad moje jeziorko. Kiedy dotarłam do Wielkiej Sali niektórzy już kończyli jedzenie. Zjadłam mały kotlet z kurczaka oraz trochę piure z ziemniaków i tak po prostu wyszłam z Sali. Wyszłam na błonia, ale już przy szkole wyczułam kłopoty.
– co tak ostro Potter?! Wiesz, że założyłem się z ojcem, że nawet dziesięciu minut turnieju nie przetrwasz. On twierdzi inaczej. Daje ci najwyżej cztery.
– mam głęboko w nosie, co myśli twój ojciec Malfoy! Jest perfidny i cyniczny, a ty jesteś taki sam. – Pojechał po bandzie. Będą spore kłopoty. Czekaj czy to Moody? Tak! Dobrze myślałam! Malfoy wyciągnął różdżkę, a profesor zmienił go we fretkę tak jak w moim śnie!
– profesorze Moody! Co pan robi? – I wszystko zjebała. Super!
– uczę.
– czy to jest uczeń?
– w tej chwili to fretka, ale tak to jest uczeń. Niech pani nam nie psuje zabawy! – Poprosiłam
– wiesz Anito po tobie bym się tego nie spodziewała. – Wyciągnęła różdżkę i odczarowała Malfoya. Przynajmniej przez chwilę w tym dniu miałam dobry humor.
Dochodziłam właśnie do mojego jeziorka. Pomiędzy drzewami już widziałam piękna łąkę pełną kwiatów, motyli i innych zwierzątek, na której środku było magiczne jezioro, nad którym przebiegał mostek. Od dziecka uwielbiałam patrzeć na to jak magiczna woda mieni się pod wpływem światła. Tu, na tej łące, czuję, że mogę być sobą, że jestem silniejsza niezależnie od uczuć. Tu moja magia się uwalnia i mogę jeszcze bardziej rozwijać swoje moce. Usiadłam na trawie przy jeziorku. Zdjęłam buty i zamoczyłam nogi w wodzie. W końcu mogłam pozbierać myśli. Bez zbędnych hałasów czy obaw, że zaraz ktoś tu wejdzie. Jeszcze raz przeanalizowałam każde słowo ze snu. Doskonale wszystko pamiętałam, bo ten sen nie chciał odejść w zapomnienie jak wszystkie, tylko ciągle powracał. Przez pół dnia wymyśliłam tylko tyle, że dzieckiem w koszyku byłam ja, a tą kobietą moja mama. Znowu zaczęłam płakać, ale tym razem poczułam jak ktoś mnie obejmuje. O matko! Ktoś tu za mną przyszedł! Na pewno nie Hermiona ani Luna czy Ginny, bo na dzisiaj miały plany. Na pewno nie Malfoy, bo on siedzi na szlabanie – nie uwierzycie, ale Filch złapał go jak wracał do dormitorium i zaprowadził do McGonagall – czekaj chwilę ja znam ten zapach! To Harry!
– co ty tu robisz? – Zapytałam tłumiąc w sobie łzy.
– po tym jak McGonagall odczarowała Malfoya poszłaś sobie, więc poszedłem za tobą. Od rana chodzisz strasznie przybita, co jest?
– nic. Po prostu mam zły dzień.
– ty nigdy nie masz gorszych dni. Jesteś Anita! Ty jesteś ponad to! – Zaczęłam się cicho śmiać – czy...czekaj, ty się śmiejesz?
– tak. Co mam robić? Wy wszyscy myślicie, że mam idealnie życie, że jestem ponad wszelkie smutki, bo ciągle chodzę wesoła.
– a tak nie jest?
– nie, i nigdy tak nie było. Jesteś jedyną osobą, która by zrozumiała, więc nikomu o tym nie mówię. Ba! Ja nawet tego nie pokazuję!
– ale czego?
– co dziennie przed snem zastanawiam się, kim byli moi rodzice. Często przesiaduje tu lub w pokoju, bo płaczę chcąc się do nich czasem przytulić. Wiem, można by pomyśleć, że nauczyciele to moja rodzina i zastępują mi rodziców. Ale tak nie jest! Nie mogę się do nich przytulić, kiedy tego potrzebuję, nie mogę się wyżalić, bo nie mam mamy, która by mnie wysłuchała i pomogła. Ja codziennie chowam się za maską szczęścia tak jak Malfoy za maską obojętności. Ja próbuję dać innym to, czego nie mam ja sama. Ale czasami się zdarza, że tak jak dziś mnie to przerasta. W końcu mam tylko czternaście lat! (Pamiętajmy jednak, że w marcu ma 15 urodziny)
– przykro mi, że tak się czujesz. Ja, chociaż mam jakąkolwiek rodzinę i wiem, kim byli moi rodzice, a ciągle zapominam, że ty nie masz dosłownie nikogo! Przepraszam. – Kiedy to powiedział zrobiło mi się cieplej na sercu.
- czasami chciałabym umrzeć tylko na jeden dzień i zobaczyć, kto na prawdę by za mną tęsknił.
- nie mów tak, bo jeszcze się spełni – zaśmiał się
– jesteś wspaniałym przyjacielem. Tak w sumie, która jest godzina?
– tak późno, że na szlaban mogę liczyć murowany jak mnie ktoś zobaczy.
– mam pomysł jak mogę ci się odwdzięczyć za to, że wysłuchałeś mojego narzekania. – Powiedziałam wstając z ziemi
Przy drzwiach wejściowych do Hogwart nikogo nie było, co naprawdę było bardzo dziwne. Odprowadziłam Harry'ego do wierzy Gryffindoru i już z lepszym nastrojem poszłam do siebie...
***************************
jeśli ktoś to czyta: przepraszam, że rozdział tak późno, ale młodsza siostra cały dzien nie dawała mi spokoju.
Miłego i do następnego. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top