15 - plan i bijąca wierzba
Pov. Normalna
Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę. Jakiś kryminał. Kiedy byłam na setnej stronie ktoś zapukał w wejście do mojego pokoju. Poszłam zobaczyć, kto to. Zobaczyłam tam Mionę, Ginny i Lunę. Lunę poznałam w zeszłym roku w bibliotece.
– co chcecie?
– martwimy się, bo od wczoraj nie wyszłaś w ogóle z pokoju...
– i co z tego?
– pomyślałyśmy, że może chciałabyś pogadać?
– mamy słodycze i picie... - powiedziała swoim jak zawsze miłym głosem Luna
– Chodźcie.
– no to opowiadaj, co ten idiota ci znowu zrobił?
– Miona wie.
– powiedział coś bardzo niemiłego..., ale nie spodziewałam się, że powie przy wszystkich, że chciał cię pocałować. Ale to było zimą! A mamy wiosnę.
– ta, dla mnie też jest to dziwne. Widzicie po tym jak Hagrid powiedział nam o sytuacji Hardodzioba poszłam do PW Slytherinu i nakrzyczałam na Malfoya, jakim to jest idiotom i dupkiem, a on po prostu na mnie patrzył. Nic nie powiedział. Po prostu stał i patrzył.
– myślę, że nie powinnaś się tym załamywać. Malfoy jest specyficzną osobą, bardzo zamkniętą w sobie.
– Luna ma rację. Załamując się dajesz mu satysfakcję.
– dobra idźcie już. Zaraz cisza nocna. Do zobaczenia jutro.
– pa.
Pov. Narcyzy
Od kiedy wróciłam do domu cały czas patrzę na zdjęcie Anity. Jest tak bardzo podobna do Eryka i Natalie. Czekam na Lucjusza, który niedługo powinien wrócić z ministerstwa. Zamierzałam właśnie zawołać skrzata domowego, aby zrobił mi herbatę, kiedy usłyszałam głos swojego męża.
– skąd wzięłaś zdjęcie Natalie? Nie pamiętam, żebyśmy takie mieli.
– to nie Natalie.
– jeżeli to nie ona to kto?
– Anita. - odpowiedziałam
– niemożliwe... skont to masz? Widziałaś się z nią, rozmawiałaś?
– nie. Nie uwierzysz, ale „bezpiecznym miejscem" był Hogwart. Ta dziewczyna mieszka od dwunastu lat w Hogwarcie odcięta od świata i informacji. Na dodatek chodzi na zajęcia z naszym synem. Następna ciekawostka, on się w niej zakochał!
– skont wiesz, że od razu się zakochał?
– instynkt matki. Jak o niej mówił był bardzo rozmarzony, i bardzo smutny, bo się z nią pokłócił.
– wiesz, że Dracon będzie miał kłopoty jak odziedziczyła charakter po rodzicach?
– wiem. Dlatego wymyśliłam plan pogodzenia, który mu przedstawiłam. Jak nie zadziała to ma duże kłopoty.
– dobrze, że się odnalazła. – Dodał patrząc na zdjęcie – jest taka jak matka. Nie dziwię się naszemu synowi, ale będzie mu trzeba kiedyś powiedzieć. Pamiętasz jak wtedy płakał jak zniknęła? Pomyśl, jaki będzie szczęśliwy!
– daj mu trochę czasu. Sam na to wpadnie. Kiedyś. Narazie idę położyć to zdjęcie i zdjęcie z tamtego dnia* w jego pokoju.
Pov. Draco
Od kiedy wróciłem z Hogsmeade myślę, kogo by wciągnąć w intrygę mojej matki. Jestem ciekaw, dlaczego tak zareagowała, kiedy powiedziałem, że Anita mieszka w Hogwarcie. Jej reakcją nie było zdziwienie. Bardziej szczęście, smutek i zamyślenie w jednym. Właśnie obok mnie przechodził Zabini. On był odpowiednią osobą.
– Zabini czekaj! Mam prośbę. Jutro zaraz po lekcjach zaprowadź Anitę do sali od Historii Magii. Muszę z nią pogadać a mnie słuchać nie będzie, więc zamkniesz mnie i ją tam na jakieś pięć do dziesięciu minut. Ok?
– co ty knujesz Smoku?
– albo problemy, albo spokój.
– czyli jak nie wypali mamy przekichane, Merlinie, za dużo czasu spędzamy z tą dziewczyną, albo będziemy mieli spokój na zawsze, a ty przyjaciółkę lub dziewczynę. Tak?
– dokładnie. Czekaj, dziewczynę? Nie, nie, nie, Anita to tylko przyjaciółka.
– spoko. I tak swoje wiem.
Pov. Normalna
Właśnie skończyłam lekcje. Koszmar. Cały czas, od kiedy wyszłam z sali od eliksirów mam wrażenie, że ktoś za mną idzie. W pewnym momencie poczułam, że ktoś wpycha mnie do sali od Historii Magii oddalonej od mojego pokoju o jakieś trzy piętra w dół. W pomieszczeniu było pusto. Przynajmniej tak mi się wydawało. Cały czas stałam tyłem do drzwi. Kiedy się odwróciłam, aby wyjść myśląc, że to przypadek zobaczyłam Zabiniego zakluczającego drzwi. Już wiem, o co chodzi.
– Draco możesz wyjść wiem, że tu jesteś.
– jak? Skąd wiedziałaś, że tu jestem? Przecież to mógł być głupi żart Blaise'a.
– trzy sprawy. Jeden – twoje perfumy. Dwa – Blaise się mnie boi. Trzy – przeczucie.
– niezła jesteś.
– do rzeczy. Czego chcesz.
– chciałem cię przeprosić.
– czyli wielki Draco Malfoy jednak przeprasza? Ciekawe. Mniejsza. Przeprosiny przyjęte. Nie wysilaj się. Cokolwiek zrobisz i tak straciłeś mnie prawdopodobnie na zawsze. Masz we mnie wroga. Tyle, a teraz przepraszam muszę pomóc prof. Trelawney.
Mówiąc to wyszłam z klasy używając zaklęcia Alohomora. Tak jak powiedziałam udałam się do sali prof. Trelawney. Kiedy dotarłam do sali wręcz śmierdzącej kadzidłami i innymi perfumami przywitała mnie jak zwykle obwieszona dziwnymi łańcuszkami prof. Sybilla Trelawney.
– Witaj dziecko, dobrze, że już jesteś!
– dzień dobry. W czym mam dzisiaj pomóc?
– mogłabyś poustawiać szklane kule na każdej ławce? Potrzebuję je do jutrzejszej lekcji.
– dobrze.
Odłożyłam torbę przy jednej z ławek i poszłam na zaplecze gdzie stały szklane kule. Dzięki Leviosie podnosiłam kule ze stojaków, a te ustawiałam po kolei na każdym ze stołów. Potem przenosiłam kule na stojaki. Kiedy skończyłam otworzyłam jeszcze na koniec jedno z okien, aby można tu jakoś oddychać i żegnając się z nauczycielką ruszyłam do swojego pokoju. Kiedy tam dotarłam zebrałam książki ze wszystkich przedmiotów, które miałam przez ten rok. Włożyłam je do mojej torebki, na którą rzuciłam zaklęcie zmniejszająco– zwiększające. Przebrałam się ze szkolnej szaty i poszłam poroznosić podręczniki po salach do danych przedmiotów. Chwila. Wy nie wiecie, dlaczego to robię! Otóż dzisiaj z powodu zbliżającego się zakończenia roku kończę swoje obowiązkowe uczęszczanie na zajęcia – wiem miał być miesiąc, ale się wciągnęłam. Było około godziny 18:00, więc wszyscy teraz powinni być w Wielkie Sali na kolacji. Bardzo zdziwił mnie fakt, gdy zobaczyłam golden trio wychodzące z zamku. Uznałam, że nie będę się interesowała, co oni robią. Najwyżej dostaną szlaban. Trudno. Poszłam dalej w stronę lochów. Została mi ostatnia książka do oddania. Weszłam do sali od eliksirów i zastałam tam prof. Snape'a.
– dzień dobry profesorze. – Zauważyłam, że Severus niespokojnie chodzi po sali – coś się stało?
– Lupin i Black się stali. Są we wrzeszczącej chacie.
– czy im odwaliło?! To znaczy odbiło?! Mogę iść z panem?
– i tak zrobisz swoje, więc nie ma sensu, abym ci odpowiadał.
– Co prawda to prawda.
Książkę odłożyłam do szafy, torbę przeniosłam do mojego pokoju i ruszyłam za nauczycielem do wrzeszczącej chaty. Już przy bijącej wierzbie dało się słyszeć wycie Rona. Ciekawe, co tym razem mu się stało. Weszliśmy przez bijącą wierzbę do wrzeszczącej chaty, a potem na piętro. Snape wszedł, jako pierwszy, ja za nim. Kiedy weszłam zobaczyłam Rona z zakrwawioną nogą i Parszywkiem w ręku, zdezorientowaną Hermionę oraz Harry'ego z wyciągniętą różdżką w stronę Snape'a? Na przeciwko nich i zarazem obok mnie i Snape'a stał obłąkany Black z różdżką w ręce. Obok niego stał Lupin. Snape wytrącił z ręki Blacka różdżkę potem się o coś pokłócili. Nie słuchałam. Bardziej zajęłam się dziwnym zachowaniem szczura w ręce Rona. Harry obezwładnił Snape'a a ten stracił przytomność. Genialnie.
– Ron ile lat twoja rodzina ma tego szczura?
– dwanaście.
– nie ma palca prawda?
– tak
– kur*a! Pettigrew!
Kiedy to powiedziałam szczur wyszedł na środek pokoju i przemienił się w człowieka. Ronald tak pisnął, że myślałam, że ogłuchnę!
– jesteś sprytna tttak jak matka... jjjak Natalie
– znałeś moich rodziców?– Nie powiem trochę mnie zbił z tropu.
– tttak znałem i to dobrze. Byli moimi przyjaciółmi.
– i już kłamiesz ty nie masz przyjaciół Pettigrew. To przykra prawda, ale jednak. A teraz poproszę, aby ktoś zabrał Pettera do Hogwartu, a tam zajmą się nim dementorzy. Ja spróbuję coś zrobić z nogą Rona i nieprzytomnym nietoperzem... znaczy Snape'em.
Kiedy Lupin i Syriusz wyszli trzymając Pettera ja przywołałam flakonik z wodą z jeziorka, aby opatrzyć Rona i Severusa. Po chwili miałam buteleczkę w ręce. Najpierw opatrzyłam nauczyciela, a dopiero potem Rona. Niestety rana była tak głęboka, że taka ilość wody z jeziorka pomogła tylko tyle, że chłopak mógł chodzić i z rany nie sączyła się krew. Kiedy wraz z Hermioną wyprowadziłyśmy Rona ze wrzeszczącej chaty zaczął się koszmar. Lupin zapomniał wypić eliksiru, aby nie zmienić się w wilkołaka i przemienił się. To, co dalej się działo wiem tylko z opisu Rona, ponieważ chwilę po jego przemianie uderzył mnie, a ja uderzyłam głową o bijącą wierzbę i zemdlałam.
***************************
*Podczas ostatniego spotkania rodziny Slytherin z Malfoyami zrobili sobiezdjęcie z dziećmi
Powiem tak, przeziębiłam się i temperatura nie pozwoliła mi chociażby włączyć wattpada. Dlatego, dzisiaj wrzucę jeszcze dwa rozdziały. tak na przeprosiny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top